Rozproszenia na modlitwie.doc

(27 KB) Pobierz
Rozproszenia na modlitwie

Rozproszenia na modlitwie

     Wielcy ludzie modlitwy, trwający na modlitwie długie godziny, zapytani, dlaczego ich modlitwy trwają zawsze godzinę, a nawet dłużej, odpowiadają, że przez pierwsze 15 minut muszą się wygadać przed Panem Bogiem, przez drugie 15 minut starają się skupić i słuchać Pana Boga, ciągle myśląc o wszystkim innym, tylko nie o Bogu, przez trzecie 15 minut denerwują się na siebie i tracą czas na myślenie co zrobić, aby myśleć o Bogu i dopiero po czterdziestu pięciu minutach przez około 15 minut zaczynają się naprawdę modlić, czyli słuchać co mówi do nich Bóg i odpowiadać na Jego Słowo.

     Z nami jest dokładnie tak samo, albo jeszcze gorzej. Ja zauważyłem, że kiedy próbuję się modlić, zaczynam się rozpraszać. Wtedy zaczyna mnie to denerwować, że się rozpraszam, potem denerwuje mnie to że się zdenerwowałem i tak dalej... Po jakimś czasie, gdy już powiem Panu Bogu wszystko, przypomnę sobie nagle, że to On powinien pierwszy zacząć mówić, a ja dopiero po Nim; zaczynam słuchać, całą swoją uwagę kieruję na Boga, aż tu nagle po jakimś czasie spotykam się z czymś co nosi nazwę ROZPROSZENIA NA MODLITWIE - myśli, wyobrażenia, uczucia nie mające nic wspólnego z moją modlitwą.

     Co z tym robić? Po pierwsze i ostatnie nie przejmować się ani nie złościć na siebie. Cokolwiek dzieje się na modlitwie, biorą w tym udział dwie osoby: Pan Bóg i ja. Zostawmy Panu Bogu sposób jej prowadzenia. To normalne, taki jest człowiek - czasami się rozprasza. Dopiero po zauważeniu faktu, że się rozpraszam, mogę zacząć z tym walczyć.

     Warto też zastanowić się, czy dane "rozproszenie" jest tylko rozproszeniem, czy jakąś ważną sprawą, którą nagle pokazuje mi Pan Bóg. Gdy zagłębiam się w obecności Pana Boga, czasem coś jakby stara się przeszkodzić mojemu skupieniu. Pojawiają się wyobrażenia i zajmują nagle mnie nie pytając o zgodę. Bardzo często modlitwa, jeśli jest oświecana mocą i prawdą Bożą, odsłania sfery w moim życiu, w które chce wejść Pan Bóg, aby je uzdrowić. Pokazując prawdę o nas samych, pokazuje przeszkody i bariery, które są w nas i uwierają w takich sytuacjach.

     Gdy zauważę, że myślę o czymś innym niż o Bogu, to nie rozważam dlaczego, ani dalej w to nie brnę, tylko wracam myślą do Boga. Uwaga! NIGDY NIE WOLNO SIĘ DENERWOWAĆ! Można też roztargnienie przekształcić w modlitwę, i tak np. niepokój o coś zamienić w modlitwę za to co mnie niepokoi. Być może dany niepokój wypływa z działania Pana Boga, który pokazuje mi jakiś problem do rozwiązania. Warto pamiętać, że rozproszenia pokazują prawdę o mnie samym i bez nich modlitwa nie była by do końca prawdziwa. Poza tym właśnie takiego, roztargnionego i rozpraszającego się - nieprzygotowanego na przyjęcie miłości - kocha Pan Bóg.

     Z rozproszeniem jest tak jak z narzeczonym, jadącym samochodem do swojej dziewczyny. Coś się popsuło, musi się zatrzymać, być może pożyczyć narzędzi - opóźni to spotkanie, ale nic nie znaczy. Gorzej, jeśli przy okazji pójdzie na piwo, albo na karty z kolegami i w ogóle nie dojedzie. Rozproszeniu nie mogę się poddawać, ale i nie powinienem sobie nim zawracać głowy bardziej niż miłością Boga do mnie, który właśnie do mnie mówi.

     Bardziej niż na rozproszenie na modlitwie zwróć uwagę, aby regularnie siadać do modlitwy (o stałej godzinie!). A do rozpraszających się co chwilę myśli podchodź jak do małych kociaków biegających po mieszkaniu. Łagodnie i z uśmiechem zbieraj je spokojnie wokół źródła Światła i Ciepła, gdzie im będzie najlepiej. Jezus jest cierpliwy i nie denerwuje się na małe kociaki, ale ogarnia je Swoim ciepłem. Cóż bardziej przyjemnego od przygarniania kociaków do światła i ciepła, cóż bardziej czułego niż zbieranie rozpraszających się myśli przy Panu Bogu.

     Czasem jednak w modlitwie przychodzą chwile naprawdę trudne. Rozproszenie trwa chwilę i może być nawet przyjemne, jeśli kieruje mnie bardziej na Boga i prawdę o mnie. Naprawdę trudno robi się, gdy modlitwa przestaje być jakkolwiek odczuwalna. Gdy robi się ciemno, nic nie widać i nie wiadomo którędy iść. To znaczy, że nadchodzi bardzo ważny i pożyteczny, choć trudny czas oschłości. O tym jednak następnym razem.
 

Wojtek Gałązka


Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin