15920.txt

(28 KB) Pobierz
  Rafa� A. Ziemkiewicz
HISTORIA
  
  Czwarty szturm trwa� najd�u�ej i by� najci�szy ze wszystkich, kt�re przysz�o nam tego dnia 
odpiera�. Zdawa�o si�, �e spod lasu, z bagnisk i ��ki wezbra�a nagle pot�na fala, kt�ra run�a na 
mury twierdzy. Nie mia�em zbyt wiele czasu, aby si� rozgl�da�, dostrzeg�em jednak jak w pewnym 
momencie ch�opi wdarli si� na mur ko�o p�nocnej baszty. T�um z rykiem triumfu run�� w tamt� 
stron�, szcz�ciem Vaden Ker w ostatniej chwili dos�a� obro�com baszty kilkunastu rycerzy z Va 
Nenthem na czele, kt�rzy zd��yli zepchn�� ch�op�w z mur�w zanim znalaz�o si� ich tam zbyt 
wielu.
  Od strony p�nocno�zachodniej, gdzie podobnie jak poprzedniego dnia ustawi� mnie Vaden 
Ker, ch�opi nie szturmowali zbyt zaciekle. Ska�y i rzeka w wielkim stopniu same broni�y mur�w. 
Pomimo tego mieli�my pe�ne r�ce roboty, cho� ani przez chwil� nie dosz�o u nas do tak gro�nej 
sytuacji jak przy baszcie. Ch�opi atakowali bez przerwy. Pot zalewa� oczy, r�ce zaczyna�y mdle�, 
ogie� pali� p�uca. Pod koniec szturmu coraz trudniej by�o unie�� miecz do ciosu. Nie mia�em czasu 
my�le� o niczym. W zapami�taniu rzuca�em si� na wchodz�cych co i raz na mury wrog�w, a� 
wreszcie pchn�wszy drabin� i �ci�wszy mieczem pot�nego zbira, kt�ry zd��y� si� po niej wspi��, 
nie dostrzeg�em na murze �adnego buntownika. Spojrza�em w d�; fala ludzka cofa�a si� powoli 
pozostawiaj�c pod murami zwa�y trup�w. Trupy te by�y naszym utrapieniem, gdy� le��c w s�o�cu 
zatruwa�y powietrze i grozi�y twierdzy zaraz�.
  Zdj��em he�m i usiad�em, opieraj�c si� o blank�. Zm�czenie rozla�o si� po mi�niach. 
Siedzia�em bezw�adny, z przymkni�tymi oczami, nie mog�c wykona� �adnego ruchu. Chcia�em to 
za wszelk� cen� ukry�, ale walka wyczerpywa�a mnie znacznie bardziej ni� innych. Ba�em si�, �e 
kt�rego� dnia nie b�d� w stanie tego zm�czenia przem�c.
  Us�ysza�em kroki i podnios�em g�ow�. Ko�o mnie sta� Va Kinth, z kamienn� twarz� patrz�c na 
las.
  � No, dostali solidnie � powiedzia�em, zdobywaj�c si� na u�miech � Dzi� ju� tu chyba nie 
wr�c�?
  � Wr�c�, Kiff. S�o�ce jest jeszcze wysoko.
  By� wyra�nie zatroskany.
  � Je�li wr�c�, to znowu ich natniemy. W ko�cu ich te� jest ograniczona ilo��.
  Va Kinth w zamy�leniu pokr�ci� g�ow�. Na ca�ej d�ugo�ci mur�w, kt�r� mog�em obj�� 
wzrokiem, zaroi�o si� od kobiet nosz�cych wod� i opatruj�cych rany. Ch�opcy, rycerscy synowie, 
za m�odzi jeszcze by otrzyma� pasy, korzystali z chwili przerwy by donie�� nam strza� i pocisk�w 
do kusz, sprawdzi� ci�ciwy lub poda� nowy top�r, je�li ostrze starego st�pi�o si� albo wyszczerbi�o 
w walce.
  � Nie jest wcale tak dobrze, jak my�lisz, Kiff. Martwi� si�. Je�dzi�em po ca�ym kraju, od 
Viremez do Meldoru i znam okolice ka�dej twierdzy. W t�umie atakuj�cym p�nocn� baszt� 
wyra�nie pozna�em g�rali z Bia�ych G�r. S� nieco ro�lejsi, maj� wystaj�ce do przodu szcz�ki i 
jasne w�osy. A Va Moner, gdy rozmawia�em z nim przed chwil� m�wi� mi, �e sam usiek� dw�ch 
Golidinarczyk�w. Trup jednego z nich le�a� jeszcze na murze.
  � To co?
  � Nie rozumiesz? Je�li przybyli oni pod Gahiramez to znaczy, �e twierdze panuj�ce nad ich 
ziemiami ju� pad�y. I �e nie powinni�my spodziewa� si� pomocy.
  Opar� d�o� o kraw�d� muru, szarpi�c nerwowo brod�.
  � A z wie�y doniesiono, �e pod lasem pojawili si� Niscy Ludzie z �elaznymi paj�kami. 
Ch�op�w mo�emy si� nie ba� jeszcze przez kilka tygodni. S� pe�ni nienawi�ci, ale nie potrafi� 
zdobywa� twierdz. Inaczej ni� g�odem nas nie wezm�. Ale Niscy Ludzie�
  � Czy�by� si� ich ba�?
  Kinth zgromi� mnie wzrokiem.
  � Nigdy nikogo si� nie ba�em. Licz� nasze szans�. Przybycie �elaznych paj�k�w znacznie je 
zmniejsza.
  Jedna z kobiet podesz�a do nas z wod�. By�a to, zdaje si�, Leara, po�lubiona przez Va Rena 
zaledwie na par� tygodni przed pojawieniem si� stalowych ptak�w. Nie zd��yli nawet odprawi� 
zwyczajowych god�w, gdy� Ren zgin�� wraz z kilkunastoma innymi os�aniaj�c id�c� do 
Gahiramez grup� ze swojej ziemi.
  � Kinth � powiedzia�em, gdy Leara odesz�a. � Chc� ci� o co� prosi�. Wiem, �e Vaden Ker 
kaza� ci pilnowa� mnie i by� gotowym do udzielenia mi pomocy gdybym jej potrzebowa�. Ale 
przez ostatnie trzy dni nie zawiod�em ani razu. My�l�, �e pokaza�em, i� jestem ju� godny pasa. 
Potrafi� walczy� sam i nie trzeba mnie pilnowa�.
  By�o g�upstwem z mojej strony, �e powiedzia�em te s�owa i sam mia�em ich potem gorzko 
�a�owa�. Przodkowie ukarali mnie za pych�.
  � Jeste� g�upcem, Kiff, albo g�upca udajesz � odpar� surowo Kinth. � Powiniene� czeka� na 
pas jeszcze rok i dosta�e� go tylko dlatego, �e brakuje rycerzy do obrony mur�w. Nie jeste� jeszcze 
w pe�ni rycerzem i nie uwa�aj si� za takiego. A kiedy b�dzie mo�na przesta� ci� pilnowa�, sam 
uznam.
  Odwr�ci� si� i podszed� do Va Moha. Rozmawiali o czym� z o�ywieniem. Siedzia�em jeszcze, 
nadal os�abiony i omdla�y, gdy rozleg� si� g�os tr�bki. Z trudem stan��em na swoim stanowisku. 
Tym razem atakowali tylko spod lasu i z bagnisk. By�o ich mniej, szli st�oczeni, jakby chcieli t� 
g�stw� doda� sobie odwagi. Mo�na by ich zniszczy� kilkoma salwami. Ale nasze dzia�a milcza�y, 
pozbawione amunicji.
  Pierwsze szeregi, os�aniaj�c si� z g�ry wielkimi, drewnianymi tarczami przesz�y zasypan� fos� 
i dostawi�y drabiny. Zn�w zacz�li si� niestrudzenie pi�� do g�ry, jeden po drugim. Zapominaj�c o 
zm�czeniu rozci��em na p� draba, kt�ry wszed� pierwszy. Furia nacieraj�cych w por�wnaniu z 
poprzednim szturmem wyra�nie zmala�a. Nie rwali si� ju� na g�r� tak ch�tnie. Kim by nie byli ich 
przyw�dcy, musieli twardo trzyma� tych t�pych pacho��w za pysk, skoro mimo takich strat wci�� 
wracali.
  Gdy kolejna drabina odpad�a od muru nie mog�em oprze� si� pokusie by spojrze� na p�nocn� 
baszt�, gdzie wyrwa w murze wyra�nie �ci�ga�a szturmuj�cych. Dw�ch ch�op�w wdar�o si� 
w�a�nie na blanki. Wychyli�em si� lekko by lepiej widzie� i w momencie, w kt�rym obaj spadali 
przebici mieczami, poczu�em lekkie uk�ucie w lewym ramieniu. Nie spojrza�em nawet, gdy� obok 
w�a�nie znowu przystawiono drabin�. Nagle poczu�em, �e s�abn�, nogi uginaj� si� pode mn�, a 
rami� dr�twieje. Na mur wpad�o kilku buntownik�w, rzuci�em si� na nich, przeszy�em jednego 
mieczem, drugiemu rozp�ata�em g�ow�. Z trzecim, kt�ry zr�cznie zas�ania� si� pa�k� straci�em 
wi�cej czasu. Zanim zepchn��em drabin� w innym miejscu na mur wdarli si� nast�pni.
  � Kinth! Kinth! � krzykn��em, usi�uj�c przem�c ogarniaj�c� mnie s�abo��, lecz on ju� 
wcze�niej zobaczy� co si� dzieje i rzuci� si� ku mnie, tratuj�c i obalaj�c ch�op�w. Z trudem 
zas�oni�em si� przed ciosem. Miecz wypad� mi z r�ki. Opar�em si� o blank�, usi�uj�c wyrwa� z 
ramienia zako�czon� czarnymi pi�rami strza��. W oczach ciemnia�o mi coraz bardziej.
  � Na Mergohra, na Garhera � szepn�� Kinth wyrywaj�c j� � Czarna strza�a! Zatruta strza�a z 
Meldoru!
  W oczach pociemnia�o mi do reszty i trac�c czucie mi�kko osun��em si� po murze��
  � O, przepraszam � powiedzia� Montera, zauwa�ywszy siedz�cego przy biurku Victora. � 
My�la�em, �e ju� dawno poszed�e� do domu.
  Victor wyprostowa� si�, zdj�� okulary i przecieraj�c oczy zerkn�� na zegarek. Potem zaznaczy� 
kawa�kiem papieru miejsce w kt�rym przerwa� i odsun�wszy krzes�o podni�s� si�, wy��czaj�c 
bia��, p�ask� lamp� o�wietlaj�c� biurko.
  � Fascynuj�ce � powiedzia�, wci�� przecieraj�c powieki. � A� trudno oderwa� si� od 
lektury.
  � Pami�tnik Va Kiffa? � spyta� Montera, patrz�c na po��k�� ksi�g� pokryt� r�wnymi 
rz�dami odr�cznego pisma.
  Victor skin�� g�ow�, nak�adaj�c okulary. Podrapa� si� po �ysinie i podszed� do ustawionej na 
parapecie niewielkiej kuchenki.
  � T�umacz� od razu przy czytaniu. To nie jest najlepsza metoda, ale im chodzi tylko o tre��, i 
abym zrobi� to mo�liwie najszybciej. Potem poprawi�, przygotowuj�c do wydania. Obawiam si�, 
�e w niekt�rych miejscach zatracam niuanse znacze� poszczeg�lnych s��w, nie m�wi�c ju� o 
rytmie tej prozy. Herbata?
  Montera podni�s� z biurka arkusz papieru, czytaj�c ostatnie s�owa przek�adu Victora. 
Westchn�� ci�ko.
  � Nie powiniene� tego robi�, Victor.
  � To �wietny tekst � odpar� Victor poprawiaj�c krawat. � Bardzo si� ciesz�, �e wpad� w 
moje r�ce. Nie ma takiej warto�ci zabytkowej, jak kodeks Garhera, ale dla badacza kultury Va jest 
wspania�ym �r�d�em na temat jej ostatniego stadium.
  � Mia�em na my�li, �e nie powiniene� t�umaczy� dla policji. Ludzie zaczynaj� m�wi� r�ne 
rzeczy, a wiesz, �e nie jeste� zbyt lubiany przez pracownik�w wydzia�u.
  Wzruszy� ramionami.
  � Powodzenie zawsze budzi zazdro��, zw�aszcza u mniej pracowitych. Zreszt� nie rozumiem 
tej dziwnej awersji, jak� wy m�odzi, �ywicie do policji. Jest w spo�ecze�stwie tak niezb�dna, jak 
leukocyty w organizmie.
  � Mniejsza o nasz� policj�. Chyba nie dziwisz si�, �e Mogade�czyk�w nik� nie darzy 
sympati�? Po tym co zrobili z w�asn� kultur��
  � Do niekt�rych dzie� mo�na dotrze� tylko za ich po�rednictwem. Nie jestem politykiem, nie 
lubi� polityki i nic mnie ona nie interesuje. Ciesz� si�, �e mam dost�p do tego tekstu. A ci tutaj � 
wykona� nie okre�lony ruch r�k� � niech sobie m�wi� co chc�.
  � S�dz�, �e robisz to, �eby dosta� profesur�.
  � Bzdura! Od tygodnia wiem, �e dostan� j� tak czy owak. I uwa�am, �e uczciwie na ni� 
zapracowa�em.
  Victor opar� si� o zag��wek fotela, kieruj�c wzrok w �wiec�cy przyjemnym dla oczu, 
zielonkawym �wiat�em sufit.
  � Chyba ju� p�jd� do domu. Oczy mnie rozbola�y. Posiedz� nad t�umaczeniem jeszcze godzin� 
wieczorem.
  Montera zacz�� znowu przegl�da� t�umaczenie.
  � O czym on pisze?
  � Przede wszystkim o obronie Gahiramez. Mieszka� w pobli�u tej twierdzy i zaraz po wybuchu 
bunt�w znalaz� si� tam wraz z rodzin�. Do�� charakterystyczny jest jego spos�b my�lenia. 
Odmawia ch�opom nie tylko cienia racji, ale nawet miana ludzi, opisuje ich jak stado rozjuszonego 
byd�a. Poza tym uwa�a bunt za dzie�o nie ch�op�w, lecz kogo� wielokrotnie m�drzejszego, kto u�y�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin