Potomkowie Dawia i Jezusa.pdf

(1128 KB) Pobierz
181281707 UNPDF
B
B
Wyd. Amber Sp. z o.o.
Warszawa1999 , wydanie 1
Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1998
Potomkach Dawida i Jezusa
181281707.002.png
B
B
Przedmowa
Problemy i napięcia współczesności sprawiają, że wielu ludzi szuka odpowiedzi na dręczące ich
pytania w księgach, które przenoszą do naszych czasów ukryte tajemnice starożytnej mądrości. Niestety,
znajdują się wśród nich także liczne dzieła quasi-mistyczne i pseudomagiczne, a ich treść w znacznej
mierze opiera się na błędnym rozumieniu korzeni naukowej tradycji smoczego rodu. Dzieje się tak
dlatego, że badacze nie mają dostępu do archiwów zawierających podstawowe materiały historyczne. Co
więcej, nie mają nawet dalekich związków z Dworem Smoka lub spokrewnionymi z nim rodami Graala
czy stosownymi instytucjami.
Z tym większą przyjemnością informuję Czytelników, że Laurence Gardner nie jest w tej
dziedzinie niewtajemniczonym nowicjuszem, lecz doskonale poinformowanym przedstawicielem starej
szkoły, której zasady z taką swadą reprezentuje.
W Potomkach Dawida i Jezusa autor zawarł bogaty dotyczący starożytności materiał,
zaczerpnięty z archiwów Imperialnego i Królewskiego Dworu Smoka i porównał go z rzadko ukazującą
się w opracowaniach klasyczną chronologią zdarzeń w czasach, o których mowa w Starym Testamencie.
Rezultatem tej pracy jest dzieło niezwykle spójne, prezentujące zupełnie nowe spojrzenie na historię,
diametralnie różne od tego, które od dawna narzuca się ludziom w określonym celu.
Los jednostki zależy od tego, gdzie zaczyna swoją życiową drogę i jaki chce lub musi obrać
kierunek. Odnosi się to zarówno do pojedynczego człowieka, jak i do całego społeczeństwa, a warunki,
kultura i osiągnięcia danego społeczeństwa zależą od tego, w jaki sposób postrzega ono swoje korzenie.
Percepcja ta jest zdeterminowana oficjalnym programem edukacji, lecz jeśli jest on sprzeczny z prawdą,
wśród członków tego społeczeństwa zapanuje dwoistość interesów, toteż zamiast dążyć do realnych
celów, zacznie się ono rozpadać, a w końcu zupełnie zniknie.
W swojej pracy Laurence Gardner toruje drogę do restytucji prawdziwej hi-arii naszego
społeczeństwa i uświadomienia mu jego autentycznego dziedzictwa. Polecam tę książkę wszystkim,
którzy poświęcili życie poszukiwaniu wiecznego Graala.
Jego Królewska Wysokość książę Nicholas de Vere
Princeps Draconis, Sovereign Grand Master,
Magister Templi of Sarkany Rend
The Imperial and Royal Dragon Court and Order
Wstęp
Potomkowie Dawida i Jezusa to druga z serii książek poświęconych temu przedmiotowi. Pierwsza
nosiła tytuł Krew z krwi Jezusa. Choć dotyczą tej samej tematyki, każda z nich stanowi samodzielną
całość.
Czytelnikom, którzy nie mieli okazji przeczytać Krwi z krwi Jezusa, należy się wyjaśnienie, że
chronologiczna struktura tej książka oparta jest na Nowym Testamencie i okresie 2 tysięcy lat, jakie
upłynęły do naszych czasów od narodzenia Jezusa. Natomiast książka Potomkowie Dawida i Jezusa
zajmuje się znacznie starszym okresem, który obejmują dwie pierwsze księgi Starego Testamentu. Ale
wspólnym wątkiem obu książek jest analiza historyczna pism i dokumentów z różnych przyczyn nie
włączonych do kanonu biblijnego. Przytaczam również inne starożytne źródła, które z pewnych
ideologicznych powodów bywały w przeszłości pomijane.
Badania porównawcze dowodzą, że autentyczne źródła z jakiegokolwiek okresu niewiele mają
wspólnego z ich interpelacją w późniejszych kompilacjach, lecz właśnie te zafałszowane zapożyczenia
stanowią podstawę systemu nauczania. Dla tych, którzy nie mieli możności zapoznania się z moją
181281707.003.png
B
B
pierwszą książką, Krew z krwi Jezusa, przedstawiam obecnie krótkie streszczenie tego opracowania, które
da pojęcie o generalnym założeniu moich dociekań.
Po powstaniu żydowskim w Jerozolimie w I wieku n.e. Rzymianie spalili podobno wszelkie
archiwa (publiczne i prywatne) dotyczące pochodzenia Jezusa z królewskiego rodu Dawida. Okazało się
jednak, że nie wszystkie dokumenty uległy zniszczeniu i że przetrwały w rękach królewskich
spadkobierców, którzy swoje mesjanistyczne dziedzictwo przenieśli z Ziemi Świętej na Zachód. Zwano
ich desposynami (spadkobiercami Pana), a władze rzymskie skazały ich na ścięcie mieczem. Juliusz
Afrykańczyk pisał w 200 roku n.e., że wyrok nadal formalnie obowiązywał, aczkolwiek potomkowie
desposynów uparcie kultywowali dynastyczne tradycje.
Po upadku imperium rzymskiego, mimo oporu rodu i wyznawców konkurencyjnego
nazaretańskiego Kościoła Jezusa, prześladowania kontynuował nowo powstały Kościół rzymski. Kościół
Jezusa konsekwentnie i otwarcie odżegnywał się od rzymskiej interpretacji niepokalanego poczęcia i
zmartwychwstania, głosząc, że religią należy opierać na naukach Jezusa, a nie na oddawaniu czci jego
osobie. Co więcej - twierdził, że roszczenia biskupów Rzymu do dziedzictwa po apostołach są bezprawne,
ponieważ zgodnie z ich interpretacją zostały im przekazane przez Piotra, pierwszego biskupa Rzymu.
Tymczasem Piotr nigdy nie piastował takiego urzędu ani w Rzymie, ani gdziekolwiek indziej. Potwierdza
to nawet kościelna Konstytucja apostolska, w której czytamy, że pierwszym biskupem Rzymu był
brytyjski książę Linus (syn Caractacusa Pendragona), którego na to stanowisko wyznaczył święty Paweł
w 58 roku n.e., czyli jeszcze za życia Piotra.
W średniowieczu poparcie dla desposynów wzrosło tak bardzo, że założyli oni wielkie celtyckie
królestwa w Brytanii i Europie. Jednak wciąż byli nękani przez papieży, którzy zdawali sobie sprawę, że
póki trwa prawdziwa dynastia króla Dawida, ich własne uzurpowane apostolskie dziedzictwo nie ma racji
bytu. W owych czasach Kościół zdołał utrwalić swą mesjanistyczną supremację w Galii, lecz w
późniejszym okresie doszło do konfrontacji z zakonem templariuszy, strażników Świętego Grobu, a także
z innymi grupami, popierającymi prawdziwą linię rodową zwaną Sangreal (królewska krew świętego
Graala). W wyniku tego powstał wsławiony okrucieństwem Święty Urząd (katolicka inkwizycja), bo
Kościół katolicki w Rzymie mógł przetrwać tylko poprzez zdławienie niezależności dynastii świętego
Graala.
Mijały stulecia, a wraz z upływem czasu spisek coraz bardziej się umacniał. Dlatego tak wiele
ważnych ksiąg nie weszło w skład Nowego Testamentu; dlatego tradycja dworu Artura była potępiana
przez biskupów; dlatego dzieła Merlina zostały umieszczone na indeksie podczas soboru trydenckiego w
latach 1545-1563 i dlatego królowie z rodów Merowingów i Stuartów byli tępieni i zrzucani z tronów.
Wiele rozpatrywanych z osobna zdarzeń historycznych było w rzeczywistości kolejnymi etapami
represyjnych działań.
Oficjalne stanowisko Kościoła najlepiej wyraża deklaracja aleksandryjskiego biskupa Klemensa.
Po wykluczeniu fragmentu Ewangelii świętego Marka napisał: „Nie wszystkim należy ujawniać całą
prawdę". W tym stwierdzeniu czyni rozróżnienie między „prawdziwą prawdą" a „prawdą zgodną z
wiarą". Ta druga, ma się rozumieć, jest ważniejsza. Usunięty fragment Ewangelii Świętego Marka (nadal
znajdujący się poza tekstem kanonicznym) wyraźnie stwierdza, że Jezus i Maria Magdalena byli
małżeństwem.
Kiedy podczas soboru kartagińskiego w 397 roku n.e. ustalono kryteria wyboru ewangelii do
zestawu kanonicznego, ustalono najpierw, że muszą one być pisane w imieniu dwunastu pierwszych
apostołów. Mateusz był oczywiście apostołem, podobnie jak Jan, ale ani Łukasza, ani Marka nie
wymieniano wśród pierwszej dwunastki. Z drugiej strony Tomasz był apostołem, tymczasem jego
ewangelia została wykluczona.
O wiele ważniejsze natomiast okazało się drugie kryterium, według którego dokonano doboru
ewangelii. Zasada ta nosiła wyraźne znamiona dyskryminacji płciowej, eliminowała bowiem wszystko, co
wzmacniało status kobiet w kościele. Nauka kościelnej dyscypliny głosi bowiem: „Nie zezwala się
kobietom przemawiania w kościele (...) nie mają też prawa pełnienia funkcji męskich (...) albowiem głową
kobiety jest mężczyzna".
Starając się unieważnić małżeński status Jezusa, Kościół ze strachu przed kobietami wprowadził
181281707.004.png
B
B
zasadę celibatu kapłanów, która w 1138 roku stała się nakazem, obowiązującym do dziś. Ale nie wynika
on wcale z tekstu Biblii. Wręcz odwrotnie - święty Paweł w liście do Tymoteusza pisał, że biskup
powinien się ożenić i mieć dzieci, bo mężczyzna znający codzienne życie i zmuszony troszczyć się o
własną rodzinę o wiele lepiej przysłuży się Kościołowi.
Ale Krew z krwi Jezusa nie ogranicza się bynajmniej do przedstawiania historii rodzinnych i
intryg. Zawarłem w tej książce także zasady mesjanistycznej służby według kodeksu świętego Graala. Jest
to książka o dobrym i złym rządzeniu, opowiadająca o tym, jak patriarchalne królestwo zostało
wyrugowane przez dogmatyczną tyranię i autorytarną wszechwładzę. Jest to podróż przez dawne wieki z
perspektywy przyszłych czasów.
W Potomkowie Dawida i Jezusa przedstawiam powody, dla których jedne księgi weszły w skład
biblijnego kanonu, inne zaś zostały pominięte. Tym razem także mamy do czynienia z niewątpliwą
dyskryminacją płciową, z powodu której ważnym kobietom przyznano rolę drugoplanową, podobnie jak
się rzecz miała w późniejszym czasie z Marią Magdaleną. Ale w wypadku Starego Testamentu w grę
wchodził znacznie silniejszy element strategiczny, za sprawą którego postanowiono zerwać z poprzednią
tradycją, ustanawiając koncepcję Boga „wyłącznie rodzaju męskiego".
Rozdział l
Kolebka cywilizacji
Świt smoka
W Krwi z krwi Jezusa pisałem o mesjanistycznej, królewskiej spuściźnie rodu Jezusa - potomków
w linii prostej dynastii zwanej Sangreal (krwi królewskiej). Był to ród izraelskiego króla Dawida - ród,
którego potomków od czasów Jezusa bezlitośnie ścigały władze kościoła chrześcijańskiego. Ale trzeba
sobie przede wszystkim zadać pytanie, czym ten monarszy ród się wyróżniał? Jakie było pierwotne
dziedzictwo mesjanistycznej królewskości jego potomków, którego tak się obawiali dostojnicy kościelni?
Studiując teksty przedbiblijne, zaskakująco łatwo znaleźć odpowiedź na te pytania, choć niekoniecznie w
formie, jakiej można by oczekiwać. Okazuje się, że Adam, Noe, Abraham i wiele innych dobrze znanych
postaci z Księgi Rodzaju to nie skromni lokalni pionierzy, lecz wybitne historyczne osobowości, które
pojawiły się już w niezwykłej epoce Królów Smoka.
Od zarania dziejów smoki stanowiły jeden z najważniejszych elementów kultury, a przedstawiano
je w najrozmaitszych postaciach i nadawano im różnorakie znaczenie. Starożytni Grecy wierzyli, że smoki
są istotami z gruntu życzliwymi, przynoszącymi mądrość i wiedzę o życiu, natomiast w przekonaniu
dawnych Hebrajczyków były one wszędobylskimi szerzycielami grzechu. Wspaniały smok stał się
godłem cesarstwa chińskiego, narodowym symbolem szczęścia. W tradycji wszystkich narodów, z
wyjątkiem Hebrajczyków, smoki uznawano za strażników uniwersalnej wiedzy i życzliwych opiekunów
rodzaju ludzkiego.
Dla celtyckich ludów Europy smok był niezaprzeczalnym symbolem władzy najwyższej (ich
władcy nosili miano pendragonów, czyli przywódców smoków -królów nad królami). Ale w 494 roku
papież Gelazy I rzucił Kościołowi celtyckiemu wyzwanie, kanonizując biskupa Jerzego z Aleksandrii, o
którym legenda głosiła, że pokonał smoka. Ten brutalny i nielubiany turecki duchowny słynął z obelg i
oskarżeń, jakie rzucał pod adresem odszczepieńców, a w końcu został zamordowany przez palestyński
motłoch w 361 roku n.e. Potem jednakże objawił się jako słynny męczennik święty Jerzy, a jego postać z
czasem obrosła legendą.
Chiński smok
181281707.005.png
B
B
Podczas soboru w Oksfordzie w 1222 roku ogłoszono, że 23 kwietnia będzie dniem Świętego
Jerzego, a w XIV wieku na mocy dekretu króla Edwarda III Plantageneta uznano go za katolickiego
patrona Anglii.
Począwszy od IV wieku Kościół rzymskokatolicki demaskował i prześladował wyznawców
Kościoła celtycko-katolickiego i w tym kontekście święty Jerzy jako smokobójca uosabiał mściwość
katolickiej inkwizycji wobec stronników mesjanistycznej dynastii. Smoki przeszły do chrześcijańskiej
mitologii z tradycji hebrajskiej, najczęściej przedstawiano je jako uskrzydlone, ziejące ogniem potwory,
ale historycznie symbolizowały królewskiego krokodyla lub węża morskiego (Bistea Neptunis w
średniowiecznym dziele Królowie rybaków i średniowieczny symbol frankońskiego królewskiego rodu
Merowingów).
Wskutek zafałszowania tradycji w zachodnim chrześcijaństwie wizerunek smoka przybrał całkiem
odmienną postać od tej, w jakiej pierwotnie był przedstawiany we wschodnich kulturach. Przeszedł też do
sfery legend i mitów, podczas gdy na przykład w starożytnym Egipcie był istotą z krwi i kości jako
historyczny messeh (święty smok, czyli krokodyl), którego tłuszczem namaszczano faraonów podczas
koronacji4. Widać więc, że to, co jedna kultura traktuje jako fakt historyczny, inna postrzega w
kategoriach mitologicznych, a odnosi się to zwłaszcza do sfery przekonań religijnych, gdy przeciwieństwa
kulturowe wyrażają się także w sporach na płaszczyźnie duchowej. Chrześcijanie na przykład uznają
bóstwa innych religii za postacie mityczne, ale utrzymują, że ich własne są rzeczywiste. I na odwrót.
Gdzie więc szukać prawdy historycznej?
Oxford English Dictionary definiuje historię jako „ciągły, metodyczny zapis ważnych lub
publicznych zdarzeń". Inne materiały źródłowe podają zbliżone definicje, z czego wynika, że termin
„historia" nie odnosi się tylko do samych zdarzeń, lecz także do dokumentów je opisujących. Niektóre
pochodzą z pierwszej ręki, inne z drugiej lub nawet trzeciej, lecz w każdym wypadku są w jakimś stopniu
tendencyjne, wyrażają czyjś pogląd czy zakamuflowany interes. Gdy mamy do czynienia z kwestiami
spornymi - natury militarnej, politycznej, społecznej czy religijnej - wówczas historia staje się narzędziem
przekazu o zabarwieniu sekciarskim lub nacjonalistycznym, a szczegóły zdarzeń różnią się w zależności
od nastawienia, powiązań i przekonań kronikarzy. Dlatego na przykład przebieg działań wojennych jest
odmiennie postrzegany przez przeciwników biorących w nich udział, to samo dotyczy sporów religijnych
i politycznych. Czyli poznajemy tę wersję zdarzeń historycznych, którą aprobuje aktualna ekipa rządząca.
Jest to wersja autoryzowana, usankcjonowana i uprawomocniona przez naukę, lecz niekoniecznie
prawdziwa, albowiem fakty ulegaj ą oficjalnej obróbce, interpretacji i stanowią przedmiot subiektywnych
poglądów.
Gdy dokumentacja dotyczy kwestii naukowych, wiadomo, że automatycznie podlega weryfikacji poprzez
aktualnie prowadzone badania i przekazuje jedynie te fakty, które znane są w momencie ich rejestrowania.
Jeszcze nie tak dawno, bo kilka dziesiątków lat temu, nie mieliśmy możliwości bezpośredniego
kontaktowania się na duże odległości. Nie potrafiliśmy przenosić się w krótkim czasie przez ocean ani
śledzić relacji przeprowadzanych na gorąco z wydarzeń rozgrywających się na całym świecie. Obecnie
jest to nie tylko możliwe, ale wręcz normalne, a w nadchodzącym stuleciu rzeczy, które obecnie wydają
się niewiarygodne, staną się całkowicie realne.
Dlatego historia nie ma charakteru dogmatycznego. Może jedynie rejestrować określone punkty widzenia
w danym momencie, zawsze bowiem trzeba będzie uznawać pewien margines niepewności i nieznane
elementy zdarzeń. Kiedy 2 tysiące lat temu wykopano w Chinach jakieś ogromne kości, kronikarze
zapisali, że należały one do smoka, albowiem tradycja głosiła, że w pradawnych czasach właśnie wielki
smoczy ogon wyżłobił koryta rzek. Teraz wiemy, że były to kości dinozaura, ale ludzie żyjący w tamtych
czasach nie mogli ich zidentyfikować, bo nie mieli najmniejszego pojęcia o istnieniu dinozaurów.
Nawiasem mówiąc, cała nasza współczesna wiedza o tych zwierzętach i ich środowisku datuje się od roku
1820, liczy zatem zaledwie sto siedemdziesiąt lat.
Niekiedy z konieczności historycy opierają się na jedynym dostępnym źródle informacji, aż do
momentu odkrycia innego przeciwstawnego poglądu, który rzuca nowe światło na przebieg zdarzeń.
Podobnie jak w wypadku chińskich kości dinozaura, żydowski Stary Testament i chrześcijańskie Biblie
stanowią także od dwóch tysięcy lat jedyną znaną nam dokumentację, której nie możemy zweryfikować,
181281707.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin