STEFAN WEINFELD W�ADCY CZASU - Wynik negatywny. - Do�wiadczenie numer siedemset dwadzie�cia jeden... wynik negatywny... - powt�rzy� pod nosem Art, zapisuj�c w grubym zeszycie rezultat. Od�o�y� d�ugopis, pochyli� si� w ty� na oparciu krzes�a i spojrza� na tarcz� wisz�cego na �cianie zegara. - Ju� dziesi�ta... siedzimy tu prawie czterna�cie godzin, trzy do�wiadczenia, wszystkie nieudane. Teraz nast�pi co najmniej tydzie� przerwy na ustalenie nowych parametr�w, zn�w kilka do�wiadcze� i �adnej gwarancji, �e wynik b�dzie pozytywny. - Za�amujesz si�? - zapyta� Ben Watto. - Bynajmniej, to musi wreszcie wyj��. - Wyraz "musi" Art Markan wym�wi� z naciskiem. - Teoretyczne rozwi�zanie jest z pewno�ci� prawid�owe i niezale�nie od wszelkich trudno�ci eksperymentu musi wreszcie znale�� potwierdzenie. Tylko kiedy? Czy Kelew nie straci wreszcie cierpliwo�ci i nie zrezygnuje z finansowania prac? Przecie� nie mamy za sob� nikogo, kto chcia�by nam udzieli� poparcia. Je�li Kelew wycofa si� z tego interesu - a przecie� nikt nawet nie wie, co go sk�ania, �eby �o�y� na to grube pieni�dze - znajdziemy si� w tym samym punkcie, co przed trzema laty... - Nie maj�c pieni�dzy, a maj�c przeciwko sobie wszystkie fizyczne znakomito�ci - kontynuowa� Ben. - W�a�nie. I dlatego w Kelewie ca�a nasza nadzieja. Musimy przyspieszy� do�wiadczenia. Wiesz co ? A mo�e powt�rzyliby�my siedemset siedem? Pami�tasz, stwierdzili�my p�niej, �e �o�ysko by�o zatarte; to mog�o zniekszta�ci� wynik! - P�no ju�... ale spr�bujemy. A zatem... jakie dane? Art pochyli� si� nad zeszytem i powiedzia�: - Ro ksi gamma zero cztery siedemna�cie omega jeden. Ben Watto usiad� zn�w przy pulpicie sterownicrym nastawiaj�c pokr�t�a. Wdusi� bia�y przycisk i du�a tarcza zacz�a szybko wirowa� doko�a osi, stopniowo osi�gaj�c maksymaln� liczb� obrot�w. Wydawa�o si�, �e p�d powietrza wywo�any wirowaniem tarczy porwie umocowany tu� na wprost niej, w odleg�o�ci kilku centymetr�w i wycelowany w lini� wykre�lon� przy obwodzie, pistolet. Ale pistolet tkwi� nieruchomo i nieruchomo skierowane by�y na wylot lufy trzy mlecznego koloru rury, owini�te zwojami przewod�w. Ben nacisn�� teraz czerwony przycisk i rury zal�ni�y r�owaw� po�wiat�. Obaj m�czy�ni patrzyli na ten widok jak urzeczeni. Za naci�ni�ciem zielonego przycisku zap�on�o za tarcz� jaskrawe �wiat�o i jednocze�nie rozleg� si� strza�. R�ce Bena uwija�y si� teraz szybko po pulpicie. Po�wiata rur zgas�a, tarcza zacz�a zwalnia� obroty. Do�wiadczenie by�o sko�czone. Art, patrz�c na wiruj�c� ju� znacznie wolniej tarcz�, ziewn��. - Za godzin� b�d� ju� w ��ku, czeka mnie pi�� godzin rozkosznego snu. jeszcze tylko zapisz�, �e wynik siedemset siedem negatywny, bo trudno uwierzy�, aby w�a�nie teraz mia�o by� inaczej. Tarcza zatrzyma�a si�, Ben zbli�y� si� do niej z miark�. - Art ! Art, trzy i p� milisekundy ! Markan jednym susem przeskoczy� biurko, dziel�ce go od aparatu. - Niemo�liwe! Tak, trzy... nawet o kilkadziesi�t mikrosekund wi�cej! Ben, ch�opie! Wysz�o, wysz�o! Wysz�o, to przekracza wszelkie mo�liwe granice b��du pomiaru. Ale� min� zrobi ten stary Patson! Dzwonimy do Kelewa! - Teraz ? - zapyta� wyra�nie wzruszony Ben. - Teraz. Sze��set siedemdziesi�t pi�� dwie�cie trzydzie�ci jeden... - powtarza�, wybieraj�c na tarczy aparatu ka�d� z cyfr. - Pan Kelew? John Kelew? Ach, to pan, nie pozna�em po g�osie... Mamy ju� wynik pozytywny, s�yszy pan? Tak, bez w�tpliwo�ci. Oczywi�cie, powt�rzymy to do�wiadczenie, nawet wielokrotnie, ale osobi�cie jestem przekonany... Przyje�d�a pan? Naturalnie, czekamy! Od�o�y� s�uchawk� i, zwracaj�c si� do towarzysza, rzek�: - B�dzie za godzin�. Zd��ymy jeszcze raz sprawdzi�. Istotnie, gdy po up�ywie godziny otworzy�y si� bezszelestnie drzwi laboratorium i do sali wszed� ze zwyk�� sw� ponur� min� Kelew, w zeszycie zanotowany by� ju� wynik do�wiadczenia siedemset siedem A: wynik pozytywny. Kelew usiad� nieproszony, nie witaj�c si�, jak gdyby przed chwil� zaledwie wyszed� by� na korytarz. - Powt�rzyli�cie do�wiadczenie? - Tak. Wynik identyczny, trzy i p� milisekundy. - Trzy i p� milisekundy - wypowiedzia� Kelew rozci�gaj�c s�owa. - To istotnie du�o, je�li w do�wiadczeniu nie ma b��du metodycznego. Nie pomylili�cie si� gdzie� w za�o�eniu? - Raczej nie. Ale prze�led�my je raz jeszcze - zabra� g�os Art. - Z chwil� gdy otw�r w punkcie zerowym tarczy znajdzie si� na wprost pistoletu, promie� �wietlny pada przeze� na fotokom�rk� i powoduje automatyczne odpalenie. Uwzgl�dniaj�c pr�dko�� pocz�tkow� pocisku, odleg�o�� od komory nabojowej do tarczy i pr�dko�� liniow� okr�gu na tarczy na wysoko�ci lufy, otrzymujemy ten oto punkt - wskaza� palcem - kt�ry powinien by� normalnym �ladem pocisku. Wyliczenia te potwierdzone by�y zreszt� wynikiem praktycznym w czasie poprzednich, nieudanych do�wiadcze�. Teraz otrzymali�my �lad pocisku o tutaj - ponownie wskaza� palcem - i oznacza to, przy danej pr�dko�ci k�towej, �e pocisk uderzy� w tarcz� trzy i p� milisekundy p�niej. Nie mo�na tego interpretowa� inaczej, jak tylko w ten spos�b, �e... - �e? - podchwyci� Kelew. - �e w ci�gu tego w�a�nie okresu pocisk, pomi�dzy luf� i tarcz�, znajdowa� si� w polu czasu stoj�cego. Kelew zapali� papierosa z tak� min�, jakby ta w�a�nie czynno�� najbardziej go w tym momencie poch�ania�a. Po chwili rzek�: - To du�o i ma�o jednocze�nie. Jako eksperymentalne potwierdzenie s�uszno�ci waszej teorii bardzo du�o. Jako wynik, na kt�rym nale�a�oby oprze� praktyczne wykorzystanie waszego odkrycia, diabelnie ma�o. Ile lat wam jeszcze potrzeba, aby wytworzy� ci�g�e pole czasu stoj�cego na przeci�g chocia�by godziny ? Teraz Art Markan zapali� papierosa. Ben, kt�ry zna� go od lat, wiedzia�, �e Art nigdy nie pali w laboratorium: teraz wi�c wyra�nie chcia� zyska� chwil� do namys�u. Rzek� wreszcie: - M�j przyjaciel Warto potwierdzi chyba moje zdanie, �e to by�by zupe�nie nowy etap naszej pracy i bez opracowania dok�adnych plan�w nie mo�na do niczego si� zobowi�za�. - Tak - w��czy� si� Ben - dotychczas wszystko zale�a�o od nas dw�ch i pomoc tuzina in�ynier�w i p�setki technik�w nie by�aby przyspieszy�a sukcesu nawet o jeden dzie�. Teraz wszystko wygl�da inaczej: zbudowanie urz�dzenia nadaj�cego si� do praktycznego wykorzystania wymaga pieni�dzy i ludzi. Im wi�kszymi sumami b�dziemy dysponowa�, im wi�cej ludzi nadaj�cych si� do tych prac b�dziemy w stanie zaanga�owa�, tym szybciej uzyskamy to, o co panu chodzi. Ostatnie s�owo nale�y wi�c do pana. Kelew wsta� z krzes�a, doszed� do pulpitu sterowniczego przygl�daj�c mu si� w zadumie. - Wysoko�� sum, jakie trzeba b�dzie przeznaczy� na dalsze prace, nie gra tu najmniejszej roli - powiedzia�. - Trudno�� polega tylko na tym, �e nie mog� stworzy� tu specjalnych zak�ad�w, kt�re zaj�yby si� produkcj� aparatury. Bardziej by mi odpowiada�o, gdyby panowie zamawiali po prostu cz�ci zaprojektowanej przez siebie aparatury w jakichkolwiek zak�adach i nast�pnie zmontowali ca�o��. By�oby przy tym po��dane, aby korzysta� z us�ug kilku r�nych zak�ad�w tak, aby tajemnica zam�wienia nie zosta�a przedwcze�nie ujawniona. - Kosztowa�oby to pana znacznie dro�ej - zauwa�y� Art. Poza tym wynika�oby z pa�skich s��w, �e nie �yczy pan sobie opublikowania naszego odkrycia. Musz� panu lojalnie wyzna�, �e nasze zamierzenia koliduj� w tej mierze z pa�skimi. Pracowali�my wiele lat, aby wreszcie doj�� do tego, co pan dzisiaj zobaczy�. Zrezygnowali�my z kariery, z pozycji w �wiecie naukowym, z �ycia osobistego. Prosz� nas zrozumie�, nie potrafiliby�my si� tego wyrzec. Wiemy, �e bez pa�skiej pomocy niczego by�my nie dokonali i nie mamy najmniejszego zamiaru przemilcze� pa�skiego udzia�u w tej pracy. Jednak�e wyrzeczenie si�... - Nie m�wi� wcale o wyrzeczeniu si� - przerwa� Kelew, kt�ry przys�uchiwa� si� ze spokojem podnieconym wywodom Arta prosz� tylko o zrozumienie moich racji. Zaanga�owa�em w t� prac� znaczn� cz�� swojego maj�tku i pragn��bym j� przynajmniej odzyska�, ubiegaj�c innych w produkcji urz�dze� praktycznie wykorzystuj�cych w�asno�ci pola czasu stoj�cego. Skoro tylko b�d� przygotowany do wkroczenia na rynek tajemnica przestanie by� tajemnic� i panowie b�d� mogli opublikowa� tyle prac, ile tylko sami zechcecie. Udziel� wam jeszcze w tym pe�nej pomocy finansowej. - W jaki spos�b wyobra�a pan sobie praktyczne zastosowanie naszego odkrycia? - My�l�, �e mo�liwo�ci wykorzystania pola czasu stoj�cego s� bardzo du�e. Istnieje wiele sposob�w uzyskiwania informacji o przebiegu ci�g�ego procesu technologicznego i wp�ywania na ten przebieg, ale nie zawsze jest mo�liwe przerwanie takiego procesu i nast�pnie podj�cie go po raz wt�ry akurat w tym punkcie, w kt�rym zosta� przerwany. Nie musz� chyba panom t�umaczy� dok�adniej, �e uzyskanie takiego sposobu - to znaczy po prostu oddanie danej aparatury wp�ywowi pola czasu stoj�cego - doprowadzi do rewelacyjnych wprost zmian w r�nych dziedzinach przemys�u. A akcja ratownicza przy po�arze, kiedy nie ma akurat w pobli�u odpowiedniej koncentracji ludzi i sprz�tu? Wystarczy po prostu zatrzyma� up�yw czasu w rejonie po�aru, starannie i bez specjalnego po�piechu przygotowa� wszystko, co trzeba dla zgaszenia ognia, i dopiero wtedy, po wy��czeniu pola czasu stoj�cego, przyst�pi� do akcji. Wyobra�acie sobie, panowie, jak ogromnych strat uda si� unikn��? Kr�tko m�wi�c odkrycie wasze ma du�e znaczenie praktyczne, ja za� zamierzam je odpowiednio wykorzysta�, wam, panowie, pozostawiaj�c ca�� s�aw� i zapewniaj�c oczywi�cie odpowiednie dochody. A wi�c: zgoda na moj� propozycj�? Warto i Markan spojrzeli w milczeniu na siebie i bez entuzjazmu kiwn�li potakuj�co g�owami. Prace potoczy�y si� teraz szybko, a rezultaty by�y nader zach�caj�ce. Obaj fizycy opracowali konstrukcj� urz�dzenia du�ej mory i sukcesywnie wysy�ali dokumentacj� i zam�wie...
Poszukiwany