Szanowne Panie, szanowni Panowie *siedząca przy ognisku kobieta zabrała głos* Ciekawi Was pewno ma historia *spojrzała po zebranych swymi złotymi oczyma* Nie udawajcie zdziwionych, wszak wzrok jeszcze mam dobry a i słuch nie najgorszy. Wielu z Was zastanawia się kim jestem *stwierdziła po prostu* Nie przedstawiłam się bo i cóż by to zmieniło? To tylko zlepek słów, które nic nie znaczą. Czy poznacie dzięki temu mnie lepiej? Nie sądzę. Wszak teraz *zamilkła robiąc efektowną pauzę* Teraz to zupełnie inna sprawa *podniosła się korzystając z sękatego kija, który zwykła była nosić przy sobie. Zielona suknia podkreślała jej smukłą talię elfki a białe włosy kontrastowały z młodą twarzą* Anna de Ruyter, do usług *ukłoniła się zamaszyście i ponownie usiadła na pniaku* Mogłabym Wam opowiedzieć wyciskająca łzy z oczu historię gwałtów, mordów prowadzonych przez hordę oraz uratowanego cudem z pogromu dziecka, jeno kto by w to uwierzył? *zaśmiała się kpiąco* Nie… Skoro już opowiadam niech to będzie porządna, prawdziwa opowieść. Nie będzie długa a i pozbawiona nienawiści klanowej… Znaczy się do hordy *kilka osób obróciło się ze zniesmaczonymi minami. Elfka tylko wzruszyła ramionami i mówiła do tych, którzy chcieli słuchać, gestykulując przy tym żywo*
Ojciec mój Gerard de Ruyter nie był zbyt majętny, matka Genevieve… *przerwała* zdjęta chorobą nie miała zbyt wiele czasu na me wychowanie. Przeto rodzice zrobili krzyżyk na drogę, wręczyli sakiewkę w dłoń i wysłali do Darnassus… największej elfickiej społeczności, by tam pobierać nauki i wyszkolić się na druida… *zapatrzyła się w strzelające iskrami bierwiona. Już dawno przestała mówić do towarzyszy. Teraz po prostu wspominała* druidzi jak to druidzi, przyjęli mnie do terminu, wyszkolili, wpoili swe zasady moralne. Ale gdy nauka się skończyła to już sobie głowy mną nie zawracali. To i błąkam się od tego czasu po Kalimdorze, a czasami i po Azeroth w poszukiwaniu przygód, które zwykle kończą się na usilnym ratowaniu mego tyłka. Takie życie, taki świat *westchnęła* Przygody… Ach przygody. Zaczyna mi Was brakować… Tego nieustannego strachu o własne życie i głośno dopominającego się o swe prawa żołądka. Ale jeszcze się obaczy… Na pewno czyhają za każdym węgłem *zamrugała gwałtownie powiekami i otrząsnęła się z zadumy* A teraz wybaczcie, i tak już za dużo powiedziałam i pewnie Was zanudziłam. Żegnajcie i wybaczcie tą chwilę nostalgii *podniosła swój kij oraz wypchany plecak i rozpłynęła się wśród mroku nocy i otaczających polankę drzew. Stąpała szybko i pewnie a przy tym niezwykle cicho, jak na druida przystało. Odeszła w poszukiwaniu przygód i przyjaciół*
AnnadeRuyter