Harry Potter i Ród Przeklętych 16 rozdziałów 6 tom CAŁOŚĆ 2008-05-20.doc

(1192 KB) Pobierz
http://hpirp

http://hpirp.blog.onet.pl/


1. Kwatera Główna

Młody mężczyzna wściekle pakował swoje rzeczy do wielkiego kufra. Był ubrany w wyraźnie za duże ubrania. Czemu się dziwić skoro jego wujostwo skąpiło mu choćby grosza na cokolwiek własnego. Garderobę dostawał po swoim kuzynie, który był świnką w rozmiarze XXL. Czy owy chłopak był biedny? Wręcz przeciwnie, miał małą fortunę w magicznym banku. Tak, tak – magiczny. Opisywany mężczyzna był nikim innym tylko Harrym Potterem, Chłopcem, Który Przeżył, czy jak kto woli Wybrańcem. Znał go cały magiczny świat, a dla Mugoli był niczym innym jak zwykłym chuliganem, który przysparza kłopotów swoim opiekunom. Opinia innych nie obchodziła zielonookiego. Wypisywali o nim tyle bzdur w czarodziejskich brukowcach, że powoli nauczył się ignorować docinki innych. Powróćmy jednak do sytuacji obecnej. Był już początek sierpnia, ciemna i zimna noc. Harry przez cały miesiąc nie dostawał listów od swoich przyjaciół czy kogokolwiek. Gdy chciał porozmawiać ze swoją strażą oni znikali. Pół godziny temu dostał list z wyjaśnieniem tych anomalii.

                                                                                           

Drogi Harry!

Zapewne przez ostatni miesiąc było Ci ciężko bez jakiegokolwiek kontaktu z przyjaciółmi. Oni jednak nie mogli się z Tobą kontaktować ze względu na Twoje bezpieczeństwo. Uznałem, że tak będzie dla Ciebie lepiej. Wszystko dla Twojego dobra. Wiesz przecież jaki jesteś ważny dla całego świata. Voldemort rośnie w siłę i poszukuje sposobu by pokonać barierę nałożoną na Twój dom.

Ostatnio wszystko ucichło, więc postanowiłem, że ostatni miesiąc wakacji spędzisz z przyjaciółmi w dobrze znanym Ci miejscu. Ktoś z Zakonu dziś po Ciebie przybędzie.

 

Albus Dumbledore

P.S. Wszystkiego najlepszego z okazji minionych urodzin!

 

Harry zaraz po przeczytaniu listu zmiął go i wyrzucił przez okno. Od czasu czerwcowych zdarzeń jego stosunek do dyrektora bardzo się zmienił. Dawniej miał w nim oparcie i ufał mu. Myślał, że starszy człowiek faktycznie chce jego dobra. Jednak on chciał go tylko wychować na swojego wiernego żołnierzyka, który ma pokonać Zło. Przez zatajanie w czerwcu zginął ojciec chrzestny Pottera. To był cios, który otworzył Wybrańcowi oczy na świat. Dyrektor zawsze coś przed nim ukrywał i tłumaczył to bezpieczeństwem chłopaka. Trzmiel za długo manipulował chłopakiem. Jednak czasy przyjaźni tych dwóch czarodziejów już minęły. Harry wrzucił ostatnią książkę do kufra i zamknął go z głośnym trzaskiem. Popatrzył  w niebo. Jedna gwiazda miotała jaśniej niż inne. To Syriusz. Harry poczuł lekki ucisk w sercu. Już nie płakał. Nie miał łez. Przez ostatni miesiąc musiał się pogodzić z utratą swojego przyjaciela. Gdyby tego nie zrobił popadłby w obłęd, albo popełniłby samobójstwo. Upór w chłopaku wzrósł jeszcze bardziej. Przysiągł sobie, że pomści swoich rodziców, a jeśli to mu się nie uda to wtedy spotka się z matką, ojcem i Syriuszem.

Harry tak się zamyślił, że nawet nie usłyszał jak dwie osoby teleportowały się do jego pokoju. Dopiero gdy jedna z nich się odezwała chłopak oprzytomniał.

-No, Potter nie sądziłem, że jesteś stworzony do takich procesów jak myślenie. – powiedział ironicznie znienawidzony przez chłopaka nauczyciel eliksirów.

-Severusie, spokojnie. – powiedział Artur Weasley.

-Nie ma problemu panie Weasley. Kochany pan profesor musi grać twardziela. Przecież inaczej mógłby sobie zniszczyć reputację. Swoją drogą to ciekawe, że zgodziłeś się na takie poniżające zadanie – transport Pottera.

Oziębłe słowa Harryego zdziwiły wszystkich obecnych, a także jego samego. Ojciec Ronalda spojrzał niespokojnie na swojego kolegę i powiedział:

-Harry, daj kufer. Na trzy łapiemy świstoklik i będziemy na miejscu. Raz… Dwa… Trzy…

Zielonooki poczuł szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili był w miejscu, którego się tak obawiał. Przy Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. Domu Syriusza. Harry wraz ze swoją tymczasową strażą poszli do jeszcze niewidocznych drzwi i w myślach powtórzyli formułkę. Oczom ukazały się czerwone drzwi. Widocznie musieli coś zmieniać. Weszli do środka. Od razu można było poczuć zapach świeżych bułeczek. Z kuchni wyłoniła się ruda kobieta o przyjaznym wyrazie twarzy – pani Weasley. Od razu podeszła do Harryego. Uściskała go na powitanie i powiedziała:

-Witaj w domu, kochaneczku.

-Dzień dobry. – odparł chłopak i pomyślał, że pobyt w tym miejscu nie będzie taki straszny.

-Widzę, że nie jesteś już taki zmizerniały jak dawniej. Mimo wszystko pewnie jesteś głodny. – mierząc chłopaka wzrokiem powiedziała mama Rona. Miała rację. Harry nie był już niemal anorektycznym chłopcem, co rok temu po pobycie u wujostwa. Przez miesiąc ukształtował trochę mięśni. Przecież musiał coś robić aby nie umrzeć z nudów. Rudowłosa kobieta zaprowadziła chłopaka do kuchni i podała mu kanapki. Gdy sięgał po drugą usłyszał tupot na schodach. Odwrócił się i ujrzał Rona i Hermionę w drzwiach. Uśmiechnął się do nich, bo przecież nie mógł się na nich obrażać za to, że wykonują polecenia kogoś komu ufają – Trzmiela.

-Och Harry jak dobrze Cię widzieć! Wiesz chcieliśmy do ciebie pisać, ale wiesz… - zaczęła Hermiona, ale zielonooki jej przerwał.

-Wiem Hermiono, że Trzmiel wam zabronił.

-Trzmiel? Od kiedy tak mówisz o dyrektorze? – szczerze zdziwił się Ron.

-Od kiedy mu nie ufam… A teraz wybaczcie, jestem zmęczony. – powiedział z dziwną iskrą w oku Harry i poszedł do swojego dawnego pokoju. Zasnął twardym snem.

***

Był w jakimś lesie – ciemnym i mrocznym. Zakazany Las się do niego nie umywał. Szedł przed siebie nie wiedząc czemu akurat tam. Po pięciu minutach doszedł do polanki, która była inna niż otaczający ją las. Jasna i pełna żółtych kwiatów. Harry był urzeczony tym miejscem. Rozejrzał się i po przeciwnej stronie zobaczył dwie osoby. Jedna z nich leżała, a druga klęczała przy niej i chyba płakała. Nie zważając na jakiekolwiek zasady bezpieczeństwa Potter podbiegł do tych istot. Leżącą okazała się drobna brunetka mniej więcej w jego wieku, tuż obok niej siedział blondyn i płakał. Gdy zauważył obecność Harryego szepnął po cichu:

-A więc jednak przybyłeś… Za późno…

Harry wiedział co to za późno oznaczało. Dziewczyna umierała. Tchnięty dziwną mocą Harry dotknął lewą dłonią czoła nieznajomej i powiedział:

-Kedra!

Blondyn spojrzał na niego niedowierzająco. Starsi mówili mu o tym chłopaku zupełnie co innego. To było nieważne. Jego siostra się zaczęła budzić jak z długiego snu. Spojrzała najpierw na swojego brata, którego oczy wyrażały największe szczęście. Potem poczuła, że na jej czole spoczywa czyjaś dłoń. Popatrzyła w tamta stronę swoimi turkusowymi oczami i zobaczyła Wybrańca. Ten jednak zniknął nagle. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

***

Harry obudził się gwałtownie. Niepewnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. Ron, w łóżku obok smacznie pochrapywał. Potter był pewien, że już nie zaśnie. Wyjrzał przez okno i zobaczył słońce, któro z pewnością niedawno wstało. Pewnie było koło piątej rano. Harry założył jakąś koszulkę i spodenki i poszedł biegać, tak jak to miał w zwyczaju przez ostatni miesiąc. Po piętnastu minutach ostrego sprintu dobiegł do pobliskiego parku. Tam zaczął pracować nad mięśniami swojej górnej części ciała. Wysiłek fizyczny pozwalał mu na odpoczynek umysłu, a teraz z pewnością potrzebował aby ten był wypoczęty. Dziwny nocny sen dawał wiele do myślenia, bo przecież nigdy nie było pewności, że to był sen. Harry był tak zamyślony, że nie zauważył, że dochodziła już siódma. Pobiegł szybko do domu z dziwnym przeczuciem nadchodzącej afery. Wszedł po ciuchu tylnym wejściem i zajrzał do kuchni. Pani Weasley dopiero zaczynała przygotowywać śniadanie, więc najpewniej nikt nie zauważył nieobecności chłopaka. Harry pobiegł do najbliższej łazienki aby wziąć prysznic. Po chwili usłyszał wrzask swojego przyjaciela:

-MAAAAAAAAAAMO!!!!!!!!!!!! HARRY ZNIKNĄŁ!!!!!

Rudowłosa kobieta od razu pobiegła na górę. Potter pochwalił siebie w duchu, że wybrał łazienkę inną niż ta przy jego pokoju. Wyszedł szybko z kabiny owijając się ręcznikiem i poszedł na górę aby zapobiec wszczęciu alarmu. Zadowolony jak gdyby nigdy nic wparował do sypialni. Ron popatrzył na niego tępo, a pani Weasley spojrzała groźnie na syna.

-Gdzieś ty był, stary? Myślałem, że cię ktoś porwał! – powiedział z pretensją Ron.

-Byłem na dole. Brałem prysznic, nie chciałem przeszkadzać tym co spali na górze. – wyjaśnił zielonooki pomijając część prawdy.

-Następnym razem Ron zastanów się zanim zaczniesz wszczynać taki alarm. – skarciła syna rudowłosa. – A teraz chodź, pomożesz mi przy śniadaniu. Ty Harry się ubierz i za piętnaście minut zejdź na dół. Jeśli możesz to obudź też resztę.

Resztą okazała się jedynie Hermiona i Ginny, bo pozostali albo byli w Ministerstwie, albo na jakiś misjach Zakonu. Z lekkim opóźnieniem cała trójka zeszła do jadalni. O dziwo był tam prawie cały Zakon, ku niezadowoleniu Harryego, łącznie z Dumbledorem. Starzec na widok Wybrańca uśmiechnął się dobrodusznie. Ten jednak nie odwzajemnił gestu i ignorował dyrektora. Śniadanie zostało zjedzone w ciszy, którą zakłócał jedynie szczęk sztućców. Gdy wszyscy skończyli jeść Albus powstał i zakomunikował, że wszyscy łącznie z młodzieżą mają się zebrać w salonie. Taka wiadomość zdziwiła, a zarazem ucieszyła Hermionę i Rona. Harry był niewzruszony, obawiał się, że mogą go czekać nudne kazania na temat jego wagi w świecie magii.

-Jedne z urzędników ministerstwa przekazał mi ostatnio ten oto dokument, który jest testamentem Syriusza. Jako, że był członkiem Zakonu to postanowiłem oczytać go przy jego członkach i przyjaciołach. – zaczął dyrektor gdy wszyscy już byli w salonie. Na jego słowa większość spuściła smutno głowy. Dla nich strata Syriusza też była bolesna. Harry spojrzał na Remusa. Bądź co bądź tylko dla niego Black był bliższy niż dla Pottera. Zielonooki zdecydował, że podejdzie do swojego byłego nauczyciela. Gdy już to zrobił położył rękę na ramieniu siedzącego profesora. Ten posłał mu uśmiech pełen wdzięczności. On też był samotny. Trzmiel znowu przemówił, tylko że teraz odczytywał słowa testamentu.

 

Ja Syriusz Regulus Black, będąc zdrowym na ciele i umyśle wyrażam tutaj moja ostatnią wolę.

Dom na Grimmauld Place 12 pozostawiam Arturowi i Molly Weasley.

Cały mój osobisty majątek- to jest skrytkę w banku i dom przy Covent Garden 43 mojemu przyjacielowi Remusowi Lupinowi.

Mojemu chrześniakowi, któremu starałem się zastąpić ojca – Harryemu Potterowi pozostawiam cały majątek rodowy – skrytkę w banku, bibliotekę w domu na Grimmauld Place 12 i zawartość strychu w tym też domu.

Ponadto, jeśli Harry wyrazi na to zgodę i będzie nieletni, chciałbym powierzyć jego opiekę Remusowi Lupinowi, bo wiem, że jemu mogę zaufać.

Z pozdrowieniami zaświatów.

Wasz Przyjaciel,

Syriusz Black.

 

Po zakończeniu czytania nastała grobowa cisza. Przerwał ją Dumbledore.

-Molly, Arturze, czy wasz dom nadal będzie mógł być Kwaterą?

-Oczywiście, że tak! – powiedział rudowłosy.

-Cieszę się… W kwestii opieki nad Harrym chyba nie ma żadnych dyskusji. MUSI się zgodzić na wolę Syriusza. – powiedział starzec, a po jego ostatnich słowach w Potterze aż coś zawrzało. Nie wytrzymał i powiedział lodowatym tonem w stronę dyrektora, który nawiasem mówiąc za dużo sobie pozwalał.

-Nie ma pan nade mną władzy, więc nie może pan decydować za mnie! Nie MUSZĘ przyjmować woli Syriusza, ale CHCĘ i nie ze względu na pana obsesyjne pseudo dbanie o moje niby bezpieczeństwo, tylko ze względu na to, że ufałem Syriuszowi i wiem, że on chciał mojego PRAWDZIWGO dobra.

-O co ci chodzi? – zapytał starzec. Niby taki wielki czarodziej a taki mało domyślny.

-O kłamstwa, zatajanie faktów i ograniczanie mojej wolności pod marnymi wykrętami. – palnął Harry i pobiegł na strych. Był bardzo ciekawy co takiego pozostawił mu ojciec chrzestny i dlaczego to ukrywał. Znalazł tam jedynie kufer i list.

 

Drogi Harry!

Ten oto kufer to Twoje dziedzictwo. Prawdziwe dziedzictwo. Dyrektor nie pozwolił mi powiedzieć czyim potomkiem jesteś, ale mam nadzieję, że Twoja inteligencja nie zawiedzie i sam do tego dojdziesz. Z chęcią bym to wyjawił, ale zostałem związany Przysięgą.

Ten kufer będziesz mógł otworzyć dopiero po Akcie Ceremoniału, o ile przystąpisz do pewnej organizacji. Pamiętaj Harry, pozorne zło nie musi być w głębi siebie. Czarna Magia jest uznawana za złą tylko ze względu na jej potęgę. Ufaj tym, którym zaufa Twoje serce i nie zatracaj się w przeszłości. Pamiętaj o mnie, ale nie rozpamiętuj wszystkiego.

Nic nie jest takie jakim być się wydaje.

Będę zawsze przy Tobie,

Syriusz Black.

 

A jednak dyrektor znów coś zataił i wmieszał w to Syriusza. Ciekawe co jego ojciec chrzestny mógł mieć na myśli mówiąc o prawdziwym dziedzictwie. No i o co mogło chodzić z dziwnym Aktem Ceremoniału. Potter musiał się nad tym zastanowić, ale był pewien, że odpowiedź nie przyjdzie szybko. Wiadomości z listu przeważyły szalę i już było pewne, że Harry nigdy nie zaufa dyrektorowi i nie będzie szukał jakiegokolwiek porozumienia ze starcem. Na pewno nie!

2. Magiczne więzi

Przez kolejne dwa tygodnie jakiekolwiek nawiązanie kontaktu z Potterem graniczyło z cudem. Hermiona chciała wyperswadować przyjacielowi jego nowe poglądy na temat dyrektora, argumentując, że on chce jedynie jego dobra. Jednak zielonooki wiedział, że ona nie ma pojęcia jaka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach. Nie miał też ochoty wyjawiać jej tajemniczej przepowiedni, jej podejście zbytnio go irytowało. Granger usilnie chciała wiedzieć wszystko o przyczynach konfliktu z dyrektorem. Zachowywała się jak dziecko, które męczy mamę o lizaka. Po tygodniu prób dowiedzenia się czegokolwiek, Harry już podenerwowany powiedział delikatnie, że jeśli ona ma zamiar przy każdej kolejnej rozmowie  przekonać go do zmiany poglądów, lub/i poznać przyczynę konfliktu z Dumbledorem to nie ma sensu rozmawiać. Dziewczyna z urażoną dumą obraziła się. Ku wielkiemu zdziwieniu chłopaka, jego przyjaciel trzymał stronę Granger.

Harry był w stanie dogadać się jedynie z Lupinem, jednak on bywał w Kwaterze niezwykle rzadko, bo Ministerstwo ciągle znajdywało jakieś zadania dla aurorów. Oczywiście Potter rozmawiał też z innymi członkami Zakonu, ale rozmowy miały jeden schemat i nie trwały dłużej niż dwie minuty. Po tygodniu milczenia na strych, gdzie najczęściej przebywał Harry, zawitała Hermiona.

-Harry… - zaczęła nieśmiało dziewczyna, widać było, że ten konflikt już ją męczył. A przynajmniej taką postawę przyjęła. On milczał. – Wiem, że nie powinnam ganić cię za odmienność poglądów, ale nie potrafię tego zrozumieć… Nie chcę jednak, aby z tego powodu rozpadła się nasza przyjaźń. Może umówmy się, że nie będziemy mówić na tematy związane z dyrektorem?

-Ucieczka od problemu nie jest rozwiązaniem, ale dobrze. Dam ci trochę czasu, a może niebawem sama się przekonasz, że mam rację. Jednak nie mogę wybaczyć ci, że nastawiłaś przeciwko mnie naszego przyjaciela. – odparł po dłużej chwili milczenia czarnowłosy.

-Nie nastawiłam go! – zaperzyła się dziewczyna i pokryła rumieńcem. – On tak sam… Bo wiesz… Jak ciebie nie było, to na początku lipca on i ja… No wiesz… Jesteśmy parą… - wykrztusiła z siebie Hermiona. Harryego tak zaskoczył ten fakt, że nie wiedział co powiedzieć. W końcu podejrzewał, że jego przyjaciele się zejdą, bo od czwartej klasy coś między nimi iskrzyło. Jednak nie dopuszczał do siebie tej myśli, że to może stać się tak szybko. Podejrzewał, że ich przyjaźń teraz może się rozpaść. Oni będą chcieli być sami ze sobą, a on nie będzie im zakłócał. A może szukał tylko małego kamyczka, który ruszy lawinę zdarzeń i uwolni go od dziecinnej przyjaźni?

-Gratuluję. – wydusił z siebie Wybraniec, ale poczuł niemiłe ukucie w sercu. Bynajmniej nie była to zazdrość. Hermiona była dla niego jak siostra, a Ron jak brat. To była bolesna świadomość zbliżającej się straty. Już nie będą sobie tak bliscy jak dawniej. Dalsze debaty na ten temat przewał przylot dwóch sów. Każda z nich trzymała po dwa listy. Oboje domyślili się, że jedna z nich to wyniki SUMów. Granger popatrzyła ze strachem na chłopaka a potem na kopertę. Harry szybkim ruchem ręki otworzył kopertę.

 

Szanowny Panie Potter!

Mamy przyjemność poinformować Pana o wynikach Standardowych Umiejętności Magicznych.

Przypominamy o skali ocen, które gwarantują zaliczenie przedmiotu:

W – Wybitny

P – Powyżej Oczekiwań

Z – Zadowalający

Oto pańskie rezultaty:

PRZEDMIOT: Teoria || Praktyka

TRANSMUTACJA: P || P+

ZAKLĘCIA: P || P

ONMS: W || W

OPCM: W || W+

ELIKSIRY: W || P+

ZIELARSTWO: Z || Z

ASTRONOMIA: Z || Z+*

WRÓŻBIARSTWO: N || N

HISTORIA MAGII: -- || N

* - ocena z tego przedmiotu została podniesiona o pół stopnia ze względu na zaistniałe zdarzenia w trakcie egzaminu.

Gratulujemy Panu zdania 7 z 9 zdawanych przedmiotów. Życzymy dalszych sukcesów.

Z wyrazami szacunku

Przewodnicząca komisji egzaminacyjnej

Helga von Herbst

 

Harry spojrzał smutno na swoje wyniki. Z karierą Aurora będzie mógł się pożegnać. Spojrzał na przyjaciółkę, a ta wariowała ze szczęścia.

-Zdałam wszystko! Dwa P i reszta W!!!

-Gratulacje – odparł chłopak i otworzył kopertę z godłem Hogwartu. Jedna kartka informowała o rozpoczęciu roku i zawierała bilet na pociąg. Kolejna była spisem książek. Pozostawały jeszcze dwie.

 

Szanowny Panie Potter!

Ze względu na zmiany w kadrze nauczycielskiej jesteśmy zobowiązani poinformować Pana o nowych ocenach wymaganych do przyjęcia na dany przedmiot.

PRZEDMIOT: wymagana ocena

TRANSMUTACJA: P

ZAKLĘCIA: Z

ONMS: Z

OPCM: przedmiot obowiązkowy

ELIKSIRY: P

ZIELARSTWO: Z

ASTRONOMIA: P

WRÓŻBIARSTWO: Z

HISTORIA MAGII: Z

Prosimy o zawiadomienie o wyborze przedmiotów do 18 sierpnia. Ponadto informujemy o nowym przedmiocie, który będzie nauczany od początku nadchodzącego roku – Czarnej Magii. Można go wybrać jako przedmiot dodatkowy tylko w wypadku zaliczenia OPCM na minimum P.

Z poważaniem

Zastępca Dyrektora

Minerwa McGonagall

 

Harry uśmiechnął się pod nosem. Jednak droga do jego wymarzonego zawodu stoi otworem. Zdziwił go jednak nowy przedmiot, bo Trzmiel tyle razy powtarzał, że za jego kadencji Czarna Magia nie będzie praktykowana. Nie patrząc na ostatnią kartkę, której jeszcze nie przeczytał naskrobał na wolnym pergaminie:

 

Ja Harry James Potter na szóstym roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwartu będę kontynuował następujące przedmioty: transmutację, zaklęcia, opiekę nad magicznymi stworzeniami, obronę przed czarną magią, eliksiry, zielarstwo i czarną magię.

 

Ostatni przedmiot wybrał ze względu na to, że aby pokonać wroga trzeba najpierw poznać jego metody.

-Hermiono jakie przedmioty wybrałaś?

-Oczywiście wszystkie, oprócz czarnej magii, bo to dla mnie jest szaleństwo. A ty?

-To co dawniej z wyjątkiem astronomii, wróżbiarstwa i historii magii. Czarną magię też.

-Ale Harry… - już chciała zacząć dziewczyna, ale chłopak ją uciszył.

-Mam swoje powody…

-Wiesz, że zostałam Prefektem Naczelnym? – ucieszyła się dziewczyna pokazując nową odznakę.

-Gratulacje, nadajesz się! – oświadczył zielonooki.

-A ty jaki dodatkowy list dostałeś, bo widziałam, że masz tyle samo kartek co ja!? – zainteresowała się dziewczyna. Jej nic nie umknie. Chłopak całkiem zapomniał o dodatkowym świstku papieru.

-Sam nie wiem, nie czytałem – odpowiedział zgodnie z prawdą chłopak i pochwycił pergamin. Zobaczył, ze jest tam powołanie na kapitana drużyny. Zamyślił się. Dziewczyna widząc, że przyjaciela coś zaczyna trapić wyszła z pomieszczenia. Harry w tym czasie rozmyślał nad sensem swojego powołania do drużyny jako kapitana. Miał dziwne przeczucie, że to głównie z inicjatywy dyrektora, który chce go przekupić marnymi tytułami. Teraz sam nie wiedział czy chce być kapitanem. Dawniej od razu przyjąłby ten tytuł, ale teraz? I tak ma dużo zmartwień. Mógłby bardziej szkodzić niż pomagać drużynie. Postanowił odmówić.

***

Kilka dni później młodzież wraz ze stosowną opieką wybrała się na Pokątną. Harry wraz z Remusem początkowo udali się do banku, aby dokonać wszelkich formalności z odziedziczeniem skrytek i przetransportowaniem złota do ich własnych. Zajęło im to przeszło godzinę. Mimo, że światem rządziła magia to biurokracja była iście mugolska. Potem robili kolejne standardowe zakupy. Gdy dołączyli do pozostałych w zatłoczonej księgarni Lupin gdzieś zniknął. Harry był już zmęczony zakupami, cieszył się, że to już końcówka. Stojąc w długiej kolejce zaczął rozglądać się po sklepie. Przed oczami mignęły mu dwie znajome postacie. Rozczochrany blondyn i drobna brunetka. Dokładnie ci sami co we śnie. Rodzeństwo było po przeciwnej stronie sklepu. Chłopak szepnął Ronowi, że idzie poszukać pewnej książki i skierował się do nieznajomych.

-To wy… - zaczął kulawo Harry.

-Tak. Nie możemy tu rozmawiać… - powiedziała melodyjnym głosem dziewczyna.

-Ale… - chciał wtrącić zielonooki, ale blondyn mu przerwał.

-Wiemy, że masz dużo pytań. Pogadamy w pociągu. Wiemy też      , że twoi znajomi będą poza nim.

-Skąd mam wiedzieć, że mogę wam zaufać?

-W Krystalicznym Wymiarze nie miałeś wątpliwości żeby mnie ratować… Dziękuję za to i do zobaczenia. – odezwała się brunetka i wraz z bratem wyszła ze sklepu. Harry stał oniemiały. Coś było w tej dwójce co sprawiało, że ma im wierzyć. Czuł też jakby znał ich o wiele dłużej niż tylko z jednego spotkania. Chłopak już miał odejść od regału, ale zobaczył niepewny wzrok przyjaciela. Zaczął patrzeć na książki i wziął gruby wolumin o ciekawym tytule „Czarna Magia niekoniecznie taka mroczna”. Rudzielec od razu wypalił:

-Kim oni byli?

-Kto?

-Ta dwójka, z którą rozmawiałeś.

-Nie mam pojęcia. – odpowiedział zgodnie z prawdą Harry, a po chwili dodał: -polecili mi tą książkę.

-Jacyś dziwni byli. Jakby nie z tego świata. – powiedział dziwnie Ron.

-Wydają się normalni… - stwierdził Harry. Dopiero teraz rudzielec zwrócił uwagę na książkę, którą wybrał Potter.

-Ty i Czarna Magia?!

-Tak, zamierzam się jej uczyć. Czasem wroga można pokonać tylko jego własną bronią. A podstawą sukcesu jest poznanie jego broni.

-CO?! – zdziwił się jeszcze bardziej Weasley.

-Bella… - odpowiedział krótko Potter, chociaż miał na myśli Voldemorta. Ron już nie drążył tego tematu. Zrozumiał, że chodzi o pomszczenie Syriusza.

-Wiesz, że zostałem kapitanem drużyny?! – powiedział ostrożnie Ron.

-To świetnie. Jesteś idealny na to stanowisko! – ucieszył się czarnowłosy. Wreszcie rozsądna decyzja dyrekcji.

-Nie jesteś na mnie zły?

-Niby czemu? I tak mam zbyt dużo problemów. Tylko mógłbym szkodzić drużynie jako kapitan.

-To super. Opracowałem już początki taktyki! Mówię ci jest genialna! – zaczął z zapałem Ron i przez kolejne piętnaście minut opowiadał o zwodach i manewrach ścigających. Mówiłby dłużej gdyby nie przyszła ich kolej po książki.

***

-Dobra stary, my idziemy do wagonu Prefektów. Jak nam się uda to wrócimy. Trzymaj się. – powiedział Ron pierwszego września tuż po odjeździe pociągu. Harry tylko kiwnął głową. Czekał na ten moment. Już na peronie widział tajemnicze rodzeństwo, które tylko do niego mrugnęło. Dziękował wszystkiemu co rządzi tym światem, że jego znajomi z rocznika nie przyszli do niego. Po piętnastu minutach samotności do przedziału zawitały pożądane osoby.

-Cześć! Jestem Daniel Depp, a to moja siostra bliźniaczka.– powiedział wesoło blondyn wskazując na brunetkę o turkusowych oczach.

-Mary – powiedziała krótko dziewczyna i uścisnęła dłoń Wybrańcowi.

-Miło mi wreszcie was poznać! Jestem… - zaczął Potter.

-Wiemy kim jesteś. Myślisz, że bez powodu chcemy z tobą gadać? – powiedział uśmiechnięty Daniel.

-Więc o co tak w ogóle chodzi?

-O ciebie, twoją moc i przepowiednię.

-Wiecie o przepowiedni?

-Oczywiście. Zostaliśmy wybrani.

-Do czego?

-Aby cię uświadomić i zwerbować.

-Zwerbować, ale do czego?

-Twoje pytania nigdy się nie kończą? – zapytał z udawaną rozpaczą blondyn.

-Nieważne są w tym momencie jego pytania. Musimy przekazać wiadomość. – uciszyła brata dziewczyna i zaczęła czegoś szukać w torbie. Po chwili wyciągnęła małą fiolkę z różowym płynem. – To coś na wzór eliksiru. Stymuluje on twój mózg abyś mógł w swojej świadomości usłyszeć wiadomość. Dotrze do ciebie dużo informacji, a nie minie nawet minuta. Wiem, że się obawiasz, że to trucizna, ale nie bój się. Wszyscy wiemy, że masz wrażenie jakbyś nas znał od dłuższego czasu. My też tak mamy, a to oznacza, że nawiązała się między nami więź – zalążek jakiś emocji. Pozytywnych emocji.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin