Jacek Schmidt - Szok Charyzmatyczny.docx

(83 KB) Pobierz

Jacek Schmidt - Szok Charyzmatyczny - część 1

·                      autor: Jacek Schmidt|

·                      kategoria: Kościół i religia|

·                      dodano: 30.06.2011, 15:05|

·                      odwiedzin: 1096

Zapraszam do lektury mojej pierwszej książki "Szok Charyzmatyczny", która powstała na przełomie lat 1996-97, kiedy to jeszcze byłem liderem charyzmatycznym - wspólnoty w Nowym Targu oraz spotkań muzyków - chrześcijan w Ludźmierzu. Postanowiłem opublikować ją ponownie w kolejnych częściach na blogowisku FRONDY w 2011 r. jako przyczynek do następnych publikacji na te tematy.

Ciekawe są przyczyny powstania Szoku Charyzmatycznego, oraz kulisy tej publikacji, która została wydana na wiosnę 1997 r. w nakładzie 300 egzemplarzy. Zostały one w większości rozdane podczas VII Spotkań Muzyków w Ludźmierzu - ostatnich, które organizowałem wraz z  zespołem świeckich liderów charyzmatycznych i muzyków. Dużo by trzeba pisać o kontekście samych spotkań, jednak myślę że przyjdzie na to czas na innym miejscu. Warto jedynie nadmienić, że w momencie powstania publikacji trwał w polskim nurcie odnowy charyzmatycznej i ewangelizacji "ekumenicznej" dramatyczny nieraz proces rozłamów, rozpadów wspólnot i środowisk ewangelizacyjnych (poczynając od Wrocławia, jako swoistego tygla) oraz powstawania szeregu struktur "wolnych kościołów". W relacji do tych zjawisk "Szok Charyzmatyczny" to była moja subiektywna reakcja, świadectwo mego ówczesnego myślenia i reagowania. Broszurka moja wywołała w niewielkim przecież kręgu ówczesnych liderów i wspólnot szereg reakcji. I znów - wiele by trzeba o tym pisać i zostało to przedstawione w innej pracy analizującej te fenomeny charyzmatyczne. Powracam do tych spraw dlatego, że ich dynamika nabiera nowego tempa i tematyka uaktualnia się w teraźniejszości. Pragnę jeszcze nadmienić, że prezentowana poniżej publikacja jest wyrazem moich ówczesnych poglądów, dzisiaj już zmodyfikowanych i pogłebionych poprzez weryfikację apologetyczną, której się poddałem od tamtego czasu. Zwłaszcza dotyczy to myślenia na temat roli świeckich animatorów i liderów w posłudze duszpasterskiej Kościoła... 

 

SZOK CHARYZMATYCZNY 1997 - WSTĘP

 

            Czym jest rozłam, jakie są jego skutki, czy można mu przeciwdziałać, a kiedy już do niego dojdzie, czy istnieje realne pojednanie?

            Oto pytania, które zadawałem sobie przed decyzją o napisaniu niniejszej książki. W pierwszej wersji miał to być list, który w trakcie pisania zmienił się i rozrósł do rozmiarów broszurki. Temat okazał się dla mnie wezwaniem do napisania czegoś na kształt „charyzmatycznej rewizji sumienia”. Tekst adresowany do jednej osoby zamienił się bowiem w refleksję na temat trudnej obecności Odnowy Charyzmatycznej w Kościele Katolickim. Treść wynika w pewnym stopniu z kontekstu doświadczeń w jednej charyzmatycznej wspólnocie, w której nadal pełniłem posługę lidera [w latach 1984-1997 - z przerwami, red. JS 2011]. Przede wszystkim jednak zawarte zostały spostrzeżenia szerszej natury dotyczące charakteru działań i relacji osobowych w znanych mi wspólnotach, w których dane mi było przypatrywać się rzeczywistości rozłamów w pierwszej połowie lat 90-tych. W trakcie pisania tekst rozrastał się o kolejne sekwencje, które stanowić mają przyczynki do tematów bulwersujących charyzmatyczne środowiska Kościoła, takich jak odejścia i liderów i wspólnot z Kościoła, czy walki wewnętrzne zwłaszcza pomiędzy świeckimi liderami wspólnoty. Na ile moje obserwacje mają charakter obiektywny - może ocenić czytelnik.

            Podstawowym zagrożeniem dla skuteczności nowej ewangelizacji przez Odnowę charyzmatyczną w Kościele Katolickim są podziały i rozłamy we wspólnotach. Jestem w Odnowie od 1982 roku i przez większość tego czasu [do 1997 r.] spełniałem posługę lidera. Z tej perspektywy widzę, że najgorszą rzeczą dla Odnowy, najbardziej brzemienną w skutki, rozbijającą kwitnące środowiska ewangelizacyjne nieraz bezpowrotnie, marnującą energię i potencjał najbardziej zaangażowanych ludzi - jest brak jedności pośród liderów charyzmatycznych (zwykle dotyczy to świeckich animatorów różnych wspólnot). Ciągle słychać o odejściach, rozłamach i kryzysach tu i tam. Czy tak być musi? Nie - ale musimy przyjąć (im szybciej, tym lepiej), że Bóg nigdy nie zaakceptuje sporów i braku jedności w Kościele (a we wspólnocie, która ma dawać świadectwo Bożej prawdzie w jedności i miłości tym bardziej). Usiadłem, aby napisać list napominający do jednego człowieka, który przez swoją autonomiczną postawę i poglądy doprowadził do braku jedności [co więcej - porzucił Kościół Katolicki, by założyć własny zbór "wolnych chrześcijan]. Jednak kiedykolwiek sensie symbolicznym jeżeli kiedykolwiek pochwyciłeś za jeden koniec liny, aby ciągnąć na swoją stronę - a po drugiej stronie liny był twój lider, duszpasterz, przyjaciel; jeżeli w efekcie lina się przerwała - ty jesteś tym człowiekiem...

            Pragnę w tym momencie wezwać ciebie - idź i nawróć się, idź i pojednaj się z twoim bratem, dopóki jesteś w drodze. Powróć do wspólnoty i do współodczuwania. Jeżeli twemu doświadczeniu braku jedności towarzyszyło wydarzenie jakiegoś „charyzmatycznego szoku”, zachęcam cię, abyś razem z twym dotychczasowym antagonistą zwrócił się do uwalniającej mocy Jezusa Chrystusa. Wyznajcie swoje grzechy (jeżeli trzeba publicznie, lub sobie wzajemnie), przebaczcie sobie i dążcie do pojednania ponad wszystko. Zostawcie karierę i zaszczyty i pojednajcie się. Bądźcie wspólnego ducha, przebaczajcie sobie i trwajcie w bojaźni przed Bożym obliczem, a wywyższy was Pan i będziecie Jego sługami.

Jacek Schmidt /czwartek, 9 stycznia 1997/

 

1.1. CZYM JEST SZOK?

 

            Kiedy zastanowić się nad treścią sformułowania „przeżyłem szok”, to okazuje się, że nosi ono w sobie zadziwiająco dużo treści. Niewątpliwie wydarzenie szokujące powoduje uczucie wstrząsu, za którym idzie poczucie specyficznej (dla danego szoku) zapaści. Psychologia współczesna mówi o doświadczeniu „traumy”. Jest to uraz psychiczny, który na ogół się przeżywa, powoduje on jednak specyficzne reakcje, polegające na jakiejś formie niewydolności. Jeżeli już dochodzi pod wpływem szoku do reakcji urazu i niewydolności, zwykle są to ostre stany, zwłaszcza atakujące krążenie, czyli relacje i komunikacje (zarówno w organizmie fizycznym - np. układ krążenia, jak i w organizmie psychicznym)

W doświadczeniach posługi uzdrowienia wewnętrznego znane są sytuacje, kiedy to poprzez wydarzenie traumatyczne, następuje reakcja „duchowego zatrucia całego organizmu”, przy czym może to dotyczyć zarówno jednostki (w relacjach osobowych np. zdrada małżeńska), jak i społeczności (np. doświadczenie holocaustu narodu żydowskiego).

            W wymiarze medycznym doświadczenie szoku może powodować wysoką gorączkę i krwotoki spowodowane nie bezpośrednim urazem, ale „negatywnym odreagowaniem ciała”. Sytuacje takie mają miejsce np. przy zmiażdżeniach kończyn, zatruciach czy oparzeniach.

            Mówimy również o „szokingu”, czyli takiej reakcji psychicznej, kiedy to wyrażamy dezaprobatę. Okazujemy wtedy, że coś (lub ktoś) jest dla nas „rażący” (czyli zachowujący się nie na miejscu), „porażający” (czyli psychicznie i emocjonalnie nas paraliżujący), „wywołujący poczucie zgorszenia” (czyli silnej dezaprobaty), „niestosowny” (czyli budzący zdecydowany sprzeciw, nieakceptację). Można określić, że „szoking” jest tego typu reakcją psychiczną, której doznał Jezus, kiedy wszedł do Świątyni - Domu Ojca i zobaczył handlarzy i lichwiarzy...

            Używa się też wyrażenia „szokować” w popularnym rozumieniu - czyli w używaniu gotowych formuł, kanonów, czasami kulturowych i społecznych uprzedzeń - w znaczeniu gotowych schematów myślenia, które używamy na zasadzie ogólników, uogólnień, czasem banałów, a czasem haseł propagandowych. W tym znaczeniu „szokujący” jest np. dla części „ortodoksyjnych” Polaków taniec półnagich kobiet afrykańskich przed papieżem podczas jego pobytu w jednym z krajów Czarnego Lądu. W kontekście nie tylko kultury, ale także moralności i etyki, szokujące byłoby np. zachowanie grupy nowojorskich homoseksualistów, gdyby zechcieli przyjść na Eucharystię do kościoła św. Katarzyny w Nowym Targu. Z kolei dla nich mogłoby być szokujące zachowanie się siostry zakonnej, która w duchu ewangelicznym znalazłaby się w którymś z ich lokali rozrywkowych. Konteksty popularnego „szokowania” są zatem rozliczne, dotyczyć mogą w zasadzie każdego typu relacji międzyosobowych, są niezwykle bogato uwarunkowane założeniami kulturowymi etycznymi i moralnymi - zarówno pozytywnymi („dobrymi”), jak i negatywnymi („złymi”). Terminów tych używa młodzież i starsi dla podkreślenia silnego zdziwienia w połączeniu z dezaprobatą.

 

1.2. SZOK DUCHOWY

 

            Obok tych interpretacji „szoku” istnieje sytuacja, którą można określić jako „szok charyzmatyczny” (albo lepiej mówiąc „duchowy”). Zakładając, że wymienione powyżej cechy „szoku psychiczno - emocjonalnego”  są prawdziwe w wymiarze duchowym, można z dużą precyzją określić, czym charakteryzuje się „szok duchowy”. Przede wszystkim każde wydarzenie powodujące szok rodzi się przez zaskoczenie. Szliśmy po drodze, a tu nagle „bum!” - następuje coś, co radykalnie stopuje tę drogę. Kiedy jednak otrząśniemy się z „szoku” (co czasami jest trudne i długotrwałe), przychodzi refleksja i możemy, zarówno w wymiarze duchowym jak i psychicznym, dostrzec konkretne wydarzenia, które doprowadziły nas do tamtej katastrofy. Nasz „szok duchowy” spowodowany był bowiem nieświadomością - czyli brakiem rozeznania, „niebadaniem duchów” i naiwnością - ponieważ w wymiarze duchowym nie ma pustki, przypadków i nielogiczności. Bóg ustanowił bowiem „zasady pastoralne”, które są niezmienne (między innymi nie zależą od stanu naszej świadomości). Dla przykładu jedna z tych zasad brzmi: „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie”.

            Ponieważ Bóg jest miłością i nie chce nikogo szokować (co więcej - doświadczenie „traumy” jest jedną z ulubionych taktyk działania diabelskiego) - zatem nasz Pan wysyła liczne znaki ostrzeżenia i chce chronić nas od tego typu doświadczeń. Powodują one bowiem w wymiarze duchowym, że często znajdujemy się nagle „na krawędzi piekła”. Można powiedzieć w świetle praktyki uzdrowienia wewnętrznego, że potencjalnie każdy rodzaj szoku (medycznego, psychicznego, emocjonalnego, kulturowego lub etycznego), może nieść ze sobą negatywne duchowe reakcje. Są tacy, którzy twierdzą, że dzieje się tak zawsze, ale nie podzielam tego przekonania[1]. Skala tych presji, ucisków i prześladowań jest wręcz apokaliptyczna, jak na jedno ludzkie życie. Nie dostrzegamy jednak u Apostoła Narodów żadnych oznak urazów i szoków... Wracając zatem do istoty sprawy: duchowy szok ma miejsce wtedy, gdy następuje w naszym umyśle i w sercu radykalna duchowa sprzeczność i nielogiczność pomiędzy naszymi przekonaniami, a rzeczywistością sytuacji, w której się znaleźliśmy. Sprzeczność może dotyczyć zarówno sfery fizycznej, jak i psychicznej, powodując naszą reakcję „szokową” (np. ostre niewydolności trawienia, emocjonalne napady gniewu, złości, rozpaczy, poczucie klęski lub stan ostrej izolacji). Reakcja zależy w dużej mierze od charakteru, temperamentu, samo kontroli i tym podobnych postaw osobistych. Duchową sprzeczność dość łatwo jest zobaczyć w kontekście pokus, ponieważ zwykle dotyczy ona czynu, lub postawy moralnie złej. Kiedy ulegamy pokusie i popełniamy grzech ciężki (np. dopuszczamy się kradzieży) - to nasz moralnie zły czyn rodzi czasem uczucie szoku, które może być dla nas otrzeźwiające. W dziedzinie ulegania pokusom szok moralny związany jest z wewnętrznym odczuciem brudu moralnego, który stoi za moim czynem moralnie złym. Taki moralny wstrząs (typu: „Jak mogłem to uczynić?”) - może nas prowadzić do radykalnego nawrócenia. Sprzeczność dostrzegamy na zasadzie antytezy, kiedy to jedna postawa jest „biała”, czyli dobra - wynikająca z Ducha Bożego, a drugie zachowanie jest „czarne”, czyli złe i wynika ono z pokuszenia, za którym stoją duchy złe. W tym kontekście zresztą modlimy się do naszego Ojca w niebie: „I nie wódź nas na pokuszenie”...

            Sprawa znacznie się komplikuje w dziedzinie rozeznania, kiedy to posługujemy się charyzmatami, czyli darami Ducha Świętego. Rozeznajemy nasze decyzje oraz kierunki działania kierunki, podejmujemy postanowienia oraz określamy Bożą wizję, czyli powołanie dla naszego życia. Są to zatem „decyzje o znaczeniu strategicznym” dla naszego życia i sposobu myślenia, ponieważ podejmujemy starania, aby kierunek naszego życia był zgodny z wolą Boga. Rozeznawać może tylko ktoś, kto posiada rozwiniętą samoświadomość, to znaczy potrafi określić, jaka jest jego tożsamość (czyli kim on właściwie jest). Określenie tego „Kim jestem?” uwarunkowane jest takimi sprawami jak: światopogląd i wyznawana teologia, przyjaźnie i antypatie, nawiązywanie relacji wspólnotowych, łączenie się z jednymi (poglądami, opcjami, środowiskami), oraz unikanie innych (lub ich nieakceptowanie). Rozeznanie dotyczące tego „kim jestem” i „jakie jest moje powołanie” na gruncie chrześcijańskim dokonuje się zawsze w kontekście Bożego Słowa, Bożej woli, Bożego Ducha i Bożego powołania. Rozeznanie ma zatem zasadnicze znaczenie dla owocności naszego życia, które ma się zrealizować przez osobiste uświęcenie i poznanie Świętego Boga.

            Rozeznajemy nie tylko, kim my jesteśmy, ale też, kim jest Bóg dla nas. Poznanie, o którym mowa jest w pewnym stopniu związane z wiedzą, ale wiedza (np. teologiczna) nie jest koniecznie potrzebna do poznania Boga. Poznanie Boga ma charakter przede wszystkim egzystencjalny i pastoralny, ponieważ dokonuje się w realiach naszego życia, przez duchowe owoce. Kolejna niezmienna Boża zasada mówi, że „nie może złe drzewo wydawać dobrych owoców, a dobre drzewo nigdy nie wyda złych owoców”. Mówiąc innymi słowami: „gruszki nigdy nie urosną na wierzbie”.

            Na marginesie tego rozważania warto podać inne niezmienne Boże zasady - na przykład: „Nie może się ostać Królestwo wewnętrznie skłócone”, albo: „Wszelka władza od Boga pochodzi”. Stanowią one „Boże znaki orientacyjne” wobec zagadnień jedności w Kościele i we wspólnocie, oraz posłuszeństwa wobec autorytetu ustanowionego przez Boga. Cywilizacja humanistyczna usankcjonowała wyjątki wobec Bożych zasad za pomocą furtki słówka „ale”. Kiedy komunikujemy dla przykładu, że: „zgadzam się z autorytetem w Kościele, ale... [i tu następuje określona negatywna argumentacja]” - to słówko „ale” unieważnia, a w wymiarze duchowym likwiduje, pierwszą część zdania - ponieważ faktycznie i duchowo się nie zgadzam. Tego typu komunikaty są wewnętrznie w wymiarze duchowym sprzeczne, dlatego stanowią one idealną pożywkę dla postawy autonomii, która przeradza się w nieposłuszeństwo, potem w bunt, rozłam i sekciarstwo.

            Za każdą z tych postaw ukrywają się duchy demoniczne. Dlaczego? Wynika to z logiki buntu Lucyfera. Otóż teologowie określili, że główną przyczyną buntu Anioła Światłości (tak jest tłumaczone imię „Lucyfer”) był jego brak zgody na służenie człowiekowi. W mniemaniu szatana to człowiek powinien służyć jemu, jako istocie wyżej postawionej przed Bogiem. Dlatego Lucyfer nie zaakceptował Jezusa jako człowieka i Głowy Kościoła. Od tego czasu każdy, kto neguje Boży autorytet Głowy staje po stronie Lucyfera, bez względu na rodzaj szczytnej argumentacji po słówku „ale”. To bardzo „uwierające” stwierdzenie dla części charyzmatycznych chrześcijan. Dlatego można zetknąć się ze specyficznym „zestawem argumentów”, które na pierwszy rzut oka wydają się być radykalne i bezkompromisowe - jednak służą one rozbiciu Bożego Królestwa przez rozłamy i brak jedności (czyli brak duchowego porozumienia). Takie sytuacje rodzą w różnych środowiskach Kościoła liczne kryzysy i napięcia, oraz konflikty. W dobie dzisiejszej nie ma już stosów inkwizycyjnych, ani wojen religijnych (typu wojna trzydziestoletnia między katolikami a protestantami) - tym niemniej zwłaszcza w nurcie charyzmatycznym dochodzi do licznych napięć. Zwykle scenariusz jest podobny, choć często dramaturgia jest różna. Z racji na ten sam scenariusz, skutki zwykle są podobne - prowadzą do „duchowych szoków”. Zasadniczym powodem, dla którego dochodzi do tego typów kryzysów jest charyzmatyczne przekonanie o wyłącznej racji i właściwym rozeznaniu woli Boga. To przekonanie nabyte zostaje za pomocą instrumentów charyzmatycznych, takich jak: wewnętrzne oświecenie na modlitwie, bazowanie na rozeznaniu „proroczym” z zanegowaniem prymatu apostolskiego, który wiąże się z „charyzmatem głowy”. Nakłada się na to stosowanie gotowych schematów myślowych wywodzących się ze współczesnego kultu dla indywidualnej wolności w poczuciu samostanowienia o sobie. Używany jest typowy argument: „W moim rozeznaniu należy być posłusznym Bogu, a nie człowiekowi”...

            Gdyby siostra Faustyna powiedziała spowiednikowi, który stopował jej wizję obrazu i nabożeństwa Bożego miłosierdzia, że: „Pan jej nakazał być nieposłuszną człowiekowi, ponieważ objawił jej coś innego, niż sugerował duchowy kierownik - i ona będzie słuchać Jezusa” - to co by się stało i z siostrą Faustyną i z jej objawieniem? Tego typu nieposłuszeństwo prowadzi do schizmy i herezji, do mariawityzmu, jehowizmu i „wolnego chrześcijaństwa”. Rodzi także odejścia charyzmatycznych wspólnot z Kościoła i prowadzi do podziałów we wspólnotach, nawet jeżeli charyzmatyczne osobowości pozostają teologicznie zgodne z doktryną Kościoła. Mówimy tutaj o postawie i argumentacji negatywnej z racji przyjętych założeń teologicznych i instrumentów rozeznania, które w subtelny sposób sankcjonują rozłamy i brak jedności, nadając jej wręcz „normę pseudoewangeliczną”. Znika z pola widzenia fakt, że Jezus Chrystus w swej mowie testamentowej szczególnie modlił się o jedność duchową dla swych uczniów, stawiając ją jako warunek poznania Boga przez świat: „Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. jak Ty mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” J 17,16-21.

JEZUS POŚWIĘCIŁ W OFIERZE SAMEGO SIEBIE, ABYŚMY STANOWILI JEDNO. KAŻDY, KTO PRZYCZYNIA SIĘ DO ROZŁAMU - NIWECZY TO POŚWIĘCENIE JEZUSA DLA TEJ WSPÓLNOTY, PRZEZ CO ŚWIAT OTACZAJĄCY TĘ WSPÓLNOTĘ, NIE MOŻE UWIERZYĆ, ŻE OJCIEC POSŁAŁ JEZUSA, ABY ZGROMADZIĆ ROZPROSZONE OWCE.

            Warto w tym momencie przyjrzeć się temu wydarzeniu, które nastąpiło bezpośrednio po mowie pożegnalnej Chrystusa. Mam na myśli modlitewne czuwanie w Getsemane i oczekiwanie najpierw na zdradę jednego z uczniów, a potem na mękę. Ten czas czuwania w Ogrodzie Oliwnym naznaczony został dla Jezusa traumatycznym lękiem. Znany jest nam aspekt krwawego potu, o którym pisze św. Łukasz Ewangelista: „Pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44). Myślę, że ten krwawy pot był poświęcony w ofierze przez Chrystusa za jedność chrześcijan.

>


>

[1] wystarczy przytoczyć życiowe doświadczenia św. Pawła z 2 Kor 11,23nn.


Szok Charyzmatyczny - część 2

·                      autor: Jacek Schmidt|

·                      kategoria: Kościół i religia|

·                      dodano: 2.07.2011, 10:52|

·                      odwiedzin: 500

1.3. OSWOJENIE STRACHU?

 

            W rzeczywistości wspólnoty chrześcijańskiej, zwłaszcza wtedy, gdy relacje między nami kształtowane były w duchu braterstwa i silnych więzi duchowych - każde doświadczenie zaparcia się, rezygnacji, czy wręcz zdrady może powodować reakcję szoku psychicznego. Czujemy się wtedy wewnętrznie rozbici, wręcz zdruzgotani i oszukani. Wszelkie doświadczenia traumatyczne w relacjach między ludźmi wynikają z bezmiaru zła, jakie może wyrządzić człowiek człowiekowi i brat bratu. Myślę, że największy rodzaj bólu traumatycznego może być wyrządzony przez tych, których najbardziej kochaliśmy i którym zawierzyliśmy siebie. Mówi o tym psalmista: „Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz jesteś nim ty, równy ze mną, przyjaciel, mój zaufany, z którym żyłem w słodkiej zażyłości, chodziliśmy po domu Bożym w orszaku świątecznym.” Ps 55,13-15. Każde takie doświadczenie jest skierowane przeciwko Bogu, ponieważ może prowadzić do depresji i załamania Bożej woli w życiu człowieka poddanego tego typu napięciu. Równocześnie jednak możemy w każdym doświadczeniu szokowym odkryć dalszy ciąg, którym jest możliwość wejrzenia w niezmierzoną łaskę i miłość Boga do człowieka (nawet najbardziej „zaplątanego w ciemność”) W tym celu „należy się zmierzyć z własnym lękiem”, ale nie własnymi siłami - lecz mocą cudu Odkupienia, światłem jutrzenki Zmartwychwstania i blaskiem poranka Wielkanocy.

            Najpierw jednak zobaczmy, co to znaczy zmierzyć się z własnym lękiem za pomocą rozwiązań tego świata? Rozwiązania te oparte są na próbach oswojenia lęku w sferze psychicznej. Stąd się wywodzi rozkwit takich nauk oswajających lęki i fobie jak: psychiatria i psychoanaliza. Naukowcy tych dziedzin zdołali opisać dotychczas około 200 różnego rodzaju lęków nadając im klasyfikacje medyczno - naukowe. Zasadniczą cechą określającą różne rodzaje lęków jest strach pozornie niczym nie uzasadniony, pojawiający się w obliczu bodźców negatywnych. Niektóre z nich potencjalnie niosą zagrożenie, inne są irracjonalne. Psychoanalitycy próbują oswoić lęki swych pacjentów, chociaż twierdzą, że nadal nie są im znane przyczyny tych lęków. Można powiedzieć, że jest to taka sytuacja, gdy próbujemy kogoś ratować z zatrucia pokarmowego, nie za bardzo wiedząc, czym się biedak zatruł... Zasadniczo psychoanaliza lęków opiera się na hipotezach i na mnożeniu opisów różnych fobii i strachów

            Oto wyliczenie najbardziej „popularnych” lęków:

·                      Arachnofobia” - czyli lęk przed pająkami,

·                      Mikrofobia” - czyli lęk przed zarazkami,

·                      „Nyktofobia” - czyli lęk przed ciemnością,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin