Brzozowski Stanisław - Pamiętnik.pdf

(537 KB) Pobierz
8836346 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
8836346.001.png 8836346.002.png
STANISŁAW BRZOZOWSKI
PAMIĘTNIK
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
10. XII. 1910.
Niewątpliwie jest to dla mnie czas krytyczny: młodość przeszła doszczętnie i nastał
czas, w którym nie wolno już zapowiadać, lecz trzeba dawać rzeczy mogące istnieć, mają-
ce chociażby pewne tylko prawa do istnienia. I jednocześnie coraz jaśniej występują
wszystkie braki w przygotowaniu, wszystkie zaniedbania. Rozpacz jest rzeczą łatwiejszą,
niż spokojne i zimne spojrzenie na rzeczy tak, jak są one. Bardziej niż wszelkie braki kul-
tury ciąży i jest groźniejszy wewnętrzny rozstrój woli, wzrastający brak odwagi. Do pew-
nego stopnia on to szukając dla siebie usprawiedliwienia stwarza poczucie owych braków,
chociaż byłoby rzeczą śmieszną wprost przeczyć, że są one straszliwe.
W Revue Bleue notatka o Meredicie. Stwierdzają, że i angielska krytyka uznaje >>że
nie zostawił on dzieła w rodzaju Misérables W i k t o r a H u g o<<. Jest to jedno z tych
zdań, które wywołują we mnie przygnębienie – tak trudno zrozumieć samą możliwość ich
powstania. Wszystko trzyma się tu na tem, że Meredith, według określenia krytyków
Revue Bleue był romantykiem. W. Hugo wielki romantyczny pisarz i Meredith roman-
tyczny pisarz – stąd porównanie. Weźmy stronicę Meredith’a i stronicę W. Hugo zarówno
prozy jak i poezyi, i starajmy się zrozumieć, gdzie tu jest wspólny grunt. Wartości, do ja-
kich dążył W. Hugo i te, do jakich dążył G. Meredith, są całkiem z różnych płaszczyzn,
należą, jeżeli się wyrazić można: do całkiem różnych formacyi psychicznych. Nie mogą
być rozmieszczone na jednym i tym samym planie, niema żadnej skali różnic i podo-
bieństw, która by je objęła. I jaki sens w twierdzeniu, że Meredith był romantykiem. Do-
prawdy, chciałoby się zapomnieć, że te terminy kiedykolwiek istniały i myślę, że najro-
zumniej byłoby w syntetycznem opracowaniu literatury unikać ich i dążyć do nowych kla-
syfikacvi. Tego rodzaju artykuły odbierają ochotę do myślenia: czy warto, jeżeli mogą być
mówione takie rzeczy? kto zajmuje się krytyką? A przecież tu jest teren do walki nieustan-
nem fałszerstwem duszy i umysłu. Richard Feverel według Revue Bleue też jest tylko ro-
mantyczną powieścią miłości. Sama myśl tej powieści wprowadzająca nas w świat zagad-
nień Meredithowskich zginęła. Ojciec chciał stworzyć w synu coś zabezpieczonego od
namiętności, wyższego niż natura, i powieść Meredith’a jest stwierdzeniem tego samego
zasadniczo anti-romantycznego stanowiska wszystkich jego utworów : nic wyższego niż
prawda, niż życie być nie może. Nie można go zastąpić niczem, nie można znaleźć żadne-
go pozażyciowego stanowiska. Głęboka mądrość Lasów Westermainu i ich piękno są już
tu – ale naprawdę nieraz można myśleć, że każdy francuski pisarek uważa zawsze siebie za
pewien rodzaj Roi Soleil intelektualnego świata. Jedyną pożyteczną rzeczą notatki, jest dla
mnie wzmianka, że Carlyle zwrócił uwagę na Feverel’a. Naturalnie, zupełnie błędnie ta
Angielka wówczas zbagatelizowała moje zestawienie Carlyle’a i Mereditha. Carlyle wy-
warł na Mereditha wpływ niewątpliwy i nawet nie sądzę, by można było zrozumieć budo-
wę meredithowskiego świata nie oparłszy się na Carlyle’u jako na pewnego rodzaju intro-
dukcyi.
Inna rzecz, że Meredith zdołał zattycyzować Carlyle’a, nadać mu Platoński wdzięk,
sharmonizować ten świat wulkanów i gorączki. Nawet myślę, że możnaby studyum nad
umysłem Mereditha prowadzić w tym kierunku: rozpatrywać tworzenie się jego umysło-
wej samoistności, jako pracę nad uzdrowieniem Carlyle’a, nad usunięciem tego, co wystę-
puje u Carlyle’a jako p a t h o s w y j ą t k o w o ś c i.
Meredith bowiem należał do umysłów, które obchodziły się bez pierwiastka katastro-
ficznego w swem myśleniu. I tu znowu Francuz ze swym romantyzmem i Wiktorem Hugo!
– Pierwiastek katastroficzny odgrywa nieskończenie wielką rolę w składzie myśli każdego
4
romantyka. Aby logika, jego logika, zyskała władzę nad życiem, aby nagle nabrały zna-
czenia objektywnego stany dotychczas subjektywne, romantyk, człowiek naszej kultury,
musi apelować do czegoś, co wywoła przewrót, co przerwie wieczną imanentną tkaninę
życia, roztworzy nowe a capite.
Meredith myśli bez tego a cap. Sam zawikłany styl jego jest wynikiem dążenia, by
uniknąć takiego teroryzmu, by nigdzie nie narzucać swej subjektywnej dowolności. W tym
pięknym umyśle wszystko jest wynikiem jednego i tego samego prawa: jest to istotnie or-
ganizm duchowy, w którym panuje własna harmonia. Dlatego tak przykro widzieć, że mo-
że to być tak całkiem niezrozumiane.
Starać się, aby ani jeden dzień nie przechodził bez wzniesienia się myślą do zasadni-
czych celów i zadań. Nazbyt już wielką władzę ma nademną zasada »wyrównania«, nazbyt
łatwo niweluje mnie powszedniość tj. miejsce przecięcia wszelkich punktów widzenia –
punkt ich neutralizacyi absolutnej.
Pierwsze wrażenie pierwszych kilkunastu stronic Bradley’a raczej odstręczające. Kon-
cept o kochance ma w swym stylu coś, co nie wróży dobrze. Ale to naturalnie należy już
do dziedziny niemal histerycznej; myślę jednak, że jest i coś innego w tem wrażeniu. Czy
nie znajdę już człowieka, lub czy nie znajdę siły– by być d i r e k t w metafizyce – zawsze
z ukosa. Pierwszy rozdział Bradley’a niewątpliwie, że jest zupełnie udany, jeżeli chodzi o
to, by wznowić poczucie obecności problematu przez n o w e , a więc z natury rzeczy dziś
wyrafinowane przedstawienie sprawy, przez pominięcie argumentów >>common place<<.
To styl; filozoficzny, ale napewno styl, nietylko w znaczeniu dowolności – lecz także w
znaczeniu musu = swobody = natury. Zagadnienia stają się obecnemi, widzenie staje się
obecnem tylko przy pewnych warunkach, odpowiadających rodzajowi i poziomowi kultu-
ry. Warunki te muszą polegać właśnie na tem, aby im bardziej ogólną była prawda, im
bardziej terre à terre – tem prawdopodobniejsza droga prowadziła do niej. Umysł ceni w
gruncie tę drogę, a w żadnym razie obejść by się bez niej nie umiał.
Krytyka dla tego jest tak beznadziejnie droga i tak beznadziejnie bezcelowa, że musi co-
raz nowe przyjmować pod uwagę płaszczyzny i punkty widzenia dla swych klasyfikacyi.
N. p. w jaki sposób dochodzimy do bezpośredniego życia własnego, w jaki sposób po-
wstaje osobiste zainteresowanie, widzenie czy problem.
Nie zrażać się, nie zrażać się, że niema żadnej perspektywy, sensu i pożytku przedemną,
że działanie wydaje się tylko dziwactwem osobistem i manią. Nie zrażać się, ale starać się
wyjść z tego stanu. – Módl się. Módl się przez wzniesienie umysłu codziennie, choćby na
chwilę do dziedziny, gdzie stają się widocznemi twoje zagadnienia. Staraj się, by były one
bliższe ci, byś nie potrzebował czerpać z ich obecności upokarzającej otuchy, że oto są one
w tobie. Aby w t o b i e nie było jako moment oddzielny – order czy dyplom parwenju-
sza. Miej ciągłą obecność własnych zainteresowań.
Mój Boże: dlaczego tak pracowano nad tem, aby zniszczyć mój umysł. Nie powstrzymuj
goryczy, ani też nie oddawaj się jej. Staraj się zrozumieć działanie własnej natury myślowej
– odbudować jej swobodę – nie umiesz prawie wcale pisać swobodnie. Szukaj. Szukaj nie z
tą myślą, że natura jest to coś łatwego, coś co przychodzi bez trudu. Nie, natura – to stan my-
śli, zespół celów, miar i ideałów, przy zbieżności (?) których wszystkie zdolności nasze są
zatrudnione i rozwijają się, ale sam ten zespół jest dziełem konstrukcyi i woli.
Nie ulega wątpliwości, że estetyka P r z y b y s z e w s k i e g o sprzyjała niechlujstwu
umysłowemu. Przy niej powstał stan rzeczy tego rodzaju, że można było nie wiedzieć, co
się chce napisać i nie tracić nadziei, że naga dusza выведетъ, jak powiadają moskale.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin