3. Pomyśl życzenie.rtf

(65 KB) Pobierz

Pomyśl życzenie

odc. 14

część 1

              „Zgubisz koszulkę”.

              „Ty prawie zgubiłeś swoją!”, Justin uśmiechnął się kiedy Brian podniósł jego koszulkę i wetknął mu z tyłu spodni.

              „Wciąż nie wiem dlaczego wycofano oskarżenie”.

              „To tajemnica”, Justin uśmiechnął się. Chciałby powiedzieć mu o spotkaniu z Kipem ale wiedział, że Brian by tego nie zrozumiał, tylko by się zdenerwował i popsuł jego dobre samopoczucie.

              „Muszę uważać z kim się pieprzę”.

              „Na szczęście jutro kończę  18 lat”. Justin  nie przypominał sobie kiedy widział Briana tak wyluzowanego i  beztroskiego, i to bez narkotyków. Był prawie pewny, że niczego nie brał poza wypiciem kilku drinków.

              „Co chcesz na urodziny?”, wymruczał ochryple Brian.   Justin ponaglająco zbliżył się do jego ust i został nagrodzony mocnym pocałunkiem. Przestali dopiero kiedy ktoś ich potrącił i prawie przewrócił. „Co …?!” zawołał Brian i odwrócił szybko, a Justin krzyknął, „Emmett, Emmett to jest!”.

              Emmett roześmiał się, chwycił Justina w niedźwiedzi uścisk i podniósł do góry, „Wróciłem do domu kochanie!”, wykrzyknął i pocałował go w policzek. Justin poczuł, że Brian kładzie mu ręce na biodrach i ciągnie do tyłu, z daleka od uścisku Emmetta; w duchu cieszył się z twego, bo Brian nie lubił jak inni faceci zbyt długo go dotykali.

              Emmett mrugnął do niego i roześmiał się. Niedługo potem wszyscy zaczęli tańczyć, byli szczęśliwi i świętowali powrót ich przyjaciela do prawdziwego życia.

              Później przenieśli się do baru na drugim poziomie, gdzie było ciszej i można było porozmawiać. Emmett i jego przyjaciółka Heather opowiedzieli im historię o opuszczeniu grupy „Zobacz światło”. Justin chciał żeby Brian kupił mu piwo, ale jak się odwrócił nigdzie go nie było. Przegryzł wargi i udawał, że śmieje razem z innymi z jakiegoś dowcipu ale nic nie widział i nic nie słyszał - śmiał się, bo nie chciał pokazać jaki jest żałosny. Następnie podszedł do barierki i w tłumie tańczących chciał znaleźć Briana, lecz nigdzie go nie widział.

              Chwilę później  wrócił Brian, ubrany w skórzaną kurtkę, „Wychodzę”, powiedział a Justin poczuł, że wszyscy na niego patrzą, nienawidził współczucia jakie widział w ich oczach. Próbował uśmiechnąć się ale czuł, że jego twarz była nieruchoma.

              „Idziesz do domu modlitwy?”, spytał Michael.

              „Nie dziś Mikey”, odpowiedział i przytulił go krótko.

              Następnie złapał Justina za rękę i odeszli na bok, „Muszę dziś pracować, możesz wrócić do domu z kimś innym?”.

              „Pewnie”, Justin starał się zachować uśmiech; czuł się jak lodowiec, który zaraz pęknie i spadnie na dno oceanu. Mimo, że próbował się powstrzymać usłyszał jako swój głos, „Jest piątek, nikt nie pracuje w piątkową noc.”               

              „Nie muszę nic wyjaśniać, ani tobie ani nikomu innemu”, Brian rzucił mu twarde spojrzenie.

              „Wiem”.

              Brian stał jeszcze, po chwili odwrócił się i odszedł. Justin patrzył jak odchodzi a sam podszedł do poręczy i  spojrzał w dół na tańczący tłum. Parę minut temu był taki szczęśliwy a teraz pogrążył się w ponurych myślach. Zachowanie Briana nie było niczym niezwykłym. Poczuł rękę na swoim ramieniu i odwrócił się, to była Melanie,              

              „On naprawdę musi pracować, jego szef szukał go dziś po południu kiedy mieliśmy mieć spotkanie w sprawie postawionych zarzutów. Polecił mu zrobić dużą kampanię, i ma termin do poniedziałku”.

              „Oh”.

              Nie myśl, że mi go szkoda”, przestrzegła, „Zależy mi na tobie, dlatego chcę żebyś wiedział”.

              „Dzięki”, Justin wreszcie poczuł, że naprawdę się uśmiecha.

              „A teraz wracajmy, kupić ci piwo?”, kiedy skinął głową objęła go ramieniem i zaprowadziła do pozostałych.

*******

              Kiedy Justin następnego dnia zszedł na śniadanie Debbie postawiła przez nim jagodowe ciastko z zapaloną pośrodku świeczką. Powiedziała, żeby pomyślał życzenie i zdmuchnął ją. Justin bezgłośnie wyszeptał, że chciałby spędzić urodzinowy wieczór z Brianem w łóżku. Później Debbie i Vic odśpiewali Happy Birthday i dostał prezenty: nowy szkicownik od Debbie i płytę Vilage People od Vica, który powiedział, że poznał ich osobiście.

              Justin pomógł Debbie zrobić pranie i odkurzyć salon i schody, później przyjechała po niego mama i zabrała na go na urodzinowy obiad i zakupy. Dostał dwie pary jeansów i buty. Ojciec nie przysłał mu nawet karki ani prezentu, ale nie chciał o tym wspominać.

              Tego dnia miał w jadalni zmianę od 4.00 do 8.00. Żaden z chłopaków nie przyszedł i nawet Brian, który najwyraźniej był zapracowany nie odezwał              się. Jego telefon milczał cały dzień, i nawet Daphne zapomniała o jego urodzinach. Mógł iść do Woody`ego albo Babylonu ale nie miał ochoty. Miał 18 lat i legalnie mógł robić dzikie i szalone rzeczy. Tyle, że chciał to robić z Brianem.

              Kwadrans przed 8 jeden z kucharzy – Jeff – odciągnął Justina na bok, „Kochanie, czy możesz uwierzyć, że zabrakło majonezu! Pobiegniesz do sklepu i kupisz wielki słoik dla mnie. Wiem, że kończysz zmianę ale będę ci bardzo wdzięczny”.

              „Okay”, zgodził się Justin rozwiązując fartuch. „Masz kochanie”, Jeff wyciągnął portfel i dał mu dwie dziesiątki, „Weź największy jaki uniesiesz”.             

              Chłopak skinął głową i poszedł po kurtkę. Wyślizgnął się tylnymi drzwiami i poszedł w dół ciemnej alejki, następnie szybko przeszedł Liberty Avenue i skierował się do oddalonego o trzy przecznice sklepu. Było zimno i oddech zamieniał się w parę. Prawie poślizgnął się na oblodzonym chodniku starając się utrzymać wielki słoik i wkurzył się kiedy odkrył, że tylne drzwi są zamknięte. Uderzył parę razy ale nikt go nie słyszał. „Cholera”, wymamrotał, cofnął się w dół alejki, okrążył jadalnię i dotarł do frontowych drzwi.

              „Niespodzianka!”, krzyknął tłum głosów, a Justin był tak zaskoczony, że prawie upuścił słoik. Kiedy wyszedł do sklepu jadalnia została udekorowana balonami i serpentynami, i wypełniało ją dziesiątki osób. Debbie pocałowała go w policzek a wszyscy zaczęli ściskać, Vic, Ted, Emmett i nawet Michael uścisnął mu dłoń, nie widział Mel, ale była Linday z Gusem i Daphne, a także wielu z jego ulubionych klientów. Justina ścisnęło cos w gardle.

              Potem Jeff wwiózł wielki okrągły tort, udekorowane kolorowym cukrem i płonącymi świeczkami. „18 świeczek”, roześmiał się Jeff, „Zdmuchniesz je wszystkie?”.

              Justin chciał odpowiedzieć gdy poczuł jak ktoś go obejmuje. Obejrzał się i zobaczył Briana. Chłopak z wielkim uśmiechem odwrócił się do Jeffa, „ Jestem dobry w dmuchaniu”, pochwalił się ale zaraz zarumienił i zawstydził.

              Wszyscy się roześmieli, a Brian pochylił się i szepnął mu do ucha, „Mam dużą świecę którą potem możesz zdmuchnąć”. Justin uśmiechnął się  - poranne życzenie stawało się rzeczywistością. Brian chwycił go za Ramona i odwrócił twarzą do tortu, „Dmuchaj”, nakazał, co Justin zrobił do momentu aż nie zgasła ostatnia świeczka.

              Zabawa trwała ok. godziny i w trakcie było prawdziwe zamieszanie, ponieważ w tym samym czasie trzeba było obsługiwać klientów i wszyscy musieli pracować, między jedzeniem ciasta i patrzeniem jak Justin otwiera stos prezentów. Brian został tylko kilka minut; szepnął mu, że jest zagrzebany po uszy w projekcie ale jak będzie chciał to niech przyjdzie do niego po przyjęciu. Jakby nie chciał!

              Justin dostał kilka płyt, piękną koszulkę od Teda i Emmettam wspaniały dziennik od Daphne, pastele od Gusa a wielu klientów dało mu kartki ze schowanymi tam pieniędzmi. Upewnił się, że z każdym porozmawiał i podziękował osobiście za prezent, zjadł trzy kawałki tortu i prawie czuł się szczęśliwy. Kiedy zabawa się kończyła Debbie zapakował mu kawałek ciasta dla Briana a Daphne podrzuciła go na strych. Nacisnął dzwonek raz długo, dwa razy krótko co zapowiedział jego wejście i otworzył drzwi kluczem.

              Był zaskoczony kiedy przesunął drzwi i zobaczył bałagan, pełno kartek, rysunków i wykresów leżących na każdej wolnej powierzchni, na stole, biurku, ladzie. 

              „Muszę to zapisać”, powitał go Brian, który  siedział przy komputerze. Po chwili wstał, przeciągnął się i poszedł za Justinem do kuchni.

              „Przyniosłem ci ciasto”, Justin poszył pojemnik na ladzie i poczuł jak Brian owija go ramionami i mocno przytula.

              „Jestem teraz gotów spróbować czegoś słodkiego”, wymruczał Brian.

              „Jadłeś kolację czy chociaż obiad?”, Justin domyślał się, że Brian był zbyt zajęty żeby jeść. „Zrobię ci kanapkę”.

              „To nie to co chcę”, wymruczał mu do ucha; Justin poczuł na szyi ciepły oddech, który przyprawił go o drżenie, „Nie nudź”.

              Justin odsunął  się i odwrócił, „Jestem praktyczny, nie chcę żebyś zemdlał dopóki z tobą nie skończę”.

              „Nie jestem głodny”, nalegał Brian, ale głośne burczenie z żołądka zdecydowanie temu zaprzeczyło. Roześmieli się.

              „Jest karton zupy w lodówce. Idź i podgrzej a ja posprzątam te papiery”. Brian rozejrzał się po mieszkaniu i skrzywił – nienawidził bałaganu.

              Kiedy Brian sprzątał chłopak podgrzał zupę i zrobił grzanki. Wiedział, że jedynym powodem dla którego Brian trzyma jedzenie są jego wizyty. Wlał sobie szklankę mleka i otworzył piwo Brianowi, położył wszystko na ladzie i zawołał go.

              Usiedli na wysokich stołkach i jedli przy ladzie, Justinowi wydawało się to bardziej intymne. Oparł się na łokciu pijąc mleko i z zadowoleniem patrzył jak Brian je przygotowane przez niego jedzenie, „Chcesz teraz ciasto czy później?”.

              „Chcę teraz deser, ale nie chodzi mi o ciasto”, Brian przechylił kubek i wypił resztę zupy, po chwili odezwał się, „Byłeś zaskoczony?”.

              „Byłem bardzo zaskoczony, mam nadzieję że nikt nie zrobił mi wtedy zdjęcia, bo wyglądałem jak odurzony”.

              Brian roześmiał się, ale zaraz spoważniał, „Powinieneś mieć lepsze przyjęcie na 18tkę. To było zorganizowane w ostatniej chwili.”.

              „Było wspaniale, naprawdę mi się podobało”, Justin położył rękę na jego ramieniu. Brian potrząsnął przecząco głową, „Jestem teraz pochłonięty nową kampanią, szef mnie goni i muszę od nowa udowodnić swoją wartość”.

              „Jesteś najlepszy, to dla ciebie łatwe”, zapewnił go Justin.

              „Wiem ale wkurza mnie to, że znów muszę to udowodnić”, westchnął , poczym czym wzruszył ramionami, „Pieprzyć to, muszę się od tego oderwać, jesteś gotowy?”, spytał się i odłożył kubek.             

              „Absolutnie, tylko najpierw muszę wziąć prysznic!”, Justin zeskoczył ze stołka i skierował w stronę sypialni.

              „Chcesz zmyć ten uroczy, kuchenny zapach?”,  Brian chwycił go i powąchał jego włosy, „Mmmmm …. cebula i bekon, co za afrodyzjak”.

              Odkąd pierwszy raz byli razem prysznic był specjalnym miejscem dla Justina. Przypomniał sobie jak Brian namydlał go i pamiętał dotyk ich śliskich, ocierających się o siebie ciał; niesamowite uczucie kiedy jego nagie ciało dotknęło mokrego szkła kiedy Brian całował i gryzł jego szyję.

              Ściągnęli ubrania w sypialni i weszli pod prysznic; Justin stanął z boku dopóki temperatura nie była odpowiednia. Brian zwykle brał bardzo gorące prysznice, za gorące dla jego wrażliwej skóry; kiedyś aż się poparzył i kiedy Brian wcierał mu żel aloesowy w ramiona, plecy i klatkę piersiową musiał wysłuchać wykładu żeby mówić o własnych potrzebach.

              „Może być?”, spytał Brian, a Justin włożył rękę pod natrysk.

              „Idealnie”, stanął obok Brian i dał mu mydło glicerynowe, przymknął oczy i poddał się zmysłowej przyjemności kiedy Brian rozcierał mydło na nim mydło.

              „Mmmmmm ….”, wymruczał i poczuł, że Brian delikatnie go odwraca i popycha na szklana szybę; za moment czuł jak jego ręka przesuwa się między jego udami i sunie w górę między jego pośladkami delikatnie je rozszerzając. „Oh!”, krzyknął kiedy poczuł dłonie na biodrach odwracają go.

              „Złapiesz się za kostki u nóg bez przewracania?”, spytał Brian.

              „Pewnie”, zachichotał Justin; przypomniał sobie film porno, który oglądał kiedyś u Emmetta: sierżant rozkazał rekrutom rozebrać się i chwycić za kostki i po kolei ich pieprzył. Ale Brian nie pieprzył go, opadł na kolana i dosłownie wsadził twarz w jego tyłek.

              „Mmmm…”, krzyknął Justin i zaraz poczuł jego długi język głęboko w swoim wnętrzu; wolno krążył, wbijał go, cofał i znów lekko szturchał. Justin poza jękami nie mógł wydobyć się żadnego słowa, jego ciało drżało i czuł, że upadłby gdyby dłonie Brian mocno go nie trzymały.

              W kilka chwil Justin był na skraju orgazmu a Brian wymruczał, „Dojdź”, chłopak poczuł głęboko w sobie gwałtowną eksplozję, jakby uderzył w niego piorun, głośno krzyknął i oparł się dłońmi szybę żeby się nie przewrócić.

              Brian nawet nie dotknął jego penisa, ale Jusin wiedział, że wkrótce dostanie dużo uwagi. Brian chciał żeby na początku Justin szybko doszedł, a później mogli powoli się kochać, bez wstrzymywania jego wybuchowych orgazmów. Brian nigdy nie wyśmiewał się z jego potrzeb; sam pamiętał jak był nastolatkiem, poza tym Justin mógł być znów twardy w ciągu 10 minut.

              Kiedy wytarli się i przenieśli  do łóżka Justin chciał prosić o urodzinową przysługę: desperacko pragnął pieprzyć Briana. To był drażliwy temat między nimi, ponieważ ile razy Justin by nie prosił Brian nigdy się nie zgadzał. Mimo, że znał odpowiedź postanowił znów spróbować. Kiedy wspięli się na łóżko i przykryli kołdrą chłopak zaczął niepewnie, „Brian chciałem cię o coś prosić …”.

              „Nie”.

              Justin podniósł się na kolana, usiadł okrakiem na jego biodrach i oparł dłonie na klatce piersiowej, „Skąd wiesz o co chcę spytać?”.

              „Justin, mówiłem ci, że to się nigdy nie zdarzy, więc odpuść”, Brian chwycił go za ramiona i lekko potrząsnął.

              Justin z roztargnieniem zaczął dotykać jego sutków. Wokół każdego było kilka ciemnych włosów, zawsze go łaskotały kiedy je lizał. „Ale Brian, ja muszę nauczyć się pieprzyć i kto to zrobi lepiej niż ty?”.

              „Pokazywałem ci to tysiące razy”.

              „To nie to samo co praktyczne szkolenie”. Justin zmartwił się gdy zobaczył uśmiech Briana, „Nie śmiej się ze mnie, ja mówię poważnie”.

              „Ja też”, odezwał się Brian już bez uśmiechu, „Ale jeśli poważnie chcesz żebym nauczył cię pieprzyć są dwie opcje. Możesz wybrać jedna z nich”.

              „Jakie?”.

              „Pierwsza: możemy iść do Babylonu, wybrać kogoś i wrócić z nim na strych. potem poprowadzę cię krok po kroku”.

              „Nie”, Justin potrząsnął głową. Wiedział, że w trójkę na pewno byłoby gorąco, ale nie chciał się z nikim Brianem dzielić. A poza tym jak Brian kogoś przyprowadzi na pewno będzie go pieprzył, a Justin nie chciał na to patrzeć, „Jaka jest druga opcja?”.

              „Lalka do dmuchania”.

              „Pieprz się!”, krzyknął Justin zirytowany i bezmyślni złapał go za sutki.

              „Oh!”, Brian usiadł prosto i przewrócił Justina na brzuch, usiadł na nim okrakiem, złapał za ramiona i uwięził nad głową, „Chcesz się bawić ostro?”.

              „Nie”, odpowiedział szybko Justin i poczuł dreszcz przenikający jego kręgosłup.

              „Nie?”, powtórzył Brian i uderzył go mocno w pośladki.

              Justin odwrócił głowę i spojrzał na Brian, „Nie”.

              Brian puścił jego ręce i delikatnie przesunął w dół jego pleców. Pochylił się i pocałował piekące miejsce, a potem podniósł i odwrócił tak, że leżeli twarzą w twarz dotykając się cała długością ciała. Brian oparł się łokciach żeby go nie przygnieść, pochylił głowę polizał jego wargi i wsunął język do środka.

              „Chcesz się miło zabawić?”, wymruczał, a Justin objął go za szyję, zaczął całować, rozsunął nogi i owinął je wokół bioder Brian. Znów był gotowy, nie minęło nawet 10 minut.

********

              W środku nocy Justin obudził się. Mieszkanie było ciemne z wyjątkiem lampki przy biurku gdzie siedział Brian. Justin chciał żeby wrócił do łóżka, potrzebował odpoczynku ale Brian wiedział lepiej i nie chciał go denerwować. Zsunął się z łóżka, założył majtki, nie chciał żeby Brian myślał, że chce go zwabić do łóżka i cicho podszedł do komputera. 

              „Idź spać”, odezwał Brian nie odwracając się.

              „Nie jestem śpiący”, skłamał, „Chcesz kawy?”.

              „Nie , tak, nie wiem”, Brian oparł się o krzesło i głęboko westchnął „Walę głową w mur, nie mam pomysłu na pieprzone hasło, wszystko o czym myślę to to co mówili Brad i Bob. To kompletni idioci”.

              „Jakie to ma być hasło?”, spytał Justin, zaczął delikatnie masować mu karku i zaskoczyło go to, że Brian nie kazał mu przestać.

              Liberty Air, linie krajowe. Prezes chce nowe hasło, które będzie odnosiło się do ich nazwy. Coś tradycyjnego”.

              „Tradycyjnego jak dzwon wolności? Ich samoloty mają chyba obraz dzwonu z boku?’.

              „Tak”.

              „Ocalony przez dzwonek”, wymruczał Justin. „Brzmieć jak dzwon, dźwięk dzwonu. Dzwon w nowym roku. Nie chcesz wspominać o trzaskach w samolocie, bo to brzmi niebezpiecznie. Jak chcesz sprawić, żeby Liberty Bell brzmiało modnie?”, Justin był zakłopotany.

              „Dokładnie”, Brian zmarszczył brwi. Nagle wyprostował się. „Dzwonić w nowym roku, dźwięk nowej linii lotniczej, dźwięk nowej ery w transporcie lotniczym”. Brian zamilkł, ale Justin widział jak obracają się kółka w jego głowie. Zaśmiał się „Tak, tak!”. Jego dłonie już migały nad klawiaturą, Justin przerwał masaż i cofnął się o krok. Czekał patrząc jak Brian zanurza się w ekran komputera, poszedł do kuchni , zrobił kubek kawy zaniósł mu.             

              Zaskoczony Brian spojrzał na niego, „Dzięki, no i dzięki za inspirację”.

              „Okay”, Justin prawie spał na stojąco. Doczłapał się do łóżka, chciałby żeby Brian spał z nim ale czuł się szczęśliwy, że pomógł mu z hasłem. Zrobiłby dla niego wszystko. Udowodnił to z Kipem. Nie mógł pozwolić by Brian kiedyś się o tym dowiedział, ale miał głęboko ukrytą satysfakcję i z uśmiechem na twarzy zasnął.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin