KS. MIECZYS�AW MALI�SKI ZAK�ADANIE FUNDAMENT�W Trzydziesta rocznica urodzin Jezusa - Jezusie, synu J�zefa, czy ja Ci broni�? Ja Ci nie broni�. Ja Ci nie m�wi�: nie. Ty sobie czytaj Pismo �wi�te. Ka�dy �yd ma do tego prawo, a tym bardziej Ty, kt�ry jeste� z rodu Dawidowego. Co prawda z do�� ubogiej linii, ale nie przecz�, z rodu Dawida. A wi�c Ty sobie mo�esz czyta� Pismo �wi�te. Prze�o�ony synagogi sta� nad Nim ju� tak od chwili i m�wi� bez przerwy. Zna� to ju� na pami��. - Ale czy to nie �atwiej czyta� Talmud - pisma uczonych w Pi�mie - a nawet nie czyta�, ale s�ucha� tego, co m�wi�. Ja Ci� zapewniam: o wiele �atwiej. Oni s� uczeni, oni wiedz�, jak nale�y rozumie� ka�de s�owo, ka�de zdanie, ka�dy rozdzia�. A co Ty? Przecie� Ty nie uczony. A kto nie uczony, to jemu takie czytanie mo�e zaszkodzi�. Jak mu mo�e zaszkodzi�? G�owa go rozboli, w�troba go rozboli, albo nawet zwariuje. Czy to ma�o mamy takich myszygene? My takich mamy bardzo du�o. Nie wszystkie one zwariowa�y od czytania Pisma �wi�tego, ale s� i takie. A wi�c lepiej Ty nie czytaj, bo a nu� zostaniesz takim myszygene. - Rebe - powiedzia� mu na po�y �artobliwie - czy mog� ci co� powiedzie�? Zapytany, cho� wyra�nie ucieszy� si�, �e nazwa� go takim tytu�em, a� podskoczy� z niepokoju: - Nie chc� s�ysze� o �adnych Twoich trudno�ciach religijnych, ju� ich mam do��. Ty si� do mnie z nimi wi�cej nie zwracaj. - Chc� ci zada� tylko jedno pytanie: Czy mi w ko�cu wolno, czy nie wolno czyta� Pismo �wi�te? Rabin wyra�nie odetchn�� i ju� spokojnie, jak dziecku, zacz�� t�umaczy�: - Ty jeste� dobrym cie�l�. Niekt�rzy m�wi�, �e bardzo dobrym. Ty nawet jeste� najlepszym cie�l� na ca�� okolic�. Ty mo�esz mie� tak� robot�, jak� Ty zechcesz. Ty mo�esz tyle pieni�dzy ��da� za robot� jak �aden inny cie�la. Po co Tobie czyta� Pismo �wi�te? Bo Ty potem masz jakie� w�tpliwo�ci. Nie powiem, �e g�upie. O nie. One nie s� g�upie. One s� trudne. Nawet ja nie mog� Ci wszystkiego wyt�umaczy�, bo nie potrafi�. Chocia� ja si� uczy�em u bardzo m�drego rebe. On by� taki m�dry, �e do niego przychodzi�y inne rebe, �eby si� go radzi� w swoich trudno�ciach, a on odpowiada� na wszystkie. No, prawie na wszystkie. A ja Tobie nie potrafi� pom�c nawet w po�owie, a i z tej po�owy Ty� i tak nie jest zadowolony. - Nie chcesz, �ebym si� do ciebie zwraca� ze swoimi k�opotami? - znowu za�artowa�. - Bo �eby� Ty si� mnie pyta� naprawd�. Ty tego nie robisz. Jak Ty si� nawet pytasz, to ja wiem, �e Ty wiesz i wcale nie potrzebujesz wyja�nie�. Ja Ci mog� nawet okre�li�, jakie to s� te Twoje pytania. To s� pytania retoryczne. Ty si� do mnie zwracasz z nimi po to, �ebym ja Ci nie m�g� odpowiedzie�. - Nie, nie po to - zaprzeczy� - ale po to, �eby si� podzieli� z tob� spostrze�eniem, �e nie wszystko jest w porz�dku. Rabin znowu podskoczy�: - Co znowu nie jest w porz�dku? Co znowu dla Ciebie nie jest w porz�dku? Tobie si� zdaje, �e nie jest co� w porz�dku. Wszystko jest w najwi�kszym porz�dku. Przynajmniej to, czego my, faryzeusze, nauczamy. Je�eli jest co� nie w porz�dku, to tylko to czego ucz� kap�ani albo te g�upie esse�czyki. One ca�kiem pog�upia�y. Przeczeka� a� si� rabin wygada�, dopiero teraz przeszed� do kontynuowania swojej my�li: - Mnie tylko o to chodzi, �e nas nazywaj� inne narody narodem Ksi�gi. - I one bardzo dobrze nas nazywaj� - znowu rabin Mu przerwa�. - One bardzo s�usznie nas nazywaj�. My wierzymy w to, co jest zawarte w Pi�mie �wi�tym i wed�ug tej Ksi�gi �yjemy. - W�a�nie, i tu ja mam trudno�ci - teraz On wszed� w zdanie rabina. - Ja ci�gle natrafiam na rozbie�no�ci pomi�dzy tym, co jest w naszej �wi�tej Ksi�dze a tym, czego nas ucz� nasi nauczyciele i jak nam nakazuj� �y�. Czy ja ci mog� da� jaki� przyk�ad? - Nie, nie musisz mi dawa� przyk�adu. Ty ten przyk�ad mo�esz zachowa� dla siebie - broni� si� rabin. - Ale ja si� chc� podzieli� z tob� moimi zdumieniami. Ja si� pytam ciebie, co znaczy zdanie proroka Ozeasza: "Mi�osierdzia chc�, a nie ofiary". Dzisiaj na nie natrafi�em -powiedzia�, z g�ry ju� spodziewaj�c si�, jaka b�dzie reakcja. - To si� dobrze pytasz, teraz to Ty si� bardzo dobrze pytasz. Tylko tak si� powiniene� pyta�. Ja chcia�bym Ci zada� jedno pytanie. Czy chodzisz czasem do Jerozolimy? Bo ja nie wiem, czy w og�le tam chodzisz. - Jak to czy chodz�. Przecie� jestem tam zawsze wiosn� na �wi�to Paschy. - A Nowy Rok? - Jak tylko mog�, to id� z ko�cem wrze�nia na Nowy Rok. - A na �wi�to Chanuka? - Z ko�cem grudnia, jak tylko mi czas pozwala, tam �wi�tuj� �wi�to Chanuka albo, jak wolisz, rocznic� oczyszczenia �wi�tyni przez Jud� Machabeusza. - A �wi�to Purim? - wypytywa� Go rabin. - Przyznam, �e rzadko bywam w Jerozolimie na �wi�to Purim. To jest �wi�to ocalenia judajskiego narodu od niewoli babilo�skiej, a wi�c jest to bardziej �wi�to �yd�w ni� Galilejczyk�w czy innych lud�w izraelskich. Ale dlaczego mnie o to pytasz? - Bo je�eli chodzisz na �wi�ta do �wi�tyni jerozolimskiej, Ty si� mnie o takie rzeczy nie pytaj. Ty si� spytaj kap�an�w. Tak, id� sobie do Jerozolimy i tam si� spytaj kap�an�w. - Owszem, nawet pyta�em, ale dawali do�� mgliste odpowiedzi. - Ty� si� naprawd� o to pyta� w �wi�tyni? - rabin znowu wyra�nie si� zaniepokoi�. - Tak. Rozmawia�em nie tylko o tym, ale ju� o niejednym. - To ja Ci na przysz�o�� tego nie radz�, je�eli chcesz po�y� na tym �wiecie. - Widz�, �e nie bardzo kochasz kap�an�w oraz �e chcesz zamyka� synagog�. Chod�my, to ch�tnie ci co� poka��. Zdj�� z g�owy ta�es i z�o�y� go starannie - r�wnie� przez szacunek dla swojej Matki, kt�ra Mu t� modlitewn� chustk� przyozdobi�a - zsun�� z czo�a tefilin. Rzemyk, kt�ry opasywa� g�ow�, owin�� wok� kostki sk�rzanej z zawartym w niej tekstem przykaza� Bo�ych i schowa� do kieszeni na piersi. R�wnocze�nie przygl�da� si�, jak rabin jeszcze raz starannie roluje zw�j Pisma �wi�tego, kt�ry przed chwil� mu odda�, owija go aksamitn� sukienk� haftowan� srebrnymi i z�otymi ni�mi, wsuwa na szczyt rulonu z�ot� zabytkow� koron� - dum� ca�ej spo�eczno�ci nazareta�skiej - i wk�ada go do drewnianej szaty-arki pi�knie rze�bionej, przyozdobionej z�otem i srebrem. Wreszcie jak zasuwa pi�kn� zas�on�, odcinaj�c �wi�t� szaf� od reszty synagogi. Teraz ju� mogli wychodzi�. - Wiesz, o czym my�l�? - spyta� rabina. - O czym my�lisz, to mnie wcale nie obchodzi - powiedzia� zaniepokojony znowu rabin. - Ja my�l� o tym, �e ty wci�� mnie uwa�asz za nie bardzo ortodoksyjnego Izraelit�. Mam pi�kny ta�es? Mam. Zak�adam zawsze tefilin? Zak�adam. Chodz� do Jerozolimy? Chodz�. Czytam Pismo �wi�te? Czytam. A tobie i tak si� to wszystko nie podoba - m�wi� p� �artem, p� serio. - A ty si� wci�� o mnie boisz. - �e mnie si� nie podobasz? Mam by� szczery? Ja si� nie o Ciebie boj�. Ja si� Ciebie boj�! Czy wiesz, co Ty mi przypominasz? - A c� takiego? - za�artowa�. Ale dla rabina to nie by� czas �art�w. - Ty mi przypominasz wci�� pochodni�, kt�ra jeszcze nie p�onie, ale kt�ra jest gotowa do zapalenia. Mo�esz mi powiedzie�, �e ja jestem do Ciebie uprzedzony i dlatego ja o Tobie tak �le my�l�. A wi�c mog� Ci o�wiadczy�, �e nie tylko ja tak my�l�. Tak my�li o Tobie nasz kaha�. Tak. Ca�y. S�ucha� go uwa�nie, czekaj�c, co jeszcze rabin Mu powie. - Ty si� na mnie tak nie patrz. Ja wiem, co m�wi�. Nasza starszyzna Nazaretu, kt�ra si� tu, w tej synagodze, zbiera, a kt�rej obowi�zkiem jest strzec dobrych tradycji i dobrych obyczaj�w, ona si� bardzo Tob� martwi. Nie tylko si� martwi. Ona nie wie, jak sobie ma z Tob� poradzi�. Powiem Ci w zaufaniu: kaha� si� Ciebie boi. On nie wie, co jeszcze nas czeka z Twojej strony. Musia� przyzna�, �e jeszcze nigdy dot�d rabin tak szczerze do Niego nie przemawia�. Wyszli na drog�. Min�li przylegaj�cy placyk z sadzawk� i bie��c� wod� potrzebn� do rytualnych oczyszcze�, �a�ni�, przy kt�rej, jak zwykle, wci�� kr�cili si� ludzie. Zaraz te� przypl�ta�y si� dzieci, kt�re w�a�nie wychodzi�y z chederu, znajduj�cego si� tu� obok synagogi. Musia� je pog�aska�, przytuli� - domaga�y si� tej serdeczno�ci, do kt�rej je zd��y� przyzwyczai�. Najm�odsze wzi�� na r�ce. Jego towarzysz widz�c to odsun�� si� od Niego i zacz�� wrzeszcze�: - Przep�d� te bachory! Nie dotykaj ich! - Dlaczeg� to? - spyta� i dalej g�aska� je po g�owinach. - Czy Ty wiesz, czyje one s�? - Czy to takie wa�ne - t�umaczy� mu. - A je�eli ja Ci powiem, �e celnika albo innego grzesznika? - C� temu dziecko jest winne, �e ma ojca celnika czy, jak to m�wisz, innego grzesznika.- - Co Ty takie g�upstwa opowiadasz! Oczywi�cie, �e winne: nosi na sobie grzechy swoich rodzic�w. Ju� nie chcia� zaostrza� sprzeczki. Wobec tego po�egna� si� z malcami. Zbli�ali si� w�a�nie do domu jednego z miejscowych bogaczy. Przy bramie, w pozycji na wp� le��cej, drzema� na ziemi �ebrak. - Popatrz na �azarza. - Nie musz� patrze�. Widz� go dobrze. - A co o nim my�lisz? - My�l�, �e cierpi, bo na to zas�u�y�. B�g skara� go za grzechy - Jego towarzysz m�wi� to ze z�o�ci�. - Czy ty naprawd� tak my�lisz? Przecie� znasz go ca�e lata, mo�e nawet od dziecka. Jakie grzechy? O czym ty m�wisz? - Je�eli on ich nie pope�ni�, to mo�e cierpi za grzechy swoich rodzic�w. - Ale� przecie� zna�e� jego rodzic�w, to byli uczciwi ludzie. - To mo�e zawinili jego dziadkowie albo praojcowie. - A czy Pan B�g mo�e kara� cz�owieka za cudze grzechy? No, a we� tego bogacza, przed kt�rego domem �azarz �ebrze. - Pan B�g mu wynagradza bogactwem i dobrym zdrowiem jego cnotliwe �ycie - powiedzia� z tak� sam� zawzi�to�ci�. - Jak mo�esz to m�wi�. Przecie� wcale tak nie jest. Bo wiesz, wszyscy wiedz�, �e du�o na jego sumieniu nieuczciwo�ci, r�wnie� wobec tego �azarza. Jeszcze mo�e dopowiesz, �e po �mierci �azarz p�jdzie do piek�a, a bogacz do nieba. - Oczywi�cie, �e tak! - wykrzykn��. - Tak uczy Talmud. - A przecie� B�g jest sprawiedliwy i dobry, jak chcesz to pogodzi� z tym, co powiedzia�e�. -- Ja wiem, �e masz uprzedzenie do bogatych i wci�� na nich nastajesz - prze�o�ony synagogi uciek� od odpowiedzi. - Nie do wszystkich. Odszed� od swojego rozm�wcy, zbli�y� si...
Poszukiwany