Pieklak Andrzej - Dobywnia.txt

(7 KB) Pobierz
Autor: Andrzej Pieklak
Tytu�: Dobywnia

Z "NF" 3/91
Obmacuj�c swe r�ce, nogi; badaj�c siebie w zwyk�ych lustrach 
Ziro�u mia� coraz wyra�niejsze odczucie blisko�ci kropki. A 
poniewa� zakropkowi uchodzili za najszcz�liwszych, 
postanowi� skorzysta� z Lustronia. Odprowadzany 
westchnieniami paru przyjaci� ruszy� w drog� i po nied�ugim 
czasie znalaz� si� w Dobywni. Kierowany strza�kami mija� 
zrujnowane, w cz�ci pozajmowane, indywidualne kabiny, w 
ko�cu trafi� przed Lustronia i zdziwi� si� widz�c, jak 
elegancko wygl�daj� w nim odbicia tutejszych ruin. I chocia� 
zna� charakter tego lustra i nie spodziewa� si� ujrze� w nim 
swego odbicia, poczu� przecie� l�k, nie widz�c nic poza 
t�em.
   Musia�a jednak by� kropka lub co� w rodzaju kropki - 
zacz�� wi�c dok�adnie bada� w Lustroniu miejsce przed sob�. 
Wkr�tce rzeczywi�cie dojrza� na wysoko�ci swego p�pka 
male�ki czarny punkt. Nakierowa� na� wskazuj�cy palec, 
parokrotnie minimalnie chybi�, wreszcie pchn�� dobrze i 
natychmiast zmiesza� si�. W zwierciadle tkwi� zawieszony w 
przestrzeni m�ski palec, natomiast z tej strony Lustronia 
widzia� Ziro�u swoj� nieprzyzwoicie okaleczon� d�o�. Po 
chwili spostrzeg�, �e palec z lustra jest bardziej smuk�y i 
czystszy od jego palc�w - zaciekawiony szybko wsun�� w 
kropk� drugi palec wskazuj�cy, rozci�gn�� kropk� i wsun�� 
najpierew jedn�, a potem drug� d�o�. �adne by�y. Mo�e w 
nowym �wiecie jest pianist�? Poruszy� d�o�mi jakby gra�, 
zatrzepota� niby skrzyde�kami motyla i nagle pochyli� si�, 
poca�owa� jedn�, drug�. Tak�e to by�o dziwne: ca�owa� 
w�a�ciwie zupe�nie obce d�onie i w d�onie by� przez kogo� 
obcego ca�owanym. Szybko, dalej - ale jak, dalej? �atwiejsze 
b�dzie i bardziej przyjemne prze�o�enie n�g przed g�ow�. 
Prze�o�y� wi�c praw�, rozbawiony widzianym w Lustroniu 
obrazem kopn��, pomacha� ni�, podskoczy� na niej, podskoczy� 
na dotychczasowej, na obu jednocze�nie, a wreszcie przebieg� 
par� krok�w i coraz bardziej zachwycony parskn�� �miechem. 
Przed sob� widzia� nogawk� eleganckich spodni oraz �wietny 
bucik. By�o zatem pewne, �e trafia do postaci lepszej.
   Chcia� prze�o�y� drug� nog�, znieruchomia� jednak widz�c 
w zwierciadle nadchodz�cego m�odego m�czyzn�. Ten ci�gn�� 
na postronku ma�p�, nisk� i grub�, ko�ysz�c� si� na krzywych 
nogach, majtaj�c� dwoma ogonami - jednym z ty�u, drugim z 
przodu. M�odzieniec szarpni�ciem zatrzyma� ma�p�; dostrzeg� 
nog�, d�onie i powiedzia� nie�mia�o:
   - Prosz� wybaczy�, ale po tych fragmentach trudno 
odr�ni�... Pan-pani jest panem czy pani� w spodniach?
   - Panem.
   - Przepraszam, najmocniej przepraszam, jednak powinienem 
pozna�! Wolno mi zapyta�, czym by�, no i jest pan 
zas�oni�ty?
   - Kropk�.
   - To tak jak ja! - Ucieszy� si� najpierw m�odzieniec, a 
potem zmieszany doda�: - Przeszkodzi�em panu, tak mi 
przykro.
   - Nie szkodzi - uprzejmie zapewni� Ziro�u - w�a�nie 
chcia�em odpocz��. Ale, wybaczy pan, ja chyba nie pojmuj�. 
Czy�by zamierza� pan wraca� za kropk�?
   - Nie, oczywi�cie nie. Zreszt� szybko pozna pan, �e tak 
naprawd� nie ma znaczenia, z kt�rej strony kropki si� 
przebywa. I tu i tam s� jakie� k�opoty. Przyszed�em w�a�nie 
z powodu jednego z tych k�opot�w. Widzi pan to bydl�? - 
Szarpn�� postronek, a zd�awiony stw�r przewr�ci� si� 
charcz�c i �lini�c posadzk�. - Wygra�em je w karty, no i 
teraz... loteria: co z niego wyzwol�? Wszystkie kabiny 
zaj�te, przyszed�em wi�c tutaj; nie b�dzie panu 
przeszkadza�, je�li zaraz zaczn�?
   - Prosz� bardzo - odpar� Ziro�u, zaciekawiony, co mo�e 
by� we wn�trzu takiego bydl�cia.
   M�odzieniec kopniakiem przewr�ci� zwierz� na brzuch. 
Chwil� oddycha� g��boko, napina� mi�nie i kurczy� twarz, 
wreszcie kolanami spad� nagle na grzbiet potwora, palce obu 
d�oni wbijaj�c w jego pysk. Rozleg� si� przera�liwy ryk 
b�lu. M�odzieniec st�kaj�c z wysi�ku ci�gn�� i szarpa�, 
potw�r wrzeszcza�, a Ziro�u zaintrygowany tre�ci� szpetnej 
formy pewien by�, �e oka�e si� to czym� jeszcze 
szpetniejszym. Zaraz wi�c za�o�y� si� sam ze sob� o 
zakropkow� r�wnowarto�� pary but�w. Nagle sucho trzasn�a 
p�kaj�ca sk�ra. Potw�r umilk�, a m�czyzna pu�ci� pysk i 
ci�ko dysz�c odpoczywa�. Po chwili przekrwionymi oczami 
spojrza� w to miejsce, gdzie nad nog� mog�a by� twarz 
Ziro�u.
   - Cholerna robota - wychrypia�.
   Ziro�u kiwn�� tylko g�ow�. Po�apa� si� jednak i rzek�:
   - Istotnie.
   M�czyzna otar� czo�o r�kawem. Spojrza� p�niej na swoje 
o�linione r�ce i skrzywi� si�. Otar� d�onie o sier�� 
potwora, parokrotnie odetchn�� bardzo g��boko i znowu wbi� 
palce w p�kni�cie pyska. G�o�no dysz�c rozrywa� skorup�. 
Wreszcie ods�oni� pi�kne jasne w�osy, zaskoczony odsun�� si� 
i st�kn��:
   - Wstawaj!
   Potw�r pos�ucha� od razu, a Ziro�u wstrzyma� oddech 
widz�c na strasznej postaci niezwyk�� g�ow� m�odej kobiety o 
twarzy pi�knej mimo zmi�cia i silnego zaczerwienienia.
   - Cholera - zachrypia� m�czyzna. - O cholera, cholera, 
cholera!
   Podj�� rozrywanie skorupy. Oswobodzi� pi�kne nagie 
ramiona i piersi, zas�oni�te kr�ciutk� sp�dniczk� biodra, 
wydoby� wreszcie nogi r�wnie jak ca�o�� pi�kne i ci�ko 
dysz�c zatoczy� si� na posadzk�. Siedzia� nieruchomo z 
d�o�mi przyci�ni�tymi do piersi. Ziro�u patrzy� na 
wystraszon�, spocon� od wysi�ku i l�ku dziewczyn� i czu� 
z�o�� na siebie, �e tak strasznie chybi�...
   M�czyzna podni�s� g�ow�, przyjrza� si� dziewczynie, a 
ona odruchowo zas�oni�a piersi.
   - Widzi pan - powiedzia� z gorycz� - co za �wiat, co za 
robota. Nawet na sukience oszcz�dzaj�; zamiast sukienki 
jakie� kretonowe prawie nic. Za co teraz mam kupi� jej g�r�? 
- Westchn��, potrz�sn�� g�ow�. - Cholera, cholera... Ale w 
sumie, chyba nie najgorzej trafi�em? Tak w sumie, to nie 
jest najgorsza, co?
   - �liczna!
   - Tak? - M�czyzna u�miechn�� si� z wdzi�czno�ci�. - 
Chyba ma pan racj�. - Wsta�. - Bardzo, bardzo panu dzi�kuj�. 
Bardzo, bo pierwsze s�owo si� liczy, zaczynam lepiej widzie� 
i ju� mi l�ej. - Obj�� dziewczyn�. - Pasujemy do siebie, co? 
Dobrzy jeste�my razem?
   - Bardzo dobrzy - szczerze przytakn�� Ziro�u. - Naprawd� 
wyj�tkowo pi�kna z was para. Jak z reklamy.
   M�czyzna podzi�kowa� u�miechem, poca�owa� dziewczyn� i 
obejmuj�c j� drug� r�k� odszed� ci�gn�c za jeden z ogon�w 
star� pow�ok�. Ziro�u wydoby� tymczasem na nowy �wiat drug� 
nog�, korpus i ramiona, a wreszcie g�ow�. Chcia� przyjrze� 
si� sobie w Lustroniu. Dojrza� tylko ma�y czarny punkcik na 
tle eleganckich budowli �wiata pozostawionego z tamtej 
strony kropki. Jednak i bez zwierciad�a stwierdzi�, �e by� 
teraz nie�le ubranym przystojniakiem z zachwycaj�cym cienkim 
w�sikiem i szpark� mi�dzy przednimi z�bami. By� do�� zdrowy 
i mia� ochot� na kwa�ny obiad, a w kieszeni zmaca� kilka 
list�w mi�osnych, kluczyki do poloneza oraz dobrze wypchany 
portfel. Parska� �miechem, gwizda�, znajduj�c w dokumentach 
szczeg�owy opis swojej pozycji. By� wysoko, najwy�ej 
p�atnym specjalist� od wymy�lania nowych rodzaj�w przej��. 
Mia� nawet karteczk� z zanotowanym pomys�em prywatnej 
Dobywni, kt�r� ka�dy b�dzie nosi� ze sob�, z kt�rej b�dzie 
m�g� wed�ug ochoty korzysta� w dowolnym kierunku w ka�dym 
czasie i miejscu.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin