Emanuel Bułhak - Dzieła św. Dionizego Areopagity, Christianitas i Formageschichte.pdf

(185 KB) Pobierz
238399494 UNPDF
Dzieła św. Dionizego
Areopagity,
Christianitas
i Formgeschichte
EMANUEL BUŁHAK
Przez niebywały kataklizm dziejowy od
codziennych moich zajęć i obowiązków oderwany,
wreszcie – z ojców mych ziemi przez wroga wygnany – i
nawet od wszelkich kłopotów majątkowych zwolniony,
znalazłem w końcu dość wolnego czasu, by oddać się
badaniom historycznofilozoficznym, które mnie od
młodości pociągały.
Znalazłszy się więc na bruku paryskim, zacząłem
uczęszczać na wykłady w Sorbonie i w College de France. I
tutaj to lekcje ś. p. profesora Picavet'a o filozofii
średniowiecznej, a mianowicie o Janie Szkocie Eriugenie
(Scot Eriugena vel Erigena) przywiodły mię do
zainteresowania się dziełami św. Dionizego Areopagity i
kwestią ich autentyczności.
Franciszek Picavet, jako zapalony wielbiciel
Plotyna i szkoły neoplatońskiej, był naturalnym biegiem
rzeczy wciągnięty do badań nad wpływem tej szkoły na
pisma Ojców Kościoła i, co dalej idzie, na filozofię
scholastyczną.
W ten sposób stał się jednym z promotorów na
uniwersytecie paryskim tych badań nad filozofią
średniowieczną i tych studiów, które są dalej prowadzone z
taką znajomością rzeczy i takim powodzeniem przez
Stefana Gilsona i które, wespół z rozbudzonym w całym
świecie katolickim zainteresowaniem się filozofią św.
Tomasza z Akwinu, przez impuls dany wiekopomną bullą
Leona XIIIgo z 14 sierpnia 1879 roku, przyczyniły się do
zmiany zasadniczej opinii ogółu o wiekach średnich; opinii,
wprowadzanej na manowce to przez bunt barbarzyństwa
teutońskiego przeciwko kulturze greckołacińskiej,
podniesiony przez Lutra i jego adeptów, i poparty przez
rozpustnych kpiarzy tak z czasów Odrodzenia, jak teŜ z
XVIIIgo wieku, to przez drętwotę matematyczną
racjonalizmu kartezjańskiego, ograniczoność i nieuctwo
materializmu angielskiego i wypływającego zeń
pozytywizmu francuskiego, to znowu przez pychę
egocentryczną idealistów niemieckich.
Wszyscy ci ludzie uwaŜali średnie wieki za epokę
zupełnego zaniku kultury staroŜytnej, za zaćmienie
wszelkiej wiedzy, za jakąś pustkę między czasami
staroŜytnymi i epoką nowoczesną i, przez złudzenie
optyczne, wynikające z lekkomyślności, albo z zaciekłości
sekciarskiej, kładli na karb Kościoła katolickiego upadek
cywilizacji staroŜytnej i zdziczenie obyczajów,
spowodowane wyłącznie przez nawałę na imperium
rzymskie dzikich plemion barbarzyńców, po większej
części germańskich, ich właśnie przodków wedle krwi i
ducha.
Chrześcijaństwo, przeciwnie, nie tylko nie
przyczyniło się do upadku cywilizacji staroŜytnej, ale dało
nowy pochop i podnietę myśli filozoficznej greckiej, która
pod oŜywczym jego tchnieniem rozkwitła bujnym
kwieciem tak w wiekopomnych dziełach Ojców Kościoła,
jak w szkole filozoficznej neoplatońskiej, gdzie myśl
grecka, acz pogańska, doszła do niebywałej i niedościgłej
dotychczas wysokości.
Obie te cywilizacje nie tylko się nie wykluczały, ale
nawzajem na siebie wpływały i uzupełniały się, szczególnie
od chwili, kiedy filozofia Platona i teoria stoików o
Logosie, opromieniona natchnieniem Starego Testamentu,
stopiła się w jedną syntezę w dziełach Ŝyda
aleksandryjskiego, Filona. Synteza ta myśli grecko
Ŝydowskiej zbliŜyła się do tego stopnia do pojęć
chrześcijańskich, Ŝe w listach św. Pawła znajdujemy kilka
zdań zupełnie podobnych do zdań Filona w dziele jego De
Providentia z tą róŜnicą tylko, Ŝe w miejsce wyrazu Nus
( nous ) znajdujemy u św. Pawła wprost imię Chrystusa, i
podobnie jak u Filona wyraz dynamis dla oznaczenia drugiej
osoby Bóstwa.
PrzecieŜ mistrzem Plotyna, załoŜyciela szkoły
neoplatońskiej, był ów Ammonius Saccas, w młodości
swojej chrześcijanin, wychowanek, razem z Orygenesem,
Longinusem i Herennjusem, chrześcijańskiego
Didaskaleion w Aleksandrii, załoŜonego przez św. Pantena
i prowadzonego pewien czas przez Klemensa
Aleksandryjskiego.
Z drugiej zaś strony, owi przesławni
Kapadocyjczycy, ów wielki Bazyli ze swoim bratem św.
Grzegorzem z Nyssy i swoim przyjacielem św.
Grzegorzem Nazjanzeńskim pobierali wykształcenie, jak
większość w owych czasach zamoŜnej młodzieŜy tak
chrześcijańskiej, jak pogańskiej, w Akademii pod
Portykami i w Lyceum, tj. na uniwersytecie pogańskim w
Atenach, który przetrwał do roku 529 lub 530, kiedy został
zamknięty przez cesarza Justyniana.
Chrześcijanie posiłkowali się metodami filozofii
greckiej dla wytłumaczenia rozumowego swoich
dogmatów, a poganie znajdowali w chrześcijaństwie
spełnienie najwyŜszych aspiracyj swojego ducha i
uwieńczenie rozwoju swojej myśli filozoficznej.
Obie te cywilizacje nawzajem się przenikały, aŜ
nareszcie zupełnie się z sobą zlały.
Filozofia pogańska zanikła, bo teologia
chrześcijańska wchłonęła w siebie wszystko, co było
najwznioślejszym i najgłębszym w filozofii greckiej. Bo
chrześcijaństwo dało ludzkości nie tylko zasady, ale i
dyscyplinę, które odpowiadały najwyŜszym dąŜnościom
ducha ludzkiego, ale do których umysł ludzki,
pozostawiony sam sobie, dojść nie był w stanie.
Aczkolwiek bowiem prawdy chrześcijańskie były
uwieńczeniem całego przebiegu myśli ludzkiej, ale zarazem
je teŜ przekraczały. Wyrocznie więc zamilkły, po morzach i
wodach rozległ się gromki głos, Ŝe ksiąŜę wszystkich
demonów "Wielki Pan" umarł 1 . Nastała pełnia czasów.
Odtąd poganom nie pozostawało nic do
powiedzenia, moŜna tylko było wykładać i komentować
wyraŜenia Chrystusowe, albowiem ponad prawdy
chrześcijańskie umysł ludzki nic wyŜszego ani pomyśleć,
ani wyobrazić sobie nie jest w stanie: moŜe im przeczyć,
czasem sili się je obalić, ale odtąd poza nimi nic
pozytywnego zbudować nie potrafi.
Obie te cywilizacje tak się do siebie zbliŜyły, Ŝe w
literaturze pierwszych wieków chrześcijaństwa czasem jest
trudno rozpoznać, czy dane dzieło napisane jest przez
poganina, czy przez chrześcijanina. Dosyć, Ŝe wspomnę tu
o traktatach Boecjusza, albo o ostatnim wybitnym poecie
staroŜytnym Auzonie. Sądząc z jego poezyj świeckich,
trudno byłoby się domyśleć, Ŝe Auzon był
chrześcijaninem, gdybyśmy nie mieli jego korespondencji
ze św. Paulinem z Nola, z którym wymieniał swoje utwory
poetyckie (najlepszymi utworami św. Paulina, tego
wykwintnego i delikatnego poety, są jego dwa listy pod nr.
10 i 11tym, poświęcone Auzonowi), i gdyby nadto nie dał
nam ody o Trójcy Przenajświętszej, wyłoŜonej w
najgłębszych i najściślejszych formułach teologicznych.
Poezje tegoŜ samego Auzona świadczą o tych szerokich
kręgach, które juŜ w III i IV wieku zatoczyła w Galliach
owa chrześcijańska, greckorzymska cywilizacja. Z poezyj
tych dowiadujemy się, Ŝe w owym czasie istniało w
Galliach kilka uniwersytetów, jak w Burdigala (Bordeaux),
Tuluzie i Narbonie, uczęszczanych przez tysiące
studentów, i Ŝe profesorowie tych uniwersytetów cieszyli
się takim szacunkiem i powaŜaniem, Ŝe dochodzili nawet
do honorów konsularnych, jak ów sam Auzon w roku 379
ym. Cywilizacja greckorzymska i to chrześcijańska, juŜ w
II–III wieku, sięgała aŜ do najdalszych zakątków imperium
rzymskiego; od Edessy i Egiptu i pustyń Arabii aŜ do
Brytanii i najodleglejszych zakątków Irlandii, od Numidii,
Kartaginy i Cyrenaiki aŜ do Chersonezu Tauryckiego i
Kaukazu.
Brytania i Irlandia były pokryte szkołami i
zakonami, i tu teŜ w końcu przed nawałą barbarzyńską
schroniły się ostatnie szczątki tej cywilizacji, które stały się
zarzewiem Odrodzenia Karolińskiego. Stamtąd to Karol
Wielki przyzwał Alkuina, a Karol Łysy Szkota Eriugenę,
tłumacza dzieł św. Dionizego Areopagity, które są właśnie
najwyŜszą syntezą tych obu cywilizacyj, łabędzim śpiewem
filozofii platońskiej i jednocześnie pierwszym
systematycznym wyłoŜeniem teologii chrześcijańskiej.
I to jest zupełnie zrozumiałe. Wiedza bowiem nie
jest niczym innym, jak rozpatrywaniem zjawisk z punktu
widzenia jedności (albo wieczności, jak to niektórzy się
1 Plutarch, De oraculorum defectu .
OtóŜ bliŜsze zapoznanie się z wiekami średnimi i
głębsze studia nad ich filozofią doprowadziły uczonych do
przekonania, Ŝe wieki średnie nie tylko nie były epoką
obskurantyzmu i jakąś luką między cywilizacją staroŜytną a
czasami nowoŜytnymi, lecz, przeciwnie, były
przebudzeniem się do Ŝycia po nawale barbarzyńskiej i
odrodzeniem myśli filozoficznej greckiej, epoką, w której
myśl ta, opromieniona światłem nauki chrześcijańskiej,
doszła do swego apogeum i potrafiła objąć jedną wzniosłą
syntezą wszystkie dotychczasowe zdobycze myśli ludzkiej;
wieki średnie są właśnie łącznikiem nieuniknionym między
tymi dwiema epokami, bez którego nie moŜna byłoby
przedstawić sobie rozwoju myśli współczesnej. I tak, jak w
czasach rozkwitu scholastyki, w wieku XIIItym góruje nad
wszystkimi myślicielami św. Tomasz ze św. Bonawenturą,
tak w samym jej zaraniu, za czasów Odrodzenia
Karolińskiego, przewyŜszają o głowę wszystkich innych
filozofów Scot Eriugena, a nieco później św. Anzelm.
Eriugena jest pierwszym z porządku wielkim myślicielem
średniowiecznym, załoŜycielem właściwym scholastyki,
pierwszym, który ujął całą wiedzę ludzką w jeden wielki,
potęŜny, pełen wzniosłości systemat, jednoczący w sobie
myśl grecką z Objawieniem Chrystusowym; i, chociaŜ
zeszedł na manowce, popadłszy w panteizm, próba ta
dotychczas zadziwia nas swoją wzniosłością i
uniwersalnością. Rozumie się, Ŝe systemat ten nie mógł
być tak pełnym, jak Summa teologiczna św. Tomasza z
Akwinu, bo dzieła Arystotelesa, z wyjątkiem niektórych,
nie były jeszcze w tej epoce znane, a całą swoją znajomość
filozofii greckiej Eriugena opierał wyłącznie na dziełach
św. Dionizego Areopagity, dla przetłumaczenia których
Ludwik PoboŜny, ojciec Karola Łysego, sprowadził go z
Irlandii. W ParyŜu bowiem wykształcenie upadło do tego
stopnia, Ŝe nie było nikogo, kto by mógł biegle tłumaczyć
z greckiego. Na rozkaz Ludwika PoboŜnego próbował to
uczynić Hilduin, opat z St. Denis, ale prawdopodobnie to
się mu nie udało. Rzecz się miała tak: Michał Zająkliwy,
cesarz Wschodu, chcąc być przyjemnym cesarzowi
Zachodu, nie znalazł nic cenniejszego do ofiarowania
Ludwikowi PoboŜnemu, jak dzieła św. Dionizego
Areopagity, które mu przysłał w bogatej oprawie osobnym
poselstwem w roku 827ym do ParyŜa. To dowodzi, Ŝe na
Wschodzie utarte było podówczas mniemanie, Ŝe św.
Dionizy, uczeń św. Pawła, pierwszy biskup ateński, był teŜ
załoŜycielem chrześcijaństwa w Lutecyi in Parisiis.
Co prawda, juŜ przedtem znajdował się w rękach
królów francuskich inny egzemplarz tych dzieł, ofiarowany
Pepinowi Krótkiemu przez papieŜa Pawła Iego (757–
767), ale dzieło to leŜało bez uŜytku z powodu, jakeśmy to
widzieli, nieznajomości języka greckiego. To by wszakŜe
świadczyło, Ŝe i w VIII w. w Rzymie równieŜ
identyfikowano Dionizego Ateńskiego z pierwszym
biskupem paryskim. Dzieła te w tłumaczeniu Scota
Eriugeny stały się podwaliną całej filozofii scholastycznej,
inaczej mówiąc, kamieniem węgielnym całej naszej
zachodniej cywilizacji, jak równieŜ posłuŜyły za podstawę
dla ostatecznego utrwalenia teologii Kościoła
Wschodniego w dziełach ostatniego z wielkich Ojców
tegoŜ Kościoła – Jana Damascena, który całkowicie oparł
się na dziełach św. Dionizego. On jeden dostąpił
zaszczytu, Ŝe był komentowanym (w VI w. przez Jana i
Grzegorza ze Scytopolis, a w VII przez św. Maksyma
Wyznawcę), bo dotąd komentowano tylko księgi Pisma św.
Według świadectwa tegoŜ Maksyma był juŜ
komentowanym w II w. przez Dionizego
Aleksandryjskiego, a w r. 500 został przetłumaczony na
język syryjski przez Sergiusza z Rezainy.
On stał się podwaliną dogmatyki Kościoła
Wschodniego, a znaczenie jego w filozofii scholastycznej
wyraŜa się choćby w tym, Ŝe św. Tomasz z Akwinu cytuje
go w swej Summie teologicznej w 1702 miejscach! Tłumacz
Dionizego, J. Dulac, powiada, Ŝe gdyby dzieła Dionizego
zaginęły, mogłyby być zrekonstruowane z dzieł św.
Tomasza. Nie wyprzedzajmy jednak biegu naszego
wykładu i powróćmy do motywów, które mnie skłoniły
zająć się dziełami św. Dionizego.
Najpierw byłem mocno zdziwiony, Ŝe genialny
autor pierwszego systematycznego wykładu prawd
chrześcijańskich i ich filozoficznego rozwinięcia uszedł
dotychczas zupełnie mojej uwagi oraz Ŝe podczas mych
studiów w Krakowie i Monachium i to w czasie
wyraŜają). I kto nosi w sobie prawdę, ten dzierŜy kryterium
niechybne dla odróŜnienia prawdy od fałszu, tego, co jest
dobrem, od tego, co jest złem, ten umie odnaleźć prawdę
na dnie kaŜdego powaŜnego systemu filozoficznego i
sprowadzić rozbieŜność myśli ludzkiej do jedności – do
syntezy; nie wstydzi się i nie kryje gdzie tę prawdę znajduje,
bo prawda wszędzie gdzie jest, jest jedną, jest powszechną,
jest katolicką.
Tak św. Justyn uwaŜa Platona za natchnionego od
Boga. Orygenes stawia sobie za zadanie uzasadnić
rozumowo dogmaty chrześcijańskie według metod filozofii
greckiej. Klemens Aleksandryjski właśnie twierdzi, Ŝe
prawda wszędzie, gdzie się znajduje, jest katolicką, a w
późniejszych juŜ czasach św. Augustyn przyznaje się, Ŝe
czytanie Plotyna przyprowadziło go do lepszego
pojmowania Ewangelii św. Jana.
Kto zaś przebywa w fałszu i obłudzie, ten, nie
znajdując w sobie samym pewnego kryterium, widzi
wszędzie sprzeczność i rozbieŜność, nic nie umie
sprowadzić do jedności, gubi się w szczegółach i
szczególikach, i dostrzega wszędzie przeciwieństwa. Ten
teŜ nic nie buduje, a tylko wszystkiemu przeczy i wszystko
obala.
największego rozbudzenia studiów tomistycznych według
wskazówki danej przez Leona XIIIgo nigdy o nim nie
słyszałem.
Zafrasowało mię takŜe, Ŝe prof. Picavet
uporczywie nazywał autora tych sławnych traktatów –
Pseudoareopagitą i uwaŜał go za filozofa neoplatońskiego
i za ucznia Proklusa. Jak to, powiedziałem sobie, dotąd
ludzkość cała, najwięksi uczeni i filozofowie nie
spostrzegli, na kim opierali swoją naukę, nie rozróŜnili
chrześcijanina od poganina, pisarza heretyckiego od
katolickiego, autora z pierwszych wieków chrześcijaństwa
od autora V lub VI w. i to na Wschodzie, w krajach języka
greckiego, w czasie wszechwładnego panowania tego
języka, kiedy my obecnie z największą łatwością
odróŜniamy pisma autorów sprzed 50ciu lat, a cóŜ
dopiero sprzed 500 lat! A manuskrypty czy są z pierwszych
wieków chrześcijaństwa, czy z czasów komentatorów lub
tłumaczeń tych dzieł z VI lub VII w., czy to są papirusy
czy pergaminy? I na tym by się nie poznał w wieku IXtym
ów wykwintny znawca literatury i bibliografii greckiej,
jakim był Focjusz, któremu zawdzięczamy zachowanie w
odpisach tylu ułamków zaginionych pisarzy staroŜytnych, a
który Ŝył prawie w tym samym czasie w latach 838–893.
Nie, powiedziałem sobie, to być nie moŜe, to
pewno napaść niesłuszna protestantów niemieckich, tak
zwanej krytyki "naukowej", bo wiadomo, Ŝe tylko to, co
jest protestanckie i niemieckie jest "naukowym", z
dołączeniem dzieł kilku protestantów lub ateuszy
anglosaksońskich i kilku suspendowanych księŜy
katolickich, pochlebiających tendencjom protestancko
niemieckim.
JakoŜ śpieszę do źródeł katolickich, rozumie się,
niemieckich i oto co znajduję. Wszyscy – Alzog, Stöckl,
Hergenröther, a obecnie Bardenhewer, mieszczą dzieła
Areopagity w wieku Vtym, albo VItym. Wreszcie jezuita
Stiglmayr szczyci się tym, Ŝe dzieli z H. Kochem honor
ostatecznego obalenia autentyczności dzieł św. Dionizego i
głosi z iście teutońską pychą, Ŝe odkąd on przemówił,
kwestia autentyczności dzieł Areopagity jest zupełnie
pogrzebaną. O uczonych polskich nie mówię, bo ci idą na
pasku nauki niemieckiej i powtarzają za nią gotowe frazesy,
jak za panią matką pacierz, a kwestią Dionizego specjalnie
się nie interesują.
Wszystko to mnie jednak nie odstręczyło, bo
wiedziałem, jak dalece pisarze katoliccy niemieccy zostają
pod wpływem uczoności protestanckiej, która im
imponuje swoją erudycją, drobiazgowością i pozorną
ścisłością, a moŜe teŜ w tym odgrywa znaczną rolę i duma
narodowa, bo przecieŜ cywilizacja protestancka jest
narodową kulturą niemiecką. Jak to – powiedziałem sobie
– dzieła szalbierza mogłyby mieć takie epokowe znaczenie,
być fundamentem całej teologii i filozofii chrześcijańskiej?
Jak to szalbierz mógłby się wznieść do takich wyŜyn myśli i
ducha? I po cóŜ ten genialny pisarz miałby podszywać się
pod cudze imię, kiedy wszystko to podobno było juŜ
znane z pism poprzedzających go neoplatończyków i to w
czasach Justyniana, kiedy ostatnie ślady pogaństwa juŜ
zanikały. A gdzieŜ w takim razie dzieła prawdziwego
Areopagity? I jak się stać mogło, Ŝe zaginęły doszczętnie i
bez śladu? Przecie, jeśli ów fałszerz przyjął cudze miano,
musiał cośkolwiek przepisać z dzieł prawdziwego
Areopagity. Dlaczego więc krytyka "naukowa" dotąd nie
zajęła się wygrzebaniem tego pierwotnego tekstu z
dopełnień i przeobraŜeń owego fałszerza? Dlaczego nie
poszukuje tego źródła, tego Q (Quelle), jak to poczyna z
innymi niby to fałszerzami, których my czcimy jako
Ewangelistów? I tym bardziej zacząłem interesować się
tymi kwestiami, im bardziej owa krytyka "naukowa", sc.
protestanckoniemiecka, upierała się traktować Dionizego
jako szalbierza.
Studiując pierwsze czasy chrześcijaństwa i znając
tych "egzegetów", zrozumiałem, jak wielką jest doniosłość
dzieł Areopagity, skoro posądzenie o fałszerstwo dzieli ze
wszystkimi niemal Apostołami i Ewangelistami; skoro
największy przewrót duchowy i moralny, jaki się w historii
dokonał, opiera się, według tej krytyki, wyłącznie na
szalbierstwie, i to szalbierstwie celowym i solidarnie
popełnianym przez róŜnych ludzi, w róŜnych krajach, na
przestrzeni wieków dziesięciu!! I oto widzimy ze smutkiem,
Ŝe często nawet pisarze katoliccy nie mogą się oprzeć
wpływowi tej krytyki i, juŜ to przez słabość, najczęściej
przez próŜność, w pogoni za rozgłosem i popularnością,
wchodzą w podejrzane kompromisy z tą krytyką, która
prowadzi ich dzieła na indeks, a ich samych często do
apostazji.
PoniewaŜ, jak widzimy, los pism św. Dionizego
Areopagity zaleŜny jest od "naukowej" egzegezy Pisma św.,
a ataki, skierowane na niego, są analogiczne z atakami na
Ewangelistów i naukę katolicką, muszę więc choć pokrótce
przedstawić, co to jest owa krytyka "naukowa" Pisma św. i
autorów z pierwszych czasów chrześcijaństwa.
Poznałem ją nieźle z dwóch jej reprezentantów na
uniwersytecie paryskim, z wykładów i dzieł Alfreda Loisy
w College de France, oraz Guignebert'a w Sorbonie. Alfred
Loisy, suspendowany ksiądz katolicki, dawny profesor de
l'Institut Catholique, pełen obłudy i nieszczerości, stara się
być pisarzem oryginalnym, a właściwie powtarza tylko to,
co znajdzie u protestantów. Guignebert jest
utalentowanym o kostycznej werwie wulgaryzatorem
wiedzy niemieckiej, rozumie się protestanckiej, usadowiony
przez masonerię francuską na katedrze Alberta Wielkiego i
św. Tomasza z Akwinu. Wreszcie dla poznania
ostatecznych rezultatów egzegezy protestanckiej, rozumie
się, zastępującej i znoszącej wszystkie dotychczasowe
"zdobycze nauki", przewertowałem kilka najwaŜniejszych
dzieł owego przesławnego prof. Harnacka z Berlina, tego
obecnego patriarchy protestantyzmu pruskiego i wyrocznię
w sprawach egzegezy skrypturalnej.
Jest to szczery, poczciwy, dobroduszny Niemiec,
zawołany pracownik, niezmiernie bystry analityk, stara się
jak moŜe być bezstronnym, ale ma umysł do tego stopnia
zaćmiony przez przesądy protestanckie, Ŝe naiwnie stawia
Lutra, tego pełnego pychy i cynizmu mnicha,
wszetecznego pijaka, o niedostatecznym filozoficznym
wykształceniu, na równi ze św. Pawłem. Kiedy tak jest z
Harnackiem, to czego moŜna się spodziewać od innych
krytyków! CzyŜ moŜna zaufać logice i bezstronności ludzi,
którzy w osobie apostoła swojego Lutra, zbuntowawszy się
przeciwko hierarchii kościelnej, wbrew oczywistości
historycznej i tekstom Pisma św. obalili wszelką hierarchię
kościelną i, co stąd wypływa, znieśli kapłaństwo, a co za
tym idzie, sakramenty, liturgię i obrządki; którzy, wbrew
logice, odmówili wszelkiej wartości tradycji, tej skarbnicy
wiedzy i podstawy wszelkiego nauczania; znieśli wszelką
powagę ciała nauczającego i wtrącili sumienia ludzkie w
zupełną niepewność i anarchię i jednym zamachem obalili
wszelką religię pozytywną. CzyŜ moŜna ufać takiemu
Lutrowi, który nie śmiąc siebie samego ogłosić prorokiem,
bo wiedział, Ŝe wśród swoich najbliŜszych adeptów nie
znalazłby dosyć naiwnych, by temu uwierzyli, był
zmuszony oddać na pastwę nieokrzesanych mas
interpretację Pisma św., głosząc, Ŝe religia chrześcijańska
opiera się wyłącznie na tekstach Nowego Testamentu,
które kaŜdy moŜe sobie dowolnie tłumaczyć.
nie róŜni od odezw komunistycznych Lenina et
consortes) 2 . Kiedy jednak anarchia zwróciła się przeciwko
Lutrowi samemu, on widząc, Ŝe bez autorytetu obejść się
nie moŜna, starał się znieść zasadę tylko co przez siebie
ustanowioną wolnej interpretacji Pisma św. i ogłosił siebie
za nieomylnego wykładacza nauki Chrystusowej, stosując
bluźnierczo do siebie słowa św. Pawła, Ŝe gdyby anioł
zeszedł z nieba i co innego nauczał, niŜ on, Luter, to
naleŜałoby wierzyć jemu, Lutrowi, a nie aniołowi.
Jeśli więc wiara tylko zbawia, to się rozumie wiara
taka, jakiej naucza Luter, a nie inna; z tego zatem wynika,
Ŝe tylko luteranie, a ostatnio adepci prof. Adolfa von
Harnack, mogą być zbawieni, i to bez Ŝadnej z ich strony
zasługi, wszyscy zaś inni będą potępieni. Ale to juŜ ocalić
protestantyzmu od rozkładu nie mogło: dla poparcia
swego autorytetu Luter był zmuszony przyzwać do
pomocy władzę świecką, a protestanci ogłosili zasadę, Ŝe
głową Kościoła jest kaŜdorazowy władca panujący w
danym kraju – cujus regio Ï ejus religio.
Religia stała się narzędziem w ręku władzy
świeckiej – religią nacjonalną, a sam Bóg bóstwem
etnicznym, der gute, alte deutsche Gott.
PoniewaŜ te przewrotne teorie, wprowadzone
przez załoŜyciela protestantyzmu, były sprzeczne z prawdą
historyczną, z tekstami Pisma św., a nawet ze zdrowym
rozsądkiem, zaczęto przeto przeinaczać fakty, oświecać je
fałszywym światłem, dręczyć teksty, a kiedy pomimo to
one się opierały, zaczęto je nawet fałszować, albo starano
się je zniweczyć, ogłaszając za nieautentyczne, albo
interpolowane (wtrącone), kpiąc i wyszydzając tradycję. W
swojej arbitralności Luter doszedł nawet do tego, iŜ drwi z
wszelkiej logiki, lekcewaŜy Arystotelesa i wyśmiewa
filozofię, a nade wszystko szydzi z scholastyki.
Siła materialna stanowiła o wszystkim nawet w
dziedzinie umysłowej i moralnej. Wiemy, jak nią się
posiłkowali Henryk VIII i ElŜbieta, Kalwin i Gustaw
Adolf i te hordy barbarzyńskie, fanatyczne, bezczeszczące
kościoły i groby, niszczące wszelkie zabytki sztuki i nauki,
mordujące, grabiące, gwałcące jak ich przodkowie w
wędrówce narodów. A jako propagatorów
najnielogiczniejszej z sekt widzimy najbardziej rozwiązłych
rozpustników, jak von Huttena, Małgorzatę Nawarską,
Rabelais albo Lorenza Valla.
Kiedy na koniec przez zdradę, grabieŜe, poŜogi i
niesłychane rzezie protestantom udało się w niektórych
krajach się utrwalić i załoŜyć państwa protestanckie, a
umysły się uspokoiły i utworzyła się nawet pewna tradycja
i niby teologia protestancka, wówczas ludzie bardziej
2 Trocki w swojej autobiografii przyznaje, Ŝe pierwszym etapem
w rozwoju komunizmu był protestantyzm, drugim rewolucja
francuska, a trzecim bolszewizm.
Obaliwszy autorytet papieŜa, Kościoła i ciała
nauczającego, skoro nie było Ŝadnej wyŜszej instancji dla
określenia, co jest zgodnym z nauką chrześcijańską, a co
jest z nią niezgodnym, co jest sprawiedliwym, a co
niesprawiedliwym, co jest dobrem, a co złem, był
zniewolony postawić potworną zasadę, Ŝe wiara sama
zbawia, i wbrew wyraźnym słowom św. Jakuba twierdził,
Ŝe dla zbawienia nie trzeba dobrych uczynków. Jeśli zaś
tylko wiara sama zbawia i dobre uczynki nie są potrzebne
dla zbawienia, w takim razie nie ma teŜ w Ŝyciu
zagrobowym nagrody za dobre uczynki i kary za złe, a o
zbawieniu albo potępieniu decyduje tylko nieubłagane
fatum – i taką to konsekwencję wyciągnęli z tych zasad
jego późniejsi adepci, Kalwin w swojej nauce o
predestynacji – i tym doprowadzono ludzkość do zupełnej
anarchii moralnej, a stąd do komunizmu politycznego. Nie
omieszkało teŜ natychmiast z tego skorzystać prostactwo i
wszelkie męty społeczne, podniósłszy bunt z Münzerem
na czele przeciwko panom i wszelkiej władzy.
(Charakterystycznym jest, Ŝe odezwa Münzera niczym się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin