ET - Konik - horyzont skojarzen_ü.doc

(78 KB) Pobierz
Ewa Tomaszewska

8

 

Ewa Tomaszewska

Uniwersytet Śląski w Cieszynie

 

TWORZENIE HORYZONTU SKOJARZEŃ

Eksperyment teatralno-pedagogiczny Konik adresowany do dzieci młodszych

 

              W roku 1975 na Biennale Sztuki dla Dziecka Teatr Dzieci Zagłębia z Będzina pokazał spektakl Konik przygotowany przez Jana i Jacka Dormanów. Przedstawienie przyjęte zostało z ogromnym zainteresowaniem, choć nie bez kontrowersji, zarówno przez widzów – dzieci przedszkolne i z pierwszych klas szkoły podstawowej, pedagogów jak i krytyków teatralnych. Prezentowane także poza granicami kraju – we Frankfurcie nad Menem w RFN czy w Szibeniku w Jugosławii – wywoływało ogromne zainteresowanie i dyskusje na temat kształtu teatru dla dzieci najmłodszych.

              Spektakl ten był znaczącym zwieńczeniem długiej drogi myślowej jaką przeszedł Jan Dorman. Poszukiwał on nowej, właściwej formuły dla teatru adresowanego do dzieci, a szczególnie teatru dla dzieci najmłodszych poczynając od dwóch opowiadań Kruchy chłopiec napisanych „do szuflady” w 1961 nawiązujących do motywu konia jako wehikułu marzeń, przez eksperymenty teatralno-pedagogiczne (Młynek do kawy - 1962 i Kaczka i Hamlet - 1968[1]) wiążących działania teatralne z oddziaływaniami pedagogicznymi, po pomysły na podobne doświadczenia wprowadzające jako postać centralną – Konika. Przyświecała mu idea rozwijania wyobraźni dziecięcej, tworzenia horyzontu skojarzeń, do których dorastające dziecko będzie mogło powracać, wyprowadzenie teatru poza budynek teatralny i włączenie go w realne życie przedszkola czy szkoły, wreszcie  odwołanie się do obrzędu i rytuału, jako działań dziecku bliskich i znanych. Warto przyjrzeć się nieco bliżej temu sposobowi myślenia jest on bowiem istotą eksperymentu Konik.

Po toruńskiej premierze Odważnej księżniczki wg Witkacego (1985), na pytanie czy nie uważa, że tekst Witkiewicza jest zbyt trudny dla widowni dziecięcej Dorman odpowiedział:

Ja robię Becketta również, ale to nie jest ten Beckett duży tylko fragmenty. Dzieci mają tylko polizać tego Becketta po to, żeby się zainteresować.(...) Widz, ten jeszcze nie dorosły, za moment zajrzy do literatury, bo go spektakl zainteresował, tylko tyle.[2]

 

Spektakle Dormana, zwłaszcza od 1961 roku, kiedy to powstał Młynek do kawy wg Gałczyńskiego, nawiązywały do różnych tradycji literackich, teatralnych, muzycznych, także do obrzędu i rytuału. Właśnie – nawiązywały – a nie realizowały ich dosłownie. Posługiwał się Dorman metaforą, znakiem, ale nade wszystko skojarzeniem, asocjacją. Wiera Kormeluk pisała po premierze spektaklu Don Kichot w Lublinie:

 

Teatr Dormana wymaga stałej aktywności widowni, szybkiego kojarzenia bodźców słuchowych i wizualnych. Tu nie wolno się ani na chwilę wyłączyć z toku przedstawienia, bo się można zgubić. I w tym leży pewna trudność w jego percepcji. Nie wiem więc, czy spektakl jest dostatecznie czytelny dla widza nie obeznanego z treścią dzieła Cervantesa, w każdym razie znajomość taka okaże tu swoją przydatność. Przedstawienie jest nie zawsze dostatecznie czytelne, ale ciekawe, obfitujące w pomysły, którymi można byłoby obdzielić kilka widowisk.[3]

 

Na tym właśnie polegała pedagogiczna chytrość Dormana – zaciekawić, zainspirować, zmobilizować odbiorcę do sięgnięcia po tekst oryginału. Jednocześnie Dorman wierzył w możliwości percepcyjne dzieci i ich – nieograniczoną jeszcze konwencją i konwenansem – wyobraźnię. Dostrzegał to również śląski recenzent Bolesław Surówka pisząc o realizacji Szczęśliwego księcia wg O.Wilde’a (1967):

 

Ten rodzaj teatru – teatru jak najbardziej umownego – dzieci rozumieją szczególnie dobrze. On przecież odpowiada najlepiej ich różnorodnym „realistycznym” zabawom, jak np. zabawie w „teatr”, w „sklep”, w „pociąg” itd. a także ich wyobrażeniom plastycznym (nawiasem mówiąc wypada stwierdzić, iż dzieci lepiej chwytają współczesną sztukę abstrakcyjną niż dorośli). I w tym, zagmatwanym na pozór „Szczęśliwym Księciu” dostrzegają one nie tylko istotną treść utworu, ale też jego powiązania skojarzeniowe z innymi dziedzinami życia, sięgającymi do współczesności.[4]

 

Zasada podsuwania skojarzeń polega na zestawianiu różnych elementów, których synteza następuje w wyobraźni widza.  W ten sposób pojawiający się w spektaklu napis: Matka Courage, choć niewiele mówi dzieciom na widowni, w zestawieniu z działaniami scenicznymi zapada w pamięć skąd można go wydobyć później; lub budzi ciekawość i mobilizuje do sięgnięcia po tę właśnie sztukę. Oddziaływanie takie obliczone jest na dłuższy czas. Aby jednak dało rezultaty, działania sceniczne muszą zainteresować widza, zaintrygować czasem nawet zirytować. Chodzi o to, aby widz miał o czym myśleć po wyjściu z teatru, aby pozostało wrażenie, które odciśnie ślad w pamięci dziecka. Wielość takich śladów będzie właśnie budowała horyzont skojarzeń, do których można się odwoływać niemal przez całe życie.

Ten sposób myślenia twórcy z Będzina, skonkretyzowany z początkiem lat 60-tych XX wieku, nam współczesnym wydaje się nowatorski, awangardowy, bardzo nowoczesny. Wraz ze studentami, doszliśmy do przekonania, że jest też szczególnie ważny dziś, jako przeciwwaga dla oddziaływania medialnego (telewizja, gry komputerowe, Internet, a nawet publikacje prasowe i książkowe oraz film) często ograniczającego wyobraźnię odbiorcy, czy nawet zastępujące ją.

Dostrzegając wartość przemyśleń Dormana i uznając wagę jego poszukiwań artystycznych podjęliśmy, wraz ze studentami III i IV roku specjalności Animacja Społeczno-Kulturalna, próbę zrealizowania pomysłu powiązania artystycznych działań teatralnych z procesem pobudzania wyobraźni i budowania horyzontu skojarzeń. Na warsztat wzięliśmy dość złożoną ideę eksperymentu teatralno-pedagogicznego Konik.

Eksperyment, adresowany do dzieci 5-cio i 6-cioletnich, obejmował trzy fazy działań. Faza I – „Przygotowanie” – to działania teatralne i parateatralne nie połączone wprost z widowiskiem teatralnym, wprowadzające dzieci w temat. Faza II to właściwe widowisko. Faza III, wieńcząca, miała charakter badawczy.

FAZA I  - „Przygotowanie”.

Faza I rozbita była na dwa różne sposoby oddziaływania na dzieci, tzn. że eksperyment realizowany był w dwóch przedszkolach w różny sposób. W pierwszym przedszkolu dzieci musiały trzykrotnie wykonać wysiłek pójścia do teatru, gdzie oglądały krótkie, trwające 2 minuty 10 sekund, przedstawienia, których bohaterem był duży drewniany koń. Zachowane zostały wszystkie elementy teatralnego zwyczaju – wprowadzanie na widownię, wygaszanie świateł, rozsunięcie kurtyny, działania sceniczne, zasunięcie kurtyny. Były to więc spotkania z teatrem jako konwencją.

Na scenie dzieci najpierw widziały dużą sylwetkę drewnianego konia. Konia tego chciały zdobyć dla siebie „postaci z kokardkami”, wypłoszone przez Wróżkę, która  wyczarowywała srebrzysty ogon. W czasie drugiego spotkania koń otrzymywał srebrzystą grzywę. Spotkanie trzecie miało być momentem, gdy ów duży koń staje się inspiracją dla zabawy „w konika”. Jednak trzecie spotkanie nie doszło do skutku.

Należy podkreślić, że każde spotkanie teatralne było niewspółmiernie krótkie do wysiłku jaki musiały wykonać dzieci przychodząc do teatru. Chodziło o działanie niekonwencjonalne, burzące stereotyp i tym samym zmuszające do stawiania sobie pytań. Element zaskoczenia, zdziwienia, a nawet pewnego rozczarowania czy irytacji miał na celu pobudzenie wyobraźni, uruchomienie myślenia. Dla tej grupy widzów spektakl miał zacząć się wraz z pierwszym spotkaniem teatralnym i trwać w wyobraźni aż do zakończenia właściwego widowiska, a więc około 10 dni.

Wydaje się, że tak się stało. Dzieci nie pozostawały obojętne wobec żadnego ze spotkań teatralnych, po każdym rozmawiały o koniku i o tym, co zobaczyły w teatrze. W ankietach również pojawiły się odniesienia do działań sprzed spektaklu – ponad połowa dzieci z tego przedszkola eksperymentalnego (55,5%) skojarzyła postać Konika z ogonkiem i grzywą, a także tylko dzieci z tego przedszkola wymieniły jako postaci widowiska – również wróżkę i ludzi z kokardkami.

Wyobraźnia dzieci z drugiego przedszkola eksperymentalnego stymulowana była w inny sposób. Tam aktorzy przychodzili do przedszkola z 4 krótkimi, 5-minutowymi działaniami parateatralnymi. Tam również pojawiła się wróżka, która w czasie I spotkania wyczarowała małego konika. Na drugie spotkanie aktorzy przynieśli drewnianego konika na wózku, którego obwozili po sali opowiadając jego poetycką historię. Za trzecim razem przynieśli konia na biegunach, na którym wyruszali w podróż do świata marzeń. Na ostatnie, czwarte spotkanie – przynieśli paczkę, w której były 4 patyki i deska. Z tych elementów aktorzy, na oczach widza, zbudowali ławeczkę, którą także nazwali koniem. Dzieci dosiadały tego konia i tym razem to one miały wyruszyć w podróż wyobraźni. Ten element eksperymentu okazał się najtrudniejszy. Dzieci z trudem przyjęły konwencję, która kazała im zobaczyć w drewnianej ławeczce konika, a gdy wreszcie podjęły grę ich podróże okazały się bardzo przyziemne – wyruszały do różnych miast lub państw (np. do Łodzi, do Irlandii), nie pojawiły się elementy cudownej podróży, podróży w marzenia.

Przyczyn takiej sytuacji mogło być kilka. Po pierwsze, studenci, którzy przygotowywali tę cześć eksperymentu zbyt często w swoich działaniach dążyli do wyjaśnienia wszystkiego, co rozgrywało się przed dziećmi. Zabrakło więc elementów zaskoczenia i niedopowiedzenia, które mogłyby uruchomić ciąg dziecięcych skojarzeń. W efekcie zabrakło tego, co było istotą spotkań teatralnych pierwszego przedszkola. Po drugie, aktorzy za bardzo chcieli wciągnąć dzieci do wspólnej zabawy „odteatralniając” działania sceniczne, zbliżając je do rodzaju wspólnej zabawy. Zabrakło więc cudowności sytuacji wkraczania odmiennego świata teatru do rzeczywistości przedszkolnej. Po trzecie, dobór tekstów i działań należałoby przemyśleć na nowo. Współczesne dzieci poddawane są tak silnym oddziaływaniom zewnętrznym, zwłaszcza pod względem obrazów, że często spontaniczna dziecięca wyobraźnia zatraca indywidualność, staje się leniwa, wykorzystuje obrazy i skojarzenia dane z zewnątrz. W konsekwencji, działania te tylko w niewielkim stopniu rozbudowały horyzont skojarzeń przed obejrzeniem właściwego widowiska teatralnego.

FAZA II – „Widowisko”.

Spektakl teatralny Konik, zrealizowany na podstawie scenariusza Jana Dormana, pokazany został dzieciom z dwóch przedszkoli eksperymentalnych i grupie dzieci z przedszkola kontrolnego, tj. takiego, które nie brało udziału we wcześniejszym etapie eksperymentu.

Widowisko było afabularne, montowane na zasadzie numerów cyrkowych. Także przestrzeń sceny komponowana była na zasadzie areny cyrkowej, w centrum której stał duży drewniany koń (ten sam, który był bohaterem krótkich pokazów teatralnych dla dzieci z pierwszego przedszkola eksperymentalnego). Widzowie siedzieli na scenie wokół tak zbudowanej teatralnej areny.

Spektakl zaczynał się w szatni, skąd trzy Dziewczyny w Kapeluszach z Kwiatami prowadziły dzieci na scenę. Animatorem widowiska była postać Dyrektora Cyrku, który wpuszczał na scenę – arenę kolejne postaci. W spektaklu Jana Dormana były to postaci, które przeniknęły z jego innych inscenizacji: Matka i Żołnierz ze Szczęśliwego Księcia, Stella z Młynka do kawy, Puk ze Snu nocy letniej czy Pierrot i Kolombina z Budy jarmarcznej. Dwunastu. Postacie te miały dla Dormana znaczenie szczególne będąc swego rodzaju symbolami. Na przykład postać Matki zaczerpnięta została ze sztuki Brechta Matka Courage i symbolizowała cierpienie matki, która straciła swoje dzieci. Stella była ikoną młodości pełnej optymizmu i może naiwnej wiary w możliwość naprawienia świata. Postaci Pierrota i Kolombiny czy Don Kichota już same w sobie są symbolami i żyją własnym życiem.

Jednak dla nas nie wszystkie te postaci były bliskie i klarowne w swej symbolice. Wydaje się, że w scenariuszu Dormana istotna była raczej sama idea przedstawienia dzieciom niektórych postaci z wielkiej literatury, będących jednocześnie ucieleśnieniem pewnych postaw istotnych dla naszej kultury. Dlatego nie czuliśmy się związani propozycjami Dormana zawartymi w scenariuszu. Wręcz mieliśmy obowiązek nasycić nasz spektakl osobistymi przemyśleniami i dobrać postaci według własnego klucza i zmodyfikować ich działania sceniczne według własnego pomysłu. W ten sposób na scenie obok postaci Dormana (Pierrot i Kolombina, Kandyd, Matka Courage, Stella i Dziewczynka z zapałkami, Żołnierz – weteran), wprowadziliśmy także postaci wybrane przez nas (Cyrano de Bergerac, Muza, Siłacz, Pirat, Quasimodo). Niektórym postaciom dormanowskim nadaliśmy nowy rys, np. bardzo ludzki Diabeł był u nas pokutującym Faustem Marlowa.

Kolejne postaci zjawiały się na scenie na zasadzie cyrkowych numerów, ich spotkania z widzem były krótkie, każda z nich miała jednak dość czasu na zaprezentowanie własnej postawy życiowej, własnej filozofii. Popularnością cieszyły się postaci takie jak: Siłacz, Pirat, Garbus (Quasimodo), a wśród dziewczynek Pani w białej sukni nazywana także przez dzieci Aniołem. My określiliśmy ją jako Kolombinę i – za Janem Dormanem – kazaliśmy jej zmienić się w Śmierć poprzez nałożenie maski pożyczonej z obrzędu Dziadów Żywieckich. Tego dzieci nie odgadły, uległy czarowi postaci, jak Pierrot, który bez względu na wszystko podąża śladami Kolombiny.

Największe wrażenie zrobiły na dzieciach trzy postaci: Niedźwiedzia, Diabła i Wysokiego [5]. Postaci te pełniły w spektaklu funkcje szczególne. Dwie pierwsze nawiązywały do obrzędów ludowych, trzecia pełniła funkcję porte-parole twórców.

Niedźwiedź był z jednej strony postacią komiczną, z drugiej jednak, podobnie jak w ludowych obrzędach, symbolizował pierwotną, nieopanowaną siłę witalności. Dzieci mówiły, że był z jednej strony śmieszny, z drugiej - straszny, ale nie bały się go ze względu na pysk i oczy; bo miał ładne futerko. To, że dzieci podkreślały, że się nie bały Niedźwiedzia wskazuje, że jednak odczuwały przed nim pewien lęk, który jednak można było opanować.

Inaczej sprawa się przedstawiała z postacią Diabła. Budził on największy lęk pomimo, że nie był postacią agresywną, w przeciwieństwie do Niedźwiedzia. Był raczej postacią tragiczną, uwięziony pod maską (również pożyczoną od żywieckich kolędników), pragnął wyzwolenia wciąż sięgając po małego konika na kółkach, którego jednak nie mógł zdobyć. Wiele dzieci widziało w nim też byka czy bawoła, pewnie z powodu baranich rogów jakie miała maska diabła, ale jednocześnie mamy tu niezwykłe, nieświadome związanie Diabła z ciemną siłą, dzikością i płodnością, istotną symboliką wszelkich obrzędów i rytuałów związanych z bykiem.

Niedźwiedź i Diabeł zostali w spektaklu uwolnieni od swego losu, a może oswojeni[6], przez Matkę, która zdjęła im maski i uwolniła ludzi. Matka także, jako jedyna z postaci dramatu, potrafi zrozumieć Wysokiego i podążyć za nim, uwierzyć w jego marzenia. Prawdopodobnie dlatego postać tę zapamiętały dzieci w sposób szczególny: Mama była dziwna; była smutna, bo jakiś tam brat nie był zbyt szybki; Dziewczynka chciała pomóc Mamie, żeby się cieszyła; chciałabym zagrać panią w okularach, bo mówiła – „pamiętajcie o dzieciach”.

Wysoki był postacią znaczącą. Reprezentował on świat dziecka, dziecięcych marzeń i dziecięcej wiary w przyszłość. Był on jednocześnie Don Kichotem, który w finale sztuki dosiada wielkiego Drewnianego Konia. W tej postaci koncentrowała się wymowa widowiska, która mówiła, żeby nie wyrzekać się marzeń, bo tylko w marzeniach jesteśmy naprawdę wolni.

Wydaje się, że pomimo wszelkich utrudnień formalnych i znaczeniowych dzieci dobrze zinterpretowały intencje twórców.

FAZA  III – zakończenie

Trzecia faza naszych działań zawierała kilka elementów. Pierwszy to aranżacja teatralnego foyer, której celem było przedłużenie spektaklu teatralnego w przestrzeń pozasceniczną, a nawet pozateatralną. Po spektaklu aktorzy wyprowadzali dzieci ze sceny do szatni, gdzie napotykały one koniki na biegunach. Część dzieci dosiadała je i bawiła się w sposób nieskrępowany. Przy wyjściu z budynku stały koniki na patykach. Pierwsza grupa dzieci z przedszkola eksperymentalnego nie zatrzymała się przy tych koniach, ale już grupa druga (także eksperymentalna) zatrzymała się i dzieci dotykały je,  rozmawiały o nich i z nimi. Dzieci z trzeciej grupy, z przedszkola kontrolnego, zaczęły dosiadać te konie i jeździć na nich – tak zaczęła się zabawa.

Kolejnym elementem eksperymentu było przeprowadzenie zajęć plastycznych, w czasie których dzieci realizowały temat „Konik” oraz rozmowy, jakie studenci przeprowadzili z dziećmi na bazie przygotowanych wcześniej ankiet. W ten sposób chcieliśmy przedłużyć oddziaływanie spektaklu. Dorman pisał:

 

Teatr dla przedszkoli posiada swoją odrębną specyfikę. Jest to teatr tworzony przez dziecko na zasadzie wspólnej zabawy. Jest sprawą bardzo istotną, aby proces rozwoju dziecka w zabawie jak najbardziej przedłużyć. Im dziecko dłużej się bawi, tym bardziej się rozwija. Teatr powinien być instrumentem, który rozwija dziecięcą wyobraźnię. Dzieci powinny być współtwórcami widowisk.[7]

PODSUMOWANIE

Powstaje pytanie czy dzieci zrozumiały wymowę naszego przedstawienia, czy nie było ono zbyt trudne w odbiorze? Należy powiedzieć, że ok. 77% dzieci powiedziało, że spektakl im się podobał. Podczas widowiska nie zaobserwowano objawów nudy, dzieci przez cały czas śledziły akcję sceniczną i reagowały w sposób spontaniczny. Widowisko dzieci zapamiętały przede wszystkim w sposób wrażeniowy, a nie intelektualny, co zresztą wydaje się zupełnie naturalne. Mówiły, że było fajnie, śmiesznie, strasznie, ładnie, że dużo się działo, że były różne, ciekawe postaci, ale była także niewielka grupa dzieci, które mówiły, że się bały, że postaci były straszne, było zimno, ciemno; taka dziwna bajka. Taki negatywny odbiór dotyczy jednak tylko 3 dzieci, pozostałe podkreślały, że było strasznie i śmiesznie; było strasznie, ale się nie bałem, bo wiedziałem, że to tylko przebranie. Z wypowiedzi dzieci wynika, że właśnie dlatego, że było jednocześnie strasznie i śmiesznie - spektakl im się podobał.

Po spektaklu dzieci potrafiły przypomnieć sobie większość postaci, mówiły o wrażeniu, jakie na nich zrobiły. Dość często dzieci poszukiwały analogii z postaciami ze znanych im z bajek (Piękna i Bestia, Złotowłosa i trzy niedźwiadki, Piraci z Karaibów, Bolek i Lolek, Czerwony Kapturek, Dziki Zachód Konik Pony, Muminki, a nawet Pszczółka Maja). Najwyraźniej widać to było w przedszkolu kontrolnym, ale nie tylko. Na spektaklu dzieci wyraźnie ucieszyły się, gdy pojawiła się Dziewczynka z Zapałkami – dzieci mówiły: ja to znam.

Należy jednak podkreślić, że dzieci z przedszkola kontrolnego bardziej swobodnie i chyba też bardziej obojętnie traktowały postaci z przedstawienia, które stały się dla nich często tylko inspiracją do własnych skojarzeń. Na przykład: Błażej (l. 6) na pytanie: jaką postać chciałbyś zagrać, odpowiedział: Czerwonego Kapturka – bo lubię tę bajkę; zaś Julia (l. 6) mówiła: Chciałabym zagrać Królewnę Śnieżkę, bo będę miała taką lalkę, dużą. Z kolei Kubuś (l. 6,5) na pytanie: która z postaci ci się najbardziej podobała, powiedział: Żołnierz ze złamaną ręką, bo mój tatuś jest policjantem. Również rysunki dzieci z przedszkola kontrolnego w znacznie większym stopniu wprowadzają elementy spoza widowiska. Przede wszystkim są to skojarzenia z Dzikim Zachodem, kowbojami i Indianami.

Dzieci z przedszkoli eksperymentalnych nieco większą wagę przywiązały do postaci Konia, chociaż nie brał on bezpośrednio udziału w akcji scenicznej, był raczej punktem odniesienia dla działających postaci. Na pytanie: co kojarzy ci się ze spektaklem, ok. 51% dzieci związało swoją odpowiedź z Konikiem, jeżdżeniem, wyścigami, podczas gdy w przedszkolu kontrolnym 48% . Różnica nie jest znacząca, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że dla dzieci z przedszkoli eksperymentalnych Konik miał o wiele więcej odniesień niż w przedszkolu kontrolnym. Na przykład dzieci z eksperymentu mówiły, że konik kojarzy im się z jeżdżeniem; z wyścigami; z powozem; z zabawką; z grzywą i ogonkiem; z dziewczynką, która jechała na koniku; że są dwa konie; z panami, którzy byli ubrani na czarno; mam w garażu konia na biegunach; z superbohaterskim koniem, niewidzialnym, silnym, który walczy i lata na księżyc.

W przedszkolach eksperymentalnych na pytanie: Która z postaci najbardziej Ci się podobała? aż 12 dzieci (34%) wskazało Dziewczynkę z konikiem lub Konika, podczas gdy w przedszkolu kontrolnym padła tylko jedna taka odpowiedź - Duży Konik, bo był drewniany, ani jedno dziecko nie zwróciło uwagi na postać Wysokiego. Wydaje się więc, że dzieci z przedszkoli eksperymentalnych lepiej zrozumiały intencje realizatorów sztuki dostrzegając znaczenie, jakie miały w naszej inscenizacji postacie Wysokiego i Konia. To w nich przecież koncentrowała się wymowa widowiska.

Tylko dzieci z przedszkoli eksperymentalnych podejmowały próby głębszej odpowiedzi na pytanie: o czym był spektakl? Dzieci mówiły: Spektakl był o Pani z czerwonym konikiem, była nieszczęśliwa, że konik był drewniany, a nie prawdziwy; o dziewczynce, która chciała aby jej konik ożył, ale wiedziała, że to nie nastąpi, mimo to chciała tego; o koniku który był mały, a potem zamienił się w dużego; o koniku i o ludziach. Tego typu odpowiedzi stanowiły prawie 23%, poza tym dzieci mówiły, że spektakl był o Koniku (17% odpowiedzi) lub wskazywały na różne postaci przedstawienia (40% odpowiedzi). W przedszkolu kontrolnym odpowiedzi na to pytanie w największym procencie wskazywały na Konika (50%), reszta dotyczyła postaci ze sztuki lub innych wymyślonych przez siebie. Nie padła ani jedna odpowiedź wskazująca na głębsze przemyślenia dotyczące wymowy przedstawienia.

 

 

Chociaż dzieci nie potrafiły w pełni zwerbalizować treści sztuki, to jednak z różnych innych wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że treść ta w pewnym stopniu do nich dotarła. Dotyczy to jednak tylko dzieci z przedszkoli eksperymentalnych, które mówiły: Dziewczynka na początku była smutna; Dziewczynka była smutna, bo chciała mieć prawdziwego konika, a nie miała; dziewczynka była smutna, bo miała drewnianego konika; smutna była Dziewczynka, która prowadziła konika na sznurku i smutne było, że konik nie miał trawki i wody. Klaudia (l. 6) powiedziała nawet, że  podczas spektaklu towarzyszyło jej uczucie nadziei, że drewniany konik ożyje.

Dzieci mocno odczuły istnienie dwóch światów – tego konwencjonalnego, z drewnianym konikiem i drugiego, lepszego świata, w którym Konik jest prawdziwy. To przecież za tym światem tęskni bohaterka przedstawienia. W finale przedstawienia bohaterce udaje się jednak dostać do tej cudownej rzeczywistości, odnosi się jednak wrażenie, że dzieci nie uwierzyły w możliwość odbycia podróży w marzenia na wielkim Koniu, będącym symbolem wewnętrznej wolności. Ta obserwacja zbiega się z obserwacją I fazy eksperymentu, kiedy dzieci z trudem wyobrażały sobie własną podróż na grzbiecie „udawanego” konia, która nie wykraczała poza realny świat.

Dlaczego dzieci nie uwierzyły w możliwość podróży w marzenia? A może jednak uwierzyły? Świadczyłby o tym pośrednio fakt, że ostatecznie dzieciom spektakl się podobał. Na pytanie: Czy chciałbyś obejrzeć spektakl jeszcze raz? 74,3% odpowiedzi w przedszkolach eksperymentalnych i 83,3% w przedszkolu kontrolnym, było pozytywnych, a niektóre nawet nasycone były pozytywną emocją: bardzo bym chciał, sto razy bym oglądał, fajnie tam było; dobrze się bawiłem; czułem się super; byłem szczęśliwy; było mi dobrze czy wreszcie  uczucie jakie jedno z dzieci wyraziło – cieplusieńko w serduszku. Świadczyłoby to o tym, że dzieci zostały usatysfakcjonowane, a wszystkie lęki, które pojawiły się w trakcie widowiska zostały rozładowane. Również w wypowiedziach dzieci pokreślone jest, że: na początku dziewczynka była smutna, to znaczy, że na końcu coś się zmieniło, coś się spełniło.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin