West Przytul mnie.txt

(129 KB) Pobierz
Sarah West

Przytul mnie

Rozdzia� 1
Laine zobaczy�a ich w bramie parku. Zacisn�a kurczowo palce na brzegu �awki, 
by�a bardzo zdenerwowana. M�czyzna mia� na sobie obszarpane d�insy i wyp�owia�y 
podkoszulek. By� wysoki. Widzia�a go kiedy� na zdj�ciu. Obrzuci�a spojrzeniem 
niesforn�, jasnobr�zow� czupryn� i poci�g��, wyrazist� twarz, ale ca�� uwag� 
skupi�a na dziecku. Dziewczynka, trzymaj�c go za r�k�, podskakiwa�a rozradowana, 
szczebiocz�c i �miej�c si�. Laine zadr�a�a. Przez chwil� nie mog�a z�apa� 
oddechu. Ile� to czasu czeka�a na ten moment? Mia�a wra�enie, �e przez ostatnie 
osiem lat - od chwili, gdy odwr�ci�a si� od swego �pi�cego dziecka i po�piesznie 
opu�ci�a szpital - czeka�a na to spotkanie. Nie powinna tu przychodzi�. Nie 
przypuszcza�a, �e b�dzie to takie przykre. Ogarn�o j� uczucie 
wszechogarniaj�cej pustki. Pragn�a tylko jednego - nie zemdle�. Kilka szybkich 
oddech�w... T�sknym wzrokiem wpatrywa�a si� w twarz dziewczynki okolon� d�ugimi 
jasnymi lokami, kt�re sp�ywa�y a� na ramiona. Nie dostrzeg�a �adnego 
podobie�stwa do swojej szerokiej twarzy o wystaj�cych ko�ciach policzkowych. - 
Tatusiu, jak my�lisz, czy b�d� tam baranki? Dzieci�cy g�osik przeszy� j� na 
wskro�. Spojrza�a na twarz m�czyzny. U�miecha� si� z czu�o�ci� do ma�ej os�bki, 
a na twarzy mia� wypisan� mi�o�� do dziecka. To g��boko poruszy�o Laine. - Nie 
wiem kurczaczku. Chyba tak. Ale Rafferty b�dzie na pewno. Jego �agodny i 
przyjemny g�os potr�ci� w niej jak�� g��boko ukryt� strun�. Jak mog�a by� 
zazdrosna o kogo�, kto ub�stwia� sw� c�rk�, kto wychowa� j� od niemowl�cia, a w 
ka�d� sobot� zabiera� j� do zoo w pobliskim parku? A jednak czu�a zazdro��, 
dot�d obc� jej racjonalnej, ch�odnej psychice. - Kocham Raffertego! Tatusiu, czy 
mo�emy wzi�� tak� owieczk� do domu? - Wiesz, �e nasi s�siedzi nie byliby tym 
zachwyceni. A poza tym nie mamy do�� trawy, �eby j� wykarmi�. - Przecie� 
mogliby�my kupowa� dla niej jedzenie. Tak bardzo chcia�abym mie� owieczk�. - 
Obawiam si� �obuziaku, �e Fruitcake musi ci wystarczy�. - Tylko Fruitcake? 
W�a�nie j� mijali. Ogarn�o j� przera�enie. Czu�a, �e nie mo�e pozwoli� im tak 
po prostu odej��. Jedno spojrzenie to za ma�o. Musi j� pozna�, m�wi� do niej, 
dotkn��, przytuli�... Zupe�nie nie zdaj�c sobie z tego sprawy wsta�a i posz�a za 
nimi. Nie by�a to �wiadoma decyzja, po prostu - impuls. Pami�ta�a, �e Agencja 
Adopcyjna stara�a si� za wszelk� cen�, aby Laine unikn�a tego spotkania. Czu�a 
si� teraz tak, jakby traci�a cz�stk� samej siebie. Stara rana, kt�r� czas prawie 
uleczy�, otworzy�a si� na nowo. Jake Bennington - dobrze zna�a to nazwisko, 
podobnie jak imi� dziewczynki, Abigail - pokaza� karnet i oboje weszli na 
dziedziniec. Ma�a z okrzykiem zachwytu podbieg�a do dw�ch nowo narodzonych 
jagni�t, �apczywie ss�cych mleko swej matki. Laine jak automat sz�a za nimi. - 
Czy� nie s� �liczne...? W g�osie Abby s�ycha� by�o rado�� o�mioletniego dziecka 
z poznania czego� nowego. - Oczywi�cie. S� te� bardzo delikatne. Jake przykucn�� 
obok c�reczki i ostro�nie g�adzi� jedno z jagni�t. Poczu�a do niego niech��, nie 
wiadomo dlaczego. - Ja te� mog�...? - Ostro�nie, kochanie. Nie przestrasz ich. 
Dwie g�owy, m�czyzny i dziecka, pochyli�y si� nad zwierz�tkami. Nie by�o mi�dzy 
nimi miejsca dla nikogo obcego. Laine dyskretnie otar�a �zy i w ko�cu pos�ucha�a 
g�osu rozs�dku. Nie mo�na tego przed�u�a�! Zebra�a si� resztk� si� i odesz�a. ** 
** ** Przez ca�y weekend walczy�a sama ze sob�. Przyjecha�a do Burchester, by 
odnale�� c�rk�. Teraz jednak musi wyjecha�. Ze znalezieniem pracy i mieszkania 
nie b�dzie problemu. Na wykwalifikowanych ksi�gowych z praktyk� zawsze jest 
zapotrzebowanie. Jednak wci�� nie mog�a si� zdecydowa�. Je�li teraz wyjedzie, 
straci z Abby wszelki kontakt. Gdyby tu zosta�a, mog�aby j� czasami widywa�. 
Wiedzia�a, do kt�rej szko�y chodzi, mog�aby j� obserwowa� na boisku i gdy wraca 
do domu. Po prostu - przelotne spojrzenia, kt�re daj� spok�j jej zg�odnia�ej 
duszy. Mog�a te� widzie� jak dorasta, wychodzi za m��... Nie, to tylko 
przed�u�y�oby jej cierpienie! Chyba lepiej nie wiedzie� co si� dzieje z 
dzieckiem, lepiej go nigdy wi�cej nie widzie�. Jak rozs�dna i opanowana by�a 
wtedy, gdy podejmowa�a t� decyzj�! Jednak p�niej nast�pi�o to okropne poczucie 
winy i zrozumienie, �e porzuci�a co� bardzo cennego! Przez lata trudnych 
studi�w, pod lawin� fakt�w i cyfr, stara�a si� zapomnie� o dziecku. Jednak kiedy 
nieoczekiwanie pojawi�a si� mo�liwo�� odszukania c�rki, skorzysta�a z niej bez 
wahania. Teraz w�a�nie zbiera owoce tej decyzji. Ranek przyni�s� ulg�. Przez 
kilka godzin nie b�dzie mia�a czasu, by dr�czy� si� my�l� o trudnych sprawach. 
Musia�a wsta� i pojecha� do centrum Burchester - do Victorian Mansion - gdzie 
mie�ci�o si� biuro jej szefa. Gdy wesz�a do swego pokoju, czeka�a na ni� 
wiadomo��. Mia�a spotka� si� ze swym wsp�pracownikiem Rogerem Prentice. Mia� 
pi��dziesi�t lat, ale by� uosobieniem energii. W ci�gu ostatnich dni przej�� na 
siebie prawie ca�y ci�ar bie��cych spraw. Jego gabinet by� jak zwykle zawalony 
stosem papier�w pi�trz�cych si� dos�ownie wsz�dzie. - Ca�kiem ci� zasypa�o! - 
krzykn�a na powitanie. - Jak sobie z tym dajesz rad�? Odwzajemni� si� zdawkowym 
u�miechem. - Nie narzekam. Siadaj. Usiad�a na wolnym krze�le, zak�adaj�c nog� na 
nog�. Mia�a na sobie kremow�, p��cienn� sp�dniczk�, kt�r� w�o�y�a korzystaj�c z 
ciep�ego wiosennego dnia. W po��czeniu z zielon� bluzk� tworzy�a zestaw bardzo 
kobiecy. - W pi�tek po po�udniu, gdy ciebie ju� nie by�o, odebra�em telefon. - 
By�am u Jacksona - wtr�ci�a szybko. - Wiem. Um�wi�em ci� z klientem na 
dzisiejsze popo�udnie. Chyba jeste� wolna...? - Nie ma sprawy, cho� mam mn�stwo 
innej roboty. Do �rody mam odda� sprawozdanie podatkowe dla Jacksona. - Ta 
sprawa to tylko wst�pna rozmowa. Facet nazywa si� Jake Bennington. Ma w okolicy 
kilka klub�w odnowy biologicznej. Laine prze�kn�a �lin�. Poprzez szum w uszach 
us�ysza�a sw�j w�asny g�os. - Ma tu przyj��? - Tak. Chce, by�my udzielili mu 
porady w sprawach finansowych. Chodzi o przelew got�wki. Ma z tym jakie� 
problemy, a ty jeste� specjalistk� w po�yczkach. Zajmiesz si� nim, dobrze? 
Wsta�a. W g�owie mia�a zam�t. Nie wiedzia�a, co ma my�le�. By�a zdecydowana 
wyjecha�, a tu sam los postawi� na jej �cie�ce Jake'a Benningtona. - Dzi�ki ci, 
Roger. Oczywi�cie, spotkam si� z nim. Zupe�nie oszo�omiona wr�ci�a do swego 
gabinetu i ci�ko opad�a na fotel. Patrzy�a niewidz�cym wzrokiem na za�miecone 
biurko. Jake Bennington! Stan�� przed ni� jak �ywy: wysoki, szczup�y, mocny. 
Cz�owiek, na kt�rym mo�na si� oprze�. By� idealn� reklam� systemu odnowy 
biologicznej, kt�r� propagowa�. Hu�taj�c si� na krze�le my�la�a, �e b�dzie teraz 
dla niego pracowa�. Oczywi�cie! Wszystko, co mia�a zrobi�, to spotka� si� z nim 
i zaj�� jego spraw�: uczciwie, logicznie, profesjonalnie. Jest po prostu jednym 
z klient�w. Kiedy punktualnie o trzeciej zjawi� si� w jej pokoju, musia�a 
przywo�a� ca�y sw�j ch�odny profesjonalizm, by spokojnie go przywita�. Wygl�da� 
inaczej ni� wtedy, w parku. W nieskazitelnym, szarym garniturze m�g�by by� 
przyk�adem eleganckiego businessmana. Promieniowa� jak�� tajemnicz� si�� i 
m�sko�ci�. - Mi�o mi pana pozna�, panie Bennington. - Panna Tyson, prawda? Mam 
nadziej�, �e dobrze wymawiam pani nazwisko - wyci�gn�� r�k�. - Dzie� dobry. 
Laine odnios�a wra�enie, �e znaj� si� od lat. Ku swemu zdziwieniu zobaczy�a w 
jego oczach iskierki sympatii. - Witam pana! Mo�e fili�ank� herbaty? Jego 
u�miech przyprawi� j� o przy�pieszone bicie serca. - Ch�tnie. Dzi�kuj�. - Prosz� 
usi���. Za moment wr�c�. Zam�wi�a herbat�, szcz�liwa, �e chwilowa przerwa 
pozwoli jej odzyska� r�wnowag�. W tym czasie Jake postawi� na pod�odze sw� 
wypchan� teczk� i wydoby� z niej plik dokument�w. - Czy zna pani moj� spraw�? - 
Chodzi o przelew got�wki? - Zgadza si�. Potrzebuj� kolejnej po�yczki, ale bank 
nie chce mi jej udzieli� bez wi�kszej ilo�ci danych i odpowiednich zabezpiecze�. 
- Na co pan chce przeznaczy� ten kredyt? - Chc� wyposa�y� klub, kt�ry otwieram w 
przysz�ym miesi�cu. - Rozumiem. Ile pan posiada klub�w? - Pi��. Ten b�dzie 
sz�sty. - A dzia�a pan, je�li si� nie myl�, zaledwie rok? - Osiemna�cie 
miesi�cy. Ma to jakie� znaczenie? - Za szybko si� pan rozwija. To do�� 
powszechny problem. - No c�, pani si� na tym zna. Co powinienem zrobi� w tej 
sytuacji? - Prosz� da� mi troch� czasu. Zanim udziel� porady, musz� si� 
zorientowa� w sprawie, tak�e w banku. - To brzmi optymistycznie, panno Tyson, 
ale ja nie mam czasu. Wierzyciele depcz� mi po pi�tach. Laine u�miechn�a si�. - 
Przystopujemy ich, przynajmniej czasowo. Poczekaj�, gdy im powiem, �e zg�osi� 
si� pan po porad� finansow�. U�miechn�� si� szeroko. Jego poci�g�� twarz pokry�a 
siateczka bruzd i zmarszczek, tworz�c interesuj�cy rysunek. - To ju� co�! - 
znowu si� u�miecha�. Zignorowa�a ten u�miech. Odp�dzi�a g�upie my�li i 
spr�bowa�a skupi� si� na sprawie. - Chcia�bym rozwin�� sie� klub�w w miastach na 
terenie ca�ego kraju - powiedzia� zbieraj�c si� do wyj�cia. - Kultura fizyczna 
jest potrzebna. Czy widzia�a pani kt�ry� z moich klub�w? Laine zarumieni�a si�. 
Przypomnia�a sobie, jak przychodzi�a do klubu Burchester, by zdoby� informacje o 
jego prywatnym �yciu, o miejscach, gdzie najcz�ciej bywa... W�a�nie tam 
dowiedzia�a si� o jego sobotnich wizytach w parku. - Je�li chodzi o �cis�o��, to 
by�am w jednym z tutejszych klub�w - przyzna�a. - Wspania�y! - ͌wietnie! A inne 
pani widzia�a? Potrz�sn�a g�ow�. Jake spojrza� na zegarek. - Je�li nie ma pani 
nic przeciwko temu, mogliby�my pojecha� do Birmingham. Mam tam dwa kluby. Obydwa 
s� wi�ksze od tutejszego. - Dobrze - Laine nagle zapragn�a odrobiny szale�stwa. 
Jake patrzy� na ni� w taki spos�b, �e serce zabi�o jej szybciej. Taki ma�y wypad 
w interesach, to przecie� nic z�ego - usprawiedliwia�a si� w my�lach. A ze 
spraw�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin