«Oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga»
W usłyszanej przed chwilą Ewangelii widzimy faryzeuszy przychodzących do Jezusa, aby postawić mu niewygodne, trudne i przebiegłe pytanie. Na początku, aby On nie odkrył ich przewrotnego planu, zwracają się do Niego, mówiąc „Nauczycielu”, a zatem otwarcie uznają jego mądrość, prawdomówność i to że naucza innych „drogi Bożej”. Doceniają, że ma swój niezależny od nikogo pogląd, nie jest człowiekiem ulegającym wpływom. Mogłoby się wydawać, że faryzeusze chwalą Jezusa, jednak robią to dla tego, bo chcą odpowiedzi na pytanie o podatek…. Ci ludzie wiedzą, że opowiedzenie się po którejś stronie będzie mocno szkodliwe dla Jezusa. Jeśli każe płacić podatek, to narazi się tłumom, które nienawidziły rzymskich okupantów. Nie każe płacić podatków, to ściągnie na siebie zarzut, że buntuje lud i nastawia go wrogo do legalnej władzy. Tak źle i tak niedobrze.
Siostry i Bracia!
Sądzę, że w dzisiejszej Ewangelii nie ma w ogóle mowy o płaceniu podatku i sprawach politycznych…. Chrystus nie miesza się i nie chce się mieszać w politykę, ale zwraca nam uwagę, że skoro tacy pilni jesteśmy w wypełnianiu naszych obywatelskich obowiązków, to dlaczego zapominamy o naszych obowiązkach wobec Boga? Wymijająca odpowiedź Jezusa nie jest ani zachętą do konformizmu, ani tym bardziej podburzaniem przeciwko władzy. Jezus sprytnie wymyka się z tej zdradliwej pułapki, zastawionej przez faryzeuszy…
Oczywiście, Jezus nie każe się nam izolować z życia doczesnego i politycznego, bo nie żyjemy na księżycu, ani na pustyni, bo tworzymy społeczność ludzką, a każda ludzka społeczność jest z natury polityczna… Ale to nie jest wcale cel wypowiedzi Chrystusa… Jezus w sposób bardzo wyraźny mówi „Nie zaniedbujcie waszych obywatelskich i społecznych obowiązków, troszczcie się o wasze życie doczesne (oddajcie Cezarowi, to co należy do Cezara), ale nie zapominajcie przede wszystkim o waszych zobowiązaniach wobec Boga, o waszym życiu wiecznym, o waszej duszy (oddajcie Bogu, to co należy do Boga).” A ja, czy rzeczywiście oddaję Bogu to, co Jemu się należy? Czy w moim codziennym zabieganiu, codziennych aferach (politycznych, społecznych, sąsiedzkich) nie zapominam o tym, co należy do Boga?
„Oddajcie Bogu, to co należy do Boga" oznacza dać siebie w pełni Bogu, podporządkowując całe swoje życie Temu, który jest największą Miłością. Dziś bardzo często zapominamy, że nasze życie, każdy dzień, każda praca ma być służbą dla Niego. Zapominamy o tym, że chrześcijaninem jestem nie tylko w świątyni, ale także poza jej murami. A więc cały dla Boga, to znaczy mam dawać świadectwo o mojej przynależności do Niego.
„Oddajcie Bogu, to co należy do Boga" oznacza dziękczynienie za to co dzięki Niemu mamy- za życie, zdrowie, zdolności, pracę, rodzinę itd. Gdy umiemy dziękować za te dary Panu Bogu - doznajemy prawdziwego szczęścia i radości, ale nie możemy zapominać, że także państwo czegoś od nas wymaga i oczekuje. Płacąc podatki, szanując mienie państwowe, przestrzegając przepisów ruchu drogowego czy uiszczając świadczenia wynikające z zasady sprawiedliwości odpowiedniej władzy - w ostateczności nie tylko służymy władzy państwowej, ale samemu Bogu od którego wszelka władza pochodzi...
Kochani!
Nie może prawdziwie podobać się Bogu ten, kto modli się do Niego, jednocześnie kombinując, jak tu oszukać państwo. Podobnie nie może się podobać Bogu ten, kto nie uiszcza Jemu denara swego życia - swoich uczynków wynikających z wyznawanej wiary, lecz tylko zajmuje się ziemskimi często przyziemnymi sprawami. I wtedy zapominamy bardzo szybko o tej prawdzie, że: Jezus staje pośrodku mojego życia. On przechadza się wraz ze mną, po ścieżkach mojej codzienności. Trudno Go niekiedy zauważyć, ale czasami stanowi to ogromny problem i wyzwanie. Trudno przewidzieć, co się takiego zdarzy w ciągu dnia, ale można modlić się "tu i teraz" o właściwe rozeznanie tego, jak już to nastąpi. By móc oddać swoje życie Jezusowi, muszę uznać, że sam nie jestem wstanie niczego uczynić i to, że Jezus pragnie przyjść do mnie. Muszę Go oczekiwać w swojej codzienności. Muszę niejako wypatrywać Jego nadejścia - właśnie w tym, co stanowi moją codzienność. Zacznij poranną modlitwę od zaproszenia Jezusa do swojego życia, ale też proś, byś umiał Go przyjąć, gdy faktycznie przyjdzie w miłym, czy w trudnym doświadczeniu… Cokolwiek będzie się działo w ciągu dnia, jakiegokolwiek rodzaju to będą doświadczenia przyjmij Jezusa i już teraz w tej właśnie chwili oddaj Bogu to, co należy do Niego. Amen
5 | Strona
zabsztyl