Klotz Mistrz strip-teasu.txt

(12 KB) Pobierz
Mistrz strip-teasu


www.bookswarez.prv.pl



Autor - Claude Klotz
Tytu� - Mistrz strip-teasu
Z antologii: WIZJE DLA UBOGICH
Wklepa� - Andrzej Sikora





        Nazywa� si� Baudru i ci, kt�rzy go nie lubili nazywali go Baudru. 
Dowodzi to, �e najlepszym sposobem wyra�enia swej pogardy wobec kogo�, jest 
nazywanie go jego w�asnym nazwiskiem. A wi�c Baudru. Baudru by� m�odszym 
ksi�gowym w U.R.T. - anonimowym towarzystwie ubezpieczeniowym o ograniczonym 
kapitale i ograniczonej odpowiedzialno�ci, za�o�onym w 1835 r. przez Lamberta i 
Schwarza i zajmuj�cym ca�e dwa pi�tra biur.
        Posada ta zmusza�a go do kupowania raz na dwa lata dwurz�dowego 
ciemnopopielatego garnituru, do noszenia przez okr�g�y rok ciemnego krawatu o 
niewyra�nych wzorach i starego kapelusza. Koleje losu sprawi�y, �e opu�ci� 
rodzinny dom w La Garenne-Colombes i zamieszka� na �smym pi�trze wie�owca w La 
Garenne-Bezons. D�ugo musia� si� przyzwyczaja�. Przez okr�g�y tydzie� praca od 8 
- 12, 12 - 13 sto��wka, powr�t do pracy o 13 i tak do 18, o 18,10 autobus, o 
18,25 p�torej bagietki w piekarni, o 18,30 winda, o 18,34 siusiu, kapcie z 
pomponami, gazetka i do ��ka!
    8 listopada 1971 , w dniu swoich 43 urodzin, Baudru, wchodz�c do windy, 
zrobi� w ci�gu paru sekund zaskakuj�co porz�dny, jak na tak kr�tki czas, 
rachunek sumienia i wyci�gn�� z niego my�l przewodni�: nudzi� si� straszliwie i 
nie mia� ju� ochoty nudzi� si� nadal. By� nawet zaskoczony, �e nie wpad� na to 
wcze�niej.
    Tej samej nocy, rozmy�laj�c w ciemno�ci pod ko�dr�, postanowi� zabawi� si� 
nieco i dostarczy� swojej sp�owia�ej egzystencji jakiej� porcji rado�ci. Ale 
rozk�ad dnia wcale mu na to nie pozwala� i wreszcie, rozpatruj�c metodycznie 
ca�y sw�j czas, Baudru stwierdzi�, �e jedynym momentem, kiedy m�odszy ksi�gowy 
m�g� si� zabawi� nie ryzykuj�c przy�apania go na gor�cym uczynku, by� moment, 
kiedy znajdowa� si� sam. Nie tak �atwo by� samemu w La Garenne-Bezons, poza 
W.C., gdzie ilo�� mo�liwych zabaw jest stosunkowo ograniczona. Pozostawa�o jedno 
jedyne stosowne miejsce: winda. Tak wi�c zamykaj�c swoje s�odkie ocz�ta, Baudru 
wymy�li� zabaw�, kt�ra mia�a zmieni� jego �ycie.
    Nazajutrz zbudzi� si� w stanie silnego podniecenia, jakiego nie zazna� od 
lat i postanowi� post�powa� metodycznie i spokojnie tak jak to zawsze czyni� 
dotychczas. Umyty, wyczesany, z wyszorowanymi z�bami, opu�ci� z bij�cym sercem 
mieszkanie i przywo�a� wind�. Czerwone �wiate�ko zapali�o si�, wtedy godnie 
wkroczy� do kabiny, staraj�c si� jak zawsze nada� sobie wygl�d szacowny i 
dystyngowany. Gdy drzwi zamkn�y si� za nim, nacisn�� ostatni guzik oznaczony 
napisem "parter". W chwili, gdy winda ruszy�a, Baudru obla� si� potem i zacz�� 
miota� si� jak szalony. Dwoma ruchami zrzuci� buty, gor�czkowo rozpi�� pasek od 
spodni, dr��cymi palcami rozpina� guziki od spodni, by� przy ostatnim, kiedy 
stwierdzi�, �e min�� ju� trzecie pi�tro. Serce przesta�o mu bi�: nigdy nie zd��y 
zdj�� spodni i za�o�y� ich przed parterem, tak jak to sobie zaplanowa�. A 
przecie� jeszcze by�y buty. Przera�enie by�o silniejsze. Pozapina� si� z 
powrotem z zawrotn� szybko�ci�, w p� sekundy zapi�� pasek, w�o�y� jednego buta 
i winda zatrzyma�a si�, gdy trzyma� drugiego w r�ku.
    Pani Dutilleux czeka�a w�a�nie na wind� przed oszklonymi drzwiami i z 
bolesnym zdumieniem ujrza�a Baudru wychodz�cego z kabiny z twarz� zlan� potem i 
trzymaj�cego w jednej r�ce teczk� z czarnej sk�ry, a w drugiej wypastowany 
trzewik. U�miechn�a si� pod w�sem i po�o�y�a to na karb zepsutego budzika, cho� 
i to j� dziwi�o ze strony tego tak zawsze punktualnego m�odego cz�owieka.
    Baudru zawi�za� podw�jn� kokardk�, przykl�kaj�c na jedno kolano, i w 
oczekiwaniu na autobus trawi� gorycz pora�ki. Nie o tym marzy�, spodziewa� si� 
przecie� wygra� wy�cig z czasem; widzia� si� jak szaleje w samych slipkach w 
ciasnej kabinie, wk�adaj�c b�yskawicznie pozosta�e cz�ci garderoby i ko�cz�c 
wszystko przed zatrzymaniem si� windy, zapi�ty na ostatni guzik.
    Przez ca�� drog� i przez wi�ksz� cz�� przedpo�udnia rozmy�la� g��boko i w 
ko�cu zdecydowa� si� kontynuowa� do�wiadczenie. Liczy� bardzo na efekty 
systematycznych �wicze�. W gruncie rzeczy, dziecinad� by�o s�dzi�, �e wszystko 
uda si� od pierwszego razu. O wiele lepiej b�dzie powoli zwi�ksza� skal� 
trudno�ci, tak, by wyrobi� w sobie odruchy bezwzgl�dnej szybko�ci, kt�re 
pozwoli�yby mu - to by� w�a�nie idealny cel - dojecha� w kompletnym stroju na 
�sme pi�tro, a w mi�dzyczasie rozebra� si� ca�kowicie, ubra� si� z powrotem i 
wyj�� w par� sekund p�niej z u�miechem na ustach, z bezb��dnie zawi�zanym 
krawatem i zapi�tym rozporkiem. Oczywi�cie /nie usz�o to jego uwagi/ to, co by�o 
wykonalne mi�dzy �smym pi�trem a parterem, by�o r�wnie proste mi�dzy parterem a 
�smym pi�trem, zatem dwa razy dziennie b�dzie mia� okazj� do �wicze�.
    Kiedy Baudru ju� zosta� wirtuozem, tak jak to sobie wymarzy�, d�ugo 
zastanawia� si� nad tajemnymi powodami, kt�re sk�oni�y go do wymy�lenia takiej 
w�a�nie rozrywki. Znalaz� ich wiele. Dziwna mieszanina niebezpiecznego i 
dziwacznego, kt�r� stanowi�a owa zabawa, budzi�a w nim zami�owanie do ryzyka i 
do frywolno�ci, a ta ostatnia, bior�c pod uwag� jego wychowanie, graniczy�a z 
nieprzyzwoito�ci�: my�l o przebywaniu ca�kiem nago w miejscu przeznaczonym dla 
ludzi ubranych poci�ga�a go nies�ychanie. Cz�owiek nigdzie nie jest w bardziej 
nagi ni� w windzie. To dopiero by�a przyjemno��!
    Odczuwa� r�wnie� wyra�n� satysfakcj�, �e post�puj�c w ten spos�b oszukuje 
otoczenie: ten pan z zak�adu ubezpiecze�, taki dystyngowany i bez zarzutu, 
kt�by pomy�la�, �e oddaje si� tak szalonemu i ob��kanemu wysi�kowi w zamkni�tej 
, ruchomej kabinie?! Wiele jeszcze powod�w przysz�o mu do g�owy, ale zostawmy 
przypuszczenia i przejd�my do fakt�w. Zadowol� si� paroma cytatami z ma�ego 
notesu, w kt�rym Baudru codziennie notowa� swoje post�py.
    Dowiadujemy si� wi�c, �e 17 listopada /8 dni po pierwszej pr�bie/ uda�o mu 
si� ca�kowicie zdj�� spodnie i w�o�y� je z powrotem. Cztery dni p�niej  
zwi�kszy� trudno��, licz�c do czterech zanim zacz�� si� ubiera�. 26 uda�o mu si� 
zdj�� kalesony i zako�czy� pr�b� lekko zdyszany, ale kompletnie ubrany. Nudnym 
by�oby przytaczanie jego post�p�w dzie� po dniu. Wystarczy, �e dwa miesi�ce 
p�niej, chocia� poza garniturem nosi� jeszcze p�aszcz /och�odzi�o si� 
znacznie/, udawa�o mu si�, zaczynaj�c nie od �smego, ale od si�dmego pi�tra, 
rozebra� si� do naga, dwa razy podskoczy� i ubra� si� kompletnie. W czasie 
drugiego miesi�ca potrafi� nawet na ostatnich metrach zapali� papierosa.
    Nigdy jeszcze Baudru nie by� tak szcz�liwy. �wi�towa� czasem kolejne 
zwyci�stwa w restauracji lub kupowa� sobie butelk� dobrego wina, by uczci� 
epokowe wydarzenie: tak wi�c w dniu, gdy zacz�� rozbiera� si� dopiero od 4 
pi�tra wypi� ca�� butelk� wina montrachet za 12,25 F. Wr�ci� tego wieczoru 
podchmielony, wsiad� do windy i, pomimo opar�w alkoholowych, zako�czy� pr�b� 
przed czasem. Po�o�y� si�, dr��c z rado�ci jak kto�, kto wreszcie znalaz� cel 
czy nada� w�a�ciwy sens swemu �yciu.
    Je�li powr�cimy tu do notesu Baudru i przeskoczymy par� stron, zorientujemy 
si� w jego post�pach: w czasie jazdy w d� umia� rozebra� si� i ubra� z powrotem 
mi�dzy trzecim a pierwszym pi�trem, w czasie jazdy w g�r� - mi�dzy sz�stym i 
�smym.
    Przyspieszy� i przekroczy� w�a�nie to, co mo�na spokojnie uzna� za rekord: 
trzeba mu by�o jednego tylko pi�tra do wykonania obydwu operacji.
    Kt�rej� nocy obudzi� si� nagle: pewna my�l uderzy�a go tak silnie, �e usiad� 
na pos�aniu. To, o czym nie �mia� pomy�le� od paru tygodni, ukaza�o mu si� w 
o�lepiaj�cej jasno�ci: na osiem pi�ter zaj�ty by� tylko na jednym, a przecie� 
pozosta�e siedem po prostu si� nudzi�. Zmarszczy� brwi w wysi�ku my�lowym: by�a 
tylko jedna mo�liwo��. M�g� rozebra� si� i ubra� osiem razy - mo�liwo�� 
wykonalna z matematycznego punktu widzenia - ale wyczu�, �e b�dzie to monotonne. 
Zastanowi� si� jeszcze, a poniewa� wcale nie by� g�upi /mogli�my to ju� zreszt� 
zauwa�y�/, rozwi�zanie problemu przysz�o samo...
    Nazajutrz rano, gdy wychodzi� z mieszkania, mia� w kieszeni termos, 
papierowy kubek, plastykow� �y�eczk� i cukier w torebce. Nie licz�c paru plam na 
krawacie i na pod�odze windy, uda�o mu si� nala� kaw� do kubka, zamiesza� cukier 
�y�eczk�, wypi� i w�o�y� wszystko do kieszeni. By� na pierwszym pi�trze i prawie 
mechanicznie rozebra� si�, ubra� i wyszed� do�� zadowolony z siebie.
    Cztery dni p�niej nalewa� kaw�, s�odzi�, miesza�, moczy� w niej rogalika, 
zjada�, pi�, rozbiera� si� i ubiera�.
    Siedem dni p�niej nalewa� kaw�, s�odzi�, miesza�, moczy� trzy rogaliki, 
zjada� i tak dalej.
    Osiem dni p�niej, cztery rogaliki.
    Dwa tygodnie p�niej smarowa� cztery rogaliki mas�em.
    Dwadzie�cia siedem dni p�niej dodawa� mleka i robi� sobie grzanki.
    Nie trzeba dodawa�, �e teczk� zast�pi� walizeczk� doskonale dostosowan� do 
potrzeb, w kt�rej uk�ada� ca�y sprz�t, a zw�aszcza kuchenk� gazow�, na kt�rej 
grza� sobie kaw� z mlekiem mi�dzy czwartym i pi�tym pi�trem.
    Przeskoczymy par� miesi�cy i zatrzymamy si� na 14 lutego, kt�ry w �yciu 
Baudru zapisa� si� jako bardzo wa�na data.
    Tego ranka, opr�cz walizeczki, ni�s� pod pach� paczk�. Drzwi windy otwar�y 
si�, wszed�, nacisn�� guzik. W czterech setnych sekundy rozpakowa� paczk�: by� 
to przeno�ny, rozk�adany prysznic. W mgnieniu oka rozebra� si�, namydli�, 
wyp�uka�, przygrza� kaw�, posmarowa� rogaliki, zjad� �niadanie i ubra� si�, 
dojecha� na parter z ca�ym sprz�tem zapakowanym. 18 tego samego miesi�ca 
starczy�o mu czasu na dodatkowe przeczytanie ca�ej gazety. 28, ostatniego dnia 
tego najkr�tszego miesi�ca, m�g� po wzi�ciu prysznicu i �niadania rozwi�za� ca�� 
krzy��wk�.
    Doszed�szy do tego stadium, Baudru zastanowi� si� i doszed� do dw�ch 
wniosk�w. Po pierwsze ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin