TAJEMNICA WIECZNEGO SWIATLA.rtf

(8 KB) Pobierz

 

TAJEMNICA WIECZNEGO ŚWIATŁA

 

 

 

Starożytni mają na swoim koncie wynalazki, jakich my nie jesteśmy w stanie ani odtworzyć, ani nawet domyślić się, jak one działały.

 

W kościołach katolickich przed ołtarzem wisi wieczna lampka. Nigdy niegasnący płomień ma w niej symbolizować triumfujące życie. Kiedy jednak przyjrzymy się jej bliżej, zauważymy, że jest tam tylko kolorowe szkiełko w kształcie krzyża, które ma za zadanie imitować płomień. Dziś wystarcza to wiernym w zupełności, jesteśmy przyzwyczajeni do symbolicznego rozumienia religii i nie domagamy się obrzędowej dosłowności. Ale czy tak było zawsze?

Pierwsze wieki chrześcijaństwa były czasem wiary żarliwej i dosłownej. Żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali św. Piotra i Pawła. Zastanówmy się, jak w tym otoczeniu wyglądałaby skromna lampka przed ołtarzem? Czy wierni uwierzyliby w to, że małe, kolorowe szkiełko ma coś wspólnego z wiecznym życiem? Pierwsi chrześcijanie byli oswojeni z niezwykłością, wielu z nich widziało cuda na własne oczy. Raczej wątpliwe, by uwierzyli w imitację wiecznego ognia.

 

Lampy z grobów

Wyspa Nesida w pobliżu Neapolu. Jest rok 1550. Kilku wieśniaków ma tu nędzne poletka i domki, ziemia jest skalista i przynosi ubogi plon. Pewnego dnia jeden z chłopów uderza motyką w coś twardego. Po odgarnięciu ziemi jego oczom ukazuje się wejście do grobowca. Chłop woła sąsiadów, za chwilę otworzą ciemną kryptę, wydobędą z niej kosztowności i sprzedadzą je w Neapolu. Kiedy jednak epitafium zostało już rozbite, ich oczom nie ukazała się czarna czeluść katakumby. Wewnątrz płonęła lampa – wielka kula z migocącym w środku wysokim, błękitnym płomieniem. Wieśniacy nie byli na tyle głupi, by nie zorientować się, że światło płonie tam już ponad tysiąc lat. Za tą sztuczką mogła stać siła nieczysta. Chłopi nie ulękli się jednak, nie uciekli, śmiało weszli do wnętrza grobowca. Potrząsanie kulą ani postukiwanie w szklaną osłonę nie zmniejszyło płomienia. Lampa paliła się w dalszym ciągu. Dopiero gdy wieśniacy w imię Boga i świętych pańskich rozbili naczynie, płomień w zetknięciu z powietrzem zgasł.

O sprawie usłyszał mały wówczas, ale już ciekawy świata chłopiec pochodzący z bogatej, patrycjuszowskiej rodziny. Giambattista della Porta w przyszłości miał zostać znanym lekarzem, a także właścicielem prywatnego muzeum, twórcą akademii uczonych, których często sam utrzymywał, oraz autorem licznych prac naukowych. Jedną ze swoich książek poświęcił niewytłumaczalnym w jego czasach zjawiskom. To z niej znamy historię o wiecznej lampie.

 

Sześć niezwykłych znalezisk

W czasach nowożytnych odkryto sześć takich lamp: poza Nesidą, odnaleziono je w Hiszpanii, Anglii, północnych Włoszech i w pobliżu Rzymu (dwie). We wszystkich doniesieniach powtarza się informacja, że lampy płonęły bez dopływu powietrza, a płomienie gasły po zetknięciu się knotów z tlenem.

W pracy Licetiusza pt. „De Lucernis Antiquorum Reconditis” znajduje się szczegółowy opis lampy znalezionej w Este, mieście położonym 30 kilometrów od Padwy, w grobowcu niejakiego Maximusa Olybiusa.

Lampa wyglądała inaczej niż ta z wyspy Nesida. Był to walec z kryształu umieszczony w dwóch glinianych cylindrach, połączony z dwoma wypełnionymi nieznanym płynem zbiornikami, z których jeden był ze srebra, a drugi ze złota. Z inskrypcji na urnie wynikało, że lampa poświęcona była Plutonowi. Napis głosił, że mieszczące się wewnątrz elementy wykonane zostały dzięki tajemnym umiejętnościom, a oba pojemniki z paliwem przymocowano na wypadek, gdyby w ciągu wieków okazało się, że to zawarte w samej lampie się wyczerpało. Napis zakazywał intruzom sięgania do jej wnętrza. Wiek lampy określono na mniej więcej 500 lat. Wskazywałoby to, że zapalono ją około roku 500 naszej ery.

Ten sam autor opisał jeszcze jedną wieczną lampę, znalezioną w grobowcu przy Via Appia niedaleko Rzymu. Licetiusz wspomina, że znalazcy zalewali lampę wodą, dmuchali na nią, robili wszystko, co możliwe, żeby zgasić płomień, ale bez rezultatów. Dopiero przewiercenie naczynia świdrem spowodowało, że płomień zgasł.

Anglik William Camden w dziele „Britannia” z 1582 roku również napisał o znalezieniu lampy z wiecznym płomieniem: „Osoby godne zaufania poinformowały mnie, że podczas rozwiązywania klasztorów w latach 1536–1539 została znaleziona lampa w piwnicy małej kaplicy, gdzie, jak głosił przekaz, pochowany został Konstantyn Wielki. Albowiem, jak pisał Lazius, starożytni znali sztukę przetwarzania złota w płyn, dzięki czemu utrzymywali płonący ogień w grobowcach przez długi czas, a nawet przez długie stulecia”.

Jeszcze jeden opis wiecznej lampy znajduje się w dziele „De Civitatae Dei” świętego Augustyna. Płonęła ona w świątyni Wenus. Nie była chroniona żadną zasłoną przed deszczem i wiatrem, a mimo to nigdy nie gasła.

Ostatnią wieczną lampę znaleziono w roku 1845 w Cordobie. Znajdowała się w grobowcu rzymskiej rodziny. Bez bliższych szczegółów o odkryciu tym zakomunikował niejaki Albert Way na konferencji Instytutu Archeologicznego w Madrycie. Way mieszkał wówczas w Hiszpanii, właśnie w okolicach Cordoby. Nie wiemy, co się stało z tym znaleziskiem.

 

Jak to mogło działać?

Według jednej z teorii wieczne lampy działały na skutek umieszczenia w nich minerałów fosforyzujących. W starożytności znany był kamień bonoński, zlepieniec opalizujący jasnym, zielonkawym światłem. Jest to jednak wątpliwe, by właśnie ów minerał sprawiał, że lampy płonęły, źródła mówią bowiem o „jasnym, błękitnym płomieniu” w szklanych cylindrach bądź kulach.

A może starożytni znali tzw. zimne światło, które w 1914 roku na uniwersytecie w Pradze przedstawił profesor Hans Molisch z Wiedeńskiej Akademii Nauk? Umieścił on wówczas w probówce mieszaninę saletry i żelatyny jako pożywkę dla pewnego gatunku bakterii. Po kilku dniach z probówki dochodziło stałe, niebieskozielone światło, które nie gasło przez trzy tygodnie.

W roku 1957 w jednym z laboratoriów Cambridge University udało się skonstruować lampę działającą na podobnych zasadach. Paliwem był azotowy związek metylu, którego nazwy nie ujawniono. Uzyskano dzięki niemu jasny, żółty płomień unoszący się w górnej części szklanej rury. Kiedy zamknięto dopływ powietrza do rury, żółte światło spłaszczyło się, zabarwiło na pomarańczowo, ale płomień nie zniknął.

O dalszych eksperymentach tego rodzaju nic nie wiemy.

 

Światło gasi lęk

Oświetlanie rzymskich grobów wiecznymi lampami wiązało się prawdopodobnie z lękiem przed krainą zmarłych. Pierwsi chrześcijanie musieli znać ten starożytny zwyczaj i zagadkowy wynalazek, który służył jego realizacji. Czy nie zechcieli go spożytkować do przekonania wiernych o tym, że życie, jak ogień, jest niezniszczalne? Przecież w pierwszych wiekach chrześcijaństwa hierarchowie Kościoła nie mamiliby wiernych błyszczącym szkłem oprawnym w metal! Chcę wierzyć, że to wieczne lampy rzucały swój niesamowity blask na pokryte mozaikami ściany pierwszych bazylik. Tylko dlaczego potem z nich zniknęły?

Miejmy nadzieję, że gdzieś kiedyś na południu Europy motyka rolnika odsłoni wejście do zapomnianego grobowca, a w nim ujrzymy wciąż płonące wieczne światło. Teraz nie zaprzepaścilibyśmy szansy na zbadanie jego tajemnicy.

 

Wróżka Aurelia

Zgłoś jeśli naruszono regulamin