Twardowski Jan - Utwory zebrane Tom 4.pdf

(401 KB) Pobierz
Twardowski Jan - Utwory zebrane
Ks. Jan Twardowski
Utwory zebrane tom 4
Wiersze. Powrót Andersena Wiersze 1959
Opracowała Milena Kindziuk
 
Wstęp
Naprawdę czytają moje wiersze? — ksiądz Jan Twardowski od lat zadaje to samo
pytanie. I choć trudno uwierzyć, jest to zdumienie autentyczne. Wiedzą o tym ci,
którzy Księdza znają.
Mimo nagród, których nie zliczyłby pewnie on sam, utrzymuje też —
konsekwentnie od wielu lat — że nie jest poetą. Słowo „poezja” jest dla niego
górnolotne, zbyt wielkie, bliskie patosu. —Jestem księdzem, który pisze wiersze
powtarza uparcie. Pisanie zaś to dla niego „szukanie przyjaciela”, nawiązanie kontaktu
z drugim człowiekiem. Dlatego „Ksiądz Jan od Biedronki” — bo tak też niekiedy jest
nazywany — cieszy się, że przez wiersze dotarł do wielu osób, do których z
pewnością nigdy w życiu nie trafiłby poprzez kazania czy rekolekcje; że poznał
mnóstwo ludzi, których nigdy by nie spotkał, z którymi by się nie zaprzyjaźnił.
Poetą jednak ks. Twardowski, wbrew temu, co sam twierdzi, bez wątpienia jest. I
to jednym z najbardziej popularnych w dzisiejszych czasach. Jego wiersze, tak bardzo
pogodne, proste, pełne ufności i nadziei, znikają z księgarń błyskawicznie. Rozeszło się
ich w Polsce już ponad dwa miliony tomów.
Teraz poezje ks. Twardowskiego ukazują się po raz pierwszy w całości, w serii
Utwory zebrane. Składa się na nie twórczość Księdza od roku 1937, kiedy powstał
Powrót Andersena. Tomik ten wydał on jeszcze wtedy, gdy studiował polonistykę na
Uniwersytecie Warszawskim, zanim wstąpił do seminarium duchownego. Potem
przyszły następne zbiory poetyckie: pierwszy powojenny tomik pt. Wiersze 1959,
słynne Znaki ufności, Niebieskie okulary, Który stwarzasz jagody, wreszcie wydany
dzięki staraniom ks. Waldemara Wojdeckiego tom Nie przyszedłem pana nawracać, i
wszystkie późniejsze wiersze, aż po czasy dzisiejsze, kiedy ks. Twardowski nadal
tworzy.
Nad popularnością tej poezji krytycy zastanawiają się od lat. Mierzą rymy, ważą
słowa. Porównują: to z księdzem Baką, to ze Skamandrytami. Mówią o dialektyce,
antynomiach, Pascalu, Heraklicie, Heglu. — Przeraziłem się — wyznaje ks.
Twardowski. — Otworzyłem tom moich wierszy. Przeczytałem: „polna myszka siedzi
sobie, konfesjonał ząbkiem skrobie”, „kto bibułę buchnie, temu łapa spuchnie”,
„siostra Konsolata, bo kąsa i lata” — i uspokoiłem się.
Co w tej poezji jest najważniejsze? — Miłość, jak w życiu — mówi Ksiądz poeta.
Warszawa, 24 maja 2002
Milena Kindziuk
 
Powrót Andersena
1937
 
O zaczarowanych
O zaczarowanych
po polach spadał śpiew a staw zielony wszedł
w tataraku zastawione sieci
nadmiar drzew nadmiar drzew
w zaczarowanym świecie
bramy ze srebra — o balkony uderza las
w oknach księżyc łopoczący żagiel
w starych drzwiach
nieobjętych jeszcze klamek brzask
szum szerokich kaktusów po ścianach
niosąc czarne gniazdo snu
to noc
aż ugięli się w mrok po kolana
nadmiar słońc nadmiar słońc
i oto wszystko się zmienia
ziemia drży
ulewy snów
długie Wisły dni
rynek — konie z chłodem przy pyskach
ludzie mają wozy po pas
na bocianów lecących kołyskach
kilka skrzydeł czarnych to od gniazd
wróżki wyszły w zielone ulice
włosy smutnym poetom zaplatać
morskie świnki na katarynkach
bose nogi w zapachu kałuży
może kocha
może lubi
tak się z liści akacji wróży
już gotycki wachlarz kościoła
głowy studzi dzwonu chłodną różą
w abecadłach dzieci oczy mrużą
to dzień biały
to miasteczko
to szkoła
 
Opowiadanie wieczorne
gdzieś rozdawali dziewczynkom lato
chłopcy w pękach zerwanych kwiatów
potem szli nad wodę wianki pleść
może dobrze może źle
może tak a może nie
tataraki zanurzone w zachodzie
nogi chłopcom pokrwawiły w wodzie
szły panny pełne cichych przeczuć
w pierwszych nocy przekochanych niepokój
a przed nimi konie biegły głęboko
coraz głębiej w granatowy wieczór
w zbóż złotej szeleszczącej strudze
kłosy puste kłosy pełne złudzeń
zamyślony nad ludźmi las
może z kimś a może bez
może nie ma może jest
za dnia z wody go śpiącego wyjęli
potem w suche odzienie ubrali
nad głowami na rękach rozpięli
niosąc w cmentarz zielony śpiewali
przyjacielu nie obawiaj się — po co
i przed tobą byli przecież ludzie
co schodzili nocą wolno w śmierć jak w dojrzałość nowych przebudzeń
przyjacielu nie obawiaj się — po co
tak się dzieje w niejednej młodości
że spragnieni kochania nocą czują gorzki niedosyt miłości
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin