Lech Zaciura Pluszaki na Venonie Na Venonie wstawa� �wit pogodnego dnia. Pierwsze promienie s�o�ca wystrzeli�y znad horyzontu roz�wietlaj�c piaszczyst� r�wnin� i nadaj�c w jednej chwili krajobrazowi plastyczno�ci, uwidaczniaj�c rozleg�e, �agodne fa�dy terenu. Colin Wagner wyczuwa� je wszystkie doskonale. P�yn�c poduszkowcem zawieszonym �wier� metra nad ziemi� bawi� si� jak ch�opak, przy�pieszaj�c i zwalniaj�c pojazd, wprowadzaj�c go w kontrolowane po�lizgi na pe�nej szybko�ci, wzniecaj�ce kominy piachu. W poznanym dot�d kosmosie niewiele by�o miejsc, gdzie Colin - dwumetrowe ch�opisko z dusz� urwisa - m�g�by sobie pozwoli� na podobne zabawy za darmoch�. A tu - prosz�! Jeszcze jeden ostry zakr�t i Colin z pewnymi oporami w��czy� autopilota, kt�ry natychmiast skierowa� poduszkowiec w stron� odleg�ych o dwadzie�cia kilometr�w pierwszych k�p trawy, zaro�li, a dalej las�w - g�stych pierwotnych puszcz Venony. Personel stacji "Rudzik" liczy� ledwie pi�ciu ludzi. Wkr�tce po odkryciu kolejnej planety przez pr�bniki nazwano j� Venon� i stwierdzono, �e panuj� na niej przyjazne dla cz�owieka warunki. Zrobiono dalsze, dok�adniejsze, cho� wci�� po�rednie badania biosfery, maj�ce upewni� odkrywc�w, �e na Venonie nie ma dla cz�owieka zagro�e�, przed kt�rymi nie by�by w stanie si� obroni�. Poniewa� istotnie takich zagro�e� nie wykryto, w dalszej kolejno�ci wybudowano tam stacj� badawcz� "Rudzik". Stacja stan�a na piaszczystym brzegu wielkiego morza (kt�re zd��ono nazwa� Majerlie), a g��wnym zadaniem mieszka�c�w stacji by�o przygotowa� grunt pod przylot pierwszego du�ego statku z kilkoma setkami kolonizator�w. W tym pierwszym rzucie przylatywali naukowcy, technicy, in�ynierowie z ca�ym zapleczem, aby, badaj�c w dalszym ci�gu planet�, jednocze�nie budowa� na Venonie zr�by ludzkiej cywilizacji. Drugie zadanie mieszka�c�w "Rudzika", o kt�rym plan kolonizacji planet nie wspomina�, a kt�re by�o znacznie trudniejsze do wykonania dla pi�ciu ludzi, polega�o na wytrzymaniu ze sob� przez sze�� tygodni. Guido Stelens z ponur� min� ws�uchiwa� si� w odg�osy, kt�re od rana towarzyszy�y dzia�aniom mieszka�c�w "Rudzika". Janine z Alanem dogryzali sobie bez mi�osierdzia. Jakkolwiek by�o to absurdalne, k��cili si� o kota. Peterson z kolei oznajmi� na dzie� dobry, �e w nocy opracowa� projekt przekszta�cenia wielokilometrowego pasa wydm w pola ry�owe. Tylko Colin Wagner - szcz�ciarz - mia� dzi� kolejk� przy kamerach. Stelens teoretycznie by� ich szefem. Westchn��. Do przylotu Kolumba VII pozostawa�y jeszcze dwa tygodnie. Po kilku kilometrach piask�w w otoczeniu pojawi�y si� k�pki traw i drobne krzewinki, kt�rych bardzo szybko zacz�o przybywa�, a� zdominowa�y otoczenie. Wczepia�y si� kurczowo w coraz mniej piaszczyste pod�o�e. Colin �miga� mi�dzy nimi na pe�nej szybko�ci przy w��czonych amortyzatorach i ch�on�� to wszystko jakby pierwszy raz. Pojawi�y si� pierwsze drzewa, za chwil� by�o ich wi�cej - otoczenie szybko zmienia�o si�. Znajdowa� si� teraz o trzydzie�ci kilometr�w od bazy, u wr�t pierwotnego lasu, kt�ry porasta� ponad osiemdziesi�t procent powierzchni Venony w cz�ci, gdzie panowa� na niej klimat umiarkowany. Jeszcze kilka minut i by� w samym lesie. Zmierza� ku polance, kt�r� z zapa�em przygotowali na pocz�tku pobytu, wycinaj�c kilkadziesi�t pot�nych drzew, kt�re mog�y by� odpowiednikami ziemskich d�b�w. "W ko�cu wyr�biemy tu wszystko i zasramy ten �wiat jak ka�dy inny" - powiedzia� wtedy do pozosta�ych. "Prawda, malutka?" - zwr�ci� si� do Janine. Obj�� j� pot�nymi ramionami i poca�owa� prosto w usta, puszczaj�c przy tym perskie oko do Alana Zendena. "Hej, ty zb�ju, to moja dziewczyna!" - krzykn�� Alan, �miej�c si�. Je�li co� dobrego przetrwa�o mi�dzy nimi przez kolejne tygodnie, tym czym� na pewno by�a sympatia do Colina Wagnera. Kot, o kt�rego szed� sp�r, nie by� zwyk�ym kotem. Nie zosta� przywieziony na Venon� przez kolonizator�w. Wprowadzanie w ekosystem nowo odkrytych planet ziemskich ro�lin i zwierz�t by�o surowo zakazane, ale nie o to chodzi�o. Kot by� miejscowy i do z�udzenia przypomina� ocelota. Wi�cej - on by� ocelotem, bardzo pi�knym okazem. Przypl�ta� si� kilka dni temu; sta� rano pod progiem stacji jak podrzucony kociak i z miejsca przywi�za� si� do ludzi, a zw�aszcza do Janine, r�wnie zaskoczonej, co uradowanej tym faktem. Janine mia�a kiedy� ocelota, ale z ogromnym �alem musia�a odda� ukochane zwierz� po przyj�ciu kontraktu na loty kolonizacyjne. Omal z nich nie zrezygnowa�a z tego powodu. Znaleziony na Venonie kot to nie m�g� by� co prawda Ches, ale... Sk�d na nieznanej ludzko�ci planecie akurat oceloty? W dodatku fauna Venony by�a zdumiewaj�co uboga. Do tej pory odkryto na l�dzie ledwie kilkana�cie gatunk�w zwierz�t. Kiedy dotar� do polanki, s�o�ce sta�o ju� na tyle wysoko, �e jego promienie roz�wietla�y j�, przebijaj�c si� przez korony drzew. Wygl�da�a jak wielka s�oneczna zebra. Wy��czy� kamery rozstawione p�kolem na skraju polany (�ledzi�y Colina od chwili, gdy znalaz� si� w ich zasi�gu), w ka�dej wymieni� modu� pami�ci z nagraniem z ostatniej doby. Obraz z kamer mo�na by�o przesy�a� wprost do bazy, ale Guido Stelens zrezygnowa� z instalowania przeka�nika, twierdz�c, �e im wi�cej okazji do sp�dzenia czasu poza stacj�, tym lepiej dla zdrowia psychicznego. Nagrania nie by�y rewelacyjne: �adnej doby nie uda�o si� sfilmowa� wi�cej ni� trzy okazy miejscowej fauny. Zwierz�ta by�y nies�ychanie p�ochliwe i, cho� wydawa�o si� to nieprawdopodobne, najwyra�niej potrafi�y z kilku metr�w wyczu� ruch powietrza wywo�any obrotem kamer. Ucieka�y wtedy w mgnieniu oka. Przed ponownym w��czeniem kamer Colin Wagner podszed� do k�py niewielkich porost�w, za kt�rymi, ukryte przed rejestruj�cym okiem, wyrasta�y dwie ro�linki. Nawet kto� s�abo obeznany z ziemsk� ro�linno�ci� rozpozna�by bez trudu li�cie m�odego kasztanowca. Zakaz wprowadzania obcych organizm�w do �rodowiska innych planet by� fikcj�; wkr�tce r�wnowaga biologiczna Venony zostanie zrujnowana setkami nowych gatunk�w sprowadzonych przez kolonist�w. Nic tego nie mog�o zatrzyma�; tak dzia�o si� zawsze. Colin nie walczy� z wiatrakami - przeciwnie, przyj�� rol� cichego pioniera w tej dziedzinie: dw�m z trzech zasadzonych kasztan�w veno�ska wiosna zdawa�a si� dobrze s�u�y�. Ciche pikni�cie wyrwa�o go z zadumy. Detektor na przegubie sygnalizowa� ruchomy obiekt w pobli�u. �redniej wielko�ci, przemieszczaj�cy si� w stron� polany - w tych okoliczno�ciach mog�o by� nim tylko zwierz�. Zbli�a�o si� od po�udniowej strony. Colin zakl��, z�y na swoje gapiostwo. Nie m�g� teraz w��czy� kamer, gdy� sp�oszy�by zwierz�. Znieruchomia� wi�c, wpatrzony w �cian� lasu po przeciwnej stronie polany. Niebieskie �wiate�ko na przegubie pulsowa�o coraz intensywniej. W nast�pnym momencie zwierz� wysz�o na sk�pan� w s�o�cu �ysink�. Nie by�o to �adne z poznanych dot�d przez ludzi stworze�. Jego widok sprawi�, �e Colinowi zapar�o dech. Wst�pne ogl�dziny ocelota przynios�y zaskakuj�ce wyniki - pomijaj�c ju� sam fakt, �e by� ocelotem. Zewn�trznie stanowi� wr�cz wzorzec ocelota. Mia� idealn�, g�adk� sier�� i pi�kny pyszczek kota, kt�ry jest dumny z tego, �e jest kotem, wie czego chce, kogo lubi, a kogo nie. Ofukn�� Alana Zendena i Colina, a Danny'ego Petersona, kt�ry pr�bowa� umie�ci� go we wn�trzu skanera, bole�nie podrapa�. Tylko Janine pozwoli� si� bra� na r�ce; j� jedn� akceptowa� - by� jej kotem, cho� zachowywa� si�, jakby to wszyscy do niego nale�eli. Po prostu kot. A� zacz�li wierzy�, �e ludzie ju� kiedy� na Venon� dotarli. Jednak obrazy ze skanera rozwia�y t� mo�liwo��. Zwierz� nie by�o "ziemskim" ocelotem ani w og�le ziemskim stworzeniem: ko�ciec i wewn�trzne organy nie mia�y w�a�ciwej struktury, cho� nadawa�y stworzeniu zewn�trzno�� ziemskiego zwierz�cia, wygl�da�y raczej na specyficzne zag�szczenia jednorodnej materii, kt�ra wytwarza�a w ten spos�b obraz "wn�trza kota". Ocelot oddycha�, pulsowa�a w nim zwarto�� przypominaj�ca serce, kr��y�y p�yny, pr�y�y si� mi�nie widoczne pod sk�r�, na�o�on� na co�, co wygl�da�o jak szkielet drapie�nego ssaka. Kompletn� zagadk� by�a fizjologia i metabolizm zwierz�cia. Ocelot jad� (drugiego dnia zacz�li go karmi�), cho� najwyra�niej nie wydala�. "Rudzik" nie by� wyposa�ony w zaawansowany sprz�t badawczy. Alan Zenden wymy�la� co jaki� czas eksperymenty, kt�re Janine uwa�a�a za zbyt niebezpieczne i stresuj�ce dla jej ulubie�ca. Coraz ostrzej spierali si� o to. Peterson demonstracyjnie nie zabiera� g�osu, obnosz�c si� z plastrami na d�oniach, a Colin Wagner ucieka� w teren przy ka�dej nadarzaj�cej si� okazji. Trwa�o to od kilku dni, podczas kt�rych Guido Stelens coraz silniej odczuwa�, �e musi podj�� jak�� decyzj� i rozstrzygn�� sp�r, cho�by tymczasowo. W ko�cu by� dow�dc�. Przerwa� na chwil� kontemplacj� n�dzy swego autorytetu. Po��czy� si� z Colinem, kt�ry powinien ju� upora� si� z kamerami. Stw�r penetrowa� polank�, sapi�c i fukaj�c g�o�no, wyra�nie niezadowolony, �e nie mo�e znale�� niczego odpowiedniego do jedzenia. Wk�ada� do pyszczka li�cie i �d�b�a trawy, po czym plu� nimi, krzywi�c si� komicznie. Colin patrzy� zafascynowany na t� scenk�, z coraz wi�kszym trudem t�umi�c rozbawienie. Oczywi�cie nie by� w stanie zachowa� absolutnego bezruchu i musia� ju� zosta� zauwa�ony. Ale zwierz� nie ucieka�o; przeciwnie - bobruj�c w krzewach rosn�cych wzd�u� �ciany drzew, zbli�a�o si� powoli do przyczajonego cz�owieka. Kolejny listek - fuj, niesmaczny! M�ode ucz�ce si� samodzielnego �ycia? Gdyby nie ten wygl�d!!! Nast�pna obiecuj�ca k�pka zieleni znajdowa�a si� o p�tora metra od Colina i do niej skierowa�o si� zwierz�, si�gaj�c pociesznie �apk� ku drobnym ��tym kwiatkom. M�czyzna wyszczerzy� si� rado�nie. "Jak z bajki", pomy�la�. I wtedy w�a�nie rozleg� si� terkotliwy sygna� oznajmiaj�cy po��czenie z baz�. - Cze�� Colin....
Poszukiwany