Molina - Potępiony za niewiarę.pdf

(360 KB) Pobierz
225805782 UNPDF
Tirso de Molina
P O T Ę P I O N Y Z A N I E W I A R Ę
(EL CONDENADO POR DESCONFIADO)
Z hiszpańskiego przełoŜył Leszek Biały
Tirso de Molina
P OTĘPIONY ZA NIEWIARĘ
2
OSOBY:
1.
PAULO, pustelnik
2.
ENRICO
3.
PASTUSZEK (anioł)
4.
SZATAN
5.
ANARETO, ojciec Enrica
6.
CELIA
7.
LIDORA, słuŜąca
8.
OCTAWIO
9.
LISANDRO
10.
PEDRISCO, błazen
11.
GALVAN
12.
ESCALANTE
13.
ROLDAN
14.
PŁASKONOS
15.
ALBANO, starzec
16.
GUBERNATOR NEAPOLU
17.
NADZORCA WIĘZIENIA
18.
SĘDZIA
19.
ZBROJNI PACHOŁKOWIE
20.
ZBÓJCY
21.
PODRÓśNI
22.
DOZORCY I STRAśNICY WIĘZIENNI
23.
WIĘŹNIOWIE
24.
WIEŚNIACY
25.
LUD
RZECZ DZIEJE SIĘ W NEAPOLU I JEGO OKOLICACH.
Tirso de Molina
P OTĘPIONY ZA NIEWIARĘ
3
AKT PIERWSZY
SCENA I
Las, dwie jaskinie pośród wysokich skał. Wchodzi PAULO w stroju pustelnika.
PAULO
Rozkoszna kryjówko ustronnej jaskini!
W chłody i upały jesteś moim domem
W tym lesie cienistym, gdzie goście jedyni
To blade jałowce i trawy zielone!
Teraz, gdy jutrzenka oprawia w kryształy
Szmaragdy, chcąc uczcić zjawienie się słońca,
Co juŜ na swym wozie wzbiło się nad skały
I promienną dłonią nocny mrok roztrąca,
Opuszczam cię, groto, przez moce Natury
Piramidą głazów nakryta, jak strzechą
Jej szczyt wędrujące zatrzymuje chmury,
By na tym odludziu były nam pociechą.
Wychodzę, chcąc spojrzeć w podniebną wyŜynę,
Wzrok napaść stóp Boskich błękitnym kobiercem;
Och! Zrobić w nim dziurę, najmniejszą szczelinę
I raz Go zobaczyć!... Precz, myśli bluźniercze!
Chyba oszalałem! Wiem, to być nie moŜe!
Dość, Ŝe Ty mnie widzisz z tronu świetlistego,
Gdzie roje aniołów słuŜą ci w pokorze,
Piękniejszych od słońca! Chcę skorzystać z tego,
By Ci podziękować za to, Ŝe bez miary
Darzysz mnie łaskami, nie licząc na wdzięczność.
CzymŜe zasłuŜyłem na tak hojne dary?
Czemuś się, mój Panie, pochylił nade mną
I ze zgiełku świata, przedsionka otchłani,
Postawił na drodze, które mnie poniesie
Jak strzelił do Ciebie, bylem wytrwał na niej?
Za co tyle szczęścia dałeś mi w tym lesie?
Tutaj, kiedy zabrzmi w tymiankach i trzcinach
Miłosna pieśń ptaków, wznoszę wzrok do Ciebie;
Jeśli aŜ tak piękna ziemska jest kraina,
JakieŜ cuda musisz chować dla nas w niebie?!
Tu srebrem strumyków zieleń pól ujęta
Zbawia mnie trosk wszelkich i sprawia, Ŝe muszę
W kaŜdej chwili Ŝycia o Tobie pamiętać;
JakŜe wielką radość ich szmer leje w duszę!
Tutaj polne kwiaty sycą wiatr zapachem,
Ich barwy są czarem tej skromnej doliny;
Ten przepych naboŜnym zdejmuje mnie strachem
CóŜ znaczą kobierce i wschodnie tkaniny?!
Za te wszystkie dary, rozkosze, specjały,
Bądź błogosławiony, Panie, co dbasz o mnie!
Pragnę Ci tu słuŜyć, przysparzać Ci chwały,
Chcę pokusy świata odpierać niezłomnie,
Lecz o jedno błagam na kolanach, BoŜe:
Nie pozwól mi nigdy zejść z Cnoty ścieŜyny,
Wszak sam wiesz najlepiej, z czegoś ludzi stworzył,
Z jak marnego prochu, z jakŜe kruchej gliny!
Wychodzi do jednej z pieczar
Tirso de Molina
P OTĘPIONY ZA NIEWIARĘ
4
SCENA II
Wchodzi PEDRISCO z wiązką siana
PEDRISCO
Niczym osioł dźwigam trawę,
Której pełno na tej górze;
Jeśli jeść mam taką strawę,
Marny koniec sobie wróŜę!
To doprawdy obrzydliwość,
By to samo Ŝreć, co zwierzę!
BoŜe, uzbrój mnie w cierpliwość,
Bo mnie znów na mdłości bierze!
Kiedym świat ten ujrzał piękny,
Moja matka nad kołyską
Rzekła: „Obyś został świętym,
Ukochany mój Pedrisco!”
Jeśli tego matka pragnie,
CzegóŜ moŜe chcieć teściowa?!
Świętym być jest, owszem, ładnie,
Lecz nieładnie jest głodować.
Tylko nie złość się z powodu
Słów tych! Znasz mnie dobrze, Panie.
Błagam, zbaw mnie ode głodu,
Albo świętym nie zostanę!
Jesteś przecieŜ wszechmogący,
MoŜesz jednym palca ruchem
W nimb przyodziać mnie błyszczący,
Darząc równieŜ pełnym brzuchem!
Dziesięć lat niedługo minie,
Jak mnie Paulo tu sprowadził,
Znalazł w górach dwie jaskinie
I do jednej z nich mnie wsadził.
Tu pokutę odprawiamy,
Tutaj Ŝując pęk badyli,
Czasem sobie wspominamy
Wszystko, cośmy porzucili.
Siedzę nieraz nad potokiem,
Który spada w dół po skale,
I z wilgotnym od łez okiem
Tak się ciemnym wiązom Ŝalę:
„Szynki moje, gdzie jesteście?!
CzemuŜ mi nie współczujecie?!
Kiedym bruk szlifował w mieście,
Przyjaźniliśmy się przecieŜ!
Tam najmniejsze w dołku ssanie
Przejmowało was do głębi;
Czemu głośne kiszek granie
Dziś ni grzeje was, ni ziębi?!”
Jednak ciszę tylko słyszę
Po tragicznych tych pytaniach!...
Paulo znów z pieczary wyszedł,
Pójdę więc zjeść trochę siana.
śe zaś kwiatów juŜ podjadłem,
Lękam się, Ŝe z wielkim hukiem,
Gdy potrzeba mnie dopadnie,
Wysram dzisiaj piękny bukiet!
Wychodzi
Tirso de Molina
P OTĘPIONY ZA NIEWIARĘ
5
SCENA III
Wchodzi PAULO
PAULO
Nieszczęście! Zła wróŜba! Straszny sen mnie zmorzył!
śywy obraz śmierci, jej widmo złowieszcze!
A gdym, wyczerpany, modlitwę odłoŜył,
Inny sen mnie dopadł, okrutniejszy jeszcze!
Z pewnością musiałem czymś rozgniewać Boga,
Chyba Ŝe mi Szatan zesłał to złudzenie!...
Zatem śmierć ujrzałem! CóŜ za postać sroga!
Jeśli we śnie takie wzbudza przeraŜenie,
Na cóŜ moŜe liczyć, kto ją ujrzy Ŝywy?!
Kosą mnie nie cięła, ale z wielką wprawą
Dała mi kuksańca, a później łuk krzywy
Wzięła w lewą rękę, ostrą strzałę w prawą,
I z owego łuku, co pychę poskramia,
Przeszyła mi serce! Ja, trafiony celnie,
Ciało matceziemi na Ŝer pozostawiam,
Z pęt uwalniam duszę, wzlatuję nad ziemię
I staję od razu przed obliczem Boskim...
JakŜe to surowe i straszne oblicze!
W prawej ręce Pana błyszczał miecz sędziowski,
A u Jego boku stał dusz oskarŜyciel.
Był dumny, bo z prawa miał juŜ do mnie prawo,
Lecz choć tryumfował, gniewał się widocznie.
Odczytał me winy, zaś mój święty anioł
Spis mych dobrych czynów przedstawił niezwłocznie.
StraŜnik praw niebiańskich, ten, co czarciej złości
Zbrojny odpór daje, rzucił je na szale
Lecz brzemię mych grzechów i mej nieprawości
PrzewaŜyło cięŜar mych zasług i zalet!
Wtedy święty Sędzia swój wyrok ogłosił:
Skazał mnie na pobyt w królestwie cierpienia!
Ja zaś, którym w trwodze te męczarnie znosił,
Nagle się zbudziłem, wciąŜ drŜąc z przeraŜenia!
I nic juŜ nie widzę oprócz własnej winy,
I takie w mej duszy czuję zamieszanie,
śe nie wiem, gdzie szukać tego snu przyczyny,
Jeśli nie w mym pechu lub w podstępnym planie
Bądź intrydze wroga ludzkiego rodzaju,
Co swój miecz ognisty przeciw mnie obrócił!
Błagam, wieczny BoŜe, byś tego koszmaru
Wyjawił mi powód, byś mą mękę skrócił!
Mam być potępiony tak, jak sen ten mówi,
Czy teŜ wstąpię w święte Twego zamku progi?
Nie moŜesz mi, Panie, tej łaski odmówić!
Skoro nigdy z dobrej nie zboczyłem drogi,
Nie daj mi się, BoŜe, zadręczać tak wściekle,
Wyjaw mi mój koniec, zrób dla mnie wyjątek,
Powiedz, gdzie się znajdę w Twym niebie, czy w piekle?
Mam juŜ lat trzydzieści, z nich jeden dziesiątek
Strawiłem na puszczy i oświadczam, BoŜe,
śe gdybym miał jeszcze ze sto lat przed sobą,
To wiek cały spędzę od tych lat nie gorzej,
Będę Ŝył tak samo, daję na to słowo!
Chciałbym tylko wiedzieć, jaki będzie koniec,
Jeśli co do joty spełnię, co przyrzekłem?
Odpowiedz mi, Panie, nim we łzach utonę:
Gdzie się wówczas znajdę w Twym niebie, czy w piekle?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin