03.North.and.South.Book1.Episode3.1985.txt

(45 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:13:/PÓŁNOC- POŁUDNIE księga I częć 3
00:00:19:Na podstawie powieci Johna Jakes'a
00:00:32:Mogš zdarszyć się literówki i uproszczenia
00:00:40:zwłaszcza w przdemówieniu Virgiili, ale
00:00:45:reszta powinna być ok. Proszę o uwagi
00:01:00:Tłumaczenie: Maciej ŁĽCZKOWSKI
00:01:05:Długo tego nie tłumaczyłem, ale w wakacje
00:01:12:pierwszš księgę przetłumaczę bankowo.
00:01:17:No może nba 90 % ;)
00:03:01:/Plantacja Mont Royal, rok 1848.
00:03:11:Ojciec już wrócił?
00:03:15:Jest w rodku.
00:03:19:George, posłuchaj.|Nadal tego nie rozumiesz.
00:03:22:Nie chcę rozumieć.
00:03:25:Wolę utrzymać twojš przyjań.
00:03:28:- Priam jest własnociš mojego ojca.|- Nie.
00:03:32:Nie rozumiem tego.
00:03:46:Rano muszę wyjechać, Orry.
00:03:49:W porzšdku. Zabiorę cię na pocišg.
00:04:25:To zatrzyma pocišg.
00:04:32:Czy to ten?
00:04:34:Nie. To towarowy z Charlestown.
00:04:36:Przejeżdża tędy codziennie| o tej porze.
00:04:39:Osobowy powinien tu być |za jakie 20 minut.
00:05:13:Priam!
00:05:15:Stój!
00:05:37:Orry, nie!
00:05:39:To nie ma z tobš nic wspólnego, George.
00:05:41:Proszę, Panie Orry.
00:05:44:Na miłoć boskš!
00:05:45:Jeli go zabiorę z powrotem, pożałuje, że żyje.|Nie wiesz co mu zrobiš.
00:05:49:Więc go wypuć.
00:05:55:Powiedziałem ci już. On należy do mojego ojca.
00:05:58:Proszę.
00:05:59:Jeli nie ze względu na Priama,to ze względu na mnie.
00:06:05:To nie fair.|Wykorzystujesz naszš przyjań.
00:06:08:Tak.
00:06:18:W porzšdku, Priam. Dobrze. Uciekaj.
00:06:22:Uciekaj zanim zmienię zdanie. Uciekaj!
00:06:44:Życie za życie, George. Ocaliłe moje.
00:06:47:I nadal będę twoim drużbš,|jeli nadal chcesz.
00:06:50:Ale musisz sobie co uwiadomić
00:06:52:Nasze życie tu jest inne.|Musi takie być.
00:06:57:Nie mieszaj się nigdy więcej w nasze sprawy...
00:06:59:ani nie pro mnie bym występował przeciwko swoim
00:07:17:Ja, Konstancja,biorę ciebie, George'u,|za mego prawowitego męża.
00:07:21:Ja, Konstancja,biorę ciebie, George'u,|za mego prawowitego męża.
00:07:25:I obiecuję być przy tobie od dzi.
00:07:29:I obiecuję być przy tobie od dzi.
00:07:32:Na dobre i na złe.
00:07:35:W bogactwie i w biedzie.
00:07:37:W chorobie i zdrowiu.
00:07:39:W szczęciu i smutku
00:07:41:W dostatku i w biedzie.
00:07:43:W chorobie i zdrowiu.
00:07:46:Dopóki mierć was nie rozłšczy.
00:07:48:Dopóki merć nas nie rozłšczy.
00:07:53:Kto by pomylał, że zostane zmuszona do uczestnictwa|w ceremonii katolickiej. To hańba.
00:07:58:Bšd cicho, Isabel.
00:07:59:Mięli przynajmniej na tyle rozsšdku by|zaprosić tylko rodzinę.
00:08:02:Choć i tak nikt inny by nie przyszedł.
00:08:05:Proszę bšd cicho, Isabel.
00:08:14:Poproszę o obršczki
00:08:33:Dzięki władzy powierzonej mi przez...
00:08:35:więtš Matkę Kocioła|i władzę stanu Pensylwania...
00:08:41:Ogłaszam was mężem i żonš.
00:08:46:Możesz pocałować pannę młodš.
00:09:17:- Proszę.|- Dziękuję.
00:09:24:Czy to się nigdy nie kończy?
00:09:27:Nie każdego dnia|twój starszy brat bierze lub, Billy.
00:09:30:Wiem.
00:09:31:Tylko, że chciałbym być gdzie indziej .
00:09:34:A gdzie chciałby być?
00:09:39:Sšdzi pan, że przyjęliby mnie do West Point?
00:09:44:Chcesz być żołnierzem?
00:09:47:Podziwiałem pana i Georgea|gdy walczylicie w Meksyku.
00:09:50:Było tam sporo trudnych chwil.
00:09:53:Tej nogi też mi chyba nie zazdrocisz co?
00:09:55:Nie.
00:09:59:Chcę tylko zostać żołnierzem.
00:10:01:Może pewnego dnia nim zostaniesz .
00:10:10:Konstancjo, moja droga.|Gdyby mój William nadal żył ...
00:10:14:to wiem, że z dumš powitałby cię|dzisiaj w naszej rodzinie.
00:10:19:Dziękuję.
00:10:21:Wszyscy sš dla mnie tacy mili.
00:10:25:Bo wszyscy cię już polubili.
00:10:30:George,jest co ważnego|czym chcę się podzielić z Tobš i z twoim bratem.
00:10:36:I chciałabym bycie Ty i Isabel|też to usłyszały.
00:10:38:Jeste tajemnicza, matko.
00:10:41:Niezbyt.
00:10:42:To co co chciałam zrobić|już od jakiego czasu. Chodcie.
00:11:06:Panno Hazard.
00:11:10:Panie. Main.
00:11:12:Konstancja|wyglšdała przepięknie.
00:11:15:Zgadza się.
00:11:21:Podziwia pan piękno?
00:11:23:Właciwie to tak.
00:11:25:A co z umysłem kobiety?|Jego także pan podziwia?
00:11:29:Słyszałam, że Południowców...
00:11:32:nie interesuje co mylš kobiety.
00:11:36:Nie mogę mówić za wszystkich,|ale tylko za siebie...
00:11:40:Podziwiam kobietę za jej całokształt,|łšcznie z jej ideami.
00:11:45:Czyżby?
00:11:49:Być może zechce pan usłyszeć|kilka moich pomysłów.
00:12:01:TO wielka radoć, że|mam obok siebie moje dzieci.
00:12:06:Ponieważ George na stałe wrócił do domu,|ożenił się i nareszcie ustatkował...
00:12:12:Czuję, że nadszedł czas na zmiany|w zarzšdzaniu Hazard Iron.
00:12:19:Zmiany, matko?
00:12:21:Tak mój droga.
00:12:22:Zdecydowałam, że George i Stanley...
00:12:24:będš dzielić odpowiedzialnoć za fabrykę.
00:12:27:CO?
00:12:30:Sšdziłem, że wszyscy rozumiemy to, że...
00:12:32:jako najstarszy syn,|będę prowadzić Hazard Iron.
00:12:35:Jako najstarsy syn,|utrzymasz kontrolę inansowš, rzecz jasna.
00:12:40:Ale George będzie miał równy głos|w pozostałych kwestiach.
00:12:43:Uważam, że George sobie na to zasłużył, Stanley.
00:12:46:I uważam, że to uczciwe wstosunku do was obu.
00:12:53:Oczywicie, Matko.
00:12:55:George, tak się cieszę.
00:13:00:A teraz powinnimy wrócić do naszych goci.
00:13:14:Czym się pani zajmowała|przez ostatnich kilka lat?
00:13:17:Ciężko pracowałam na rzecz|ruchu antyniewolniczego.
00:13:21:Wygłaszam moje pierwsze przemówienie|za tydzień w Filadelfii.
00:13:25:Doprawdy?
00:13:26:Powiedziano mi, że|będzie pan wtedy w tym miecie.
00:13:29:Tak.
00:13:31:W drodze powrotnej do Dixie?
00:13:33:Zgadza się.
00:13:37:Skoro więc tak pan szanuje kobiety|i ich ideały...
00:13:41:być może sprawi panu przyjemnoć wysłuchanie kobiety|która tak na prawde je ma.
00:13:45:Spotkanie jest publiczne|i z pewnociš będzie pan mile widziany.
00:13:51:Może pani wierzyć lub nie, panno Hazard...
00:13:54:ale od kiedy pani brat i ja stalimy się przyjaciółmi...
00:13:56:poważnie zainteresowzał mnie|północny punkt widzenia.
00:14:02:Uznam to za wielkš przyjemnoć|móc wysłuchać pani przemówienia.
00:14:06:Orry,tutaj jeste.
00:14:10:Chcemy cię o co zapytać.
00:14:13:W zasadzie to zaproszenie,|dla ciebie i całej twojej rodziny...
00:14:17:tu w Belvedere następengo lata|na dłuższš wizytę.
00:14:22:Nasze jezioro jest urocze| o tej porze roku.
00:14:26:Brzmi to rozkosznie, proszę pani.
00:14:28:W imieniu rodziny Main,|z przyjemnociš przyjmuję.
00:14:32:Matko.
00:14:35:Trzeba powiadomić architektów...
00:14:37:by przygotowali miejsce dla niewolników|z tyłu domu.
00:14:41:Virgilia.
00:14:43:Przepraszam.
00:14:45:Matka, wszyscy wiemy, że|gdy Virgilia robi się taka...
00:14:47:to najlepiej jš jest|zwyczajnie ignorować.
00:14:51:Sšdzę, że to wymienita okazja...
00:14:53:by drużba wzniósł a toast|za państwa młodych.
00:14:58:Z największš przyjemnociš.
00:15:52:Dobry wieczór.|Kongresmen Sam Greene, Pensylwania.
00:15:55:Jedna z głównych gwiazd|naszego ruchu, Pan Gerrit Smith.
00:15:58:George Hazard. To moja żona,|Konstancja. I nasz przyjaciel, Orry Main.
00:16:02:- Hazard z Hazard Iron?|- Zgadza się.
00:16:05:Musi pan więc być spokrewniony z pannš Virgiliš.
00:16:08:To moja siostra.|Czy panowie jš znajš?
00:16:11:TO z jej powodu tutaj jestemy.|Musi pan być z niej bardzo dumny.
00:16:16:Dumny?
00:16:19:Coż, tak.
00:16:21:Zrobiła cudowne rzeczy dla naszej sprawy.
00:16:23:Pracowita, z ogromnš pasjš|niewspominajšc już o urodzie.
00:16:28:Jeli uda jej się ubrać w słowa,|na forum publicznym to co...
00:16:31:odczuwa głęboko w swoim sercu...
00:16:34:to od tej nocy można mówić|o rychłym końcu niewolnictwa.
00:16:44:Panie i panowie,|witam i dobry wieczór.
00:16:49:Mam zaszczyt przedstawić państwu...
00:16:52:człowieka któego osobiste cierpienia|i przejcia...
00:16:56:symbolizujš i uosabiajš...
00:16:58:przerażajšcš i diabelskš instytucję|niewolnictwa...
00:17:02:którego wyrzekajš się natura i pożšdni ludzie.
00:17:06:Człowiek, wreszcie uwolniony, dzięki łasce bożej...
00:17:10:który dosłownie wycierpiał okrucieństwa|i tortury przeklętych...
00:17:14:ludzkich potworów,|którzy trzymali go w kajdanach.
00:17:18:Pan Frederick Douglass.
00:17:35:Dziękuję, moi przyjaciele.
00:17:39:Bardzo się cieszę, że mogę tu być.
00:17:43:Bardzo się cieszę...
00:17:45:mogšc wnieć mój głos|wraz z tymi, z którymi wspólnie pracowałem...
00:17:49:aby znieć brzemię|z moich braci...
00:17:52:i przypieszyć dzień|ich wyzwolenia.
00:18:02:Moi przyjaciele, musi się dokonać abolicja niewolnictwa.
00:18:07:A jedyny sposób by jej dokonać...
00:18:10:to wdrożenie w życie|wielkich zasad sprawiedliwoci.
00:18:14:Próżne jest mówienie o tym.
00:18:17:Przez samo wydawanie ulotek i bali...
00:18:19:nie dosięgniecie zła.
00:18:22:Ono zapuciło korzenie|głęboko w sercach narodu...
00:18:26:i nic poza Boskš prawdš i miłociš|nie oczyci tej ziemii.
00:18:37:Proszę was...
00:18:39:Nie, błagam was...
00:18:43:spójrzcie na praktycznš stronę|rynku niewolników...
00:18:46:amerykańskiego rynku niewolników...
00:18:48:utrzymywanego przez amerykańska politykę|i amerykańskš religię.
00:18:53:Znajdujš się na nim ludzie|traktowani jak winie na targu.
00:18:58:Kierowani tak, że aż|blokujš drogi
00:19:02:Kierowani przez ludzi uzbrojonych w|pistolety, baty, i noże.
00:19:07:Trzynastoletnie dziewczynki płaczš.|Tak,płaczš...
00:19:13:gdy odbiera się je matkom.
00:19:18:Udajcie się na aukcję niewolników|i ujrzyjcie mężczyzn oglšdanych jak konie.
00:19:24:Kobiety szokujšcš|i brutalnie obnażane...
00:19:27:ku uciesze amerykańskich kupców niewo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin