Cook_Glen_-_Pazdziernikowe_dziecko.txt

(498 KB) Pobierz

Background color: black white
Font family: Tahoma Georgia Times

Glen Cook

Pa�dziernikowe dziecko
Tom drugi cyklu �Imperium grozy�

Jan Kar�owski

 

Data wydania orygina�u: 1980
Data wydania polskiego: 1999
Wydanie I

 
Spis tre�ci
�	JEDEN: Lata 994-995 OUI; � Na �wiat przychodzi dziecko
�	DWA: Rok 1002 OUI; � Dom i serce
�	TRZY: Rok 1002 OUI; � D�ugie zbrojne rami� Adepta
�	CZTERY: Rok 1002 OUI; � �cie�ka coraz w�sza
�	PI��: Lata 995-1001 OUI; � Ich niegodziwo�� kazi ziemi�
�	SZE��: Rok 1002 OUI; � Najemnicy
�	SIEDEM: Rok 1002 OUI; � Do Kavelina
�	OSIEM: Rok 1002 OUI; � Kampania przeciwko rebelii
�	DZIEWI��: Rok 1002 OUI; � �ycie rodzinne
�	DZIESI��: Rok 1002 OUI; � Domykaj�ce si� kr�gi
�	JEDENA�CIE: Rok 1002 OUI; � Coraz bli�ej
�	DWANA�CIE: Lata 1002-1003 OUI; � Komplikacje i nowe kierunki rozwoju sytuacji
�	TRZYNA�CIE: Lata 1001-1003; � �lepi w swej niegodziwo�ci trwaj� w swym szale�stwie
�	CZTERNA�CIE: Rok 1003 OUI; � Drogi do Baxendali
�	PI�TNA�CIE: Rok 1003 OUI; � Baxendala
�	SZESNA�CIE: Lata 1003-1004 OUI; � Cienie �mierci

 
JEDEN: Lata 994-995 OUI;
Na �wiat przychodzi dziecko [top]

 

I. Sprawi�, �e os�oni�a go ciemno��

 

Skrzydlaty cz�owiek niczym szepcz�cy duch opad� z bezksi�ycowego niebosk�onu zimowej nocy � tylko cie� na tle gwiazd � a kiedy zatrzymywa� si�, l�duj�c na parapecie wysokiego, pozbawionego szyb okna wie�y zamku Krief, jego wielkie skrzyd�a za�opota�y, wydaj�c kr�tki ostry trzask! Z�o�y� je, zwinnym, ledwie dostrzegalnym ruchem, otulaj�c si� w nie niczym w ciemny �ywy p�aszcz. Kiedy wpatrywa� si� w ciemno�� wn�trza wie�y oczy p�on�y mu zimnym szkar�atem. Nas�uchuj�c, przekrzywia� z boku na bok g�ow� podobn� do psiego �ba. Nie wychwyci� jednak najl�ejszego odg�osu, nie wypatrzy� nawet drgnienia i wcale mu si� to nie spodoba�o, oznacza�o bowiem, �e trzeba b�dzie podj�� dalsze kroki.

Ostro�nie, pe�en obaw � miejsca zamieszkane przez ludzi zawsze budzi�y w nim trwog� � opad� na zimn� posadzk�. Panuj�ce w �rodku ciemno�ci, nieprzeniknione nawet dla jego przystosowanych do widzenia w mroku oczu stanowi�y znakomit� po�ywk� dla l�ku przed lud�mi w�a�ciwego rasie, do kt�rej nale�a�. Jakie� cz�owiecze z�o, otulone p�aszczem nocy, mo�e czyha� na niego w �rodku? A jednak zebra� si� na odwag� i ruszy�, dr��cymi palcami wci�� muskaj�c kryszta�owy sztylet u boku, a w drugiej d�oni �ciskaj�c male�k� sakiewk�. Niemy strach nabrzmiewa� j�kiem w gardle. Nie nale�a� do istot cechuj�cych si� szczeg�ln� odwag�. Nigdy te� nie znalaz�by si� w tym przera�aj�cym miejscu, gdyby nie z�o�one z mieszaniny grozy i mi�o�ci uczucie, jakim darzy� swego pana.

Kieruj�c si� najl�ejszymi echami szept�w, kt�re tylko on by� w stanie wychwyci�, odnalaz� wreszcie drzwi. Strach zacz�� si� ju� powoli rozwiewa�, kiedy odkry�, �e wszystko jest tak spokojne, jak obieca� jego pan, lecz nagle powr�ci� � dalsz� drog� blokowa�o bowiem zakl�cie ostrzegawcze z gatunku tych, kt�re potrafi� podnie�� wielkie larum, sprowadzaj�c natychmiast uzbrojonych w stal ludzi. Jednak nie by� zupe�nie bezbronny. Wizyta w tym miejscu stanowi�a g��wny manewr operacji, za kt�r� sta�y niesamowicie drobiazgowe przygotowania. Z sakiewki wyj�� purpurowy klejnot i cisn�� nim w g��b korytarza. Klejnot potoczy� si� z g�o�nym stukotem. Wstrzyma� oddech. Jego wyczulony s�uch odebra� d�wi�k niby �oskot grzmotu. Rozb�ys�o jaskrawe czerwone �wiat�o. Zakl�cie ostrzegawcze usun�o si� z drogi, przenosz�c na jedn� z p�aszczyzn przestrzeni, kt�re tworz� k�t prosty z trzema wymiarami wyznaczaj�cymi rzeczywisto��. Zerkn�� przez szpar� mi�dzy d�ugimi ko�cistymi palcami, za kt�rymi skry� przera�one oczy. Wszystko w porz�dku. Podszed� do drzwi i bezg�o�nie je otworzy�.

Pomieszczenie o�wietla�a pojedyncza �wieca, w�a�ciwie ju� ogarek. Po przeciwnej stronie komnaty, w szerokim �o�u z czterema s�upkami podtrzymuj�cymi jedwabny baldachim, spa� cel jego misji. By�a m�oda, �liczna i delikatna, jednak wszystkie te cechy nie mia�y dla� najmniejszego znaczenia. Nale�a� do stworze� pozbawionych p�ci. Nie dr�czy�y go �adne ludzkie t�sknoty � przynajmniej te z gatunku cielesnych. T�skni� wy��cznie za poczuciem bezpiecze�stwa, jakie dawa�a rodzinna jaskinia i towarzystwo braci. Le��ca przed nim istota w jego oczach by�a tylko przedmiotem poszukiwa� wzbudzaj�cym strach i lito��, jedynie naczyniem, kt�re mo�e si� przyda�.

Kobieta (ledwie wyros�a z wieku dzieci�cego � jej cia�o dopiero zaczyna�o nabiera� kobiecych kr�g�o�ci) poruszy�a si�, wymamrota�a co� przez sen. Serce skrzydlatego cz�owieka na moment zamar�o. Dobrze wiedzia�, jaka jest moc sn�w. Po�piesznie zacz�� gmera� w sakiewce. Wyszpera� owini�ty w sk�r� k��bek wilgotnej bawe�ny i podsun�� jej pod nos. Czeka�, p�ki opary dekoktu znowu nie sprowadzi�y spokojnego snu. Zadowolony, �ci�gn�� z niej po�ciel i rozwi�za� tasiemki nocnej koszuli. Z sakiewki wydoby� sw�j ostatni skarb. Magiczny przyrz�d pokrywa�y zakl�cia, kt�rych celem by�o niedopuszczenie do tego, aby zawarto�� obumar�a, co z kolei stanowi�o gwarancj� powodzenia nocnej misji.

Gardzi� samym sob� za zimn� krew, z jak� wykonywa� zadanie, jednak doprowadzi� ca�� operacj� do ko�ca. Przywr�ci� kobiet� i �o�e do poprzedniego stanu i cicho wyszed� z komnaty.

Odzyska� purpurowy klejnot, rozdepta� go i skruszy� na proch, aby ostrzegawcze zakl�cie mog�o powr�ci� na swoje miejsce. Wszystko powinno wygl�da� dok�adnie tak jak przed jego wizyt�. Zanim roz�o�y� skrzyd�a, delikatnie musn�� d�oni� r�koje�� kryszta�owego sztyletu. Poczu� zadowolenie, gdy u�wiadomi� sobie, �e nie musia� go u�y�. Nienawidzi� przemocy.

 

II. Patrzy oczyma wroga

 

Dziewi�� miesi�cy i kilka dni p�niej. Pa�dziernik � znakomity miesi�c na mroczne i dziwne czyny, kiedy czerwone i z�ote li�cie opadaj�, �udz�c umys� barwnymi cudami. Kiedy ch�odny wiatr o sosnowej woni niesie ze sob� z wysokich partii Kapenrungu obietnic� zimy, nocami �wiec� wielkie pomara�czowe ksi�yce, a na tle tego wszystkiego nabrzmiewaj� i dysz� rozmaite strachy. Miesi�c zacz�� si� wci�� jeszcze jasnym wspomnieniem wcale nie tak odleg�ego lata, op�nionym k�sem sierpnia, spychaj�cym w niepami�� kobiecy, zmienny, wci�ni�ty pomi�dzy dwie ods�ony jasno�ci wrzesie�. Kolejne dni miesi�ca stopniowo nabiera�y rozp�du, tocz�c si� ze wzg�rza czasu, p�ki z ko�cowym pluskiem nie zaton�y wszystkie w czarnej studni, z kt�rej pozosta�a cz�� roku wydawa� si� b�dzie tylko wysi�kiem mozolnego wspinania si� ku szczytowi g�ry w po�cigu za �wiat�em gwiazd. Na jego koniec przypada�a noc po�wi�cona wszystkiemu, co bezbo�ne � noc blu�nierczych czyn�w.

Miasto Kriefa � Vorgreberg by�o niewielkie, co jednak nie by�o niezwyk�e, bior�c pod uwag� to, �e ma si� do czynienia ze stolic� jednego z Pomniejszych Kr�lestw. Jego ulic praktycznie nikt nie sprz�ta�: bogaci nie mieli zamiaru trwoni� swoich zysk�w na zamiataczy, a biednych n�ka�y inne zmartwienia. Trzy czwarte stanowi�y staro�ytne slumsy, a reszt� � bogate rezydencje albo budowle przekazane na domy handlowe kupc�w, kt�rzy przez prze��cz Savernake przybywali do miasta ze Wschodu. Rezydencje szlachty zaludnia�y si� jedynie na czas trwania sesji Zgromadzenia. Pozosta�� cz�� roku ci ponurzy starzy kr�tacze sp�dzali w zamkach i posiad�o�ciach wiejskich, batogami wydzieraj�c dalsze bogactwa ze swoich niewolnik�w. Przest�pczo�� w mie�cie by�a w�a�ciwie niewielka, a podatki wysokie. Ka�dego dnia ludzie umierali z g�odu albo od jednej z setek grasuj�cych w nim chor�b, korupcja w rz�dzie by�a powszechna, mniejszo�ci etniczne za� nienawidzi�y si� wzajemnie z zajad�o�ci�, mog�c� w ka�dej chwili wybuchn�� orgi� gwa�t�w. A wi�c by�o to normalne miasto w sercu niewielkiej krainy zamieszkanej przez ludzi zazwyczaj s�abych. O jego wyj�tkowo�ci stanowi� tylko fakt, �e kr�l utrzymywa� tutaj dw�r, oraz to, i� by�o ko�cowym etapem karawan przybywaj�cych ze Wschodu. Z niego w�a�nie p�yn�y na Zach�d orientalne bogactwa; a dociera�y do niego najlepsze towary produkowane w pa�stwach wybrze�a. Jednak pewnego dnia w ko�cu pa�dziernika, kiedy przebudzi�o si� z�o, oto c� mo�na w nim by�o zobaczy�:

Niedzielny poranek po deszczu i starego cz�owieka w obszarpanym grubym p�aszczu, kt�remu bardzo przyda�aby si� k�piel i golenie. Odchodzi� w�a�nie od tylnych drzwi domu bogacza, a na podniebieniu wci�� jeszcze czu� smak bekonu. Lekko zrobi�o mu si� na duszy, gdy pomy�la� o miedziakach w sakiewce. Zachichota�. Potem jednak dobry humor rozwia� si�, jakby go nigdy nie by�o. Przystan��, spojrza� w g��b uliczki i ruszy� w przeciwnym kierunku. Za plecami us�ysza� grzechocz�ce dono�nie w ciszy poranka turkotanie stalowych obr�czy po ceglanym bruku. W��cz�ga zatrzyma� si� na moment, podrapa� w kroku, wykona� d�oni� znak maj�cy odp�dzi� z�y omen i ruszy� biegiem. W ustach czu� kwa�ny teraz smak niedawno spo�ytego �niadania.

Cz�owiek z r�cznym w�zkiem skr�ci� w�a�nie za r�g i powoli w�drowa� w kierunku, w kt�rym znikn�� w��cz�ga. Drobny stary m�czyzna z posiwia�� postrz�pion� brod�. Oci�a�y ch�d sprawia� wra�enie, jakby z najwy�szym trudem pcha� w�zek po mokrym bruku. Oczy za�mione b�on� katarakty mruga�y, gdy bacznie przygl�da� si� tylnym wej�ciom do dom�w. Po ka�dym spojrzeniu kr�ci� g�ow�. Mamrocz�c co� pod nosem, wyszed� z uliczki i ruszy� w stron� teren�w publicznych otaczaj�cych pa�ac Kriefa. Bezlistne drzewa posadzone rz�dami majaczy�y niczym szeregi ponurych szkielet�w w mokrym, zalanym szar� po�wiat� poranku. Zamek wygl�da�, jakby oblega�y go zast�py szarych drewnianych strach�w. W�a�ciciel w�zka zatrzyma� si�.

� Pa�ac kr�lewski.

Wykrzywi� si�. Zamek Krief m�g� przez sze�� stuleci opiera� si� naje�d�com i ulec jedynie Ilkazarowi, jednak nie by� przecie� niezdobyty. Dzia�aj�ca od wewn�trz moc by�a w stanie go zniszczy�. Pomy�la� o wygodach, o bogactwach kryj�cych si� za tymi murami i o n�dzy w�asnego �ycia. Przekl�� oczekiwanie. Mia� przed sob� prac� do wykonania. Przykr� prac�. Zamki i kr�lestwa nie upadaj� od pstrykni�cia palcami.

Obszed� ca�y...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin