11208.txt

(559 KB) Pobierz
Jose Maria Arguedas

Lis z G�r i Lis z Nizin

Prze�o�y�a i pos�owiem opatrzy�a
Zofia Wasitowa
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy 198
Jose Maria Arguedas
urodzi� si� w 1911 roku
w Peru w miejscowo�ci
Andahuaylas
w departamencie Apurimac.
By� synem bia�ego adwokata,
ale dzieci�stwo sp�dzi�
w�r�d Indian.
Ten fakt zawa�y� silnie
na jego tw�rczo�ci.
Od 1931 r. studiowa� w Limie
na Wydziale Literatury
na Uniwersytecie San Marcos,
p�niej po�wi�ci� si�
r�wnie� studiom
antropologicznym.
Piastowa� wysokie stanowiska
pa�stwowe i naukowe.
Zajmowa� si� badaniem
folkloru, zbiera� i zabiega�
o publikacj� ustnych
przekaz�w literatury
w j�zyku keczua.
Zadebiutowa� w roku 1935,
jest laureatem wielu nagr�d
literackich, napisa� kilka
tom�w opowiada� i poezji
w j�zyku keczua
i hiszpa�skim. W Polsce
znamy jego powie�ci:
G��bokie rzeki, PIW 1972,
i Yawar fiesta, WL 1975,
oraz tom opowiada�
Ludzka mi�o��, PIW 1979.
Arguedas pope�ni�
samob�jstwo w roku 1969.
W swojej ostatniej powie�ci
Lis z G�r i Lis z Nizin .
ukaza� ca�� z�o�ono��
etniczn� Peru i zachodz�ce
w tym spo�ecze�stwie
przemiany zwi�zane
z intensywnym rozwojem
przemys�u zawar� w niej
tak�e gor�ce umi�owanie
prostego cz�owieka, szacunek
dla jego wierze� i duchowej
odmienno�ci. Fragmenty
Dziennika zamieszczone
w powie�ci stanowi�
wewn�trzny rozrachunek
pisarza ze �wiatem.
z� 50.
Tytu� orygina�u
�El Zorro de Arriba y el Zorro de Abajo�
Opracowanie graficzne
Waldemar �wierzy
Uk�ad typograficzny
Mieczys�aw Bancerowski
'i",
C) Copyright for the Polish edition
by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980
ISBN 83-06-00466-3
E.A.W., a tak�e skrzypkowi
Maximowi Damianowi Huamani
z San Diego de Ishua, dedykuj� pe�en
obaw t� kalek� i nier�wn� opowie��
Cz�� pierwsz
Pierwszy dziennik
Santiago de Chile, 10 maja 1968
W kwietniu 1966 roku, przesz�o dwa lata temu, pr�bowa-
�em pope�ni� samob�jstwo. W maju 1944 przeszed�em kryzys
w mych psychicznych dolegliwo�ciach, kt�rych nabawi�em si�
jeszcze w dzieci�stwie, i niemal przez pi�� lat by�em niezdolny
do pisania. Spotkanie z pewn� m�od�, t�g� prostytutk�,
zamb�*, przywr�ci�o mi to, co lekarze nazywaj� �smakiem
�ycia". Kontakt z t� pe�n� rado�ci kobiet� musia� by� owym
delikatnym, nies�ychanie z�o�onym dotkni�ciem, kt�rego mo-
je cia�o i dusza potrzebowa�y do odnowienia zerwanych wi�zi.
Kiedy ta wi� umacnia�a si�, mog�em wyra�a� s�owami istot�
wszelkich rzeczy. Od tej chwili �y�em z przerwami, troch�
okaleczony. Spotkanie z zamb� nie zdo�a�o wskrzesi� we mnie
pe�nej zdolno�ci do lektury. Przez te wszystkie lata przeczyta-
�em tylko kilka ksi��ek. A teraz znowu stoj� u progu samob�j-
stwa. Bo zn�w czuj� si� niezdolny do prawdziwej walki, do
rzetelnej pracy. I nie chc�, jak w kwietniu sze��dziesi�tego
sz�stego roku, sta� si� niezdatnym do niczego chorym cz�o-
wiekiem, �a�osnym �wiadkiem tocz�cych si� wydarze�.
W kwietniu sze��dziesi�tego sz�stego roku przez wiele dni
oczekiwa�em chwili najodpowiedniejszej do tego, by si� zabi�.
M�j brat Aristides ma u siebie kopert�, kt�ra zawiera moje
refleksje wyja�niaj�ce, czemu takiego i takiego dnia nie zdo�a-
�em sko�czy� ze sob�. Dzi� boj� si� - nie samej �mierci, ale
tego, w jaki spos�b j� spotkam. Rewolwer to bro� pewna
* Zambo (r ?. zamba)-mieszaniec mun Inko-india�ski
i szybka, ale nie�atwo go zdoby�. Nie do przyj�cia jest dla mnie
tortura trucizny, kt�r� za�ywaj� dla odebrania sobie �ycia
lima�scy n�dzarze; nie przypominam sobie w tej chwili nazwy
tego �rodka owadob�jczego. Jestem tch�rzem, je�li chodzi
o b�l fizyczny i - to pewne �o odczuwanie �mierci. Pigu�-
ki - kt�re jak mi m�wiono, zabijaj� z ca�� pewno�ci� - sprowa-
dzaj� wspania�� �mier�, je�li zabijaj�. Je�li nie, wywo�uj� to co
u mnie, u ludzi takich jak ja: osad �mierci w jeszcze ca�kiem
krzepkim ciele. Jest to wra�enie trudne do opisania: w cz�o-
wieku walcz� ze sob�, m�wi�c poetycznie, t�sknota za �yciem
i t�sknota za �mierci�. Bo kto jest taki jak ja, ten niech lepiej
umrze.
Pisz� te s�owa, bo powtarzano mi do znudzenia, �e je�li uda
mi si� chwyci� za pi�ro, odzyskam zdrowie. Ale poniewa� nie
potrafi�em porusza� temat�w specjalnie wybranych, wyduma-
nych, b�ahych lub ma�o ambitnych, wi�c b�d� pisa� o tej
jedynej sprawie, kt�ra mnie interesuje: o tym, jak nie zdo�a-
�em si� zabi� i jak �ami� sobie g�ow� szukaj�c sposobu, by
zrobi� to przyzwoicie, przysparzaj�c jak najmniej k�opot�w
osobom, kt�re b�d� op�akiwa� moje odej�cie, a tak�e i tym,
kt�rym w jakiej� mierze sprawi ono przyjemno��. Cudowna
i niepokoj�ca jest ta moja troska - moja i wielu innych - aby
samob�jstwu nada� mo�liwie najlepsz� form�. S�dz�, �e to
ca�kiem naturalny przejaw pr�no�ci, zdrowego rozs�dku
i by� mo�e egoizmu, kt�re okrywaj� si� mask� szlachetno�ci
i mi�osierdzia. Spr�buj� wi�c, w miar� mo�no�ci, rozbe�ta� �w
temat, jedyny, jakim �yj� i jaki czuj� si� na si�ach podsun��
czytelnikom; spr�buj� po��czy� go i powi�za� z pewnymi
w�tkami powie�ci, kt�r� koniec ko�c�w postanowi�em na-
zwa�: Lis z G�r i Lis z Nizin', umieszcz� te� tutaj wszystko to,
co tylekro� my�la�em o ludziach i o Peru, cho� nie b�dzie to,
�ci�le bior�c, obj�te fabu�� powie�ci.
Wczoraj wieczorem postanowi�em powiesi� si�, w Obrajillo
w prowincji Canta albo w San Miguel, w razie gdybym nie
m�g� zdoby� rewolweru. B�dzie to bez w�tpienia szpetny
widok dla tych, kt�rzy mnie znajd�, ale upewni�em si�, �e
�mier� przez powieszenie to �mier� bardzo szybka. W Obrajil-
lo i w San Miguel b�d� m�g� prze�y� jaki� czas drapi�c po
�bach bezpa�skie wieprze, ugaduj�c si� w najlepsze z psami,
a nawet tarzaj�c si� po ziemi z tym czy owym �miesznym
kundlem i kt�ry zechce dopu�ci� do takiej poufa�o�ci. Nieraz
10
udawa�o mi si� bawi� z wiejskimi psami, jakbym sam by�
jednym z nich. A w ten spos�b cz�owiek bardziej czuje, �e
�yje. Tak; nieca�e dwa tygodnie temu zdo�a�em podrapa� po
�bie jednego takiego wieprza (nionena), i to ca�kiem sporego,
w San Miguel de Obrajillo. Ju� chcia� uciec, ale moje drapanie
napawa�o go tak wielkim szcz�ciem, �e zosta� na miejscu;
zacz�� chrz�ka� z rozkoszy, po czym (z jakim trudem znajduj�
odpowiednie okre�lenia!) prawie rzuci� si� na ziemi�, i le��c
z zamkni�tymi oczami, poj�kiwa� cichutko. W tym poj�kiwa-
niu wieprza, nawet w jego twardej szczecinie, kt�ra sta�a si�
mi�kka pod moj� d�oni�, rozbrzmiewa� �piew najdono�niej-
szego wodospadu sp�ywaj�cego z niedosi�nych skalnych
szczyt�w; a ciep�e s�o�ce ogrzewa�o kamienie, moj� pier�,
li�cie na drzewach i krzakach i nawet kanciast� i energiczn�
twarz mojej �ony - to s�o�ce by�o �askawsze ni� gdziekolwiek
indziej, gdy tak k�ad�o si� swym blaskiem na pochrz�kiwaniu
tego nionena, na jego rozkosznym �nie. Peruwia�skie wodo-
spady, takie jak te w San Miguel, kt�re niemal w linii prostej
przeskakuj� setki metr�w ponad przepa�ciami, skraplaj�c
wod� g�rskie tarasy, gdzie kwitn� dostarczaj�ce nam pokarmu
ro�liny, o�yj� w moich oczach na kilka chwil przed �mierci�.
One s� zwierciad�em �wiata dla nas, kt�rzy umiemy �piewa�
po keczua�sku; mogliby�my przez ca�� wieczno�� s�ucha� ich
g�osu; swoje istnienie zawdzi�czaj� tym g�rskim stromiznom,
pi�trz�cym si� kapry�nie wok� w�woz�w g��bokich jak sama
�mier� i nigdy nie tak okrutnych jak �ycie; dzikie kotliny,
gdzie cz�owiek w�asnymi r�kami i w�asn� przemy�lno�ci� za�o-
�y� gospodarstwa i posadzi� drzewa, kt�re z g��bi rozpadlin
wyci�gaj� si� ku niebu i pn� si� przejrzyst� zas�on�. Po�ytecz-
ne drzewa, �yj�ce tak po prostu jak to skupisko przepa�ci,
w�r�d kt�rych ludzie s� niby przepi�kne robaki, silni, troch�
lekcewa�eni przez sprytnych morderc�w, co dzi� nami rz�dz�.
Drogi bracie Pachequito, poruczniku z Pinar del Rio, i ty,
Chiqui z Casa de las Americas! Kiedy dotrze do nas socjalizm
taki jak na Kubie, b�dzie tu coraz wi�cej drzew i uprawnych
g�rskich taras�w, kt�re s� wspania�� ziemi� i rajem! Na
szcz�cie tamte pigu�ki - co to, jak mnie zapewniano, mia�y
by� niezawodne - nie zabi�y mnie; na szcz�cie, bo pozna�em
was i tego ch�opaka z karabinem maszynowym, kt�ry sta� przy
wej�ciu do Terminal Pesquero w Hawanie. U�miechn�� si�,
s�ysz�c, �e jestem peruwia�skim przyjacielem, waszym go�-
1
ciem: �Wejd�, towarzyszu, popatrz na to, co�my zrobili."
I w jego twarzy by�a rado��, inteligencja, si�a, pe�na prosto-
ty szlachetno�� owych wodospad�w, kt�re po�r�d �wiat�o�ci
�wiata i �wiat�o�ci wiedzy �piewaj� dzie� i noc. Chocia� dla
mnie nie �piewaj� pe�nym g�osem, bo w powalonym ciele
dusza tli si� ju� tylko dr��cym p�omykiem. Bo taka w�a�nie
jest �mier� i ona te� jest konieczna, jest przydatna! Tak, to
r�wnie proste, Pachequito, jak spojrzenie twych male�kich
oczu, w kt�rych p�on�a si�a, gdy zabija�e�, aby budowa� to, co
teraz jest dla was sprawiedliwym �yciem. Dla niecierpliwych
nie do przyj�cia jest �mier� poprzedzona d�ugim le�eniem
w ��ku, chorob�, kalectwem. Nie, nie zni�s�bym tego. Tak
jak nie mog� �y� bez walki i jak nie mog� odm�wi� sobie
dawania innym tego, czego si� nauczy�em, ani zaniecha� trudu
zwalczania przewrotnych egoist�w, kt�rzy zamienili miliony
ludzi w robocze wo�y. To nie znaczy, �e nienawidz� cierpienia.
By� mo�e, inteligentny towarzyszu D�rticos, pewnego dnia
ludzie pozb�d� si� cierpienia nie umniejszaj�c swojej pot�gi.
Ty na przyk�ad, kiedy ci� s�ucha�em, robi�e� na mnie wra�enie
cz�owieka, kt�ry wie wszystko i kt�rego co� broni przed
cierpieniem, tak jak okulary chroni� twoje oczy. W innych
przypadkach nie jest to wielkoduszno�� ani jasno�� umys�u,
lecz raczej, po wi�kszej cz�ci, owoc cierpienia. Bo kiedy si�
ucisza b�l, kiedy si� go zwyci�a, potem przychodzi pe�nia.
Mo�e cierpienie jest czym� takim jak �mier� dla �ycia. Kiedy�,
w przysz�o�ci, cz�owiek b�dzie cierpia� z powodu wysi�ku, jaki
w�o�y w to, by w spos�b fizyczny dotrze� - a tylko taki spos�b
jest co� wart - do miliard�w gwiazd, kt�re tu w San Miguel
mo�emy obserwowa� pe�ni pogodnej szcz�liwo�ci i kt�re
nawet tak...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin