8676.txt

(200 KB) Pobierz
UFO NAD NAMI

KAZIMIERZ BZOWSKI







* OD AUTORA DO p.t. CZYTELNIKÓW 
* ZAMIAST WSTĘPU... UFO w 1943r. 
* ROZDZIAŁ I 
* ROZDZIAŁ II  - TROCHĘ STATYSTYKI 
* ROZDZIAŁ III - LĽDOWANIE UFO W CHAŁUPACH 08.08.1981 r. 
* ROZDZIAŁ IV - MAŁO ZNANE POLSKIE LĽDOWANIA 

OD AUTORA DO p.t. CZYTELNIKÓW 
Nie zamierzam nikogo przekonywać o istnieniu bšd nieistnieniu UFO. Dawno już napisano za dużo na ten temat. Przeczytajcie co tu dalej podałem w oparciu o własne i cudze dowiadczenia i sami wyróbcie sobie własne zdanie. Ze swej strony starałem się być jak najbardziej obiektywny, a podałem naprawdę dużo materiału osišgniętego przez ponad trzydzieci lat pracy człowieka, który starał się serio zajšć tymi zagadkami, w uproszczeniu zwšc się "ufologiem". Dla orientacji czytelników spójrzcie z jakimi przypadkami pojawienia się tych zdarzeń spotkacie się na łamach tej ksišżki.. Większoć z nich słabo i rzadko bšd wcale nie pojawiała się w naszych krajowych relacjach. Ksišżka, którš będziesz czytać, jeli chodzi o przypadki krajowe -stanowi w większoci owoc prac autora z okresu ostatnich trzydziestu lat, a także wspominanych na jej łamach warszawskich badaczy terenowych. W niewielu przypadkach odwoływałem się do zdarzeń ufologicznych, które miały miejsce w wielu miejscach na wiecie, starajšc się wybierać te, które słabo lub wcale nie sš znane opinii czytelników polskich i nie były publikowane ani w prasie krajowej ani też w ksišżkach polskich autorów lub tłumaczonych na nasz język. Spójrzmy, z jakim przypadkami spotkamy się na kartach naszej ksišżki:
1) UFO nad warszawskim gettem w 1943 r.
2)Zdjęcie UFO z 1959 r.
3)Przechwycenie UFO w Kecksburgu w USA
4)Lšdowanie UFO wprost na człowieka w 1981 r.
5)UFO nad Warszawš w 1981 r.
6)UFO nad Krakowem w 1979 r.
7)Wzięcie w kosmos w pobliże Antaresa w 1982r.
8)Fot. UFO nad Oławš w 1998r.
9)"wierszczyki", niewidzialne UFO.
10)UFO w Chałupach na Helu.
11) "UFO w kapucie" 1984r.
12)Góra Kalwaria 1998r.
13) Katastrofa samolotu w Powsinie w 1987r.
14) Reptiloidzi pod Warszawš
15)Chomiczówka 1985
oraz wiele krótszych opisów

ZAMIAST WSTĘPU... UFO w 1943r.

Była to wiosna, 9 kwietnia 1943 roku. Dzielnicę żydowskš w Warszawie otaczać zaczynały samochody pełne uzbrojonych esesmanów oraz inne obcokrajowe formacje, o których obecnie przeważnie zapomina się opisujšc tamte dni Dlaczego nie spotkałem w żadnym z opracowań o ostatnich dniach getta wzmianki o sšsiadach z za północnej dawnej polskiej granicy? Może dlatego by nie pogarszać stosunków z Litwš? Byli to bowiem znani z okrucieństw litewscy "szaulisi"(strzelcy) tym groniejsi, że większoć z nich mówiła dobrze po polsku. Ich mundury koloru zgniłej zieleni wyróżniały się czarnymi mankietami rękawów płaszczy i czarnymi kołnierzami. Pamiętam z tamtego nieludzkiego czasu, że tych s...synów trzeba było się bardziej pilnować niż rodowitych Niemców, którym wysługiwali się na każdym kroku. Polaków nienawidzili chyba jeszcze bardziej niż Żydów, których mieli pilnować. Mam - po tylu latach - przed oczami każdy szczegół ich umundurowania i uzbrojenia....pamiętam również polskich policjantów w ich granatowych mundurach, do których jednak Niemcy nie mieli zaufania domylajšc się, że wielu z nich nie tylko lituje się nad skazanymi na mierć Żydami zamkniętymi w getcie ale i w każdej formie stara się im pomagać. Dlatego też zatrudniano ich wyłšcznie przy bramach wiodšcych do tej dzielnicy zawsze dodajšc im jako nadzorcę jakiego z "Schupo"(Schutz-Polizei, policji ochronnej), niemieckiego policjanta i zdarzało się, że starszy przodownik (starszy sierżant) Polak był nadzorowany przez szeregowca, ale Niemca... Zbliża się godzina wczesnego poranku. Obserwujemy z zewnštrz, z dzielnic "aryjskich", czyli po prostu z terenu Warszawy pobliże bram getta. Wewnštrz otoczonej dzielnicy ani żywej duszy. Mieszkańcy getta zdawali sobie sprawę, że nadchodzi to najgorsze. Wielu z nich wiedziało zresztš o tym, że nadejdzie to włanie tego dnia i byli w pogotowiu. Członkowie żydowskiej organizacji bojowej mimo nielicznego i słabego uzbrojenia gotowi byli umrzeć, w walce, z broniš w ręku. Nie dać się zarzynać jak bezbronne barany. Czemu piszę o tym? Nie byłem przecież obrońcš getta, obserwowałem to wszystko z terenu Warszawy, z jej "aryjskiej" strony. Rzecz w tym, że wówczas jako osiemnastoletni młodzieniec, posiadajšcy wrodzonš, wręcz fotograficznš pamięć wzrokowš, wykonywałem zadania "zwiadowcy" w ramach AK co było szczególnie istotne przy rozpoznawaniu różnych rodzajów formacji wojskowych i policyjnych z większych odległoci. Przeszedłem w tym kierunku specjalne przeszkolenie i to był jeden z kolejnych sprawdzianów moich umiejętnoci. Wraz z moim dowódcš, starszym wiekiem i stopniem kolegš penetrowalimy od rana, od momentu rozpoczęcia holocaustu, pobliże zewnętrznych murów otaczajšcych getto, zapamiętujšc i nanoszšc na plany dokładne miejsca ustawienia cięższej broni, zaznaczajšc ich kaliber, dononoć, pole ostrzału itp. dane, przydatne przy jakim ewentualnym ataku z zewnštrz - a jak się domylalimy dane te mogły zostawać przekazywane i do wnętrza getta, do wiadomoci jego obrońców. Towarzyszył mi kolega "Bruno", sierżant podchoršży ps. "Wšż", tym cenniejszy przy tego rodzaju zadaniach, że mówił po niemiecku jak rodowity berlińczyk. Po południu owego dnia musielimy się już oddalić z najbliższej okolicy murów otaczajšcych getto od północy. Każdy ktokolwiek się tam pojawiał a nie był umundurowany był ostrzeliwany włanie przez tych szaulisów, których Niemcy wysyłali na tereny narażone na ogień obrońców getta. Dzielnica płonęła, słyszelimy nieludzkie krzyki ludzi palonych żywcem, mury starych kamienic północnej dzielnicy zbliżonej do torów w pobliżu Dworca Gdańskiego i obecnych terenów Instytutów Chemicznych, w których wówczas mieciły się magazyny SS, otoczone były kłębami dymu. Domy podpalane były ogniem miotaczy płomieni, ostrzeliwane z kilku samochodów pancernych i granatników, które widzielimy stojšc teraz na szczycie wiaduktu nad torami Dworca Gdańskiego, po którym normalnie kursowały tramwaje łšczšce Warszawę z jej północnš dzielnicš, Żoliborzem. Jednak w tramwajach tego pierwszego dnia walk w getcie było bardzo niewielu pasażerów. Razem z nami i koło nas stały grupki cywilnych Niemców i paru umundurowanych niemieckich kolejarzy robišcych ze miechem zdjęcia w stronę walczšcej dzielnicy i zabawiajšcych się niewybrednymi, chamskimi żartami z jej obrońców. Tu przydała się znajomoć języka niemieckiego mojego dowódcy. Dołšczył się do tego chóru i bezczelnie pożyczył od którego z umundurowanych Niemców trzymanš przez niego wojskowš lornetkę Zeissa. Teraz obaj popatrywalimy w tamtš stronę, z odległoci około kilometra precyzyjnie namierzajšc lornetkš z wewnętrznš podziałkš dziesiętnš parametry dział samobieżnych, które nadjeżdżały ku kociołowi w. Jana Bożego przy wylocie ulicy Bonifraterskiej, stanowišcej północno-wschodniš granicę getta Było około godziny pištej po południu i kilkanacie minut po wypożyczeniu lornetki, gdy nad mury i domy płonšcej dzielnicy od strony zachodniej, od cmentarza powšzkowskiego zaczęło nadlatywać co dziwnego. Była to kula o ostrych konturach, wewnštrz której widać było wyranie mieszajšce się ze sobš i przeplatajšce się palczasto-zaokršglone pasy dwóch ostro widocznych barw: malinowej i ciemno -zielono -niebieskiej, tak zwanej "pawiej".
Kula poruszała się ruchem falistym, podwyższajšc lekko i obniżajšc swój lot. Majšc już wyrobione, rutynowe nawyki obserwacyjne okrelilimy obaj jej prędkoć na porównywalnš z niemieckim samolotem zwiadowczym typu Fieseler Storch, to jest około 80 do 100 km w powolnym locie nisko nad ziemiš. Przez lornetkę widać było pojedyncze okna górnych pięter płonšcych domów. Kula miała rednicę "czterech okien w starym budownictwie", za wysokoć lotu kuli nad domami okrelilimy jako "trzy kamienice nad kamienicš". Przeciętna wysokoć tych starych domów to cztery piętra plus parter, daje to około dwudziestu metrów, a zatem kula była nie wyżej niż szećdziesišt metrów nad domami i miała około omiu metrów rednicy. Tu przydała się podziałka kštowa w wypożyczonej niemieckiej lornetce ; bioršc pod uwagę te parametry lotu, nieco póniej obliczylimy, iż "obiekt " był od nas oddalony w poziomie o około tysišc szećset metrów. Niemcy i szaulisi strzelajšcy ku oknom budynków, w których czasami się kto pojawiał, przeważnie nie żaden obrońca a tylko kto usiłujšcy się ratować z ognia, prawie jednoczenie na chwilę przerwali ogień - gdy kula wynurzyła się zza ciany dymów i nadleciała nad ich stanowiska u wylotu ulicy Bonifraterskiej, w pobliże dolnej południowej częci wiaduktu nad torami kolejowymi., nad miejsce dobrze widziane zarówno przez nas jak i przez tych przygodnych widzów z "rasy panów", którzy zresztš w tym momencie przypomnieli sobie o lornetce i zabrali jš "Brunowi".. Ale my już zdšżylimy za pomocš tego niemieckiego sprzętu wykonać pracę zwiadowczš przeciwko im samym.. Przez kilka minut ze wszystkich luf broni ręcznej i maszynowej strugi pocisków wiecšcych kolorowymi punktami leciały w stronę nadlatujšcej kuli. Widać było, że przechodzš one całymi wišzkami na wylot przez niš, a ona jakby sobie nic z tego nie robiła....leciała całkiem wolno nad nimi, póniej w stronę Starego Miasta. Tam na sekundę zatrzymała się nieruchomo poczym wzbiła się prawie pionowo wzwyż niknšc na wysokociach z niewiarygodnš prędkociš. Tu nasze wprawione do obserwacji oczy zauważyły szczegół tego lotu, który przez dziesištki lat nie miał nie tylko żadnego znaczenia ale i był niewyjaniony...pozornie nawet nielogiczny. Otóż kula nadleciała od zachodu ale po sekundowym zatrzymaniu się, ulatujšc wzwyż odchyliła tor swojego lotu o kilka-kilkanacie stopni kštowych ku zachodowi, jakby z powrotem w stronę skšd przybyła...O tym czym ona była, dl...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin