Carol Grace - Dar niebios.pdf

(494 KB) Pobierz
A taste of heaven
Carol Grace
Dar niebios
H a r l e q u i n
Toronto  Nowy Jork  Londyn
Amsterdam  Ateny  Budapeszt  Hamburg
Madryt  Mediolan  Paryż  Sydney
Sztokholm  Tokio  Warszawa
Carol Grace
Tytuł oryginału:
A Taste of Heaven
Pierwsze wydanie:
Mills & Boon Limited 1993
Przełożył:
Jacek Potrzeszcz
Strona nr 2
111113055.001.png
DAR NIEBIOS
PROLOG
Zawsze przed niedzielnym obiadem McDermottowie z Friday Harbor
składali ręce, by odmówić krótką, cichą modlitwę. Kyla Tanner pamiętała o
tej tradycji, choć przez dłuższy czas nie odwiedzała krewnych swojej matki.
Nie spuściła oczu i objęła spojrzeniem bliskie, kochane twarze pochylone nad
owalnym stołem. Widok rodziny przypomniał jej szczęśliwe lata spędzone na
wyspie przed śmiercią matki.
– Jak długo możesz jeszcze zostać, Kylo? – pytanie kuzynki Beth przerwało
jej rozmyślania.
– To mój ostatni dzień. Wyjeżdżam po obiedzie.
– A dokąd tym razem?
– Do Nepalu – starała się, by zabrzmiało to rzeczowo, ale nawet ona
odczuwała dreszcz podniecenia na myśl o wspinaczce w niebotycznych
Himalajach.
– Nepal? – Głos ciotki był pełen niepokoju. – Czy nie kusisz losu, moja
panno?
– Mam chyba niewiarygodne szczęście, że agencja „Podróż z przygodami”
płaci mi za to, co tak bardzo lubię robić. Myślę sobie, że właściwie to ja
powinnam im zapłacić.
– Co by na to powiedziała twoja matka? – Pokiwała głową ciotka Mildred.
– Powiedziałaby: jedź. Ona sama osiągnęłaby więcej, gdyby mogła. Ale
młodo wyszła za mąż, a potem... – Kyla przerwała nagle.
Nawet teraz, siedem lat po śmierci matki, mówienie o niej i o jej nie
zrealizowanych ambicjach sprawiało ból.
– Miałam tylko na myśli – ciągnęła miękko ciotka, by złagodzić przykrość
Strona nr 3
Carol Grace
Kyli – że w tych miejscach, do których jeździsz, często brak porządnej opieki
lekarskiej.
– Nie martw się – uspokajała ją Kyla, nakładając drugą porcję doskonałego
łososia. – Noszę z sobą podręczną apteczkę ze wszystkim, czego mogę
potrzebować, od surowicy na jad żmii po antybiotyki.
Powiodła wzrokiem wokół stołu i dostrzegła na twarzach krewnych
mieszaninę zainteresowania i podziwu. Musi częściej przyjeżdżać do starego
domu na Puget Sound. Jeśli w ogóle miała gdzieś dom, to właśnie tu.
Na wędrówce pieszej czy na kajakowym spływie czuła się wolna. Nikt tam
nie wiedział, że żyje ze świadomością zbliżającego się nieszczęścia, co
pozwalało jej udawać, że sama o tym nie wie. Mogła wyobrażać sobie, że jest
taka jak wszyscy, że ma prawo kochać, wyjść za mąż, mieć dzieci. Tutaj, w
tym domu, znano prawdę o niej i dzielono z nią te same nadzieje i lęki.
Sięgnęła przez stół i nakryła ręką dłoń ciotki.
– Jestem bardzo ostrożna – powiedziała łagodnie. – Wiem, że to wszystko
wygląda niebezpiecznie, ale naprawdę tak nie jest.
Kuzyn Brian przytaknął ze zrozumieniem. Nikt nie zgadłby, patrząc na jego
silną postać i piękną twarz cherubina, że jest, tak jak pozostali, zagrożony
fatalnymi skutkami dziedzicznej choroby Huntingtona, pląsawicy.
– Wiem, dlaczego to robisz, Kylo. Łatwiej jest podejmować ryzyko, jeśli i
tak grozi niebezpieczeństwo największe z możliwych.
– Może – szybko odpowiedziała Kyla.
Nie była zadowolona z wyjaśnień Briana. Robiła to, co lubiła robić. Być
może, w odróżnieniu od innych ludzi, miała wrażenie, że musi się spieszyć,
że nie wolno tracić ani chwili tak bezcennego czasu.
– Nonsens – wtrącił wuj Jack. – Nawet kiedy była dzieckiem, robiła
wszystko, co chciała. To Kyla dopływała aż do ławicy piaskowej w porcie.
To ona zeskakiwała z huśtawki i obdzierała sobie kolana ze skóry w krzakach
jeżyn. Nie wyobrażacie sobie chyba, że się zmieni, dlatego tylko, że dorosła?
Po obiedzie wszyscy zebrali się na werandzie, gdzie Kyla ze łzami w
oczach ucałowała ich na pożegnanie.
– Jak długo jeszcze masz zamiar uciekać, Kylo? – spytała ciotka, gdy
jechały na przystań promu, którym Kyla miła odbyć pierwszy etap podróży
do Katmandu. – Pewnego dnia będziesz musiała zatrzymać się i stawić temu
czoło. Choroba Huntingtona nie mija. Przeprowadź test. Dowiedz się, czy ją
masz. Inni nie chcą, ale ty masz więcej rozsądku.
Kyla z uporem potrząsnęła przecząco głową.
– Jeśli się zatrzymam, by stawić temu czoło, nie będę już w stanie wspinać
się, żeglować, latać szybowcem. Przyznam, że boję się testu. Oszczędzam
nerwy, by móc pracować. Nie mam dość siły, by dać sobie z tym radę.
– Owszem, masz – odparła spokojnie ciotka. – Masz dużo odwagi.
– Nie więcej niż oni wszyscy – powtórzyła z naciskiem Kyla.
Strona nr 4
DAR NIEBIOS
Na przystani zabrała walizkę z tylnego siedzenia i uśmiechnęła się
uspokajająco do ciotki.
– Za rok, o tej samej porze, w tym samym miejscu?
Mildred skinęła głową i przechyliła się, by ją mocno objąć.
– Nie mówiłabym nic, gdyby żyła twoja matka, ale jestem jej siostrą.
Znałam cię przez całe twoje życie...
– Wiem i rozumiem. Nie bój się o mnie. Życie mam piękne. Dziękuję ci za
wszystko.
Pomachała ciotce na pożegnanie z górnego pokładu promu, który z hałasem
odbijał od brzegu. Dopiero gdy samochód ciotki wydawał się małym
punkcikiem na przystani, Kyla pozwoliła płynąć łzom.
Mogę iść dalej tak długo, jak potrafię. Chcę iść dalej, myślała. Nie będę
patrzeć w przyszłość, dopóki przyszłość mnie nie dopadnie.
Strona nr 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin