arianzim i liberiusz papiez.pdf

(246 KB) Pobierz
374174791 UNPDF
ERRATA HISTORII
co do
PAPIESTWA
W KOLEI WSZYSTKICH WIEKÓW
STUDIUM KRYTYCZNE
K S . A NTONI K RECHOWIECKI
DOKTOR TEOLOGII
––––––––
CZĘŚĆ PIERWSZA.
Mniemana omylność Papieży w rzeczach wiary
––––––
II.
Arianizm i św. Liberiusz Papież. – Wigiliusz i V-ty Sobór
powszechny
" Chrztem krwi " nazwał był Chrystus trzydniowe dzieje męki i śmierci swojej;
słusznie też chrztem krwi nazwać może katolicki Kościół, wierna Oblubienica Jego,
trzy pierwsze stulecia swojej egzystencji na ziemi. A gdy po trzystu latach mąk i
ucisku jego, ujrzał Konstantyn ze szczytu góry Mariusza (Monte Mario), promienne
owe w obłokach Labarum , była to jakby krew chrześcijan, co jak cicha rosa ku
niebiosom wzniesiona, rozlała się tam w kształcie tryumfującego krzyża (1) .
I mógł teraz, zaprawdę, Kościół Chrystusowy z krzyżem w ręku, wraz z
Konstantynem na tron Cezarów wstąpić; mógł się przyodziać w purpurę, po takim
krwi synów swoich wylewie. Tylko że mu nie dano w spokoju królować na ziemi.
Pogromca pogańskiego zepsucia i despotyzmu, nie może jak tryumfator pogański
spocząć na zdobytych wawrzynach, gdyż ustawicznym bojowaniem jest żywot jego
na świecie. I oto jakby na jawny dowód tej prawdy, skoro przestanie on walczyć o
prawo do życia, do bytu, wnet nowy się bój przeciw niemu podniesie o prawo i
posiadanie prawdy . Po walce z gnębicielami, katami, nastąpi, bez zwłoki, walka z
błędem, fałszywą nauką, herezją. Miejsce Nerona, Decjusza, Dioklecjana zajmą teraz
Ariusz, Macedoniusz, Eutyches, Nestoriusz, i kolejno miotać się będą na całość jego
dogmatów, czystość wiary, prawowitość boskich tradycyj. Fałsz zgromadzi wokół
siebie i potężne choć zbłąkane umysły, i wymowne usta czy pióra, i całe narody i
cesarzy i królów. Kościół, kierowany przez najwyższych pasterzy, przeciwstawi im
uroczyste wyroki powszechnych soborów, mądrość i światło doktorów swoich, cnotę
swoich świętych. I zwycięży znowu, i zbawi chrześcijańską wiarę i cywilizację od
tych barbarzyńców swojskich, jak nieco później, zbawi ją od dzikich hord
barbarzyńskich, co jak potok wezbrany, rozleją się po państwie rzymskim,
powszechne sprawiając zniszczenie.
Taki jest charakter szczególny tej drugiej epoki Kościoła i świata, epoki
herezyj, soborów i Ojców.
Papiestwo, podobnie jak w pierwszej, odpowie chlubnie swojemu szczytnemu
zadaniu.
Przebiegając uważnie dzieje tej nowej walki Kościoła, widzimy, że wszyscy z
kolei papieże okazali się godnymi stanowiska najwyższych mistrzów i przewódzców,
wszyscy łączyli stałość wyznawców z cnotami świętych i czystością nauki.
Gdziekolwiek wróg uderzy, gdzie groźny nastąpi wyłom, wnet ukazują się oni, niosąc
obronę i świadectwo prawdzie swym głosem, powagą, często piórem nawet.
Obrona prawdy katolickiej, zachowanie czystości i nienaruszalności dogmatu,
to jest ich główna w epoce tej działalności i zasługa. Nie dziw, że herezja, duch
nienawiści i fałszu, bądź współcześnie bądź później na tym wyłącznie polu ścigać ich
będzie, a jeśli nie wszystkim, bo rzecz to niepodobna, toć niektórym przynajmniej
pewne przeciw tej bronionej nauce usterki, błędy wytykać. W tej to epoce szukać
będą broni przeciw papiestwu, przeciw jego nieomylności w rzeczach wiary,
wszyscy ówcześni i dalsi nieprzyjaciele tej najwyższej magistralnej powagi, jak
starzy heretycy, późniejsi gallikanie, najnowsi antyinfallibiliści.
Ale na próżno. Wywołana przez nich dyskusja co do prawowierności
niektórych papieży, zgromadzi tyle nieprzepartych dziejowych świadectw, tak
skutecznie wszelką rozproszy wątpliwość, iż faktyczna nieomylność papieży w
materii religii, stanie się w oczach historii i krytyki, niezachwianym odtąd
pewnikiem. Mnogie a gruntownie uczone rozprawy i dzieła, wykażą dowodnie, iż ci
papieże, przeciw którym podniesione były pewne w tej mierze podejrzenia, nie
mniej, niż inni, godni są czci i uznania chrześcijańskiego świata.
Pierwszym takim papieżem jest Liberiusz św ., który rządził Kościołem Bożym
od dnia 22 maja 352 r. do 24 września 366 roku. Panowanie jego zaliczyć można do
dni najbardziej burzliwych, jakie nam mogą przedstawić roczniki Kościoła. Dwa
wielkie prześladowania kolejno nim wstrząsały: pierwsze ariańskie, które Liberiusza
na wygnanie zawiodło i na chwilę w wątpliwym jakby świetle przedstawiło wiarę
Apostolskiej Stolicy; drugie, wszczęte przez Juliana Odstępcę, chytre, podstępne,
często krwawe, zakończone śmiercią tyrana, a zwycięstwem Boskiego Galilejczyka.
Pierwsze z nich tylko wchodzi w zakres naszej rozprawy.
Znane są smutne dzieje ariaństwa. Wiadomo, iż herezja ta, godząca na świętą
podstawę Chrystianizmu, na bóstwo Zbawiciela świata, Jego współistotność z Ojcem,
powstała za sprawą Ariusza, kapłana aleksandryjskiego w dniach pierwszego tryumfu
Kościoła, około 313 r., za czasów Konstantyna Wielkiego Cesarza i Papieża św.
Sylwestra I-go.
Wcześnie bo już w 325 r., potępiona uroczyście przez powszechne
zgromadzenie Kościoła na Soborze Nicejskim, byłaby niechybnie bez powrotu
zginęła, gdyby Konstantyn gorliwy przedtem opiekun Kościoła i katolickiej nauki nie
dał się później uwikłać intrygom ariańskim, z których zaledwo przed śmiercią, na
widok ohydnego zgonu herezjarchy i upomnienia św. Antoniego pustelnika otrząsnąć
się zdołał. Wspierana następnie z uporem i namiętnością przez wschodnich cesarzy,
utrzymywana duchem najzawziętszej nienawiści i fanatyzmu, narzucona wielu
barbarzyńskim narodom, stała się ona straszną klęską Chrześcijaństwa, przeciągłą, bo
trzy niemal trwała stulecia, niejednokrotnie krwawą i prawdziwie pogańskim tchnąca
uciskiem, wreszcie tak powszechną, iż jak świadczy Hieronim św. był dzień, w
którym świat cały jęknął ujrzawszy się ariańskim.
Św. Atanazy, za czasów Nicejskiego Soboru diakon, a później biskup i
patriarcha Aleksandryjski, był, jak wiadomo, duszą sprawy katolickiej, głównym
bohaterem i ofiarą walki z arianizmem. Słusznie uczony Moehler całą tę epokę, którą
mistrzowskim skreślił piórem, imieniem wielkiego świętego oznacza (2) . Na niego to
więc głównie uderzała złość arianów; ku niemu skierowane były najsilniejsze
pociski, i wszystko, co jedno wynaleźć potrafił duch potwarzy, wściekłości, użytym
zostało, aby go obalić i zgubić. Już za Konstantyna wygnany ze stolicy swojej,
ścigany przez dwóch najpotężniejszych a wielkiego wpływu u dworu popleczników
arianizmu, biskupów Euzebiuszów z Nikomedii i Cezarei, najprzewrotniej sądzony i
potępiany na zborzyszczach ariańskich, jak w Tyrze w 335 roku, za wolą wszakże
cesarza, którą był przed śmiercią wyraził, przez syna jego Konstansa, kościołowi
swojemu przywróconym został. Nie długo dobry pasterz mógł przebywać wśród
wiernej i ukochanej owczarni. Konstancjusz, władca Wschodu, a rychło,
spadkobierca całego państwa rzymskiego, który wraz z cesarską godnością
odziedziczył był po ojcu wszystkie wady jego, nie posiadając żadnego z wielkich
jego przymiotów, stał się, pod kierunkiem Euzebiusza Nikomedyjskiego, otwartym
patronem i wyznawcą arianizmu. Niedołężny, tchórzliwy w boju z wrogami
cesarstwa, odważnym i wytrwałym się okazywał on tylko w utarczkach
teologicznych, w walce z katolicką nauką. Atanazy był mu stokroć ponętniejszym
przeciwnikiem, niż Persowie lub barbarzyńcy. Pełen zresztą pogańskiej dumy,
próżności, lubował się w nikczemnym pochlebstwie, hołdach okazywanych mu przez
arianów, przyjmując chętnie z ust ich tytuł "przedwiecznego", którego wraz z nimi
Chrystusowi zaprzeczał. Toteż wypłacając się im wiernie za to nędzne dworactwo,
sam się ich zbyt usłużnym stawał narzędziem.
Skoro więc, po zabiciu Konstansa przez uzurpatora Magnencjusza i po
stłumieniu buntu tego ostatniego, Konstancjusz sam został panem olbrzymiego
cesarstwa, arianizm wraz z nim zatryumfował, przemocą ścigając katolickich
biskupów, a w szczególności Atanazego. Święty ten pasterz, ponownie potępiony w
Antiochii, i gwałtem wytrącony ze stolicy swojej, wrócił był znów do Aleksandrii, na
mocy uchwały papieża Juliusza i soboru rzymskiego. Uznany za niewinnego,
pochwalony w świetnej encyklice papieskiej, otoczon czcią i poszanowaniem
wszystkich całego świata katolików, lat już kilka spokojnie sprawował rządy swojego
kościoła, w ścisłej jedności z Apostolską Stolicą. Nie dziw, iż widok taki nie dawał
spoczynku nienawistnym mu do końca sekciarzom. Arianie jęli się znów oskarżać go
przed cesarzem, obrzucając najniegodziwszymi potwarzami. Atanazy, według nich,
miał z umysłu na przekór Konstancjuszowi, zyskiwać sobie względy Konstansa, a
potem Magnencjusza, pisując doń i utrzymując z nim ciągłe stosunki; bez udziału
cesarza, poświęcił jeden z kościołów Aleksandrii, cesarskim zbudowany kosztem,
wreszcie, stronnictwo ich miało się znajdować, skutkiem intryg i wpływów św.
biskupa, w najsmutniejszym upadku, a cesarz i ulubieńcy jego publicznie zwać się
przezeń heretykami itp. Nie wiele też było potrzeba, by wzbudzić srogą ku sobie
nienawiść ze strony Konstancjusza. Wiedzieli o tym arianie i dlatego nie wysilali się
zgoła na bardziej prawdopodobne zarzuty.
Cesarz natychmiast odwołał się do Rzymu, żądając potępienia Atanazego. Było
to w 352 roku, w chwili właśnie, gdy na Stolicy Apostolskiej, owdowiałej śmiercią
św. Juliusza papieża, zasiadł nowowybrany Liberiusz. Był on Rzymianinem;
wyświęcony na diakona przez św. papieża Sylwestra, odznaczał się głęboką pokorą i
innymi cnotami w spełnieniu obowiązków swojego urzędu. Wybrany na
Chrystusowego Namiestnika, długo opierał się i wzbraniał przyjąć najwyższą tę
godność i najcięższe zarazem brzemię na ziemi. Czy miał on przeczucie burz, jakie
miały wkrótce uderzyć na łódź Piotrową, czy szedł tylko za właściwym sobie
skromności uczuciem? Historia nie rozstrzyga tego, lecz skrzętnie zapisała ten
chlubny opór jego, w epoce, w której pisarz pogański, Ammian Marcellin , pisał o
papiestwie: "Gdy patrzę na świetność Stolicy Rzymskiej, łatwo pojmuję przez ile tam
intryg dojść trzeba. Biskupi miasta tego osypywani są darami najznakomitszych
matron rzymskich; widzimy ich występujących publicznie na złocistych wozach,
odzianych pysznymi szatami; ich obiady przechodzą wspaniałością królewskie
uczty" (3) .
Jakkolwiek przesadny to obraz, wyszły z pod niechętnego pióra pogańskiego
pisarza, ukazuje on jednak niepoślednią zasługę skromnego diakona, który zrzekał się
takiej godności. Imię Liberiusza, przedmiot dyskusji pomiędzy ludźmi, ma tę
przynajmniej, niezaprzeczoną już chwałę przed Bogiem.
Toteż powszechna była radość duchowieństwa i ludu z dokonanego wyboru,
gdy nagle, zakłóciło ją groźne cesarza w sprawie Atanazego św. wezwanie. Papież
pospieszył odpowiedzieć nań, w duchu prawdziwie apostolskim. Zgromadził on
sobór w Rzymie, na którym czytano listy cesarskie i odezwy biskupów Egiptu,
głoszących jednomyślnie niewinność św. patriarchy. Zapadł więc wyrok następujący:
iż potępić biskupa, którego wiara wyznaniem jest całego Kościoła, a cnoty
przedmiotem podziwu chrześcijańskiego świata, byłoby to zdeptać wszelkie prawa
Boskie i ludzkie. Tejże treści było pismo Liberiusza przesłane Konstancjuszowi.
Cesarz otrzymawszy je wpadł w gniew szalony i natychmiast ogłosił wyrok
skazujący na wygnanie wszystkich, którzy by się opierali potępieniu Atanazego. W
nadziei złagodzenia Konstancjusza, Liberiusz wysłał doń, jako legata, Wincentego z
Kapui, który, wraz z Hozjuszem biskupem Korduby, w imieniu papieża Sylwestra
przewodniczył był naradom Nicejskiego Soboru. Posłannictwem jego było obecnie
skłonić cesarza do zgodzenia się na zwołanie nowego powszechnego synodu w
Akwilei któryby raz na zawsze, nieodwołalnie, zakończył nieustające wciąż spory.
Wincenty spotkał Konstancjusza w Arelacie (Arles), kędy, towarzyszący mu we
wszystkich podróżach, ariańscy biskupi, zgromadzili się byli w zborzyszcze w
zamiarze potępienia św. patriarchy Aleksandryjskiego. Na nieszczęście, legat
papieski, uwikłany intrygami dworzan, przerażony groźbami, niepomny charakteru
swojego i posłannictwa, uległ nędznie ariańskim podszeptom i nie zawahał się
podpisać wyroku klątwy, rzuconej na św. Atanazego. Inaczej postąpił św. Paulin
biskup Trewiru (Trèves) dając przykład bohaterskiego oporu. Toteż wygnany do
Frygii, w pięć lat potem chwalebnego dokonał żywota, jako niezłomny wyznawca
prawdy i sprawiedliwości. (358) (4) .
Nikczemny upadek legata żywo dotknął serce Liberiusza papieża. Widzimy to
z listu jego, pisanego podówczas do Hozjusza, w którym tak się wyraża: "Liczyłem
wiele na jego poselstwo. Był on osobiście cesarzowi znanym, gdyż uprzednio zanosił
mu akta Soboru odbytego w Sardyce. A tymczasem nie tylko nic nie uzyskał, lecz dał
się uwieść opłakanej słabości. Jestem podwójnie tym strapiony, i proszę Boga, aby mi
dozwolił umrzeć raczej, niż posłużyć ku tryumfowi niesprawiedliwości" (5) .
Podobnież pisał papież i do Fortunacjana, biskupa Akwilei, którego wysoko cenił i do
Euzebiusza z Verceil, który świeżo wybrany na tę Stolicę, pierwszy na Zachodzie,
połączył życie zakonne z czynną pracą kapłańską.
Nie przestając na wezwaniu rady i modlitwy tych świętych mężów, Liberiusz
posłał Lucyfera biskupa z Cagliari (Sardynia), kapłana Pankracego i Hilarego
diakona z listem do cesarza, w którym z wielką stałością i odwagą, potępił postępek
Wincentego, nalegając ponownie o zwołanie powszechnego Soboru w celu zbadania
stanowczego kwestii i jak się wyraża papież, "zachowania w całej czystości tej wiary,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin