To będzie okazja do mizdrzenia się na sopockim molo?
Jadwiga Staniszkis wp.pl | dodane 2011-04 -21 (08:05)
Nauczyłam się, że wolność wewnętrzna to zdolność do zapłacenia odpowiedniej ceny ( np. za niezależność ). A wolność zewnętrzna to danie sobie prawa do ulegania impulsom.
Właśnie przedwczoraj taki impuls kazał mi w Nowym Sączu (po 2 dniach wyczerpujących wykładów) wsiąść nie w autobus do Krakowa (aby wrócić do Warszawy), ale w autobus w drugą stronę - do Krościenka. Aby po dwóch godzinach, dwóch przesiadkach i wydaniu 18 złotych znaleźć się w Zakopanym. Żeby zobaczyć krokusy, zanim przekwitną. Ktoś kto o tej porze jechał trasą Nowy Sącz-Szczawnica zrozumie tę nagłą zmianę planów: różowiejące pąkami lasy bukowe w przełomie Dunajca, a potem blada zieleń na modrzewiowych stokach Gorców. Do Warszawy wróciłam po południu następnego dnia - po przejściu szlaku papieskiego, przez Butorowy i Gubałówkę. Rozmowy podsłuchiwane w lokalnych autobusach, którymi się przemieszczałam, dotyczyły głównie zredukowania o połowę pieniędzy na refundację praktyk zawodowych (o tym rozmawiała młodzież bojąca się bezrobocia). A staruszkowie narzekali na wprowadzany przez rząd limit 17% środków NFZ na refundację leków - z groźbą karania lekarzy, gdy go naruszą. Nota bene - czy koszty kontroli nie przekroczą, i tak wątpliwych, "korzyści"? To kolejny przykład obniżania przez Ministerstwo Finansów standardów, aby zachować równowagę finansową. Uderza się w najbiedniejszych, nie likwidując przywilejów czy marnotrawstwa. Ostatnio MEN sponsorował podobno "Klan", by tam przewinął się wątek zakładania przedszkoli - (zamiast wyłożyć rzeczową broszurkę w Urzędzie Pracy). Dobrze, że samorządowcy, przerażeni mechanicznie stosowaną "zasadą wydatkową" (grożącą przerwaniem inwestycji na finiszu) myślą o wystawieniu swoich kandydatów do senatu. Być może, jako osoby znacznie bardzie kompetentne, niż politycy "z centrali" wymuszą wreszcie wiązanie decyzji z dobrem wspólnym i rozwojem. To, że rząd źle rządzi staje się już powszechnym odczuciem. Ciekawe czy rząd będzie chociaż potrafił wykorzystać polską prezydencję w UE dla zablokowania, niebezpiecznego dla nas, podatku od emisji CO2, jako części składowej składki do budżetu Unii? Czy raczej prezydencja będzie kolejną okazją do mizdrzenia się na sopockim molu? A przecież w sprawach budżetu (chodzi przecież o propozycję jego nowej metodologii) wciąż obowiązuje prawo veta. Czy Tusk się odważy? A może odwrotnie, zamiast dbać o nasze interesy, rzuci przed prezydencją, jako daninę, podporządkowanie NBP Bankowi Europejskiemu? PO próbuje obecnie forsować to w sejmie, chociaż przed wejściem do strefy euro byłoby to dobrowolne pozbywanie się resztek swobody manewru i finansowej autonomii.
anty-Kasandra