Stachura Edward.doc

(75 KB) Pobierz
DOLINA OBIECANA

DOLINA OBIECANA

 

Smutek niedźwiedzia

jest srebrną strzelbą myśliwego

schodzącego w kołysanie

obiecanej doliny

 

Skarga niedźwiedzia

to muzyka złotego rogu

i żałoba wielka

obiecanej doliny

 

Śmierć niedźwiedzia

to spadanie mojej głowy

na niewdzięczną kompozycję

obiecanej doliny

 

PORCELANA

 

Jak statki po wełnę i cynamon

wszystko jest prawidłowe chyba

 

Wybacz moją niepewność

cicerone ułożona z drobnych kości mego syna

który deszcz czekałem więcej niż jego

na ilu wieżach chóry wszystkie i trąbki też

mogłyby zaproszenie do nieśmiertelności

 

No bo cóż

odpowiednio i ciągle pochlebna cicerone

z tym jednym wąskim kaprysem w kolanach

jakby ci elegijności dodawał ten kaprys a jednak

który deszcz czekałem więcej niż jego

na ilu wieżach chóry wszystkie i trąbki też

 

Jak statki po wełnę i cynamon

wszystko jest prawidłowe chyba

 

RÓŻA

 

W ogrodzie nocą chochoł to król

a narzeczona jego magiczna

o łaskę króla ją pielęgnować

 

a mnie to już nikt dawno tak bardzo

dawno tak bardzo już nikt

nie pielęgnował

 

czy ja jestem blacha albo tygrys

że mnie to już nikt dawno tak bardzo

nie pielęgnował

 

albo to ja mam sklep korzenny sklepik

żebym się sam niedziela po niedzieli

pod ladą pielęgnował

 

w ogrodzie nocą chochoł to król

a narzeczona jego magiczna

to może tak jutro magicznie

 

o łaskę króla mnie pielęgnować

 

ROZMOWA Z PANIĄ SARTORIS

 

Pomieścić mnie całego chorego, ufam

ale grozy mojej przepastność

- gdzie pomieścisz?

 

Jakie znasz leki, mów?

 

Znam zioła wysokie - to śpiewać

śpiewaniem usta modlić o, ptactwo

i wzwyż odchodzić po łukach co w gardle

i już po łukach błękitnych wznoszenie

a zatroskanie opadanie od ciebie

a ty sobie wzwyż omdlewanie o, ptactwo

 

Znasz inne leki jeszcze, mów?

 

Znam zioła powabne - to woda

kiedy stopy nienawidzą już włóczyć

i dobry lepszy muł wodorosty

choć najlepiej z dna wyrastać jak rafy

bo zemsta może kiedyś przypłynie ten okręt

a jeszcze zza grobu wodnego zemsta

 

Znasz inne leki jeszcze, mów?

 

Znam zioła ukojne - to Olga

brzuchem gołębia jej powierzchnia

trawa to przy niej osty haki

ani jej w listach ani opiszesz w epopei

taka jest przestronna nieprzewędrowana

ona jest kraina na dół od Edenu

 

Znasz inne leki jeszcze może?

 

ROZWÓD

 

Jeśli cię nawet z kości słoniowej uczynię

to i tak powiedzą - wielkie było Bizancjum

co to musi być za śnieg to ramię -

 

I będzie cię rozdzierać siedem muzeów

gdzie sale największe jak łóżka osobno dla ciebie

jakby co najmniej Homer miał spać albo i lepiej

 

i zaczną ci profil zwiedzać a plecy obchodzić

z czterech stron świata obchodzić i zaraz odejdą

żeby się nie przyzwyczaić za prędko do ciebie

 

a kiedy już noc nad muzeum i w nim

to będzie kolej na stróża i jego suchy język

po twoim brzuchu jak cukier i sól jednocześnie

 

i wtedy go szczury pogryzą bo to jest zazdrość

chociaż zawsze był dystans między nimi

ale do ciebie się razem ślizgali: dlatego

 

a ja odejdę który cię uczyniłem odejdzie ten

który cię począł i objawił nie tylko

a żeby wiedział to już by wolał

 

omdlewać to mu zostało co krok

 

DOOKOŁA MGŁA

 

Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?

Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.

Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka.

I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

 

Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?

Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?

Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;

Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.

 

Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?

Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?

Na drzewach owoce i strąca je wiatr,

Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.

 

Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą,

Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.

Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,

Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja.

 

Jak długa pisana mi jeszcze włóczęga?

Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.

Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka,

I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

 

NIE ROZDZIOBIĄ NAS KRUKI

 

Nie rozdziobią nas kruki

ni wrony, ani nic!

Nie rozszarpią na sztuki

Poezji wściekłe kły!

 

Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;

Niechybnie brakuje tam nas!

Od stania w miejscu niejeden już zginął,

Niejeden zginął już kwiat!

 

Nie omami nas forsa

ni sławy pusty dźwięk!

Inną ścigamy postać:

Realnej zjawy tren!

 

Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;

Niechybnie brakuje tam nas!

Od stania w miejscu niejeden już zginął,

Niejeden zginął już kwiat!

 

Nie zdechniemy tak szybko,

Jak sobie roi śmierć!

Ziemia dla nas za płytka,

Fruniemy w góry gdzieś!

 

Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;

Niechybnie brakuje tam nas!

Od stania w miejscu niejeden już zginął,

Niejeden zginął już kwiat!

 

Z NIM BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWSZA

 

Zrozum to, co powiem,

Spróbuj to zrozumieć dobrze

Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe

Albo noworoczne, jeszcze lepsze może

O północy gdy składane

Drżącym głosem, niekłamane

 

Z nim będziesz szczęśliwsza,

Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.

Ja, cóż -

Włóczęga, niespokojny duch,

Ze mną można tylko

Pójść na wrzosowisko

I zapomnieć wszystko

Jaka epoka, jaki wiek,

Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień

I jaka godzina

Kończy się,

A jaka zaczyna.

 

Nie myśl, że nie kocham

Lub że tylko trochę kocham

Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -

Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może

I dlatego właśnie żegnaj,

Zrozum dobrze, żegnaj, żegnaj

 

Z nim będziesz szczęśliwsza ,

Dużo szczęśliwsza będziesz z nim.

Ja, cóż -

Włóczęga, niespokojny duch

Ze mną można tylko

Pójść na wrzosowisko

I zapomnieć wszystko

Jaka epoka, jaki wiek,

Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień

I jaka godzina

Kończy się,

A jaka zaczyna

 

Ze mną można tylko

W dali znikać cicho . . .

 

List do pozostałych

 

Umieram

za winy moje i niewinność moją

za brak, który czuję każdą cząstką ciała i każdą cząstką duszy,

za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami

za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym, Nieznanym

za nowy dzień

za cudne manowce

za widoki nad widoki

za zjawę realną

za kropkę nad ypsylonem

za tajemnicę śmierci w lęku, w grozie i w pocie czoła

za zagubione oczywistości

za zagubione klucze rozumienia z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno obumrze, to wyda owoc

za samotność umierania

bo trupem jest wszelkie ciało

bo ciężko, strasznie i nie do zniesienia

za możliwość przemienienia

za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie i w sobie

bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem

bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest

bo to wszystko wygląda, że absurdem jest

bo to wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego poza tęsknotą za trwałością

bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem

bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku

bo już nie potrafię kochać ziemską miłością

bo noli me tangere

bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony

bo już wycierpiałem

bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo i realnie mnie to bolało

bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich i świat cały i jeżeli tak się nie stało, to winy mojej w tym nie umiem znaleźć

bo wygląda, że już nic tu po mnie

bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie; ale nie czuję się oszukany

bo kto może trwać w tym świecie - niechaj trwa i ja mu życzę zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać - niechaj śmierć ma lekką

bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie, zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam

bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony

bo wszystko mnie boli straszliwie

bo duszę się w tej klatce

bo samotna jest dusza moja aż do śmierci

bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech Żyje Życie

bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na końcu i nie skosztuję śmierci.

 

 

Na ostatniej stronie rękopisu znajduje się tekst pisany ręką Autora - w odróżnieniu od całości bardzo nieczytelny. Trudno rozstrzygnąć czy stanowi on integralną część tego utworu, czy też jest już zapisem nowego wiersza:

 

bo kto śpi nikomu krzywdy nie czyni

bo rozumiem nie-bycie i nie-czynienie

bo kocham braci moich: Lao-tse, Buddę i Jezusa i kocham wszystkich ludzi

i nie potępiam za...(tekst nieczytelny)

Bo w szpitalu...

 

 

Edward Stachura

 

MISSA PAGANA

 

 

Introit

(pieśń na wejście)

 

Chodź, człowieku, coś ci powiem

Chodźcie wszystkie stany

Kolorowi, biali, czarni

Chodźcie, zwłaszcza wy, ludkowie

Przez na oścież bramy

 

Dla wszystkich starczy miejsca

Pod wielkim dachem nieba

 

Rozsiądźcie się na drogach

Na łąkach, na rozłogach

Na polach, błoniach i wygonach

W blasku słońca w cieniu chmur

 

Rozsiądźcie się na niżu

Rozsiądźcie się na wyżu

Rozsiądźcie się na płaskowyżu

W blasku słońca w cieniu chmur

 

Dla wszystkich starczy miejsca

Pod wielkim dachem nieba

Na ziemi, którą ja i ty też

Zamieniliśmy w morze łez

 

 

Confiteor

 

Bosi na ulicach świata

Nadzy na ulicach świata

Głodni na ulicach świata

                          Moja wina

                          Moja wina

                          Moja bardzo

                          wielka wina!

Zgroza i nie widać końca zgrozy

Zbrodnia i nie widać końca zbrodni

Wojna i nie widać końca wojny

                          Moja wina

                          Moja wina

                          Moja bardzo

                          wielka wina!

 

Zagubieni w dżungli miasta - moja wina

Obojętność objęć straszna - moja wina

Bez miłości bez czułości - moja wina

Bez sumienia i bez drżenia - moja wina

Bez pardonu wśród betonu - moja wina

Na kamieniu rośnie kamień - moja wina

Manna manna narkomanna - moja wina

Dokąd idziesz po omacku - moja wina

I nie słychać końca płaczu - moja wina

Jedni cicho upadają - moja wina

Drudzy ręce umywają - moja wina

Coraz więcej wkoło ludzi - moja wina

O człowieka coraz trudniej - moja wina

                          - moja wina

                          - moja bardzo wielka wina!

 

 

Człowiek człowiekowi

 

Człowiek człowiekowi wilkiem

Człowiek człowiekowi strykiem

Lecz ty się nie daj zgnębić

Lecz ty się nie daj spętlić

 

Człowiek człowiekowi szpadą

Człowiek człowiekowi zdradą

Lecz ty się nie daj zgładzić

Lecz ty się nie daj zdradzić

 

Człowiek człowiekowi pumą

Człowiek człowiekowi dżumą

Lecz ty się nie daj pumie

Lecz ty się nie daj dżumie

 

Człowiek człowiekowi łomem

Człowiek człowiekowi gromem

Lecz ty się nie daj zgłuszyć

Lecz ty się nie daj skruszyć

 

Człowiek człowiekowi wilkiem

Lecz ty się nie daj zwilczyć

Człowiek człowiekowi bliźnim

Z bliźnim się możesz zabliźnić

 

 

Gloria

 

Chwała najsampierw komu

Komu gloria na wysokościach?

 

Chwała najsampierw tobie

Trawo przychylna każdemu

Kraino na dół od Edenu

Gloria! Gloria!

Chwała teraz tobie, słońce

Odyńcu ty samotny

Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych

I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz

I chmury czarne białym kłem przebijasz

I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo

I to wszystko złociście i nikogo nie boli

Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

 

Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem

Na nim, na odyńcu, galopujmy dalej

 

Chwała teraz tobie, wietrze

Wieczny ty młodziku

Sieroto świata, ulubieńcze losu

Od złego ratuj i kąkoli w zbożu

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin