TEKSTY Z OKRESU PRZEJSCIOWEGO.pdf

(1034 KB) Pobierz
1929 Ommen
TEKSTY Z OKRESU PRZEJŚCIOWEGO
ROZWIĄZANIE ZAKONU GWIAZDY
Dziś rano zastanowimy się nad rozwiązaniem Zakonu Gwiazdy. Wielu to
ucieszy, innych chyba zmartwi. Ale nie chodzi tu ani o radość ani o
smutek, jest to bowiem, jak zamierzam wyjaśnić, nieuniknione.
Pamiętacie może opowieść, jak to diabeł szedł ze swym przyjacielem
ulicą i jak ujrzeli przed sobą człowieka, który zatrzymał się, podniósł
coś z ziemi, obejrzał i włożył do kieszeni. Przyjaciel zapytał diabła:
"Co on podniósł?", ten zaś odparł "Podniósł odrobinę Prawdy". "To chyba
bardzo dla ciebie niekorzystne?", rzekł przyjaciel. "Ależ nie", odparł
diabeł, "pozwolę mu ją teraz zinstytucjonalizować" [I am going to let
him organise it].
Twierdzę, że Prawda jest krainą bez dróg i że nie można zbliżyć się do
niej po żadnej ścieżce, nie zbliża do niej żadna religia, żadna sekta.
Taki jest mój punkt widzenia i obstaję przy nim w sposób absolutny i
bezwarunkowy. Prawda, będąc nieograniczoną, nieuwarunkowaną,
nieosiągalną na jakiejkolwiek drodze, nie może zostać
zinstytucjonalizowana; nie należy też tworzyć żadnej organizacji, która
by wiodła czy siłą prowadziła ludzi jakąś ścieżką. Jeśli to najpierw
zrozumiecie, to ujrzycie, jak niemożliwym jest zinstytucjonalizować
wiarę. Wiara jest sprawą czysto osobistą, nie możecie, nie wolno wam
jej instytucjonalizować. Jeśli się to uczyni, to umiera ona i ulega
krystalizacji, staje się wyznaniem, sektą, religią, którą narzuca się
innym. To właśnie wszyscy próbują na całym świecie czynić. Zawęża się
prawdę i czyni z niej zabawkę dla ludzi słabych, dla tych, którzy są
chwilowo niezadowoleni. Prawdy nie da się sprowadzić w dół, to raczej
jednostka zdobyć się musi na wysiłek, by się do niej wznieść. Nie
możecie sprowadzić szczytu góry w dolinę. Jeśli chcecie zdobyć szczyt
góry, musicie przejść przez dolinę i wspiąć się na zbocza nie lękając
się niebezpiecznych przepaści. Wy wspiąć się musicie ku Prawdzie, jej
nie można dla was "obniżyć" czy zinstytucjonalizować. To przede
wszystkim organizacje podtrzymują zainteresowanie ideami, ale
organizacje budzą jedynie zainteresowanie zewnętrzne. Zainteresowanie,
które nie jest zrodzone z miłości Prawdy dla niej samej, a jedynie
wzbudzone przez organizację, jest bezwartościowe. Organizacja staje się
szkieletem, do którego jej członkowie mogą się wygodnie dopasować. Oni
nie pożądają już Prawdy czy szczytu góry, ale raczej wyszukują sobie
wygodne miejsce lub pozwalają, by umieściła ich tam organizacja i
uważają, że organizacja będzie w ten sposób wiodła ich do Prawdy.
989591822.001.png
Jest to zatem pierwszy powód dla którego, z mego punktu widzenia,
należy Zakon Gwiazdy rozwiązać. Wbrew temu utworzycie zapewne inne
Zakony, nadal będziecie należeć do innych organizacji szukających
Prawdy. Nie chcę należeć do żadnej organizacji duchowego typu, proszę,
zrozumcie to. Skorzystam na przykład z usług organizacji, która
zawiezie mnie do Londynu; to jest organizacja zupełnie innego typu,
organizacja jedynie techniczna, niczym poczta bądź telegraf.
Podróżowałbym korzystając z samolotu czy parowca, są to jedynie
fizyczne urządzenia nie mające nic wspólnego z duchowością. Twierdzę,
powtarzam, że żadna organizacja nie może wieść człowieka do tego, co
duchowe.
Jeśli w tym celu tworzy się organizację, to staje się ona podporą,
źródłem słabości, zniewolenia; musi ona paraliżować jednostkę,
przeszkadzać jej wzrastać, ustanawiać swą wyjątkowość, zależną od
odkrycia, samemu dla siebie, tej absolutnej, nieuwarunkowanej Prawdy.
Jest to zatem drugi powód dla którego zdecydowałem, skoro jestem już
Naczelnikiem Zakonu, Zakon rozwiązać. Nikt na tę moją decyzję nie
wpłynął.
Nie jest to żaden wspaniały wyczyn, nie chcę bowiem mieć wyznawców i
mówię to serio. Z chwilą, gdy za kimś idziecie, przestajecie podążać za
prawdą. Nie interesuje mnie, czy zważacie na to, co mówię, czy nie.
Pragnę czegoś w świecie dokonać i dokonam tego z niewzruszonym
skupieniem. Interesuje mnie tylko jedna istotna rzecz: uczynić
człowieka wolnym. Pragnę uwolnić go od wszelkich klatek, od wszelkich
lęków, nie chcę zaś zakładać religii, nowych sekt, ani też ustanawiać
nowych teorii czy nowych filozofii. Zapytacie mnie naturalnie, dlaczego
podróżuję po świecie nieustannie przemawiając. Powiem wam, z jakiego
powodu tak czynię: nie bym pragnął wyznawców, nie bym chciał mieć grono
wybranych uczniów. (Jakże ludzie lubią być inni od swych bliźnich,
choćby mieli odróżniać się czymś bezsensownym, absurdalnym i
trywialnym. Nie chcę tych absurdów popierać.) Nie mam uczniów, nie mam
apostołów, czy to na tej Ziemi czy w dziedzinie ducha.
Nie pociąga mnie też urok pieniędzy ani pragnienie wygodnego życia.
Gdybym chciał wieść wygodne życie nie przyjeżdżałbym na obóz i nie
mieszkałbym w wilgotnym kraju. Mówię otwarcie, bo chciałbym to ustalić
raz na zawsze. Nie chcę wieść z roku na rok tych dziecinnych debat.
Pewien prowadzący ze mną wywiad reporter uważał rozwiązanie organizacji
mającej wiele tysięcy członków za wspaniały wyczyn. Był to dla niego
wielki akt, powiedział "Co będzie pan potem robił, jak będzie pan żył?
Nie będzie pan miał wyznawców, ludzie nie będą pana słuchać". Jeżeli
znajdzie się choćby pięciu ludzi, którzy będą słuchać, którzy będą żyć,
którzy będą mieć twarze zwrócone ku wieczności, to wystarczy. Po co
mieć tysiące nie rozumiejących, zabalsamowanych od stóp do głów w
przesądzie, nie pragnących nowego, którzy raczej przetłumaczą to, co
nowe tak, aby zadowalało ich bezpłodne, ociężałe jaźnie? Jeśli mówię
ostro, proszę, nie zrozumcie mnie źle, nie jest to przejaw braku
współczucia. Gdy udajecie się do chirurga na operację, to czy nie czyni
dobra operując was również wtedy, gdy wywołuje to ból? Jeśli więc ja,
podobnie, mówię ostro, nie wynika to z braku prawdziwego uczucia - a
wręcz przeciwnie.
Mam, jak powiedziałem, tylko jeden cel: uczynić człowieka wolnym,
pchnąć go ku wolności, pomóc mu wyzwolić się od wszelkich ograniczeń,
bo tylko to da mu wieczne szczęście, to nieuwarunkowane
urzeczywistnienie siebie.
Ponieważ ja jestem wolny, nieuwarunkowany, pełny - nie jestem częścią
Prawdy, prawdą względną, ale Prawdą pełną, która jest wieczna - to
pragnę, by ci, którzy chcą mnie zrozumieć, byli wolni; ale nie by za
mną szli i uczynili ze mnie klatkę, która stanie się religią, sektą.
Raczej powinni wolni być od wszelkich lęków - od lęków religijnych, od
lęku o zbawienie, od lęku duchowości, od lęku o miłość, od lęku przed
śmiercią, od lęku przed samym życiem. Tak jak artysta maluje obraz,
ponieważ malowanie sprawia mu radość, ponieważ wyraża w ten sposób
siebie, bo to jest jego chwała i dobro, tak ja to czynię, i to nie
dlatego, bym czegokolwiek od kogokolwiek pragnął.
Wy przyzwyczajeni jesteście do autorytetu, do poczucia autorytetu, o
którym sądzicie, że zaprowadzi was na wyżyny ducha. Sądzicie i macie
nadzieję, że ktoś inny, za pomocą swych nadzwyczajnych mocy - cudu -
przenieść was może w ten świat wiecznej wolności, która jest
szczęściem. Cały wasz pogląd na życie opiera się na tym autorytecie.
Słuchacie mnie od trzech lat, a nie zaszła w was, z paroma wyjątkami,
żadna zmiana. Przeanalizujcie teraz moje słowa, bądźcie krytyczni, tak
byście mogli zrozumieć całkowicie, do głębi. Jeśli szukacie autorytetu,
by zawiódł was na wyżyny ducha, to automatycznie zmuszeni jesteście
wokół tego autorytetu stworzyć organizację. Przez samo tworzenie tej
organizacji, która, jak sądzicie, dopomoże temu autorytetowi
zaprowadzić was na wyżyny ducha, zamykacie się w klatce.
Jeśli mówię otwarcie, to pamiętajcie, proszę, że nie czynię tak dlatego
bym był szorstki, okrutny, ani by ponosił mnie entuzjazm w dążeniu do
celu, ale dlatego, że pragnę, byście zrozumieli moje słowa. Właśnie po
to tu jesteście i tracilibyśmy czas, gdybym swego punktu widzenia nie
wyjaśnił jasno i stanowczo.
Przez osiemnaście lat przygotowywaliście się na Przyjście Nauczyciela
Świata. Przez osiemnaście lat organizowaliście się, szukaliście kogoś,
kto napełni wasze serca i umysły radością, kto przekształci całe wasze
życie, kto da wam nowe rozumienie, kto wzniesie wasze życie na nową
płaszczyznę, kto udzieli wam nowej zachęty, kto was wyzwoli - i oto
spójrzcie, co się dzieje! Rozważcie, zastanówcie się samodzielnie i
stwierdźcie, w jaki sposób wiara ta was odmieniła. Nie chodzi o
powierzchowną różnicę polegającą na noszeniu gwiazdki - to jest
trywialne, absurdalne. W jaki sposób taka wiara wymiotła z życia
wszelkie rzeczy nieistotne? Oto jedyny sposób oceny: W jaki sposób
wzrosła wasza wolność, wielkość, o ile bardziej zagrażacie każdemu
społeczeństwu opartemu na fałszu i rzeczach nieistotnych? Na ile
członkowie tej organizacji, Zakonu Gwiazdy, odmienili się?
Jak powiedziałem, przygotowywaliście się na moje przyjście przez
osiemnaście lat. Nie dbam o to, czy wierzycie, że jestem Nauczycielem
Świata. To zupełnie nieważne. Skoro należycie do organizacji Zakonu
Gwiazdy, poświęcaliście swoją energię uznając, że Krishnamurti jest
Nauczycielem Świata - częściowo lub całkowicie: całkowicie dla tych,
którzy naprawdę szukają, a tylko częściowo dla tych, których zadowalają
ich własne półprawdy.
Przygotowywaliście się od osiemnastu lat i spójrzcie, jak wiele
przeszkód piętrzy się na drodze waszego zrozumienia, jak wiele
powikłań, jak wiele rzeczy trywialnych. Wasze przesądy, wasze lęki,
wasze autorytety, wasze kościoły nowe i stare - wszystko to, jak
twierdzę, przeszkadza rozumieniu. Nie mogę wyrażać się jaśniej. Nie
chcę, byście się ze mną zgadzali, nie chcę, byście za mną szli, chcę,
byście zrozumieli to, co mówię.
To zrozumienie jest konieczne, bowiem wasza wiara was nie przeobraziła,
a jedynie uwikłała; także dlatego, że nie chcecie widzieć rzeczy
takimi, jakie są. Chcecie mieć swych własnych bogów - nowych bogów
zamiast starych, nowe religie zamiast starych, nowe formy zamiast
starych - a wszystko to równie bezwartościowe, a wszystko to przesądy,
ograniczenia, kule inwalidzkie. Zamiast dawnych duchowych rozróżnień
macie nowe duchowe rozróżnienia, zamiast dawnych religijnych wyznań
macie nowe wyznania. Życie duchowe was wszystkich zależy od kogoś
innego; od kogoś innego zależy wasze szczęście i oświecenie. I choć
przygotowywaliście się na moje przyjście przez osiemnaście lat, to gdy
powiadam, że te wszystkie rzeczy są zbędne, gdy powiadam, że musicie
wszystko to odrzucić i w sobie szukać oświecenia, chwały, czystości i
nieskazitelności jaźni, nikt z was uczynić tego nie chce. Może tylko
nieliczni, ale bardzo, bardzo nieliczni.
Po co nam więc organizacja?
Po co ludzie fałszywi, hipokryci, mieliby iść za mną, wcieleniem
Prawdy? Proszę, pamiętajcie, że moje słowa nie są szorstkie czy
nieprzyjazne, ale że znaleźliśmy się w sytuacji, gdy musicie ujrzeć
rzeczy takimi, jakimi są. Powiedziałem rok temu, że nie pójdę na
kompromisy. Wówczas niewielu mnie słuchało. W tym roku stawiam sprawę
absolutnie jasno. Nie wiem, jak wiele tysięcy na całym świecie -
członków Zakonu - przez osiemnaście lat przygotowywało się na moje
przyjście, a teraz nie chce słuchać tego, co mówię, w sposób
bezwarunkowy, pełny.
Po co nam więc organizacja?
Jak już powiedziałem, celem moim jest uczynić ludzi bezwarunkowo
wolnymi; twierdzę bowiem, że jedyna duchowość to nieskazitelność jaźni,
która jest wieczna, to harmonia między rozumem a miłością. Oto jest
absolutna, bezwarunkowa Prawda, która jest samym życiem. Dlatego chcę
uczynić człowieka wolnym, radosnym niczym ptak na czystym niebie,
niczym nie obarczonym, niezależnym, a w tej wolności pełnym zachwytu. I
ja, na którego przyjście przygotowywaliście się przez osiemnaście lat,
teraz powiadam, że musicie być wolni od tych wszystkich rzeczy, wolni
od swych powikłań i zagmatwań. W tym celu niepotrzebna jest wam
organizacja oparta na duchowej wierze. Po co nam organizacja dla pięciu
czy dziesięciu ludzi na świecie, którzy rozumieją, którzy walczą,
którzy odrzucili wszystko, co trywialne? A ludziom słabym i tak żadna
organizacja nie może dopomóc w znalezieniu Prawdy. Prawda bowiem jest w
każdym człowieku; ona nie jest ani daleko ani blisko; ona wiecznie jest
tutaj.
Organizacja nie może was wyzwolić. Nikt z zewnątrz nie może was
wyzwolić; nie może was wyzwolić żadna zorganizowana religia, żadne
złożenie siebie w ofierze dla sprawy; nie może was wyzwolić żadne
dopasowanie się do organizacji ani pogrążenie się w pracy. Pisząc listy
używacie maszyny do pisania, ale nie stawiacie jej na ołtarzu i nie
oddajecie jej czci. A tak właśnie postępujecie gdy organizacje stają
się dla was najważniejsze. "Ilu ona liczy członków?" - oto pierwsze
pytanie zadawane mi przez wszystkich dziennikarzy. "Ilu ma Pan
wyznawców? Na podstawie ich liczby ocenimy, czy to, co Pan mówi, jest
prawdą czy fałszem". Nie wiem, ilu ich jest. Nie obchodzi mnie to. Jak
powiedziałem, gdyby choć jeden człowiek zyskał wolność, to by
wystarczyło.
Wyobrażacie sobie, że tylko pewni ludzie dzierżą klucz do Królestwa
Szczęścia. Nikt go nie dzierży. Nikt nie jest do tego upoważniony. Ten
klucz to wasza własna jaźń i jedynie w rozwoju, oczyszczaniu i
nieskazitelności tej jaźni jest Królestwo Wieczności.
Zrozumcie zatem, jakim absurdem jest cała ta wzniesiona przez was
struktura, poszukiwanie pomocy z zewnątrz, uzależnienie od innych swego
dobrego samopoczucia, swego szczęścia, swej siły. Znaleźć to wszystko
możecie tylko w sobie.
Po co nam więc organizacja?
Przywykliście do tego, by wam mówiono, jak dalece jesteście
zaawansowani, jaki jest wasz duchowy stan. Jakże to dziecinne! Któż
oprócz was samych powiedzieć wam może, czy wewnątrz jesteście piękni
czy brzydcy? Któż oprócz was samych powiedzieć wam może, czy jesteście
nieskazitelni? Jesteście w tych sprawach niepoważni.
Po co nam więc organizacja?
Ale ci, którzy naprawdę chcą zrozumieć, którzy usiłują znaleźć to, co
wieczne, bez początku i bez końca, ci pójdą razem z większą mocą i
zagrożą wszystkiemu, co nieistotne, złudom, cieniom. I skupią się,
staną się płomieniem, bowiem oni zrozumieli. Takie grono musimy
stworzyć i to jest moim celem. Bowiem z tego prawdziwego zrozumienia
powstanie prawdziwa przyjaźń. Bowiem z tej prawdziwej przyjaźni -
jakiej zapewne nie znacie - powstanie prawdziwa współpraca ze strony
każdego. A to nie z powodu autorytetu, nie dla zbawienia, nie by
poświęcać się dla sprawy, ale dlatego, że naprawdę rozumiecie, a zatem
możecie żyć w wieczności. Jest to coś większego od wszystkich
przyjemności, od wszelkiego poświęcenia.
Oto parę powodów, dla których, po dwuletnim głębokim namyśle, podjąłem
tą decyzję. Nie jest to chwilowy impuls. Nikt mnie do tego nie namówił
- w takich sprawach namowom nie ulegam. Przez dwa lata o tym myślałem,
powoli, starannie, cierpliwie i teraz zdecydowałem, jako jego
Naczelnik, Zakon rozwiązać. Wy możecie utworzyć inną organizację i
oczekiwać kogoś innego. Mnie to nie obchodzi, tak jak nie obchodzi mnie
tworzenie nowych klatek i nowych do tych klatek dekoracji. Interesuje
mnie jedynie to, by uczynić ludzi absolutnie, bezwarunkowo wolnymi.
The Dissolution of the Order of the Star. Ommen: Star Publishing Trust
1929, 14 s.
przełożył Wojciech Sady
1931 Ommen
Zgłoś jeśli naruszono regulamin