XXXIII niedziela zw. C.doc

(32 KB) Pobierz
s

MIĘDZY LĘKIEM A NADZIEJĄ

Trzydziesta trzecia niedziela zwykła

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: "Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony"... (Łk 21, 5-6)

Często zatrzymuję się w miejscu, gdzie Jezus wypowiadał owe przejmujące słowa o zburzeniu Jerozolimy. W połowie stoku Góry Oliwnej upamiętnia je mały kościół zwany "Dominus Flevit". Jego dach ma kształt ogromnej łzy, zawieszona zaś tuż nad ołtarzem panoramiczna ściana ze szkła kadruje niezapomniany widok miasta. Zielona przestrzeń oliwek odsłania - w tym samym miejscu, co za czasów Jezusa - mury otaczające dziedziniec świątynny. Na nim stała świątynia Izraela - jeden z siedmiu cudów starożytnego świata. Po przeciwnej stronie splantowanego wzgórza skrawek ściany - Mur Płaczu (dzisiaj Żydzi chętniej nazywają go Mur Zachodni), u podnóża którego modlą się, śpiewają, tańczą w rytualnych pląsach, płaczą. W paru miejscach murów miejskich biegnących wokół starego miasta, zachowane w nim fragmenty z ogromnych bloków kamiennych, położonych przez Heroda, przywołują starożytny czas piękności i grozy. Na niemal pustym dziś placu świątynnym w promieniach ostrego, południowego słońca migocze złotem kopuła meczetu Na Skale. Słowa Talmudu, wspominające zburzenie tego miasta, mimo upływających wieków, są ciągle żywe: "Dziesięć porcji piękna podarował Stwórca światu, Jerozolima otrzymała z nich dziewięć. Dziesięć porcji cierpienia darował Stwórca światu, dziewięć z nich otrzymała Jerozolima".

Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony... Słowa Jezusa o zniszczeniu świątyni ziściły się. Owe przyjmujące wydarzenie opisuje Józef Flawiusz: "I oto jeden żołnierz niczyjego nie czekając rozkazu, ani też nad skutkami postępku swego nie zastanowiwszy się, rzekłbyś ślepe narzędzie wyższego zrządzenia, chwycił z pożaru głownię, a stanąwszy na plecach swego towarzysza, miotnął ją przez złote okno ze strony północnej ku zabudowaniom okalającym Przybytek. Zaledwie ukazały się płomienie, Żydzi podnieśli wrzawę niesłychaną, jaką tylko takie nieszczęście mogło tchnąć z piersi, biegli ratować, nikt już o własnym nie myślał niebezpieczeństwie, każdy nadludzkich sił dobywał, skoro temu groziła zagłada, co było głównym przedmiotem ich pieczy" (De Bell Jud 6, 4.5). Po pięciu dniach, gdy wygasł pożar, z ukrycia wyszła grupka ocalałych kapłanów, w osmalonych i postrzępionych szatach. Kiedy przyprowadzono ich przed Tytusa, prosili go, aby darował im życie. Ale ten, daleki zazwyczaj od okrucieństwa, kazał ich stracić wypowiadając pamiętne słowa: "przystoi kapłanom ginąć razem ze świątynią". Zapowiedź Chrystusa - pełna miłości i współczucia - spełniła się. Jednak obok cezury historycznej zawierała w sobie przesłanie apokaliptyczne.

Jezus mówiąc o śmierci serca Izraela, jakim było dlań święte Miasto oraz o śmierci w śmierci, czym bez wątpienia było totalne zniszczenie jedynej świątyni Boga, ostrzega każde kolejne pokolenie przed zbyt wielkim przywiązaniem do świata, do życia. Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Przemija bowiem postać tego świata. Życie świata rozwija się spiralnie. Toteż można powiedzieć, że zawsze znajdujemy się na zakręcie. Zależnie od psychicznego nastawienia jedni powiadają, że zdążamy ku zagładzie, drudzy - ku szczęściu (por. A. Brunot). Rozpostartych pomiędzy lękiem a nadzieją Chrystus wzywa do zrozumienia swego czasu, a także dostrzegania jego kresu obejmującego wszystkich oraz każdego z osobna. Jest świadom rozlicznych miraży, jakie człowiek tworzy sobie lub innym, i roztacza je zarówno w teorii jak i w praktyce. Jezus na kilka dni przed swą śmiercią krzyżową przestrzega przed fałszywymi mesjaszami i fałszywymi prorokami. Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: "Ja jestem" oraz "nadszedł czas". Nie chodźcie za nimi. Fałszywi prorocy istnieć będą zawsze. Mnożą się raz po lewej, raz po prawej stronie. Wszyscy mają wspólne cechy - są pewni siebie i przypisują sobie charyzmat nieomylności. Pociągają naiwnych. Przebudzenie bywa okrutne, kiedy okazuje się, że było to po prostu oszustwo, a zbudowane na nim życie nieprawdziwe. Strzeżcie się, by was nie zwiedziono.

Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa ...

W dzisiejszej Ewangelii zwracamy bardziej uwagę na znaki i niezwykłości zapowiadające koniec świata. Chcielibyśmy raczej dowiedzieć się w miarę precyzyjnie, kiedy TO nastąpi? Są i tacy, którzy twierdzą, że znają nie tylko datę końca świata, ale i sposób na dostanie się do nieba ... Jak w każdych czasach nie brak pseudo-proroków i wizjonerów różnego rodzaju, a czasami po prostu zwykłych naciągaczy i szarlatanów. Ale czy naprawdę to właśnie chciał nam Jezus powiedzieć w dzisiejszej Ewangelii? Szkoda, że tak niewielu zwraca uwagę na kilka -pozornie drobnych- słów: "Lecz zanim to wszystko nastąpi podniosą na was ręce i będą was prześladować (...) A będzie to dla was sposobność do składania świadectwa."

Czy jednak zamiast zajmować się wątpliwymi prognozami końca świata, nie byłoby lepiej zastanowić się, jak dawać świadectwo Chrystusowi? Czy nie lepiej uznać, że taką sposobność do składania świadectwa mam -na dobrą sprawę- zawsze i że ustawicznie żyję w czasach ostatecznych. Stale powinienem być gotowy na spotkanie z Panem i naprawdę, moja własna śmierć to, mój osobisty, mały koniec świata, i spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem (niekoniecznie "przychodzącym na obłokach"). Warto często zadawać sobie to pytanie, czy jestem gotowy na taki właśnie, osobisty koniec świata, na takie osobiste spotkanie? Czy swoim życiem daję świadectwo, czy świadczę Chrystusowi nie przez słowa i wątpliwej jakości "proroctwa", ale przez moje dobre życie? A może po prostu: Czy spotkałem już Chrystusa w moim bliźnim?

W przeciwnym razie lepiej jednak zwrócić uwagę na słowa proroka Malachiasza, którzy przestrzega: "Oto nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu ..."

Kto spotkał już Chrystusa w bliźnim
nie musi się obawiać spotkania przy końcu świata.

Kto nie umie Go rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok,
nie rozpozna Go także przy końcu życia ...
i sam nie będzie rozpoznany ...

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin