TORY
Marcin zapalił papierosa i tępo patrzył w popielniczkę. – Może chcesz piwa? – zapytał Piotr, a jego ryżawe rzęsy załopotały przymilnie. – Daj – odpowiedział Marcin. Piotrek zaczął krzątać się po kuchni, opowiadał coś, co miało być czymś wesołym, a było jedynie żenującym wysilaniem się, aby zabawić przystojnego gościa. Marcin był intrygujący. Zaniedbany chłopak z przydługimi włosami wpadającymi w oczy i bezładnie zakrywającymi uszy, lekki, nierówny kilkudniowy zarost... Miał na sobie znoszoną bluzę z kapturem, która już dawno straciła swe pierwotne barwy; do tego mocno wytarte dżinsy, jak u faceta z budowy. Mimo to miał w sobie coś niesamowicie pociągającego. Był jak nieoszlifowany diament. Szczególnie piękne były jego oczy, ciemne, groźne, wpatrzone gdzieś w głąb siebie – a może w nieodgadnioną dal? – Trzymaj – powiedział Piotr i postawił butelkę z piwem na stole. Sam usiadł po przeciwnej stronie, oparł się łokciami o blat i patrzył na swojego gościa. Stwierdził, że jest bardzo przystojnym facetem, już zaczął obmyślać, jak by go wykreował, co zmienił, jaką fryzurę, i ogolił... Marcin na chwilę podniósł wzrok i spojrzał na Piotra, czym bardzo go ucieszył. Piotr chyba po raz pierwszy przez chwilę mógł popatrzeć mu w oczy. Jednak już po sekundzie wzrok Marcina ponownie utknął w popielniczce. – Chcesz o tym pogadać? – zapytał gospodarz. – Po co? – zapytał niemrawo Marcin. – Jak to, po co?! – zdziwił się Piotr. – Człowieku, przecież jeszcze godzinę temu chciałeś odebrać sobie życie! Dlaczego?! – Co ci do tego...? Znowu zapadła cisza. Piotr miał dużo szczęścia. Pierwszy raz zobaczył Marcina w katowickim klubie. Był tam stałym bywalcem i praktycznie każdego znał, z widzenia przynajmniej, dlatego ten dziwny, milczący, siedzący w ciemnym kącie chłopak przykuł jego uwagę. Doskonale ubrani i wystylizowani goście klubowi kompletnie nie zwracali uwagi na nowego przybysza. Raz na jakiś czas ktoś spojrzał nań... z obrzydzeniem: – Patrz! Bezdomny?! Jak on się do klubu ubrał?! – wydziwiał jakiś koleś, szeroki w barach i budzący zachwyt wszystkich w klubie. Sam ubrany był w obcisłą, białą, rozpinaną bluzę idealnie podkreślającą jego męską sylwetkę, obcisłe, markowe z najwyższej półki dżinsy i super trendy kozaczki z kożuszkiem dookoła. Jego przyjaciele również byli nienaganni. Piotr jednak na nowego przybysza zwrócił uwagę. Zaintrygował go ten chłopak. Kiedy tylko zobaczył, że nowy koleś wychodzi, od razu zabrał swoje rzeczy z szatni i wybiegł za nim. Zobaczył go stojącego przy torach. Piotr stanął nieco dalej i obserwował. Wówczas zobaczył nadjeżdżający pociąg towarowy. Marcin wyszedł na tory i stanął tyłem do niego... Czekał. – Heeeeeeej! – krzyknął Piotr. – Co robisz! Nie myśląc, Piotr wbiegł na tory, chwycił chłopaka za dłoń i pociągnął za sobą. Marcin poddał się i posłusznie zszedł z torów. Wątły Piotrek nie miałby tyle sił, aby samemu go stamtąd ściągnąć. – Co ty... człowieku! – wydyszał. –Dawaj, chodźmy stąd... Marcin poszedł za Piotrem. W milczeniu dotarli do mieszkania. – Chcę ci pomóc... – zapewnił Piotr. Marcin rozprostował nogi, spod stołu wystawały jego stopy w dziurawych skarpetach. – Co chcesz usłyszeć? Że nie chce mi się żyć? Że chłopak mnie przez cały czas zdradzał i oszukiwał? Że zerwałem dla niego wszelkie moje kontakty, odszedłem od żony i córki dla niego? Ze okazał się zwykłą szmatą? Że nie umiałem już dłużej patrzeć na to, jak on sprowadza sobie do mieszkania kolejnych kolesiów, bo ja już mu się znudziłem?! Piotrowi piwo zadrżało w ręku. Co? Ten młody chłopak jest żonaty? Ma córkę...? – Przepraszam – rzekł. Zrobiło mu się głupio, przykro, nieswojo... Marcin w odpowiedzi pociągnął tylko duży łyk piwa. Milczeli. Dla Piotra było to milczenie kłopotliwe, Marcinowi było to obojętne. – Jesteś zmęczony... ja też – powiedział Piotr. – Chodźmy spać. Marcin wstał bez słowa i poszedł za Piotrem do drugiego pokoju, który wskazał mu gospodarz. – Mam tylko jedno łóżko, będziemy spali razem. Marcin nic na to nie odpowiedział. Bez słowa położył się na łóżku. Piotr poszedł do łazienki. Wziął gorący prysznic. Kiedy wrócił, zobaczył Marcina lezącego na wznak, bez ruchu, wpatrzonego w sufit. – Jeśli chcesz wziąć prysznic, to nie krępuj się – powiedział. – Nie – krótko odpowiedział gość. Piotr położył się obok niego, był w samych bokserkach. Miał straszną ochotę się do niego przytulić. Żal mu było tego chłopaka. Bez słowa odwrócił się na bok i przytulił do Marcina. Poczuł od niego ostry zapach alkoholu, papierosów i potu. Było w tym zapachu jednocześnie coś pociągającego i zarazem odpychającego. – Nie rozbierzesz się? Chcesz spać w ubraniu? – zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Wstał i spojrzał Marcinowi prosto w oczy. Po chwili ujął mu spód bluzy i zaczął mu ja zdejmować. – Podnieś się trochę. Marcin posłuchał i uniósł się nieco. Za chwilę Piotr złapał za pasek od jego spodni i rozpiął, później rozporek. Czuł straszne podniecenie, lecz nie chciał tego pokazać Marcinowi. Zdjął jego spodnie i skarpety. Marcin leżał w wytartych bokserkach i granatowej podkoszulce. Piotr przytulił się do tej podkoszulki, lecz szybko zapragnął czegoś więcej. Nie widząc sprzeciwu gościa, dotykał Marcina pod koszulką, uniósł mu ją w górę i w końcu zaczął całować po pępku i brzuchu, aż doszedł do klaty. Marcin był zwyczajnym chłopakiem, lekko owłosionym. Piotr całował go namiętnie, a on ciągle leżał bez ruchu, zobojętniały. Teraz spojrzał na mocno piegowate ciało Piotra. Po chwili widział, jak Piotr zdejmuje z niego bokserki, na co pozwolił mu z tą samą obojętnością. Piotr od razu zaczął ssać mu penisa, który pod wpływem tych bodźców stwardniał i urósł do całkiem pokaźnych rozmiarów. Piotr stękał cicho i w przypływie ogromnej fali namiętności połykał jego przyrodzenie. Przerwał na chwilę, szybko zrzucił z siebie swoje bokserki i nakierował twardego penisa na swój odbyt, wciąż bez sprzeciwu gościa. Zaczął na nim siadać, wprowadzając go w siebie. Kiedy już umiejscowił całego w swoim odbycie. Piotrek unosił się lekko do góry na jego twardym kutasie, Marcin patrzył na jego chude i blade ciało, z jakims jakby zaciekawieniem patrzył jak jego penis zagłębia się w tym ciele. Po jakimś czasie Piotrek ułożył się na czworaka i wypiął się do Marcina. Chłopak ponownie wszedł w niego i posuwał go coraz mocniej. Szło mu nadzwyczaj łatwo. Domyślił się, że jego gospodarz musi być dobrze wprawiony w te klocki. Patrzył na swojego penisa znikającego w bladym tyłku Piotra i cięzko było wyczuć co tak na prawdę w tej chwili myślał... – Kocham cię – szeptał Piotr. – Jestem twój! Bierz mnie, jak tylko chcesz. Wszystko dla ciebie... Marcin leżał na wznak i tępo patrzył w okno, za którym już świtało. Spod kołdry wysunął głowę Piotr i wydając z siebie pomruki zadowolenia, przytulił się do swego gościa. – Jak ci było...? – zapytał. – Jak u kurwy – padła odpowiedź. Piotr znieruchomiał. Spojrzał z niedowierzaniem. – Co?! – Jak u kurwy! Czego się spodziewałeś? Że powiem, że cię kocham i będziemy żyli długo i szczęśliwie?! Daj spokój... Poznałeś mnie wczoraj i od razu dałeś mi dupy, jak kurwa. Piotr nie mógł tego słuchać. – Wynoś się! Marcin wstał, odszukał porzucone rzeczy, w kilka chwil był ubrany. – Gdyby nie ja, już byś nie żył! – krzyknął za nim Piotr, patrząc jak wychodzi do przedpokoju. – A ty, gdyby nie ja... – chciał mu odpowiedzieć – wstałbyś dzisiaj z zimną dupą. Nie odpowiedział jednak. Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. JAKKI
rafi0112