DLA TEJ MIŁOSCI GIANNA BERETTA MOLLA.doc

(130 KB) Pobierz
HISTORIA POBOŻNEJ NIEWOLNICY

Święta Gianna  Beretta  Molla                                                                                                                      16

 

Dla Tej Miłości Warto Żyć

____________________________________________________________

Błogosąłwiona  Gianna  Beretta  Molla

Scenariusz: s. M. K.

 

 

POSTACI:

 

   Sceny Gianny                       Sceny Fantyny

Gianna                                           Fantyna             

Doktor Gianna                                           Dalia             

Piotr Molla                                          Kozeta             

Koleżanka                                          Tolomi             

Kolega                                          Blachevelle             

Matka                                          Lokaj             

Mała                                          Oberżysta             

Przyjaciółka                                          Żona             

Siostra                                          Sąsiadka             

Pielęgniarka                                          Kuglarz             

Lekarz

 

 

 

             

 

 

 

 

 

 

             

 

SCENA  I          MUZYKA j

 

Pokój Gianny – kącik  biurko, książki itd. Fotografia Matki i  niemowlęcia, na ścianie duża fotografia P i G Molla 

w tle włoska piosenka. Słychać GONG Gianna zrywa się  i wprowadza do pokoju Koleżeństwo mówiące po włosku

 

 

Kolega:                Ciao  Giana !  Aj skritto  dżia gualke kaza?

Gianna:              Usciano  adesso

Kolega:              Forse?  Risulteri Gualcze?                           

Koleżanka:              E Buono a Nulla              rozczarowanie

Gianna:              Perke?

Koleżanka:               przeglądając scenariusz Kochana, to nie ma sensu.

Tłumaczę ci to od dwudziestu minut, a ty uparcie powtarzasz   swoje.

                                   

Kolega:              Ta sztuka nie może być wystawiona na konkursie, szkół Genui,

                            bo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

 

Koleżanka:              Dlaczego uparłaś się na tych Nędzników?  I to nie dość, że to staroświeckie, to  jeszcze w dodatku

ta biedna, naiwna Fantyna– cóż ona wielkiego zrobiła?

 

Gianna:              Ależ, mi nie chodziło w tej sztuce o biedę, tylko o miłość, którą Fantyna ukochała swoje dziecko

Kolega:              Ponoszenie ofiary z miłości do dziecka – jeszcze mało o tym wiesz. 

Gianna:              Wręcz przeciwnie, wiem bardzo dużo.

Koleżanka:              Gianno, bez sentymentów Pomyśleć bardziej realnie.

          Co tam napisałaś?  -  naiwna dziewczyna, która dała się oszukać ...  

i to jest temat na scenariusz? BOMBA

 

Gianna:              Ależ to nie są sentymenty, Może byście przeczytali jeszcze raz?...

Koleżanka:              Kochana, nie mamy na to czasu. Ja już to czytałam. Nie nadaje się do niczego.

Kolega:              Mogliśmy ostatecznie poprosić kogoś innego, ale taka była umowa że scenariusz to Twoje zadanie.

                                     Wiesz Gianna, to ty przemyśl ten temat jeszcze raz...

 

Gianna:              Starałam się wydobyć to, co ważne  i prawdziwe, i myślę, że mi się udało.

To wy tego nie rozumiecie...  Fantyna kochała swoje dziecko ... 

tak bardzo... ona była zdolna do takiej miłości ... jak... jak...

Kolega:              Z takim podejściem, jak twoje, zmarnujemy życiową szansę - czy wiesz, co moglibyśmy w życiu osiągnąć wygrywając ten konkurs.

 

Koleżanka:              Nie będziemy się sprzeczać, bo to śmieszne. Koniec dyskusji. Obiecałaś że napiszesz ten scenariusz.

 

Koleżanka:              ...tylko usuń  wszystkie najbardziej rażące niedorzeczności, które umieściłaś. wręcza Giannie plik papierów.

                                          Marząc     ... Jeśli wygramy ten konkurs mamy indeksy w kieszeni...

Zastanów się nad tym przy okazji przerabiania scenariuszu...

 

Kolega:              No, to wszystko. Musimy iść.

 

RAZEM       Ciao Giana! , Cio!

   Wychodzą

 

Gianna:   po ich wyjśćiu                 Przemyślę to, ale to najszczersza prawda!

Ta sztuka nie może stanąć do konkursu, bo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością...                             Gdybyś ty przeżyła to, co ja... bierze z biurka zdjęcie Mamy

 

Gianna:              Naiwna Fantyna jest postacią  n i e r e a l n ą...   Czy żyć  j e d y n i e  dla miłości  jest nierealne?

                            Ale ja żyję, Mamo...

 

                            Całuje i odstawia, bierze scenariusz i książkę i siada na podłodze  - poprawia scenariusz-

              Gaśnie światło – pali się tylko lampka na biurku - Przyćmione światło. Z tego miejsca Gianna ogląda przesuwające się przed jej oczyma sceny. rozrzucony scenariusz.

                           

Gianna zaczyna Pisać scernariusz, przegląda książkę i mówi:

Gianna:              Tolomi ...   Dziewczęta, usiądźcie do stolika, a my z Blachevellem (czyt.: Blaszewelem) zamówimy jakieś ciastka....

 

 

SCENA  II     k

 

Muzyka lekka, radosna. Wiek XIX. Kawiarnia paryska. Scena dobrze oświetlona. Jest dzień. Jakaś starsza para siedzi przy stoliku. Drugi stolik jest wolny. Wchodzą z głośnym śmiechem 4 osoby: dwóch chłopców ubranych dość elegancko i dwie dziewczyny – widać, że z ludu.

 

 

Tolomi:              Dziewczęta, usiądźcie do stolika, a my z Blachevellem (czyt.: Blaszewelem) zamówimy jakieś ciastka.

Dziewczęta same przy stoliku marzą rozanielonym głosem:

Dalia:                            Fantyno, taka radość, że mogłyśmy być z naszymi chłopcami dziś cały dzień!

Te przechadzki, te zazdrosne spojrzenia kobiet na ulicy!

Mamy szczęście, że los pozwolił nam zaznajomić się z tymi bogatymi studentami. Pomyśl, żadna z naszych znajomych nie miała takiego szczęścia.

 

Gdyby nie nasi chłopcy, zostałybyśmy może na zawsze praczkami z Montreuil (czyt. Mątréj),

a tak będziemy paniami z Paryża!

 

Fantyna:              Tak, Dalio. Wyobraź sobie: muśliny, aksamity, wytworne powozy, służący, rącze konie!... I to wszystko w zasięgu ręki... Ach, gdybym mogła to opowiedzieć swoim rodzicom, ale cóż, nawet ich nie znam...     

                                             Doprawdy miałyśmy szczęście. Jesteśmy z resztą ładne i trzeba przyznać, że niegłupie...

Dlaczego miałybyśmy się nie podobać?                         Zmieniając ton

                                          Ale jak myślisz, co nasi chłopcy wymyślą na niespodziankę, którą nam tak ciągle obiecują?

 

Dalia:                            Nie mam pojęcia. Ale mam nadzieję, że będzie to coś śmiesznego, bo bardzo się śmieją zawsze, gdy o tym mówią.

                                                                                                                Wchodzą chłopcy z talerzykami ciastek.

Tolomi:              A oto i ciasteczka dla naszych pań!

Fantyna:              A cóż, niespodzianka?

Blachevelle:              W porę nam pani przypomniała.  

Uroczyście     Tolomi, wybiła godzina zdumienia naszych pań! Panie raczą zaczekać.

Daje znak ręką na Tolomiego, poczym chłopcy poważnie składają pocałunki na czole dziewcząt i kładąc palce na ustach wychodzą. Dalia klaszcze w dłonie z zachwytu.

Dalia:                            To już jest zabawne!

Fantyna:              Nie bawcie długo... Czekamy...

                    Dziewczyny w milczeniu kończą ciastka. Rozglądają się po kawiarni. W końcu wstają od stołu - dłuży się im.

Fantyna:              Tak długo ich nie widać... Minęła cała godzina...

Dalia:                            To prawda... A nasza niespodzianka?

                  Do dziewcząt podchodzi obsługujący stoły chłopiec. Wręcza Fantynie list. Ta obraca go w dłoniach.

Dalia:                            A co to?

Lokaj:                            Panowie zostawili dla pań.

Fantyna:              Czemuś go zaraz nie przyniósł?

Lokaj:                            Bo panowie kazali oddać paniom dopiero po godzinie.

Fantyna:              Patrz, Dalio, tu jest napisane: „To jest niespodzianka”.

Dalia:                            Rzeczywiście. Zobaczymy, co piszą...

W pośpiechu rozrywa kopertę i czyta:

              Kochane dziewczęta! Wiedzcie, że mamy rodziców. (Co to są rodzice, o tym niewiele wiecie. Tak nazywają się ojcowie i matki).

Otóż nasi rodzice płaczą za nami. Poczciwe staruszki martwią się marnotrawnymi synami i pragną naszego powrotu. Obiecują sobie, że będziemy prefektami, ojcami rodzin, radcami stanu, merami miast...

 

Ojczyźnie też wiele na nas zależy. W chwili więc, gdy będziecie to czytały, dwa gorące rumaki będą unosiły nas            w kierunku naszych papciów i mamciów. Dajemy nogę i wygrzebujemy się z przepaści, którą wy jesteście, kochane dziewczynki!

Opłakujcie nas i bywajcie zdrowe. Blisko dwa lata czyniliśmy was szczęśliwymi. Nie miejcie nam tego za złe. Podpisano: Tolomi i Blaschevelle (czyt.: Blaszawél).

 

 

Dalia:                            Ha! To rzeczywiście zabawne! To z pewnością pomysł twego Tolomiego.!

Fantyna:              Nie, to wygląda na Blechevella (czyt.:  Blaszawela).

Dalia:                            Możliwe, w każdym razie to straszna niespodzianka, Boże !

                                                                                                                                             Fantyna siada Zanosi się od płaczu..

Fantyna:              W mojej małej wsi z dzieckiem bez ojca nie będę mogła być nawet praczką!

Gaśnie światło.

 

SCENA  III         k

 

Gianna wstaje z podłogi    – odkłada scenariusz,   nastawia w radio włoską stację radiową  -  bierze album      ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin