studia za granica.doc

(133 KB) Pobierz
Artykuły

Artykuły

Nowości ze świata maturzystów i nie tylko

 

Cambridge, Oksford dla polskich studentów

Michał złożył papiery dla żartu. Razem z kolegą z klasy stwierdzili, że to nieźle zabrzmi „zdajemy na Cambridge”. I rzeczywiście zrobili na kumplach silne wrażenie.

Cogito / 25 maja 2006 

– Traktowałem to jak jedną wielką przygodę. Nie sądziłem, że coś z tego wyjdzie. Uczelnia z taką renomą wydawała się niedostępna dla przeciętnego, szarego człowieka, nie tylko z powodu wysokiego poziomu, ale i ogromnych kosztów – mówi Michał.

Michał złożył papiery dla żartu.



Ada o pierwszej myśli o Oksfordzie mówi z uśmiechem. Po prostu spodobała jej się nazwa „Oksford”, którą zobaczyła na okładce książki do nauki angielskiego. To było pod koniec podstawówki i już wówczas pomyślała, że może kiedyś w dalekiej przyszłości będzie tam studiować. Potem mama powiedziała jej o III LO w Gdyni i maturze międzynarodowej, po której ma się otwartą drogę na zagraniczne uczelnie.
– Kiedy byłam już w liceum, wiedziałam, że wyjazd na studia do Oksfordu jest całkiem realny – wyjaśnia Ada. Jedynie u Pauliny była to przemyślana życiowa decyzja. Chciała studiować inżynierię środowiska. Szukała uczelni zagranicznej, na której jest ten kierunek. Wybrała TUHH (politechnika) w Hamburgu i konsekwentnie dążyła, żeby się tam dostać. Równolegle postanowiła studiować MBA (Master of Business Administration).

Rozmowa

Papiery na zagraniczne uczelnie składa się z rocznym wyprzedzeniem – w październiku, czyli na początku trzeciej klasy. Ada i Michał korzystali z internetowego portalu www.ucas.com, gdzie znaleźli zasady rekrutacji i wzory formularzy. Dołączyli m.in. referencje wychowawcy i przewidywane oceny na końcowym świadectwie, także świadectwa ukończonych kursów językowych.
Michał bardzo się zdziwił, kiedy w odpowiedzi na jego podanie komisja rekrutacyjna z Cambridge poprosiła o przesłanie pracy pisemnej. Okazało się, że niewinny żart zaczął przeradzać się w całkiem możliwy do zrealizowania scenariusz.

Michał interesuje się biotechnologią. W ramach zajęć szkolnych robił doświadczenia na bakteriach z gdańskiej Motławy, badając ich odporność na antybiotyki. Wszystko to zawarł w pracy, której jeszcze nie zdążył dokończyć, ale mimo to wysłał na uczelnię.
– Spodobała im się i zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Od razu odpisałem, że, niestety, nie stać mnie na bilet lotniczy i nie mogę przyjechać. Sądziłem, że to już koniec tej przygody – wspomina. Tymczasem komisja poinformowała go, że rozmowa może odbyć się telefonicznie. Michał był zaskoczony, ale podjął to wyzwanie. Jednak gdy zbliżał się termin rozmowy, ogarniał go coraz większy lęk.
– Byłem spocony ze strachu, musiałem się mocno mobilizować, żeby zebrać myśli – opowiada. Po kilku tygodniach nadeszła odpowiedź: „Gratulacje, mamy dla ciebie miejsce na kierunku nauki przyrodnicze”.

Ada podkreśla, że bardzo ważne jest podanie.

Ada podkreśla, że bardzo ważne jest podanie. Trzeba je napisać poprawną angielszczyzną i w taki sposób, aby zaskoczyło komisję czytającą setki aplikacji. Ada w podaniu zawarła cytat z Dalajlamy „Umysł ludzki jest jak spadochron, musi być otwarty”. W podaniu napisała też o działalności pozaszkolnej, która jest wysoko ceniona w Wielkiej Brytanii, w szczególności o harcerstwie i pracy jako wolontariuszka. Uznała, że powinna uzbierać fundusze i pojechać na rozmowę osobiście, choćby dlatego, żeby poznać uczelnię, a w szczególności wydział biologii, i oswoić się ze stresem. Przyznaje, że chociaż należy do tych, których stres mobilizuje, tuż przed wejściem do gabinetu na rozmowę nie czuła się zbyt pewnie.

– Wszyscy byli bardzo mili, ułatwiali i zachęcali mnie do odpowiedzi, więc szybko odzyskałam fason. To ważne, żeby rozmawiając, starać się być pewnym tego, co się mówi, i nie okazywać niezdecydowania – wspomina Ada.
Po rozmowie przyszli studenci zostali zaproszeni na tradycyjną herbatę z mlekiem, podczas której mogli do woli zadawać profesorom pytania na temat uczelni. W przypadku Pauliny rekrutacja przebiegała dwustopniowo – najpierw, po złożeniu papierów i rozmowie, dostała się na TUHH, co automatycznie otworzyło jej furtkę na MBA.

Fundusze

By dostać się na uczelnię, trzeba było jeszcze pokonać dwa kolejne stopnie: zdobyć fundusze na studia i zdać maturę. Paradoksalnie ten pierwszy warunek okazał się trudniejszy do spełnienia. Michał wiedział, że rok studiów w Cambridge kosztuje 6 tys. funtów (czesne ponad tysiąc, reszta to koszty utrzymania). To była kwota nie do udźwignięcia dla jego rodziców. Napisał do komisji działającej przy Cambridge, która kwalifikując studentów do stypendium, bierze pod uwagę nie tylko osiągnięcia naukowe, ale i postawy społeczne. Wspomniał o tym, że zainterweniował w tramwaju, kiedy dwóch wyrostków biło bezbronnego chłopaka. Wezwał policję, doprowadził do zatrzymania tramwaju i pomógł funkcjonariuszom w ujęciu bandytów.

Uniwersytet w Oksfordzie



– Tam kładzie się bardzo duży nacisk na działania pozanaukowe. Pomoc, której udzieliłem, przekonała ich do mnie. Dostałem stypendium w wysokości 3 tys. funtów na trzy lata – mówi Michał.
Znalazł się też w gronie stypendystów im. Daniela Gabriela Fahrenheita w wysokości 3 tys. zł miesięcznie. Przeznaczone jest ono dla absolwentów, którzy zdali maturę międzynarodową, zameldowani są w Gdańsku i zamierzają podjąć naukę na uczelniach zagranicznych. To pozwoliło mu pokryć resztę kosztów.

Ada skorzystała ze stypendium rządowo-unijnego udzielanego studentom zagranicznym uczącym się w Wielkiej Brytanii. Wystarczy przesłać PIT rodziców – jeśli roczny zarobek jest niższy od ustawowej kwoty 22 tys. funtów, zostaje przyznane dofinansowanie. – Dochody wielu Polaków są dużo poniżej tego pułapu, więc szanse na otrzymanie tego stypendium ma wielu studentów – wyjaśnia Ada.

Paulina znalazła w internecie stronę Niemieckiej Centrali Wymiany Akademickiej DAAD (www.daad.de), która pomaga pozyskać fundusze od rządu niemieckiego na studiowanie. Załatwianie stypendium trwało rok. – Studia na politechnice niemieckiej są co prawda bezpłatne, ale koszt akademika, wyżywienia i materiałów do studiowania jest i tak bardzo wysoki. Bez stypendium nie byłoby mnie stać utrzymać się za granicą – wyjaśnia Paulina.
By zapłacić za MBA, musiała znaleźć sponsora – firmę działającą na rynku niemieckim. Podobnie jak wielu studentów, zrobiła sobie rok przerwy i w tym czasie pracowała w lokalnym urzędzie w Anglii, zdobywając doświadczenie. To dobry sposób na uzbieranie kieszonkowego na studia.

Nauka życia

Po pokonaniu tylu trudności zdanie matury było już tylko formalnością. Teoretycznie. Ada wiedziała, że musi uzyskać 38 punktów na maturze, w tym 7 z biologii – przedmiotu kierunkowego. – To wcale nie tak dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że na Jagiellonkę trzeba mieć 41 punktów. Czasem zdaje mi się, że my Polacy mamy jakieś kompleksy – mówi Ada. Przyjęła prostą taktykę – skoncentrowała się na biologii i jej poświęciła najwięcej czasu. Udało się. Otrzymała potrzebną liczbę punktów. Wiedziała, że automatycznie została już wciągnięta na listę studentów. Marzenie się spełniło.

Michał dwa miesiące przed maturą miał wycięte z życiorysu, uczył się dzień i noc, ale warto było. Ale tak naprawdę prawdziwy egzamin dojrzałości zdał dopiero na początku studiów. Tuż po przyjeździe trzeba było odnaleźć się w nowej rzeczywistości szkolnej i pozaszkolnej. – Musiałem załatwić akademik i posiłki, opiekę medyczną i ubezpieczenie, założyć konto. W domu w tym wszystkim wyręczali mnie rodzice – przyznaje Michał.

Ada dodaje, że w załatwianiu codziennych formalności bardzo pomaga znajomość angielskiego na poziomie advanced. Nieprzydatne z pozoru umiejętności jak pisanie podań, czytanie instrukcji obsługi za granicą okazują się nieocenione. Przyznaje, że problemem na początku była nie nauka, bo wbrew obiegowej opinii polscy absolwenci szkół średnich mają dużą wiedzę ogólną, ale tęsknota za rodziną i przyjaciółmi.

Paulina wspomina, że dla niej prawdziwą szkołą życia był dwumiesięczny kurs językowy w Bremie, przed rozpoczęciem studiów. Chociaż studia odbywają się w języku angielskim, kurs jest obowiązkowy. – Mieszkałam u niemieckiej rodziny i wiele stereotypów dotyczących Niemców potwierdziło się. Gospodyni była bardzo oszczędna, pilnowała, bym gasiła światło i nie zużywała zbyt dużo wody. To tak bardzo kontrastowało z naszą polską gościnnością – wyznaje Paulina.

Warto

Wszyscy troje na pytanie, czy warto studiować za granicą, odpowiadają bez zastanowienia: Oczywiście! Dla Ady studiowanie za granicą to przede wszystkim nauka samodzielnego myślenia. System edukacji polega na tym, że prowadzący ćwiczenia zadaje pytanie, a student sam musi dojść, np. drogą doświadczeń laboratoryjnych bądź dedukcji, do odpowiedzi. Zagraniczne uczelnie oferują również doskonale wyposażone laboratoria i świetnych wykładowców. – Profesorowie każą do siebie mówić po imieniu, podają e-maila i chętnie zostają po zajęciach, by pomóc, jeśli ktoś czegoś nie rozumie. Są doskonałymi fachowcami, ale zachowują się swobodnie. Sam widziałem, jak jeden z profesorów zjeżdżał po poręczy schodów – mówi Michał.

Oprócz zajęć związanych z nauką istnieje możliwość zapisania się do różnego rodzaju kół studenckich. Michał należy do uniwersyteckiej drużyny koszykarskiej i jeździ na mecze po całej Anglii. Sam założył też koło filmowe. Ada aktywnie udziela się w kole Tolkiena, który był wykładowcą Oksfordu.
– Toczymy z Cambridge zażarte boje tolkienowskie. Na razie wygrywamy pięć do trzech, choć ostatnią rozgrywkę przegraliśmy. Sama nie wiem, jak to się stało – uśmiecha się Ada.
Popołudniami toczy się bogate życie towarzyskie, a w weekendy można robić sobie wycieczki po Anglii.

Paulinie podoba się to, że na uczelni program jest tak ułożony, że wszystkie przedmioty są ze sobą powiązane. Przyznaje, że postawiła sobie ambitne zadanie. Studiowanie dwóch dość trudnych kierunków naraz jest absorbujące czasowo i wyczerpujące. – Mam bardzo dużo nauki. W tym semestrze na obu uczelniach musiałam zdać siedemnaście egzaminów. Brakuje mi czasu na prywatne życie, ale jestem pewna, że to się opłaci. Po MBA mam duże szanse nawiązania kontaktu z pracodawcami – przyznaje Paulina.
Michał dodaje, że nawet nierealne marzenia mogą się spełnić, jeśli się tylko tego mocno pragnie.

Autor: Aldona Kaszubska











Artykuł pochodzi z czasopisma "Cogito" www.cogito.com.pl

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin