Antonow Władimir - Niezwykła podróż do Davida Copperfielda.rtf

(159 KB) Pobierz

 

 

 

Władimir Antonow

 

 

NIEZWYKŁA PODRÓŻ DO

 

DAVIDA COPPERFIELDA

 

 

Reality

 

Tytuł oryginału:

David Copperfield

Tajny magii

 

 

© Copyright 1996 by W. W. Antonow, Sankt Petersburg

© Copyright 1998 for the Polish edition by Irina Lewandowska, Gliwice

Wszystkie prawa zastrzeżone

 

 

Przekład

i opracowanie:

Irina Lewandowska

 

 

 

 

 

 

 

 

ISBN 83-902754-5-7

 

 

 

 

 

Autorem pracy jest wspуłczesny badacz wielowymiarowości wszechświata, założyciel szkoły samourzeczywistnienia. Obecnie pobiera on nauki ezoteryczne u Davida Copperfielda, w którym widzi człowieka demonstrującego pełną realizację ludzkich możliwości w zjednoczeniu ze Świadomością Stwórcy, przebywającą w najwyższym wymiarze przestrzennym.

Publikacja jest adresowana do wszystkich dążących do Doskonałości.

 


 

 

SPIS TREŚCI

 

 

 

 

MOJA ŚCIEŻKA DO NIEGO              4

DAVID COPPERFIELD              17

MAGIA              23

KTO MOŻE ZOSTAĆ MAGIEM?              28

JAK OSIĄGNĄĆ JEGO DOSKONAŁOŚĆ              31

POSŁOWIE              41

LITERATURA PRZEDMIOTU              43

 


MOJA ŚCIEŻKA DO NIEGO

 

W obecnym ciele mieszkam na Ziemi już prawie pięćdziesiąt lat, jako biolog i ekolog, absolwent Uniwersytetu Petersburskiego (moja praca doktorska dotyczyła prawidłowości kształtowania zachowań). Wiele lat pracowałem w różnych dziedzinach medycyny.

Byłem ateistą, jak prawie wszyscy w zbeszczeszczonej przez KPZR Rosji. Kiedyś, niespodziewanie spotkałem się z informacją o uzdrawianiu duchowym. Początkowo - nie uwierzyłem w taką możliwość, jednak - jako naukowiec - zdecydowałem się ją sprawdzić. Fakty przekonały mnie o istnieniu zjawisk nie mieszczących się w granicach nauki materialistycznej: otworzył się przede mną świat energii, którymi można ste­ro­wać, uzdrawiając ludzi, zwierzęta, rośliny.

Zacząłem wtedy doskonalić w sobie zdolności bioenergo­terapeutyczne, stosując metody hatha i radża jogi, bezkompromisowo odżywiając się w sposób nie krzywdzący zwierząt. W miarę oczyszczania organizmu i rozwoju jego bioenergostruktur stopniowo odkrywałem - warstwa za warstwą - wielowymiarowy, wieloraki, ożywiony wszechświat, zasiedlony przez duchy o różnym poziomie rozwoju, a w swojej głębi - w warstwie pierwotnej - przez Świadomość Stwórcy.

Potrzebowałem lat na dojście do tego poziomu. Nie miałem ucieleśnionego duchowego Nauczyciela, który mógłby szybciej poprowadzić mnie tą Drogą - widocznie w tamtych latach w Rosji w ogóle nie było takiego. Moim Nauczycielem został zatem niewcielony Rozum Boga, z Którym nauczyłem się obcować dzięki dążeniu ku Niemu.

Prowadził mnie, podając tylko podstawowe wytyczne, a także stwarzając sytuacje, w których miałem uczyć się podejmowania prawidłowych decyzji. Było to bardzo trudne i długotrwałe, jednak - jako uczonemu - pozwalało mi dokładnie i wszechstronnie badać wszelkie niuanse tej Drogi, np. słuszność stawianych kroków oraz konsekwencje tych niewłaściwych. Na podstawie tego doświadczenia udało mi się ukształtować ciąg wielu praktyk: ścieżkę od znajomości materii do poznania Boga - Odwiecznej Świadomości wszechświata, Stwórcy wszystkiego, co materialne, Najwyższego Nauczyciela i Celu wszystkich istot. W trakcie tej pracy z przyzwyczajenia naukowca-eksperymentatora - notowałem wszystkie spostrzeżenia, przebieg na sobie przeprowadzanych doświadczeń, wskazówki Nauczyciela, wnioski, wykryte pra­wid­łowości. W ten sposób stopniowo powstało kilkanaście książek, poświęconych metodologii rozwoju duchowego.

W najkrótszej formie następująco można przedstawić zdobytą wiedzę:

Przestrzeń jest wielowymiarowa - nie tylko w teorii, lecz także w praktyce. Jednak tej wielowymiarowości nie można zbadać jakimikolwiek przyrządami materialnymi, które w pełni rejestrują tylko informację pochodzącą ze świata ma­terialnego.

Wielowymiarowa przestrzeń bezpośrednio może zostać zanalizowana przez świadomość badającego. W tym celu powinien on pracować w kierunku usubtelnienia i wzmocnienia swojej świadomości, a sukces może zostać osiągnięty jedynie w przypadku wystarczającej intelektualnej i etycznej jego dojrzałości. Wtedy właśnie można poznać świadomość, istniejącą we wszystkich przestrzennych wymiarach, włączając najwyższy - Przybytek Stwórcy. Bóg zatem jest poznawalny, ale jedynie dla godnych tego poszukiwaczy, poświęcających na to swoje życie.

Powinienem tu przynajmniej schematycznie wytłumaczyć, czym są przestrzenne wymiary (gr. eony). (Chociaż do pełnowartościowego pojmowania wielowymiarowej natury wszechświata nie można dojść na podstawie słów: osiąga się je wyłącznie przez osobiste doświadczenie poznania bezpośredniego.)

Rozpatrzmy zatem następujący schemat:

Wyobraźmy sobie napełnione wodą akwarium: szkło ścianek, woda, piasek na dnie reprezentują substancję najgęstszego przestrzennego wymiaru. W tej samej objętej przez akwarium przestrzeni obecne jest też światło, fale radiowe, pola magnetyczne, grawitacyjne itd., choć te wszystkie stany energetyczne w zwykłych warunkach nie współoddziałują (albo prawie nie współoddziałują).

Podobną sytuację widzimy w realnym wielowymiarowym wszechświecie, składającym się z szeregu przestrzennych wymiarów (światów), współistniejących w tej samej objętości. Różnicę między nimi można określić, stosując skalę subtelności--niesubtelności: właściwe każdemu z nich emanacje obejmują na tej skali odrębne zakresy zasadnicze. Są to odmienne stany życia, charakterystyczne dla różnych “pięter budynku” wielowymiarowości. Emanacje najgęstszego wymiaru są stosunkowo stacjonarne, to - materia gęsta. Na drugim końcu skali sytuuje się Odwieczna Świadomość Stwórcy. Między nimi występują warstwy (“piętra”), zamieszkałe przez duchy o różnym poziomie rozwoju: subtelne są bliżej Stwórcy, a niesubtelne - dalej. Pierwsze przebywają w raju, drugie - w piekle: każdy wśród sobie podobnych.

Czy istnieją zatem w każdym wymiarze zgromadzenia niewcielonych dusz, miejsca ich zlokalizowania? Owszem, ale nie to jest rzeczą najistotniejszą. Ważne, że w raju panuje miłość, harmonia, wrażliwość, delikatność, czułość - cechy wypielęgnowane podczas życia na Ziemi przez obecnych mieszkańców raju. W piekle natomiast dominuje złość, nienawiść, przemoc, ból, zgroza - właściwe dla mieszkańców piekła, którzy rozwinęli swoje złe cechy też już wcześniej na Ziemi.

Właśnie typowy dla danego człowieka poziom usubtelnienia świadomości predestynuje to, do jakiego przestrzennego wymiaru on trafi, przebywając w nim aż do kolejnego wcielenia (jeżeli ono nastąpi). Wyciągnijmy z tego odpowiednie wnioski!

Zdaniem niektórych raj i piekło z góry determinują konkretne decyzje i czyny. To też prawda, jednak w tym przypadku mówi się już o innym piekle i raju, czyli używa się tych określeń w znaczeniu przenośnym: o tym, co będzie w przyszłym ziemskim wcieleniu. Chodzi tu o los, który każdy sam sobie buduje przez swoje nacechowane etycznie decyzje i odpowiednie czyny. Właśnie w zależności od tego bezpośredni Zarządca losów - Duch Święty (Brahman), kierowany przez Stwórcę i kierujący duchami, wybierze dla każdego miejsce zamieszkania, rodziców, choroby, będzie kontaktował z tymi lub innymi ludźmi - dobrymi i złymi, mądrymi i głupimi, itd.

Przykładowo, jeżeli teraz nasze wady przyczyniają takich czy innych cierpień innym czującym istotom, to później my sami zostaniemy postawieni w sytuacjach, w których doznamy tych samych cierpień, abyśmy się nauczyli współczucia dla cudzego bólu, poznając swój. Zadając zatem fizyczny ból innym, “programujemy” go we własnym losie, podobnie też kradnąc teraz - kształtujemy swoje przeznaczenie tak, że będą nas okradać. Jedynym sposobem uniknięcia tego jest szczera skrucha, zdolna do wyeliminowania w sobie zdolności dokonywania takich czynów. Los tych, którzy już się nauczyli nie wyrządzania krzywdy innym będzie o wiele jaśniejszy.

Inne wady, jak lenistwo w duchowym rozwoju, egocentryzm, przywiązania do tego, co ziemskie również zmuszają Boga do sprawiania nam bólu, aby poprzez to skłonić nas do szybszego doskonalenia się.

Przykładowo uwolnienie się od ziemskich przywiązań (włączając w to przywiązanie do własnego ciała) bywa dosyć bolesne, jeżeli sami dobrowolnie nie rozpoczynamy z nimi walki. Tymczasem równolegle z tym koniecznie powinien postępować proces wzrostu przywiązania najwyższego - przywiązania-Miłości do Stwórcy. Jest to możliwe tylko dzięki owocnej psychoenergetycznej pracy nad sobą: stopniowe zbliżenie się do Ukochanego i poznanie Go jest dostępne jedynie rozwiniętej nie tylko jakościowo, lecz także i ilościowo świadomości.

Warto dodać, że intensywna praca nad ziemskimi przywiązaniami jest wskazana wyłącznie dla osób, które już się zbliżyły do najwyższych stopni rozwoju duchowego. Pozostali powinni pamiętać, że właściwe ziemskie przywiązania nacechowane miłością, sprzyjają rozwojowi człowieka, np. kształtując w nim zdolność do poświęcania się, by pomóc innym.

Jak już wspomniałem, jednym z najskuteczniejszych sposobów uwolnienia się od wad jest skrucha.

Jednak forma skruchy, którą narzuca wierzącym wielu duchownych cerkwi prawosławnej jest nieefektywna i nie przynosi powodzenia. Istota ich podejścia jest bowiem taka:

Ogólnie rzecz biorąc, grzeszyć jest oczywiście niedobrze. Wszyscy jednak jesteśmy grzeszni, wszyscy grzeszymy i z grzechu (jako słabi, niedołężni) tak czy inaczej się nie uwolnimy. Bóg zaś dzięki Swemu miłosierdziu wybacza grzechy. Aby to uzyskać, należy jedynie przyjść do spowiedzi do cerkwi i poprzez pośrednika-duchownego zgłosić Bogu - przepraszając - dokonane przewiny. Potem można będzie znów powtarzać te same grzechy - czemu nie? - przecież Bóg tak samo wybaczy je, jeżeli, oczywiście, nie zapomnimy ponownie przyjść do batiuszki ... Rozumiane są także “dobrowolne datki” na rzecz cerkwi.

W średniowieczu w kościele katolickim tendencja ta znalazła jeszcze absurdalniejszy wyraz: wówczas można było z góry zapłacić za zaplanowany grzech i nawet otrzymać (czyżby dla Boga?) pokwitowanie, zwane indulgencją.

Właśnie wtedy w Europie Zachodniej powstał ruch, protestujący przeciwko takiej praktyce drwiny z religii i okłamywania wierzących. W ten sposób powstały istniejące dotąd kościoły protestanckie, nawołujące wiernych do nawiązania właśnie osobistego kontaktu z Bogiem Żywym, bez pośredników - wcielonych bądź niewcielonych.

Istotą skruchy jest żal, właśnie emocja żalu, a nie formalne “sprawozdanie” lub formalne “wybacz”. Podstawą żalu zaś powinno być współczucie - oczywiście, nie sobie, z obawy przed Bożą karą, lecz ofiarom swoich przestępstw, błędów. Sens żalu polega na tym, aby uwolnić się od wady (cechy charakteru, właściwości duszy), której konkretnymi przejawami są właśnie grzechy.

Prawidłowo uruchomiony mechanizm skruchy da dobre owoce, nawet jeżeli w tej sytuacji nie zwrócimy się do Boga, a jedynie do ofiar swoich grzechów, z zamiarem chociażby jakiegokolwiek okupienia swojej winy. Nawet jeśli jest to już niemożliwe, na przykład z powodu śmierci poszkodowanych, to również w tej sytuacji można wobec nich wyrazić swoją skruchę: bowiem duchy tak ludzi, jak i zwierząt doskonale odbierają każde posłanie do nich od wcielonych osób.

Poprzez rozwój albo wykorzenienie w sobie wad sami kształtujemy swój los w tym i przyszłych ziemskich żywotach. Postarajmy się więc stać się lepszymi!

...Na czym polega sens życia człowieka? - Na jakościowym i ilościowym rozwoju świadomości. Powinniśmy stać się doskonałymi, jak doskonały jest Bóg - w ten sposób sformułował zadanie człowieka Jezus Chrystus. Wówczas to wstępujemy do Przybytku Boga i tam łączymy się z Nim, aby pozostać w Nim na zawsze.

Jakościowy rozwój ma trzy kierunki: etyczny, intelektualny, a także usubtelnienie świadomości.

Stwórca nie dopuści do Siebie etycznie niedoskonałych osób, które skazują siebie na nurzanie się w cierpieniach ziemskich żywotów.

Rozwinięty intelekt również jest niezbędny do zdecydowanego i szybkiego postępu. Bez niego człowiek nie może zorientować się w licznych trudnościach pracy duchowej i nawet osiągając określone szczeble drabiny wstępowania duchowego, z całą pewnością utraci te pozycje, spadając niekiedy bardzo boleśnie.

Intelektualny aspekt rozwoju jest najtrudniejszym i najwolniej realizowanym w osobistej ewolucji, ale właśnie decyduje na drodze duchowej. Bez odpowiedniego poziomu intelektualnego człowiek nie jest w stanie zorientować się nawet w prawach etyki...

Stwórca posiada trzy podstawowe cechy: Miłość, Mądrość i Moc. Na drodze do Niego powinniśmy je uzyskać również i my.

Wieloaspektowa Miłość - jako współczucie, troskliwość, czułość, zdolność do poświęcenia itd. - rozwija się przede wszystkim przez etyczną pracę nad sobą.

Mądrość nabywa się dzięki otrzymywaniu wykształcenia, pracy twórczej w różnych sferach działalności społecznej.

Moc (w przyjętym rozumieniu nie ciała, a świadomości) odzwierciedla poziom jej “skrystalizowania”. “Krystalizacja” świadomości, termin zaproponowany przez G. I. Gurdżijewa, oznacza wzrost wielkości “bryłki” (“cząstki”), czyli ilości energii indywidualnej świadomości człowieka.

Dla ludzi wychowanych w tradycji materialistycznej zrozumienie tego jest bardzo trudne; przecież termin “świadomość” został sprowadzony przez materialistów do tożsamego z pojęciami “rozum” czy “umysł”. W nauce duchowej tym słowem oznaczamy samą uświadamiającą siebie jednostkę.

Człowiek nie jest ciałem. Utożsamianie się z ciałem to nieunikniony błąd, w który wpadają wszyscy wcieleni ludzie na początku ziemskiego życia. Niektórzy z nich (pod wpływem tradycji religijnych i początkowych praktyk duchowych) pojmują swoją nietożsamość z ciałem, co może zapoczątkować intensywną pracę duchową nad przeobrażeniem siebie już nie jako ciała, lecz świadomości.

Na tej drodze doskonalenia człowiek najpierw dostosowuje siebie do zalecanych przez Boga norm etycznych, równolegle poszukując wiedzy duchowej - o Bogu, sensie życia człowieka, ewolucji.

Najpierw ludzka świadomość może mieć wielkość piłki tenisowej i być mocno przytwierdzona do tej lub innej czakry. Początkowe praktyki psychoenergetyczne sprowadzają się do tego, aby opanować przemieszczanie się w postaci tej “bryłki” energii w obrębie swego ciała - z czakry do czakry, po podstawowych meridianach itd.

Nauka jednoczesnego uświadamiania sobie całego ciała stopniowo doprowadza do powiększenia świadomości do jego wymiarów. Następnie świadomość wyprowadza się poza granice ciała, do otaczającego go “kokonu” bioenergetycznego, a potem i dalej.

Wtedy zaczyna się bardzo niebezpieczny etap pracy, który pokonują tylko nieliczni...

...Człowiek, nie podejmujący takich praktyk psychoenergetycznych, “chowa” się przed otaczającym go światem niematerialnym, zamieszkałym przez istoty niematerialne, we własnym ciele. Kiedy zaś ono umiera, zostaje zupełnie “nagi” wśród duchów (tego przestrzennego wymiaru, na który sobie zasłużył), bowiem “schować” się już nie ma gdzie.

...Prawie w taką samą, lecz odwracalną sytuację dostaje się mistyk, który nauczył się pozostawiać swoje jeszcze żyjące ciało. Jeżeli przy tym trafia on do piekielnych warstw wszechświata, to zaczyna być prześladowany, straszony, okłamywany, kuszony do popełniania absurdalnych i niezgodnych z normami etycznymi uczynków. Ustalone więzi z duchami piekła zachowywane są i wówczas, gdy ten mistyk ponownie “chowa” się do ciała. Co więcej, po wielokrotnych świadomych wyjściach z ciała więź z nim słabnie i zaczynają się mimowolne “wypadnięcia”. Sytuacja pogarsza się we śnie, pod wpływem alkoholu i innych psychodelików. Taki człowiek popada w uzależnienie od duchów, zaczyna mylić informacje, nadchodzące z różnych przestrzennych wymiarów, w świecie materialnym jego zachowanie staje się nieadekwatne do sytuacji. Tak właśnie wygląda rozwój psychopatologii typu schizofrenicznego.

Dlatego praktyki, doprowadzające do oddzielania świadomości od ciała, nie powinny być stosowane przez osoby, które jeszcze się nie utrwaliły w subtelnych stanach świadomości i na razie nie są wystarczająco intelektualnie i etycznie dojrzałe.

Pod wpływem wspomnianych technik adept odrywa się od świata gęstej materii. Co powinno za tym iść?

Należy wszystkie swoje siły skierować na jednoczenie się, stapianie się z Boską Świadomością. Jednak w tym celu człowiek powinien już wcześniej ukształtować intensywne dążenie ku Stwórcy, posiadać silną emocję Miłości do Niego, zrodzoną przez lata w cierpieniach dotkliwego odczuwania rozłąki z Nim i opartą na głębokim i różnoaspektowym poznaniu Go...

Nasuwa się pytanie, czy wielu ezoteryków to posiada; a co z tymi, którym tego brakuje?

W tym przypadku taki człowiek staje się samotny i zagubiony pomiędzy materią a Bogiem, już nie zdolny do codziennego życia zwyczajnych, “materialnych” ludzi i jeszcze nie zdolny do wiecznych objęć Miłości z Ojcem Niebieskim... Stopniowo ogarnia go poczucie samotności, smutku, beznadziei i rozpaczy - zbliża się załamanie psychiczne...

Chcąc tego uniknąć, należy pamiętać, że wyższe stopnie wstępowania duchowego nie są przeznaczone dla wszystkich chętnych, a jedynie dla rzeczywiście intelektualnie i etycznie dojrzałych, doświadczonych adeptów. Powinien to bardzo dokładnie uświadomić sobie każdy nauczyciel praktyk ezoterycznych.

Uczniowie, którzy są rzeczywiście godni przyjęcia najwyższych wtajemniczeń, mogą na Drodze duchowej uczynić to, czego nie potrafi sobie nawet wyobrazić większość mieszkających na Ziemi osób.

Jeżeli człowiek dobrze utrwali się w najwyższych przestrzennych wymiarach i wykazuje intensywne i stabilne dążenie ku Zjednoczeniu się z Ojcem, a także dysponuje dogłębną wiedzą na temat poruszanych w niniejszym opracowaniu zagadnień, to za pomocą specjalnych praktyk w końcu powiększa swoją świadomość do wielkości współmiernej do wymiarów Ziemi. Staje się wszechistniejącym na naszej planecie, w wymiarach Ducha Świętego; potem zaś poznaje Stwórcę.

... W ciągu lat wytężonej pracy udało mi się pokonać tę część Drogi. Nie byłem jednak jeszcze całkowicie wolny od tego, co “ziemskie”: w Rosji jak i w innych krajach miałem wielu zwolenników-uczniów. Odczuwałem zatem swoją jedność z tą “strukturą” i nawet nie wyobrażałem sobie siebie poza nią, co przeszkadzało mi w pokonywaniu dalszych etapów ku stawaniu się jednością ze Stwórca.

Zaproponował mi zatem, abym oderwał się od uczniów, pozostawił ich, tym bardziej że i tak dałem nieomal każdemu z nich to wszystko, co potrafił przyjąć; na tym etapie ich rozwoju prawie nikt nie mógł dalej za mną podążać. Idea zaprzestania służenia ludziom w znany już sposób była jednak dla mnie na tyle obca, że nawet nie zrozumiałem Jego myśli.

...Taki jest paradoks ewolucji: to, co jest dobre na określonym etapie osobistego rozwoju, okazuje się złe, “hamujące” na kolejnych etapach.

...Co więc mógł uczynić Bóg w danej sytuacji? Jeżeli nie rozumiałem łagodnych sposobów przekazania jego woli, musiał mnie - dla mojego dobra - przymusić do jej realizacji.

Wykorzystał zatem w tym celu szatana.

... Dla większości ludzi Bóg i szatan to tylko abstrakcja. Myślą mniej więcej tak: w Boga należy wierzyć, obydwu zaś się lękać: Bóg - karze, co zaś się tyczy szatana... - zresztą kim jest szatan? - “upadły anioł”..., skusił Ewę, Ewa skusiła Adama... Ale jaki to ma związek z nami?

Bóg i szatan to nie abstrakcyjne pojęcia. Bóg jest jeden (chociaż odmiennie określany w różnych językach), szatanów zaś jest wielu. Przypowieści Starego Testamentu opowiadają o jednym z nich, jedynie wyjaśniając istotę samego zjawiska, a mianowicie pochodzenie szatanów i ich wzajemne stosunki z Bogiem. W Koranie zaś Bóg mówi już właśnie o szatanach, tj. używając liczby mnogiej.

W rzeczywistości szatani to - mocniejsi w porównaniu z biesami - mieszkańcy piekła. Ich siła to skutek wysokiej “krystalizacji” ich świadomości, co zostało przez nich osiągnięte podczas poprzednich ziemskich żywotów w wyniku specyficznych metod nauczania praktyk ezoterycznych w specjalnych satanistycznych czarnomagicznych szkołach lub nawet po prostu przez nauki u niegodnych nauczycieli technik ezoterycznych.

Szatani na Ziemi wcielają się ponownie. Już od dzieciństwa przejawiają wyjątkową agresywność i skłonność do innych wad (przykładowo zob. artykuł “Dlaczego dzieci są różne?” [20]), a kiedy wydorośleją, to zachowują się jako mocni “niszczyciele przemijającego świata” [7], co w języku psychiatrii określa się mianem pobudliwych psychopatów i agresywnych paranoików. Mogą nawet zostawać wybitnymi politycznymi działaczami, jak obecnie widzimy to w Rosji... Wskaźnikiem tego, że naród jest totalnie duchowo niezdrowy jest ich duża popularność w społeczeństwie...

...Szatan jednak nie potrafi skusić prawych: człowiek mądry i etycznie ustabilizowany nie będzie zdolny do żadnych podłych czynów, jakkolwiek zręcznie by go nie kuszono.

Wobec tego w celu pouczenia mnie została wybrana odpowiednia grupa ezoteryczna, gdzie pod kierownictwem zbuntowanej przeciwko mnie mojej dawnej uczennicy, kształcono właśnie przyszłych szatanów. Kiedyś odsunięta przeze mnie od prowadzenia zajęć i nauki, jako niezdolna do dalszych postępów duchowych, pragnąca pozostać mimo wszystko w roli “duchowego lidera” kompletowała własne grupy uczniów, nie na zasadzie ich godności do przyjęcia wiedzy ezoterycznej, a jedynie na podstawie chęci pobierania u niej nauk. Wtedy etycznie i intelektualnie prymitywne o...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin