Gazeta Lekarska 1 2009.pdf

(2430 KB) Pobierz
217711395 UNPDF
Egzemplarz bezpłatny
Raport WHO
Zdrowa polityka
publiczna
217711395.013.png
W co się bawić?
W numerze
Tym razem nie będzie ani o dziewiątym już wecie
Prezydenta RP, ani o ukochanym przez rząd zabiegu
uszczelniania sytemu, ani nawet o tym, co ze sobą
pocznie Ewa Kopacz, jak rozstanie się ze swym
gabinetem na Miodowej. Niech o tym, i nie tylko,
plotkują sobie lekarze na portalach internetowych.
Jest ich już naprawdę sporo, a ja szczególnie polecam
www.blogilekarzy.pl, które są nowoczesną kontynuacją pamiętników lekarskich.
Każda lekarka i każdy lekarz, razem i z osobna, są bohaterami swojej pracy.
Młodzi i starzy doświadczają takich przeżyć, że starczyłoby na niejeden scenariusz
serialowy. Czasem mamy wszystkiego dość, klniemy w żywy kamień, jak nas
wykorzystują i mają za nic. Przypomnijmy teraz jak to było w siermiężnych
czasach. Ile nerwów, wyrzeczeń, osobistych porażek, małżeńskich sprzeczek,
czasem dramatycznych rozstań i rozwodów, emigracji kosztował nas ten zawód?
Czy jesteśmy inni niż aktorzy, sportowcy i politycy, którzy oddają się ludziom?
Blogowanie nic nie kosztuje, nie ogranicza objętości tekstu, ani nie obowiązuje
żadna cezura czasowa. Można pisać, co i kiedy się chce. Warto spróbować.
Warto postawić na proilaktykę 4-5
Okiem Prezesa
5
Ulga w bólu
6-9
Praktyka lekarska
i odpowiedzialność cywilna 8-9
Medicus medici lupus est 10-11
Działania długofalowe 12-15
Kto skuteczniej leczy dzieci 16-17
Podstawowa opieka zdrowotna 18-19
U stomatologów
20-23
Wygląda na to, że czasu na blogowanie nie zabraknie. Za sprawą związków
zawodowych Polska może stać się mekką młodych emerytów. Kiedyś sądziłem,
że związki walczą o pracę dla ludzi. Dziś widzę, że robią co mogą, aby ludzie
z pracy sobie poszli. W 2008 r. padł „emerytalny rekord”. ZUS przyznał emerytury
blisko trzystu tysiącom osób. To ponad dwukrotnie więcej niż rok wcześniej
i najwięcej od początku lat dziewięćdziesiątych. W latach 2009-13 na wypłaty
tych świadczeń zabraknie niemal 160 mld zł. W ub. roku Polki przechodząc
na emeryturę miały przeciętnie 55,8 lat. To najniższy wiek od 1998 r. i jeden
z najniższych w UE. Mężczyźni nie są od nich gorsi. Przeciętny wiek ich przejścia
na emeryturę to 59,7 lat. Tymczasem żyjemy coraz dłużej i dłużej korzystamy
ze świadczeń emerytalnych. To znaczy, że środków zgromadzonych na naszych
kontach emerytalnych nie wystarczy na sinansowanie emerytur. Trzeba będzie
znaleźć je ustanawiając wyższe podatki lub składki na FUS. A to, w konsekwencji,
wpłynie na dochody pracujących.
Rodakom na Żytomierszczyźnie 24-25
Przychodzi lekarz do prawnika 26-27
Wąglikiem w morderców 30-32
Lekarski sport
36-38
Kalendarz:
kursy, szkolenia, zjazdy 40-41
Książki nadesłane
42-45
Praca:
konkursy, zatrudnię, szukam 47-59
Według prognozy GUS-u liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie
w latach 2008-13 z 6,2 mln do 7 mln. Za pięć lat będą one stanowić 18,6% ogółu
społeczeństwa (obecnie 16,3%). Fundusz Ubezpieczeń Społecznych prognozuje,
że do roku 2013 w budżecie może na emerytury zabraknąć niemal 160 mld zł.
Same wcześniejsze emerytury kosztują rocznie 20 mld zł. Państwo, w którym
pracuje zaledwie połowa osób w wieku produkcyjnym i jedynie 25% w wieku
55-64 lata, nie może się szybko rozwijać i bogacić. Za tak niską stopę
zatrudnienia odpowiada przede wszystkim możliwość korzystania z emerytur
w obniżonym wieku. Tymczasem w całej Unii – w tej kategorii wiekowej –
pracuje średnio 45,3 %, w Anglii 58 %, a w Szwecji aż 70 %.
Ogłoszenia różne
59-60
Program TVN Med.
61
Biuletyn NRL
44-45
Szczęśliwego
Nowego Roku
200 9 życzy redakcja
Polska w niewielkim stopniu wykorzystuje na rynku pracy pracowników
po pięćdziesiątce. Ich wcześniejsze przechodzenie na emeryturę powoduje
bezpowrotną utratę najbardziej doświadczonej kadry zawodowej w gospodarce,
w tym w zawodach deicytowych. Oznacza to niedobory na rynku pracy,
ale również zwiększa wydatki państwa na kształcenie nowych kadr oraz
na utrzymanie tej armii młodych emerytów – ostrzega Konfederacja
Pracodawców Polskich. Kontynuowanie tego trendu może stać się niemałym
zagrożeniem dla systemu zabezpieczenia społecznego w Polsce.
www.blogilekarzy.pl
Daj się poznać,
pisz swojego bloga
„Chciałbym już tak raz ustalić, czyśmy się ostatnio nie rozdokazywali?” –
śpiewał przed laty Wojciech Młynarski. „Wokół tli się śmiechu iskra. Chleba
dosyć, ale rośnie popyt na igrzyska” – ostrzegał znany bard i poeta.
Marek Stankiewicz
naczelny@gazetalekarska.pl
Największa baza ofert pracy dla lekarzy
www.praca.gazetalekarska.pl
nr 1 (217) 2 styczeń 2009
www.gazetalekarska.pl
www.gazetalekarska.pl
nr 1 (217) 3 styczeń 2009
.
.
między innymi
217711395.014.png 217711395.015.png 217711395.016.png 217711395.001.png 217711395.002.png
Warto postawić
na proilaktykę
zespół stopy cukrzycowej itd. – można
by długo wymieniać. Znowu przytoczę
badania ze Stanów Zjednoczonych
pokazujące, że leczenie standardowe
cukrzycy kosztuje rocznie ok. 8 tys.
dolarów, ale już po trzech latach tego
niezbyt intensywnego leczenia koszt
gwałtownie wzrasta. Tymczasem przy
intensywnym, aktywnym leczeniu
chory nie wymaga aż takich nakładów.
Dlatego warto podjąć ten wysiłek, zain-
westować np. w sieć poradni diabetolo-
gicznych, szkolenie lekarzy rodzinnych,
bo ta inwestycja w dość krótkim czasie
się zwróci. Aktywne leczenie cukrzycy
oznacza także współdziałanie lekarzy
specjalistów: kardiologów, okulistów,
nefrologów, chirurgów.
Okiem
N owy rok zawsze nastraja optymistycznie. I na pewno większość
z nas ma nadzieję na szczęście w życiu osobistym i rodzinnym,
sukcesy w życiu zawodowym, może na awans. Wielu wierzy,
że kryzys inansowy nie dosięgnie Polski, a kondycja naszej Ojczyzny będzie się
ciągle poprawiać. Czasem wbrew rozsądnym przewidywaniom życzymy sobie
pomyślności. Szczególnie dla wierzących okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku
to czas optymizmu wynikającego z przychodzącej w Dzieciątku Opatrzności Bożej.
I ja dołączam się do takiej Nadziei dla nas wszystkich.
P o porażce koalicyjnych projektów reformy ochrony zdrowia warto zastanowić się
nad dalszym rozwojem sytuacji w tym zakresie naszego życia. Jeśli rozwiązaniem
ma być deklarowany przez rząd „plan B”, tzn. przekształcenia własnościowe szpitali
według scenariusza dopuszczalnego pod rządami obowiązujących przepisów, to może
nie jest to nawet najgorsze wyjście. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy polski
system ochrony zdrowia nie potrzebuje reformy. Wydaje się, że charakter własności
placówek opieki zdrowotnej to tylko jeden z elementów systemu, nad którymi należy
się zastanawiać. Co z oczekiwanym i obiecanym przez premiera podczas Białego
szczytu wzrostem nakładów na ochronę zdrowia? Miało to być 4-5 mld zł. Na razie
nie ma ich w planie budżetu, nie przewiduje się także wzrostu składki ani pobierania
składki od rolników. Czyżby to była tylko tania propaganda? Co z monopolistyczną
pozycją NFZ-u, robiącego, co chce – w tym także obniżającego wartość kontraktów
wielu szpitalom? Co z koszykiem świadczeń gwarantowanych, współpłaceniem,
dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi, mechanizmami wpisywania leków
na listy, jakością w opiece zdrowotnej? Wygląda na to, że obecna ekipa kierownictwa
Ministerstwa Zdrowia nie bardzo wie, co z tym wszystkim zrobić. W tej sytuacji liną
ratunkową wydaje się być projekt ustawy zdrowotnej przedstawiony na początku
grudnia przez kilku posłów opozycyjnych. Projekt ten bazuje na pierwotnym,
zgłoszonym przez posłów PO w styczniu ub. roku, projekcie ustawy o zakładach opieki
zdrowotnej i zakłada nieobligatoryjność przekształceń własnościowych, obowiązek
zachowania większości własności publicznej w przekształcanych placówkach,
zasadę non proit w ich działaniu oraz pewne ograniczenia w zakresie możliwości ich
upadłości. Moim zdaniem warto nad tą propozycją się pochylić. Dla ochrony zdrowia
potrzebny jest projekt akceptowalny dla różnych partii i środowisk, a ten wydaje się
spełniać taki warunek.
W 2008 r. samorząd przygotował własny projekt nowej ustawy o izbach lekarskich.
Porządkuje on wiele spraw, które po dwudziestu latach działania potrzebują małych
korekt. Podczas prac nad projektem w Ministerstwie Zdrowia pojawiły się jednak
propozycje nie do zaakceptowania przez samorząd.
• Po wielu debatach na forum samorządu chcemy zachować autonomię w zakresie
ustalania obszarów działania okręgowych izb lekarskich. Nie do zaakceptowania
jest propozycja odgórnego ustalenia zasady jedno województwo – jedna izba. Jest ona
jednoznaczna z likwidacją kilku okręgowych izb funkcjonujących dziś w tradycyjnie
zaakceptowanych granicach.
• Po kilkuletniej dyskusji na temat stopnia autonomii zawodów lekarza
i lekarza dentysty w samorządzie chcemy pozostać jedną izbą dwóch zawodów
na zasadach ustalonych dotychczas. Nie akceptujemy projektu osobnych wyborów
lekarzy i lekarzy dentystów, co w powszechnej opinii zmierza do podziału samorządu.
• Samorząd chce samodzielnie ustalać zasady zbierania składki od swoich
członków. Nie do zaakceptowania jest dyktowanie przez podmioty zewnętrzne, kogo
i według jakich zasad samorząd ma zwalniać z opłacania składki lub ją obniżać.
Jest to tym bardziej nie do przyjęcia w sytuacji, w której Ministerstwo Zdrowia jest
od wielu lat dłużnikiem izb, ponieważ płaci mniej niż połowę należności za czynności
przejęte przez samorząd od administracji.
A kcja „Koleżanko, Kolego, jak zdrowie” trwa. Niech Nowy Rok stanie się
dodatkowym impulsem do zadbania o siebie i swoich najbliższych!
Z prof . zw . dr . hab . med . Janem Tatoniem
kierownikiem Oddziału Diabetologicznego
Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii
II Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
rozmawia Agnieszka Katrynicz
• Panie profesorze, jak pana zdro-
wie?
Oceniam, że dobrze. Moje zdro-
wie odpowiada moim wyobrażeniom
o dobrej kondycji. Postępuję zgodnie
z zasadami.
• Tylko czy lekarze są gotowi do takie-
go współdziałania? Czy ich wiedza na
temat cukrzycy jest wystarczająca?
Na pewno jest potrzeba większego
szkolenia diabetologicznego podczas
studiów medycznych. Nie mówiąc już
o tym, że prewencja powinna być w cen-
trum kształcenia podyplomowego, a nie
tylko – leczenie objawów. Szczególnie
w przypadku cukrzycy mamy często
do czynienia z utajoną formą choroby.
A powinno być np. tak, że jeśli pacjent
zgłasza się np. do okulisty, bo zaczął go-
rzej widzieć, to lekarz oprócz okularów
powinien mu zalecić także oznaczenie
stężenia glukozy we krwi.
• Kiedy ostatnio robił pan badania
kontrolne?
Całkiem niedawno. Przyznam, że
przymusiła mnie do tego rodzina i ko-
ledzy z pracy, ale nie żałuję, bo wyniki
były bardzo dobre. Dzięki temu bez
przeszkód mogę realizować swoje plany
zarówno zawodowe, jak i życiowe. I to
chyba jest najważniejsze w proilakty-
ce – można z czystym sumieniem i bez
przeszkód snuć plany. Dlatego badam
się regularnie, bo wychodzę z zasady,
że strzeżonego Pan Bóg strzeże.
A przecież działania proilaktyczne mają
udowodnioną skuteczność medyczną
i bardzo wpływają na obniżenie kosztów
leczenia. Dlatego każdy lekarz, o or-
ganizatorze systemu ochrony zdrowia
nie wspominając, powinien umieścić
proilaktykę w centrum swoich zainte-
resowań. Niestety, tak nie jest. Wiele
osób kształtujących opiekę zdrowia nie
docenia roli prewencji.
W XXI w. zachorowalność na prze-
wlekłe choroby staje się głównym
problemem. To także skutek braku
proilaktyki. A przecież jest wiele ba-
dań, które pokazują, że zmiana stylu
życia, diety, redukcja nadmiernej masy
ciała i uprawianie sportów powoduje,
że w grupach ryzyka zachorowalność
na cukrzycę typu 2 spada o połowę.
Czy trzeba lepszego dowodu, że trzeba
w Polsce wprowadzić realny program
prewencji cukrzycy typu 2?
• Przypomnijmy więc krótko, jakie
są sygnały alarmowe mogące świad-
czyć o tym, że pacjent może mieć
cukrzycę.
Tak naprawdę cukrzyca to kilka-
dziesiąt chorób i dlatego nie jesteśmy
w stanie wyliczyć do końca przy-
czyn. Wiadomo, że jest to choroba
uwarunkowana genetycznie, można
odziedziczyć skłonność do cukrzycy.
Dlatego ważne jest, by lekarz w wy-
wiadzie pytał o przypadki cukrzycy
w rodzinie. Niepokojącym sygnałem
jest pojawienie się otyłości lub prze-
ciwnie – chudnięcie mimo zachowania
apetytu, skłonność do infekcji, nasi-
lenie pragnienia i oddawania moczu,
osłabienie, zmęczenie, bóle mięśniowe.
Takich dolegliwości i objawów jest
wiele. Ważny jest też plan. Każdy pa-
cjent powyżej 45 roku życia powinien
mieć periodycznie oznaczany poziom
glukozy we krwi. Amerykanie zalecają
takie badania co 3 lata, moim zdaniem
można je robić częściej, tym bardziej że
jest to badanie tanie i proste do wyko-
nania. Warto by je rozpowszechnić.
• Polacy dość niechętnie się bada-
ją, działania proilaktyczne nie mają
masowego oddźwięku. Czy na tym
tle lekarze wyróżniają się szczególną
aktywnością?
Rzeczywiście z proilaktyką nie jest u
nas najlepiej. I to między innymi dlatego,
że nawet NFZ kładzie nacisk na leczenie,
ratowanie zdrowia i życia, a nie zapobie-
ganie chorobom. Tu niestety działa stare
przysłowie „Mądry Polak po szkodzie”,
zamiast – „mądry przed szkodą”. Ciągle
za mało się mówi o tym, że proilakty-
ka może zapobiegać powstaniu wielu
chorób, pojawienie się wielu
opóźnić czy też złagodzić
ich skutki. W dodatku w or-
ganizowaniu prewencji
robi się bardzo mało,
tak jakbyśmy wszyscy
cierpieli na zespół po-
gardy dla proilaktyki.
Może to dlatego, że
nie jest spektakularna
i składa się często z ma-
łych, drobnych rzeczy.
• Efekt jest m.in. taki, że mówi się
wręcz o epidemii cukrzycy, a ciągle
wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy,
że choruje – z czego to wynika?
Niestety, to prawda, statystyki
zachorowań wskazują na epidemiczny
charakter cukrzycy. Szczególnie jeśli
chodzi o cukrzycę typu 2. W Polsce żyje
ok. 2 mln osób z cukrzycą, oceniamy, że
milion ma cukrzycę utajoną, a kolejne
4 mln osób ma stan przedcukrzycowy,
czyli hiperglikemię na czczo lub/i upo-
śledzenie tolerancji glukozy. Cukrzyca
zajmuje piąte miejsce na liście przyczyn
zgonów na świecie. Warto pamiętać,
że jest to choroba występująca
na wszystkich kontynentach
i wśród wszystkich po-
pulacji. Według wszel-
kich prognoz te liczby
jeszcze się powiększą.
Według prognozy WHO
dziś na świecie mamy 220
mln chorych na cukrzycę,
a w roku 2025 będzie ich
360 mln.
• Ma pan na myśli program podobny
do Narodowego Programu Walki z No-
wotworami?
Tak, bo cukrzyca jest tak samo groź-
na. Warto pamiętać, że zapobiegając
cukrzycy jednocześnie zapobiegamy
chorobom układu sercowo-naczynio-
wego i wielu innym.
W dodatku sposób opracowania
programu jest w pełni dostępny, goto-
wy – wystarczy sięgnąć po wytyczne
WHO. To jednak tylko jedna strona
medalu, bo ciągle mówimy o prewencji
pierwotnej. A w przypadku cukrzycy
nie mniej ważna jest prewencja wtórna.
Jest wiele dobrych badań pokazujących,
że aktywne leczenie cukrzycy bardzo
zmniejsza ryzyko powikłań.
• No właśnie, jakie mogą to być po-
wikłania?
Zaburzenia wzroku, problemy
nefrologiczne, często występują jed-
noczesne problemy kardiologiczne,
nr 1 (217) 4 styczeń 2009
www.gazetalekarska.pl
www.gazetalekarska.pl
nr 1 (217) 5 styczeń 2009
Konstanty Radziwiłł
.
.
Prezesa
217711395.003.png 217711395.004.png 217711395.005.png 217711395.006.png 217711395.007.png
Ulga w bólu
Z dr. hab. Janem Dobrogowskim, prezesem Polskiego Towarzystwa Badania Bólu
rozmawia Olga Kleczka
• Zabiła się, bo nie mogła wytrzymać
z bólu – nagłaśniają media samobój-
stwa chorych cierpiących przewlekle.
Jednocześnie rośnie zainteresowanie
programem „Szpital bez bólu”. Czy
w XXI w. pacjenta musi boleć?
Prawo do ulgi w bólu jest jednym
z podstawowych praw człowieka. Cho-
ry ma prawo oczekiwać od personelu
medycznego złagodzenia bólu. Karta
praw pacjenta zapewnia mu to, co nie
oznacza pozbawienia człowieka bólu.
Bez bólu żyć nie można. Ludzie, któ-
rzy są genetycznie pozbawieni czucia,
umierają. Nie mogą zaobserwować tego,
co dzieje się w ich organizmie i odpo-
wiednio wcześnie zareagować. Ból jest
sygnałem, który informuje nas i ostrzega
przed chorobą oraz jej skutkami.
uczuciowym i emocjonalnym, zawsze
jest subiektywny. Powoduje m.in. zmia-
ny neuroendokryniczne i metaboliczne
oraz behawiorystyczne. Każdy czło-
wiek odczuwa inaczej, dlatego metody
badania bólu opierają się na metodach
subiektywnych.
• Kilka tygodni temu rzecznik praw
obywatelskich Janusz Kochanowski
zwrócił się do ministra zdrowia
z zapytaniem „w sprawie porusza-
jących opinię publiczną przypadków
samobójczych zgonów pacjentów
przebywających w szpitalach”. Co
pan na to?
Choroba nowotworowa związana
jest z trwałym bólem ostrym. Niestety,
tutaj ból nie informuje o chorobie, lecz
jest jego konsekwencją. Często nie
jest on skutecznie leczony, bywa, że
lekarz nie radzi sobie z tym problemem,
ponieważ organizm chorego wymaga
mocniejszej ingerencji. Wykazano, że
u 50-80 % pacjentów nie jest on w pełni
opanowywany. Na odczuwanie silnego
bólu w ostatniej fazie choroby skarży
się aż 75 % pacjentów. Długotrwały ból
powoduje niekorzystne skutki dla osoby
chorej – przede wszystkim występuje
depresja. Osobiście uważam, że nie
ból, ale depresja i lęk zmusza człowieka
do tego tragicznego kroku, jakim jest
targnięcie się na własne życie. Proszę
zobaczyć ilu ludzi żyje z chorobą nowo-
tworową, ilu z nich walczy o życie.
podaje się odpowiedni lek w odpowied-
niej dawce i w odpowiednim czasie. Na
koniec dokumentuje się postępowanie
przeciwbólowe i jego skuteczność,
a także monitoruje się ewentualne po-
wikłania polekowe.
Taka praktyka powinna być stan-
dardem w szpitalu, który dba o swoją
renomę. Tymczasem, jak pokazują
badania, 70% chorych skarży się na
ból pooperacyjny, a 82% pacjentów
leczonych chirurgicznie w szpitalach
jednego dnia uważa, że uśmierzenie
bólu po zabiegu było słabe.
• Mówimy tutaj o bólu ostrym, który
działa jak system alarmowy, ale jak
postępować z pacjentem, któremu do-
kuczają przewlekle bóle?
Ból ostry wymaga uśmierzenia.
Przewlekły ból jest chorobą. Kiedy zna-
my już przyczynę cierpienia, możemy
zająć się jego leczeniem. Prawie 50%
pacjentów po operacji cierpi. Natomiast
istnieją środki zaradcze w wielokierun-
kowym postępowaniu przeciwbólowym,
żeby ten niepotrzebny ból, który spełnił
już swoje funkcje informacyjno-obron-
ne, można było skutecznie uśmierzyć.
W szerokim katalogu przyczyn po-
wstawania bólu istnieją przewlekłe
choroby takie jak ból neuropatyczny,
który jest związany z uszkodzeniem
układu nerwowego, ból receptorowy
wynikający z podrażnienia struktur
nerwowych, uraz rdzenia kręgowego lub
nerwobóle utrzymujące się po półpaścu.
U ludzi starszych szczególnie dotkliwa
jest neuralgia nerwu trójdzielnego lub
bóle fantomowe, po amputacji koń-
czyny, które ciągną się latami, nawet
przez całe życie. Ból jest doznaniem
• Które leki przeciwbólowe są naj-
skuteczniejsze?
Przeciętnie pacjentom aplikuje się
leki przeciwbólowe, czyli paracetamol,
a także leki przeciwzapalne. W przy-
padkach bardzo trudnych stosuje się
silnie działające opioidy lub znieczu-
lenie miejscowe. Ciągle pokutuje mit,
że środki przeciwbólowe uzależniają.
Stąd ta ostrożność w dawkowaniu tych
leków. Istnieją również tzw. polekowe
bóle, w migrenach i bólach głowy,
gdzie chory, który spożył tabletkę, po
czasie musi wziąć następną dawkę, by
uchronić się przed nawrotem bólu – te
leki absolutnie nie posiadają potencjału
uzależniającego.
Opioidy działają na układ nagrody,
układ dopaminergiczny, powodując
uzależnienie izyczne i psychiczne oraz
potrzebę zwiększania dawki. Przy czym
• Jak można zbadać i leczyć ból?
Przede wszystkim informuje się
pacjentów o metodach i możliwości
uśmierzania bólu pooperacyjnego. Na-
stępnie specjalnie wydzielone zespoły,
składające się z anestezjologów, chi-
rurgów i pielęgniarek, które wcześniej
przeszły szkolenie w zakresie medycyny
i metod uśmierzania bólu, monitorują
u pacjentów ból, podobnie jak bada
się temperaturę czy ciśnienie. Można
umieścić taką skalę bólu na karcie cho-
rego. W kolejne 3 doby po operacji co
4 godziny trzeba spytać pacjenta o po-
ziom odczuwanego bólu. Obok liniowej
czy słownej, jest skala numeryczna od
0 do 10, w zależności od natężenia bólu,
Doc. dr hab. Jan Dobrogowski – kierownik
Zakładu Badania i Leczenia Bólu Katedry
Anestezjologii Collegium Medicum
Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes
Polskiego Towarzystwa Badania Bólu
dokończenie na str. 9
nr 1 (217) 6 styczeń 2009
www.gazetalekarska.pl
www.gazetalekarska.pl
nr 1 (217) 7 styczeń 2009
.
.
217711395.008.png 217711395.009.png 217711395.010.png
W odbiorze społecznym coraz wyraźniejsza jest tendencja do uznawania każdego
niezadowalającego wyniku leczenia za błąd w postępowaniu
zdrowia jesteśmy w stanie zapewnić
tylko poprawność procedury i zgodność
postępowania z przyjętymi zasadami
powinna być podstawą oceny. Nawet
banalne procedury wiążą się z ryzykiem
i w najbliższej przyszłości nie da się go
wyeliminować. Znane badania Institute
of Medicine mówiące o dużej liczbie
zgonów w szpitalach z powodu błędów
wskazały jednocześnie, że ponad 80%
tych błędów wynika ze złej organizacji,
nie zaś z niewłaściwego postępowania
jednej osoby.
Wspomniane problemy są silnym
argumentem za poszukiwaniem innych
rozwiązań, które mogłyby zatrzymać
rozpędzające się stale błędne koło
roszczeń i odszkodowań. Istnieją trzy
główne propozycje, z których każda jest
już wdrażana.
Pierwszą jest przyjęte w niektórych
stanach USA ograniczenie maksymalnej
wielkości odszkodowania za szkody
niematerialne (zadośćuczynienia). Efek-
tem jest ograniczenie spirali roszczeń
i stabilizacja kosztów ubezpieczenia
oraz wolniejszy wzrost kosztów od-
szkodowań, ale nadal nie poprawia się
sytuacja poszkodowanego.
Druga to model negocjacyjny, rów-
nież wdrożony w USA i w Danii.
Polega on na ujawnianiu pacjentom
wszystkich niepożądanych zdarzeń
w trakcie leczenia i zawarciu ugody
co do rekompensaty pieniężnej bez
procedury sądowej. Koszty odszko-
dowań zmniejszają się o 1/3, liczba
spraw w sądach o połowę, a czas do
otrzymania odszkodowania o połowę.
Model ten ma ważną zaletę polegają-
cą na umożliwieniu otwartej dyskusji
o błędach i poprawy bezpieczeństwa.
Był bardzo popierany przez Barac-
ka Obamę i Hillary Clinton, którzy
podkreślali, że reforma odszkodowań
powinna przede wszystkim służyć po-
prawie bezpieczeństwa pacjentów.
Trzeci model oddziela kwestie winy
i błędu od kwestii odszkodowania.
W Polsce znany jest on jako „skan-
dynawski”, choć jako pierwsza wpro-
wadziła go Nowa Zelandia w 1972 r.
Podstawowym założeniem jest w tym
modelu pozasądowe rekompensowanie
szkód powstałych w trakcie leczenia
w możliwie najsprawniejszy sposób,
w oparciu o ocenę merytoryczną. Ewen-
tualne postępowanie w sprawie odpo-
wiedzialności jest prowadzone oddziel-
nie. W Szwecji funkcjonuje model
ubezpieczeniowy, w którym odszko-
dowanie można otrzymać za szkody,
„których można było uniknąć”. Jeżeli
postępowanie oceniono jako prawidło-
we, odszkodowanie nie jest przyzna-
wane. Koszty administracyjne systemu
wynoszą tylko kilka procent, pacjent
otrzymuje ponad 80% przyznanej sumy
w ciągu mniej niż 1 roku od zgłoszenia
szkody. We Francji odszkodowanie jest
przyznawane za każdą szkodę, w której
nastąpiła utrata ponad 25% zdrowia,
również jeżeli postępowanie było pra-
widłowe. W Nowej Zelandii dochodze-
nie roszczeń w związku ze szkodami
medycznymi jest możliwe wyłącznie
w drodze procedury administracyjnej,
sprawy te nie są rozpatrywane przez
sądy. W USA taki model stosowany
jest w odniesieniu do niektórych rosz-
czeń (na przykład związanych z położ-
nictwem), aby umożliwić dostępność
świadczeń w specjalnościach „wyso-
kiego ryzyka”.
Model odszkodowań bez dowodze-
nia winy popiera wiele organizacji
pacjentów i lekarzy, ponieważ dodat-
kowo stwarza również realne szanse
na poprawę jakości i bezpieczeństwa
leczenia.
Ulga w bólu
dokńczenie ze str. 6
Praktyka lekarska
i odpowiedzialność cywilna
jeśli stosuje się je dla przyjemności, to
uzależnienie pojawia się automatycznie
i błyskawicznie postępuje. Natomiast
kiedy są stosowane w przypadku łago-
dzenia bólu – to ból jest czynnikiem,
który zapobiega wystąpieniu uzależ-
nienia psychicznego. Uzależnienie nie
występuje u chorych na nowotwór,
a u cierpiących na inne schorzenia nie
przekracza 5% .
Romuald Krajewski
Dość powszechnie mówi się, że żyjemy w coraz bardziej roszczeniowym społeczeństwie i sami często skłonni
bylibyśmy do skorzystania z procedury sądowej, aby uzyskać odszkodowanie za straty inansowe wynikające
ze złej pracy „fachowców” czy też z zaniedbań obowiązków instytucji odpowiedzialnych np. za zabójczy
stan naszych dróg i ulic. Podobne rozwiązania nasuwają się niezadowolonym z ochrony zdrowia pacjentom,
którzy według badań stanowią ponad połowę wszystkich korzystających z publicznej ochrony zdrowia.
• Powiedział pan, że ból jest chorobą,
a czy musi boleć?
Światowa Organizacja Zdrowia
WHO w 1986 r. określiła przewlekły ból
jako chorobę, zwracano wtedy uwagę na
ludzi cierpiących na bóle nowotworo-
we. Polski oddział Międzynarodowego
Stowarzyszenia Badania Bólu IASP,
od początku lat dziewięćdziesiątych,
wspiera badania naukowe dotyczące
bólu i ich zastosowania w praktyce
klinicznej, propaguje informacje na ten
temat, publikując w czasopiśmie „Ból”,
organizując szkolenia dla personelu
medycznego, wydając certyikaty szpi-
talom przyjaznym pacjentom.
Naszym sukcesem jest program
„Szpital bez bólu”. Jako pierwsi w Eu-
ropie utworzyliśmy na CM UJ studia
podyplomowe z medycyny bólu. Ich
sukces zaskoczył nas – pierwszą edycję
kończy ponad 120 osób. Są to lekarze
chirurdzy, anestezjolodzy, pielęgniarki,
na co dzień pracujący na oddziałach:
intensywnej terapii, chirurgii, onkolo-
gii i pneumatologii oraz ginekologii.
W ramach inicjatywy tworzenia „bez-
bólowych” szpitali polskie towarzy-
stwa tych oddziałów zjednoczyły się
i podjęły współpracę w walce o komfort
pacjenta.
na napędzaną różnymi czynnikami
roszczeniowość. Nie jesteśmy w
tym odosobnieni, bo podobne zjawiska
odnotowuje się praktycznie na całym
świecie. Prym wiodą USA, gdzie koszty
wszystkich roszczeń (nie tylko medycz-
nych) stanowią 1,8% produktu krajowe-
go. W Europie podobne wskaźniki mają
Włosi. Nic dziwnego, że w dyskusjach
o wpływie odpowiedzialności cywilnej
na praktykę lekarską często mówi się
o problemach występujących w USA,
gdzie ponadto istnieją dobre statystyki,
których w krajach takich jak Polska
brak.
Opinie na temat miejsca i roli od-
powiedzialności cywilnej w ochro-
nie zdrowia są bardzo zróżnicowane
i często odzwierciedlają odmienne czy
wręcz przeciwstawne poglądy natury
zasadniczej, a więc trudne do zmiany
i mocno odporne na argumenty. Na
przykład część ludzi upatruje sposobów
na poprawę ochrony zdrowia (i całego
świata) w surowym karaniu. Inni sądzą,
że dobra ochrona zdrowia musi polegać
na bezbłędnym działaniu i osobistym
zaangażowaniu wszystkich jej pracow-
ników. Wielu wskazuje na decydujące
znaczenie właściwego finansowania.
Prawdopodobnie ta różnorodność po-
glądów i brak wiarygodnych danych
są przyczyną sporej liczby paradoksów
w funkcjonowaniu i w postrzeganiu
ochrony zdrowia.
Aby wymienić parę sprzeczności
związanych z zagadnieniami roszczeń
i odszkodowań można na przykład
zwrócić uwagę, że chociaż wyniki
leczenia ogromnej większości chorób
stale poprawiają się i ludzie żyją dłużej
i w lepszym zdrowiu, liczba zarzutów
i roszczeń wobec ochrony zdrowia
stale wzrasta. Bezpieczeństwo chorych
dzięki postępowi wiedzy i technologii
jest obecnie większe niż kiedykolwiek
(leczy się wiele stanów i chorób, które
jeszcze niedawno przebiegały w natu-
ralny i najczęściej fatalny sposób, więc
zagrożenia nie wiązano z leczeniem),
ale im nowsze badanie, tym więcej
wykrywa się „niepożądanych” działań
związanych z leczeniem. Ochrona zdro-
wia jawi się społeczeństwu jako coraz
groźniejsza i bardziej niebezpieczna.
Pomimo całego postępu w ochronie
zdrowia nadal nie można zagwaranto-
wać wyniku, ale coraz wyraźniejsza jest
tendencja do uznawania każdego złego
czy nawet niezadowalającego wyniku
za błąd w postępowaniu.
Trudno dziwić się wymienionym
paradoksom, jeżeli wiemy, że od 1975
r. w USA koszty związane z odszkodo-
waniami w ochronie zdrowia wzrastały
rocznie o 12% i stanowią obecnie ok.
8% kosztu każdej procedury medycz-
nej. W okresie 1975-2003 wzrosły one
o 2000%, podczas gdy w tym samym
czasie koszty opieki zdrowotnej wzrosły
„tylko” o 450%. Koszt związany z każ-
dym (zasadnym albo nie) roszczeniem
wynosi średnio 24 tys. USD. Ubezpie-
czenie odpowiedzialności cywilnej staje
się bardzo kosztowne, a w niektórych
specjalnościach nie jest oferowane.
W efekcie w regionach z bardzo dużym
ryzykiem roszczeń brakuje specjalistów,
szczególnie położników. Trudności po-
jawiają się również w leczeniu chorych
po urazach, gdzie ryzyko roszczeń jest
bardzo duże.
Szczególnie niepokojące są jednak
dane, które wskazują, że wykładni-
czo rosnące odszkodowania nie służą
pacjentom ani nie poprawiają jakości
i bezpieczeństwa leczenia. Większość
roszczeń nie traia do sądu, a spośród
nich tylko 20% kończy się korzyst-
nie dla powoda. Analizy eksperckie
wskazują, że tylko około połowa roz-
strzygnięć sądów jest zgodna z oceną
merytoryczną sprawy. W efekcie uzy-
skanie odszkodowania jest w bardzo
dużym stopniu dziełem przypadku
i przypomina bardziej loterię niż rze-
telne i przewidywalne postępowanie.
Stare powiedzenie o „uzdrawiających
procesach” nie sprawdza się, a jakość
oraz wyniki leczenia tam, gdzie za-
grożenie roszczeniami jest najwięk-
sze, wcale nie są lepsze. Uzyskanie
odszkodowania następuje po długim
czasie, a z każdego zasądzonego dolara
pacjent dostaje tylko ok. 20 centów,
resztę otrzymają prawnicy i pochłoną
koszty administracyjne.
Z punktu widzenia leczących bardzo
niepokojąca jest tendencja do trakto-
wania leczenia jako rodzaju kontraktu i
przyjmowanie przez sądy, że skoro wy-
nik jest niezadowalający, to ktoś musi
być winnym. Tymczasem w ochronie
Doświadczenie Szwecji wskazuje, że
dobry system odszkodowań za niepożą-
dane zdarzenia związane z leczeniem
powinien:
opierać się na odpowiedzialności in-
stytucji, nie zaś pojedynczych osób,
oddzielić zagadnienia odszkodowań
od postępowania w przedmiocie od-
powiedzialności,
polegać na procedurze administracyj-
nej zamiast sądowej, aby zmniejszyć
koszty i skrócić czas postępowania,
kompensować szkody, których można
było uniknąć niezależnie od tego, czy
popełniono błąd lub zaniedbanie,
mieć ustaloną wysokość maksymal-
nego odszkodowania, aby ograniczać
koszty oraz nie zniechęcać do leczenia
trudnych przypadków,
wykorzystywać informację uzyskaną
w związku ze zgłoszonymi szkodami
do poprawy bezpieczeństwa i do
obniżenia kosztów ubezpieczenia od
szkód medycznych.
• Co zyskuje pacjent, który uczestni-
czy w programie szpitala bez bólu?
Pacjent, który nie odczuwa bólu,
szybciej wraca do zdrowia, a powikłania
pooperacyjne rzadziej się pojawiają.
Zyskuje na tym również szpital, który
nie musi długo hospitalizować chorego.
Pacjenci, którzy niejednokrotnie boją
się operacji i skutków, jakie może ona
wywołać, mają większe zaufanie do
szpitali, w których prawidłowo uśmierza
się ból. Niejednokrotnie wolą dłużej za-
czekać na wolny termin zabiegu w szpi-
talu z certyikatem leczenia bólu.
Szwedzi polecają te założenia kra-
jom, które chciałyby reformować swój
system odszkodowań. Polska powinna
z nich skorzystać, ponieważ już obser-
wujemy u nas wszystkie niekorzystne
zjawiska znane z krajów „kryzysu odpo-
wiedzialności cywilnej”. USA przeży-
wają obecnie trzecią falę tego kryzysu.
Może w Polsce udałoby się uniknąć
pierwszej?
rozmawiała Olga Kleczka
nr 1 (217) 8 styczeń 2009
www.gazetalekarska.pl
www.gazetalekarska.pl
nr 1 (217) 9 styczeń 2009
.
.
J ednocześnie niekiedy narzekamy
217711395.011.png 217711395.012.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin