Mieszkanie.doc

(45 KB) Pobierz

MIESZKANIE
ppalac



  No, jeszcze chwila.... jeszcze... już...! – no i po raz kolejny spuściłem się, oglądając jakiegoś faceta na kolejnym gejowskim serwisie randkowym. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem porządny seks...! No dobra, trzeba się wytrzeć i muszę lecieć. Za godzinę oglądam nowe mieszkanie. Koniecznie muszę się przeprowadzić gdzieś do centrum, bo te dojazdy mnie wykończą. Dostałem nową pracę, jak każdy szanujący się pedał – w agencji reklamowej. I znalazłem dość ciekawą ofertę: „Niedrogo baaardzo, w centrum”. No nie powiem, byłem bardzo zainteresowany, ale to chyba jakaś rudera, znając to stare budownictwo.
  No nic, jeszcze tylko papierosa wypalę, ubiorę się i wio! A w Krakowie znowu pada deszcz, parafrazując pewną piosenkę. Dobrze, że tramwaj podjechał od razu. No i jedziemy. Pół godziny i jestem na miejscu. Jaki to był numer? 15 przez.... cholera, nie pamiętam. Może stary nie jestem, ale żeby już takie zaniki... No bo po co sobie zapisywać, prawda? Przecież zapamiętam! Tak; i właśnie zapamiętałem. Cholera jasna, parasola też nie wziąłem... Nareszcie znalazłem tę kamienicę. Obskurna, jakich mało, no ale to dopiero początek. Wchodzę. Śmierdzi kocimi szczynami. No, ale za to zabytek... Który to był numer mieszkania? Chyba 4... Znalazłem. Puk-puk!
  – Chwileczkę! – odpowiada mi niski, męski głos. Przyjemny. Taki ton głosu bardzo na mnie działa. Otwierają się drzwi. Oczom nie wierzę... Facet, przy którym się onanizowałem chwilę temu na tym randkowym portalu...! Fuck! Scena jak z jakiegoś tandetnego opowiadania, ale przysięgam, to on...! Spociłem się jak cholera. Facet moich marzeń stoi przede mną. Facet, którego profil nie raz odwiedzałem, ale nigdy nie miałem śmiałości zagadać. Tylko raz wpisałem mu jakiś komentarz... Stał, zakładając zegarek na rękę. Trochę niższy ode mnie, barczysty, postawny, mężczyzna z krwi i kości. Dżinsy, przytrzymywane skórzanym paskiem, opinały mu się na udach, by delikatnie rozszerzyć się przy łydkach. Skarpetek brak. Koszulka polo w kolorze jasnego błękitu, guziczek na górze odpięty, by pokazać trochę boskiego, jasnobrązowego futerka. Stał, a jego twarz z lekkim zarostem wpatrywała się we mnie pytającym – delikatnie powiedziane – wzrokiem. Stałem tak przez chwilę, aż w końcu wybąkałem coś w stylu:
  – Ja tu przyszedłem mieszkanie obejrzeć...
  Misiek spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
  – Wie pan co, dobry dowcip, ale ja na razie nigdzie się stąd nie wybieram... Mieszkanie wynajmują ci nade mną, pod ósemką. Ale szczerze mówiąc, to straszna ruina. Nie dziwię się, czemu tak tanio, a mimo to wciąż nie ma chętnych.
  – Aha... To dziękuję za informację – wybąkałem i podszedłem pod tę ósemkę.
  ...Raczej ominę to, co tam zobaczyłem. Wyszedłem stamtąd jeszcze szybciej niż wszedłem...
  – Oczywiście, że się zastanowię, jasne... – odpowiedziałem już za progiem.
  – I co, nie mówiłem? – przystojniak stał w otwartych drzwiach, gdy schodziłem na dół.
  – Dokładnie. Strata czasu. Teraz z powrotem na drugi koniec miasta... A może pan... Nie wie pan, czy ktoś nie oferuje gdzieś jakiegoś kąta, pokoju...?
  – W tych kamienicach ma pan tylko wielkie pokoje. A całe mieszkanie to dwa takie pokoje. Przejściowe. Zakładając, że właściciel zostaje w jednym, i to najczęściej w tym drugim, żeby jemu nikt przez jego komnatę nie łaził, bo on może każdemu, to drugi pokój ma taką cenę, że brać go można tylko w ostateczności i tylko we czterech. Wtedy taniej, a miejsca i tak jest dość. Tak jak u mnie. Ale... no nie, nie słyszałem, żeby ktoś, oprócz tych nade mną...
  – Wie pan, tam – wskazałem palcem w górę – to...
  – Właśnie to panu przed chwilą powiedziałem.
  – No i mam dzień do dupy...
  – Do dupy – powtórzył z lekkim uśmiechem. – Może nie do końca... Ale co mamy tak stać i gadać na korytarzu. Niech pan wejdzie, zobaczy pan, jak jest u mnie, to taki sam układ mieszkań jak u wszystkich. Pada. Trochę pan mokry. Zapraszam na kawę, właśnie zaparzyłem. Andrzej jestem...
  Oniemiałem. Co on powiedział?
  – Mariusz... Bardzo chhhętnie... – odbąknąłem.
  Lokum miał, nie powiem, całkiem przyzwoicie urządzone. W porównaniu z tą norą na górze – luksus!
  Zaprosił mnie do stołu, wyjął drugą filiżankę, napełnił kawą, podał mi dzbanuszek z mlekiem, cukierniczkę ładną postawił... Fiu-fiu...
  – Jakie salony... – zaśmiałem się.
  Andrzej się tylko uśmiechnął i poklepał mnie po barku. Odporny jestem na takie gesty, choć w jego wydaniu wobec mnie pewnie nic nie znaczyły, wolę nie robić sobie nadziei.
  Zaczęliśmy rozmawiać. Strasznie inteligentny facet. Rozmowa leciała jak burza! Z nikim dawno tak nie gadałem! Aż dziw, że się poznaliśmy dopiero przed... no właśnie, która godzina? Cholera! Już ósma...!
  – Wiesz co, ja muszę lecieć, późno się zrobiło, ani nie wiem kiedy...
  – Szkoda. Chociaż... Może mógłbyś zostać jeszcze chwileczkę? – i mrugnął do mnie.
  – A... o co chodzi?
  – Nie domyślasz się, mój Iwaszkiewiczu...?
  Ścięło mnie z nóg. Iwaszkiewiczu? Przecież jako komentarz wstawiłem mu cytat właśnie z niego! I... złapałem się na własnej popisówce: ten sam cytat zaserwowałem mu tu, w czasie naszej rozmowy! Chciałem się popisać przed nim swoim oczytaniem, inteligencją, czy – głupotą? Ktoś mu na profil wpisuje limeryki i to samo powtarza teraz? Facet zaskoczył od razu!
  – Kojarzysz mnie? – zapytałem z niekłamanym zaskoczeniem.
  – No proszę cię, jak mógłbym cię nie kojarzyć. Od pierwszej chwili – Andrzej uśmiechnął się szeroko. – Myślałem, że coś się jeszcze potem odezwiesz, napiszesz, czekałem, ale nic. Przynajmniej mój ulubiony cytat zamieściłeś. To jak, w realu też jestem w twoim typie...?
  Pomyślałem, że jeszcze bardziej, ale zanim zdążyłem coś powiedzieć, on złapał mnie za włosy z tyłu głowy i zaczął mnie całować. Namiętnie. Czule. Romantycznie. Znowu namiętnie. Po chwili podniósł mnie z fotela, całując dalej...
  Trzeba iść na żywioł. Nie wiadomo, kiedy taka okazja znów mi się nadarzy! Zacząłem mu ściągać to jego pedalskie polo. Moim oczom ukazał się perfekcyjny tors, a pod nim idealny jak dla mnie brzuch. Bez kaloryferka, ale płaski, mocny, z pełnym przykryciem w postaci owłosienia. Gdy tak się przyglądałem, mój kochanek ściągnął mi koszulę, wykorzystując moment mojej nieuwagi. Znowu pocałunek. Długi, nasze języki tańczyły razem ściskając się i rozprężając. Odepchnąłem go od siebie i przewróciłem na kanapę. Najwyraźniej nie chciał protestować. Teraz to on siedział, a ja całowałem jego szyję, po to, by zejść do sutków. Ręką pieściłem przez spodnie jego nabrzmiałe krocze. Dżinsy już się zaplamiły na wierzchu. Co za wilgoć musi być w środku... Wgryzałem się w jego wypiętą pierś, językiem pieszcząc sutki.
  – Zajebisty jesteś – usłyszałem.
  – Wiem – odparłem i bez ceregieli rozpiąłem mu spodnie, których natychmiast się pozbyłem. A pod spodem – nic... Tylko kutas w całej okazałości Delikatnie językiem musnąłem jego żołądź, by potem całować po całej powierzchni tego naprężonego, grubego fiuta. On nie chciał się tak bawić. Wsadził mi swojego kutasa w gardło i zaczął posuwać. Miarowo, płynnie, tak, że czułem go aż w przełyku. Obciągałem mu z prawdziwą rozkoszą, czując, jak od moich pieszczot jeszcze bardziej mu twardnieje. Moje marzenie było bliskie spełnienia. Mieć takiego w dupie! Nie, nie takiego – ale jego, właśnie jego, żeby mnie przeleciał właśnie ten facet!
  – Zerżnij mnie. Nie żałuj sobie... – wyszeptałem błagalnym tonem.
  – Chcesz tego na pewno?
  – Tak...
  – Od razu...?
  – Tak, od razu!
  – Nie ma problemu...
  Jedną ręką mnie wziął i obrócił jak naleśnik. Czułem się zdominowany przez tego kolesia, ale tego właśnie chciałem. Za chwilę byłem bez spodni. Majtki zawisły mi na kolanach. Wypiąłem swoją dupę, czekając na wejście tego samca alfa do mojej dziurki. Co za radocha! Marzyć o czymś, co właśnie się spełnia! Nie straszny mi był nawet spodziewany ból. Poczuć go w sobie...
  Poślinił swoje dwa palce i tym sposobem starannie nawilżył moją dziurkę. Poczułem, jak wsuwa w nią palec. Rozprężyłem się na maksa. Nie mogę być spięty! Drugi palec... poczułem go dobrze, bo wjechał głębiej. Posuwał mnie lekko palcami, ale czułem, że jest ok. Facet nie potrzebował niczego więcej. Założył gumę i zaczął mnie zdobywać. Powoli zagłębiał swojego kutasa, wyciągał go i wsuwał coraz mocniejszymi ruchami, i coraz dalej. Prawdziwy samiec! Łamał we mnie każdą przeszkodę, łamał cały ból, który mi aż oczami wyłaził... Coraz bardziej i bardziej, głębiej i głębiej... i zniknął we mnie zupełnie. Doceniłem go od razu, gdy tylko swym grubym trzonem dotknął wewnątrz mojego napiętego gruczołu, gdy przejechał po nim gładkim ślizgiem, a jego jaja przywarły u dołu mojej dupy. Myślałem, że się od razu zleję! I wtedy się zaczęło... Złapał mnie mocno za biodra i przyciągał do swoich tak mocno, że tego kutasa prawie czułem na nerach. I walił... Skakałem na tej kanapie jak szmaciana lalka, bezbronny zupełnie. Jeszcze bardziej bezbronny poczułem się, gdy złapał mnie za włosy z tyłu głowy, a drugą ręką wymierzał mi miarowe klapsy... Cholera, zawsze musiałem takie rzeczy mówić, a tu proszę, jaki profesjonalizm... Rżnął mnie tak, jak zawsze tego chciałem, bez ceregieli...
  Chyba już po minucie bolała mnie dupa, po dwu miałem taki ścisk w jajach, jakby wszystkie plemniki naraz chciały się stamtąd wydostać. Naprawdę niewiele trzeba było tej przyjemności, żebym skończył. Wyprężyłem się, wbijając w niego i dupę, i plecy – i jak strzeliłem! Wprost na kanapę...
  Andrzej wyszedł ze mnie, popatrzył i powiedział:
  Ooo... ładna kałuża... To teraz za straty materialne poniesie pan dodatkową karę.
  Zdjął gumę i zaczął walić przed moimi oczyma. Chciałem szybko przejąć jego magiczną różdżkę do ręki, ale on sam przełożył mi palce na swoje jaja. Jak mu je zacząłem podgrzewać! Niewiele czasu upłynęło, gdy wystrzelił na mnie trzema potężnymi strumieniami: oczy, czoło, nos, usta... Nic nie widziałem. Oblizałem wargi. Smakował bosko...
  Rano czekała na mnie świeża kawa...
 
  I znalazłem mieszkanie w centrum. W kamienicy numer piętnaście. I nie pod ósemką, ale pod czwórką. Z załączonym facetem, jak wyżej. Tym nie tylko od Iwaszkiewicza.
                                                                                                                                ppalac

Zgłoś jeśli naruszono regulamin