MIĘDZY MIŁOŚCIĄ A ŻALEM
AINZFERN
ROZDZIAŁ XXXI
Słońce po raz kolejny kończyło swoją wędrówkę nad Tangurą gdy Gelane Dar ze stoickim spokojem tulił do siebie swojego Towarzysza i słuchał raniącego mu serce i duszę cichego płaczu. Kolejny zachód słońca pomyślał z roztargnieniem przesuwając palce przez miękkie włosy chłopca, podpierając mu głowę i kołysząc delikatnie. Zapada kolejna noc, która nie przyniesie im już żadnej nadziei.
Yany nie było. Umarł. Wszystko co pozostało im to opłakiwanie go.
Siedział na kanapie obejmując drżące ramiona swojego Towarzysza i przytulając jego mokrą od łez twarz do swojej szyi. Rozejrzał się po pokoju i napotkał wzrok Mebla, który stał w milczeniu i wyraźnie zasmucony patrzył bezradnie jak Dali płacze cicho zaciskając dłonie na koszuli Gelane. Chłopak płakał przez większość popołudnia i mimo najszczerszych starań nie udało się im go uspokoić. Szczerze mówiąc Elita rozumiał swojego kolegę. Yana i Dali znali się od dawna. Zanim jeszcze zostali kupieni zdążyli się zaprzyjaźnić. Razem przeszli przez trudny i niepewny czas. Długo byli ukrytymi Towarzyszami. Stworzyła się między nimi więź, o której nawet Gelane nie miał do końca pojęcia. A teraz to wszystko się skończyło.
A w tym samym momencie, ponad wszystkie własne troski i smutek przebijał się lęk o partnera. Z godziny na godzinę był coraz bardziej zestresowany. Jeśli nie uda mu się go uspokoić będzie musiał mu podać leki, żeby przynajmniej trochę mu pomóc.
- Dali - spróbował ponownie cichym, łagodnym głosem - Proszę, moja słodka istotko ... spróbuj się uspokoić - przycisnął wargi do mokrego od łez policzka i pocałował go delikatnie - Martwię się o ciebie - wyszeptał - Boję się, że to ci może zaszkodzić.
Dali załkał, przytulił się mocniej, zrobił głęboki wdech i drżąc skinął głową pocierając rozpalonym policzkiem o szyję Gelane - Przepraszam... - udało mu się wykrztusić.
- Nie - Gelane odsunął go tak, żeby patrzeć prosto w zaczerwienione, zmęczone oczy, stanowczo pokręcił głową - Nie, Dali. Nie przepraszaj. Nigdy mnie nie przepraszaj - szare oczy uważnie śledziły pełną cierpienia buzię, którą tak bardzo kochał. Chociaż Dali trochę się uspokoił Gelane z niepokojem wptrywał się w jego poszarzałą skórę i głębokie cienie pod oczami.
- Musisz spać - powiedział cicho gładząc go kojąco po głowie.
- Nie mogę - wyszeptał Dali, zadrżał i ponownie przytulił się do partnera - ja po prostu ... - znowu zaszlochał - To moja wina Gelane. To była moja wina.
- Co? - Gelane zamarł, odchylił się i zmusił chłopca do patrzenia mu prosto w oczy – To nonsens. - powiedział stanowczo - Nie jesteś odpowiedzialny za to co stało się z Yaną. Za nic nie ponosisz winy.
Dali pokręcił głową, nowe strugi łez popłynęły mu po twarzy - Powinienem tam być - załkał - Powinienem z nim zostać i mu pomóc - głos załamał się przy kolejnym rozpaczliwym szlochu, wpatrując się z bólem w idealną twarz Elity rozpaczliwie domagając się odpowiedzi - Dlaczego z nim nie zostałem? Dlaczego po prostu nie zostałem? Gdybym z nim był nic by się nie stało.
Gelane chwycił go delikatnie za brodę i zmusił do patrzenia prosto w oczy - Posłuchaj - powiedział tonem jakiego nie używał w domu od prawie dwóch lat - Wiesz co by się stało gdybyś był z Yaną kiedy ten potwór zaatakował? Wiesz co by się stało gdyby porwał was obu?- potrząsnął delikatnie chłopakiem zmuszając go do słuchania - Stałbym teraz u boku Olana ... i opłakiwał twoją śmierć.
Dali potarł oczy drżącą ręką i załkał cicho - Nie wiesz czy tak by się stało - wyszeptał.
- Ty też tego nie wiesz. I nigdy się nie dowiemy - Gelane westchnął i znowu przytulił kochanka - Tej myśli ... nie mogę nawet znieść. Gdybym cię stracił - ponownie odchylił go i popatrzył mu w oczy - ... nie wiem czy bym to przeżył.
Dali zamarł wpatrując się z niego z bólem - Dlaczego? Dlaczego to się stało Gelane?
Gelane patrzył na niego, pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma odpowiedzieć.
- Nie wiem Dali - odparł cicho i przytulił go ponownie - Ja ... po prostu nie wiem...
* * *
- I jak? - ciepły, pełen miłości głos zabrzmiał łagodnie przedzierając się przez szum wody. Stojąc przed apetycznie wyglądającym nagim kundlem Raul Am opuścił na chwilę głowę i westchnął z ulgą i przyjemnością, kiedy Katze skoncentrował się na szczególnie napiętym mięśniu.
- Muszę przyznać, że bardzo dobrze - wymruczał w odpowiedzi - Jesteś w tym zadziwiająco dobry.
Stojący za nim, skoncentrowany na masażu Katze roześmiał się cicho i pocałował go delikatnie w drugie ramię, a potem skupił się na pracy - Cóż poznałem podstawy kiedy ty mi to robiłeś.
Raul zachichotał w odpowiedzi i było to jak balsam dla duszy kundla. Szczerze mówiąc trochę niepokoił się o partnera. Kiedy wrócił do domu Raul już tam był czekając na niego, co w ostatnich dniach było dosyć niezwykłe i wyglądał na zaniepokojonego a nawet zdenerwowanego. Oczywiście wiedział dlaczego. Wśród wielu wyzwań, z którymi musiał zmierzyć się jego Blondie było też poinformowanie sir Olana Kel o śmierci jego partnera Yany.
To nigdy nie było łatwe zadanie, Katze wiedział o tym z doświadczenia, z czasu ciemniejszy dni, kiedy był szefem czarnego rynku w Ceres. Śmierć partnera albo najlepszego przyjaciela zawsze niosła ryzyko dla tej drugiej osoby. I zakładając, że był to kolejny tragiczny wypadek w ciągu ostatnich dni nie był zaskoczony, że Raul wyglądał zdecydowanie gorzej. Usiadł obok niego na kanapie, uśmiechnął się lekko, odsunął gęste, złote włosy z ramienia i pocałował na powitanie zmęczoną twarz.
- To nie był dobry dzień, prawda? - zapytał cicho, kiedy Mika z ulgą w oczach zbliżył się do nich bezszelestnie i podał im wino i piwo.
Raul westchnął ciężko - W istocie nie.
Katze usiadł wygodniej opierając się o ciepłe ciało i uśmiechnął się kiedy Raul natychmiast go objął. Teraz popijał swoje piwo i czekał
Wreszcie Raul odstawił kieliszek i z bardzo poważnym wyrazem twarzy odwrócił się w jego stronę - Wiele lat poświęciłem na dążeniu do postępu w nauce i medycynie - powiedział cicho, zamyślonym głosem - mam nadzieję, że dla wyższego dobra. I ... przyznam ci się, że czasami ogarniała mnie pycha, że w porównaniu z innymi jestem w tym tak cudownie dobry.
Katze skinął głową nie spuszczając z niego złotych oczu - Ale...?
- Zimny prysznic, moje kochanie - Raul znowu westchnął - To wyleczyło mnie z tych pomysłów.
W tym momencie Katze zrozumiał w jakim stanie jest dzisiaj Blondie. Tego pieszczotliwego zwrotu używał tylko w chwilach szczególnej namiętności ... albo, tak jak teraz kiedy był czymś bardzo zaniepokojony. Widać to było też w słowach jakich wobec siebie użył. Raul Am jak cała jego rasa nie miał w zwyczaju krytykować samego siebie.
Po części Katze mógł to zrozumieć, Elitą wobec, którego musiał wykonać ten smutny obowiązek był sir Olan Kel. Znał ich historię, chociaż nawet po tak wielu latach Olan niczego się nie domyślał. Raul od dziecka naprawdę go podziwiał, a z powodu tego co zrobił w szkole bardzo cieszył się z jego osiągnięć, których nie zaprzepaściła tamta "wpadka". Niezależnie jak Olan starał się ukryć swój ból Raul nie mógł na to pozostać obojętny.
Katze zastanowił się i podjął decyzję, stwierdził, że najlepiej będzie nie odpowiadać, ale odwrócić uwagę Raula.
To powinno pomóc.
- Wiesz co musisz teraz zrobić? - zapytał cicho, wstając i podając mu rękę.
Blondie spojrzał na niego pytająco.
Katze uśmiechnął się - Wziąć gorący prysznic. Ze mną.
Po chwili ciszy, kiedy Raul najwyraźniej zastanawiał się nad sednem tej sugestii wreszcie delikatnie się uśmiechnął - A ... po?
- Nie wiem - Katze pociągnął go w stronę sypialni, a potem dalej do łazienki - Zdecydujemy, kiedy to nastąpi, dobrze?
Raul w wyraźnie lepszym nastroju zgodził się. Teraz kiedy jego piękny małżonek ze zwykłym skupieniem spłukiwał mu mydło z ciała skoncentrował swoją uwagę na swoim mądrym i kochającym kundlu widząc jak nadal przypatruje mu się uważnie nawet kiedy już wyjął mu mydło z rąk, żeby się zrewanżować.
- No i Katze ... wydaje ci się, że mam lepszy nastrój? - zapytał nieco ironicznie z szelmowskim błyskiem w oczach.
No cóż pomyś...
Kattze