Deportacje do obozu.docx

(14 KB) Pobierz

Deportacje do obozu

 

Pierwsze duże transporty przybyły do Bełżca w dniu 17 marca 1942 r. – rankiem z getta w Lublinie, po południu z getta w Lwowie. Tego dnia oficjalnie rozpoczęła się Akcja „Reinhardt”, a obóz zagłady w Bełżcu zaczął przyjmować regularne transporty z deportowanymi Żydami.

Dzień przed rozpoczęciem likwidacji getta lubelskiego, w Lublinie odbyła się narada, zwołana przez Hermanna Höfle`go, w której uczestniczyli przedstawiciele SS, policji oraz niemieckiej administracji cywilnej. Höfle, który był odpowiedzialny w ramach sztabu Akcji „Reinhardt”, wyjaśnił zebranym szczegóły dotyczące całej operacji i stwierdził, że stacją docelową dla transportów żydowskich z terenu Generalnego Gubernatorstwa będzie właśnie Bełżec, chociaż w zachowanym z tej narady dokumencie nie wzmiankowany był on wprost jako obóz zagłady.

W I fazie funkcjonowania, obóz zagłady w Bełżcu mógł przyjąć i zgładzić około 4000-5000 Żydów dziennie. W rzeczywistości liczba transportów wówczas była bardzo różna. Na samym początku, prawdopodobnie przez pierwszy tydzień przybywały po dwa transporty dziennie, każdy liczący około 1500 osób. Były to transporty lubelskie i lwowskie. Wiadomo z zachowanego materiału archiwalnego, iż tyle osób wynosił kontyngent dzienny podczas deportacji z Lublina i ze Lwowa. Jednakże już w czasie I fazy do Bełżca przybywały i większe transporty, jak na przykład pod koniec marca 1942 r. transporty z Piask i Izbicy w dystrykcie lubelskim, liczące każdy ponad 2000 osób.

W I fazie deportacji do obozu zagłady w Bełżcu, Niemcy kierowali do niego przede wszystkim transporty z gett z południowo-wschodniej części dystryktu lubelskiego i niektórych powiatów dystryktu Galicja. W przypadku Lubelszczyzny największe wysiedlenia objęły sam Lublin, gdzie Odilo Globocnik miał swój sztab i skąd chciał prawdopodobnie jak najszybciej pozbyć się Żydów. Poza tym likwidacja getta lubelskiego, które było pierwszym gettem na terenie Generalnego Gubernatorstwa podlegającym praktycznie całkowitemu oczyszczeniu, była swoistym poligonem doświadczalnym dla SS-manów ze sztabu Akcji „Reinhardt”, na którym zastosowali wszystkie mechanizmy likwidacji i deportacji ludności żydowskiej, które później powielane były w innych gettach na terenie GG. W przypadku mniejszych miejscowości dystryktu lubelskiego, deportacje do Bełżca objęły przede wszystkim te ośrodki, które położone były na linii kolejowej Lublin-Bełżec i zostały przeznaczone przez władze SS w Lublinie na tzw. getta tranzytowe dla transportów przybywających już w tym czasie z Theresienstadt, Rzeszy i Słowacji.

W przypadku dystryktu Galicja pierwsza fala deportacji objęła przede wszystkim ludność niepracującą, osoby starsze i dzieci, stanowiące dla gospodarki niemieckiej „zbędny balast”.

Od połowy kwietnia do połowy maja 1942 r. obóz w Bełżcu był zamknięty dla transportów. Wirth udał się do Berlina po nowe rozkazy, a część załogi obozowej skierowana została do Sobiboru w celu uruchomienia nowego obozu zagłady. W połowie maja tego roku do Bełżca zaczęły napływać nowe transporty. Nadal docierali do Bełżca Żydzi z południowej części dystryktu lubelskiego (głównie z powiatu zamojskiego) i z niektórych miejscowości dystryktu krakowskiego – przeważnie z Tarnowa, Krakowa i Dąbrowy Tarnowskiej.

W połowie czerwca 1942 r. obóz ponownie został zamknięty, tym razem w celu budowy większych komór gazowych i na nowo otwarto go w połowie lipca. Wtedy nastąpił największy napływ transportów deportacyjnych. Większość ofiar deportowanych wówczas do Bełżca pochodziła z dystryktu Galicja i dystryktu krakowskiego, a więc z terenu całej Galicji. Latem i jesienią 1942 r. do Bełżca deportowano także istniejące jeszcze skupiska Żydów z terenu dystryktu lubelskiego, a dokładniej z jego południowej części: z powiatów zamojskiego, biłgorajskiego, janowskiego i krasnystawskiego. Szczególnie wielka liczba transportów do Bełżca przybyła w miesiącach sierpień i wrzesień, w czasie najbardziej intensywnej akcji likwidacyjnej gett galicyjskich, zwłaszcza w okresie Wielkiej Akcji we Lwowie, gdy w dniach 15-30 sierpnia deportowano z tego miasta około 50.000 Żydów, a jednocześnie do Bełżca napływały transporty z innych miejscowości.

Transporty deportacyjne zawsze były przepełnione. Średnia osób w wagonie wynosiła około 90-100 osób, często zdarzało się, że do jednego wagonu Niemcy ładowali zdecydowanie powyżej 100 osób. Nikt nie sporządzał list deportacyjnych, a więc nigdy nie poznamy większości nazwisk ofiar. W trakcie załadunku transportu policjanci lub SS-mani, którzy byli odpowiedzialni za likwidacje gett lub deportacje do Bełżca, po prostu liczyli osoby wpychane do wagonów, a po ich zamknięciu kredą zapisywali na ścianach liczbę osób deportowanych. Była to w zasadzie jedyna ewidencja osób deportowanych do Bełżca. Ogólne liczby deportowanych w danym transporcie trafiały także na stację kolejową w Bełżcu w postaci listów przewozowych, co było normalną praktyką kolejową.

Żydów przewożono do Bełżca tylko pociągami towarowymi. Jesienią 1942 r., gdy wieści o Bełżcu coraz częściej pojawiały się nawet w najbardziej odległych od obozu miejscowościach, coraz więcej osób próbowało wyskakiwać z przepełnionych wagonów. By uniemożliwić ucieczki Niemcy rozkazywali deportowanym rozbieranie się do naga, a podłogi wagonów wysypywane były dodatkowo wapnem palonym, co przy zatłoczeniu i zanieczyszczeniu powodowało jeszcze większe męki. Bywało, że transporty przybywające z większych odległości przywoziły w większości już uduszonych.

Pomimo, że istnieją przekazy, że do obozu zagłady w Bełżcu docierały także osobne transporty z Żydami zagranicznymi, to jednak należy stwierdzić, że w żadnym z zachowanych dokumentów niemieckich nie ma wzmianki o osobnych transportach zagranicznych do Bełżca. Nie znaczy to, że nie ginęli tutaj również Żydzi zagraniczni. Żydzi zagraniczni przebywali w 1942 r. w wielu gettach tranzytowych na terenie dystryktu lubelskiego i z nich trafiali do Bełżca, ale w transportach razem z Żydami polskimi. Z gett tranzytowych na Lubelszczyźnie do Bełżca hitlerowcy wysyłali Żydów niemieckich, austriackich, czeskich i słowackich.

Żydzi niemieccy lub austriaccy trafiali się także w transportach z gett krakowskiego i lwowskiego, gdzie przebywały znaczne grupy uciekinierów żydowskich z terenu Rzeszy, jeszcze sprzed wybuchu wojny. Istnieją także przekazy, że z terenu Galicji Wschodniej, przede wszystkim ze Stanisławowa i okolic, do Bełżca deportowane zostały pewne grupy Żydów węgierskich, którzy w czerwcu 1941 r. zostali brutalnie przesiedleni przez Węgrów z Zakarpacia należącego wówczas do Węgier. Wreszcie wśród Żydów polskich, w większych gettach przebywali ludzie, którzy posiadali przed wojną obywatelstwo innych państw i posługiwali się obcymi paszportami. Według przekazów pracowników kolejowych ze stacji kolejowej w Bełżcu, wiele osób, które były zamknięte już w wagonach darło i wyrzucało przez okienka papierowe pieniądze różnych walut i dokumenty osobiste, w tym obce paszporty. Na tej podstawie świadkowie sądzili, że do Bełżca docierały również transporty zagraniczne.

Naziści rzeczywiście planowali deportacje Żydów zagranicznych do Bełżca, które miały nastąpić od grudnia 1942 r. Latem tego roku rząd niemiecki podpisał umowę z rządem Rumunii traktującą o deportacji do Bełżca blisko 200.000 Żydów rumuńskich. Jesienią wyznaczona była nawet trasa transportów rumuńskich. Co drugi dzień, począwszy od grudnia 1942 r., ze stacji kolejowej w Adjud miał odjeżdżać pociąg złożony z 50 wagonów towarowych i jednego osobowego (przeznaczonego dla eskorty) i linią Ploesti-Czerniowce-Śniatyń miał docierać do granic Generalnego Gubernatorstwa, a stamtąd wprost do Bełżca. W ostatniej chwili, na krótko przed rozpoczęciem deportacji, rząd rumuński wstrzymał je, pozostając pod naciskiem dyplomacji amerykańskiej, która dowiedziała się o całym planie. Żydzi rumuńscy nigdy nie dotarli do Bełżca, mimo że w powszechnej świadomości przez wiele lat po wojnie uważano, że w rzeczywistości wśród ofiar obozu znaleźli się także żydowscy obywatele Rumunii.

Zdecydowana większość transportów przywożona była do Bełżca koleją, ale zdarzyło się także, że kilka mniejszych transportów, zwłaszcza z najbliższych okolic Bełżca przywiezionych zostało do obozu ciężarówkami. W ten sposób do Bełżca deportowano Żydów z pobliskich Tomaszowa Lubelskiego i Lubyczy Królewskiej. Z sąsiedniego Narola ludność żydowska została przypędzona na piechotę, a z Cieszanowa starcy i dzieci wiezieni byli na furmankach, a osoby dorosłe, będące w stanie iść, musiały do obozu maszerować.

Transporty do obozu zagłady w Bełżcu przestały przychodzić mniej więcej w połowie grudnia 1942 r. Prawdopodobnie jednym z ostatnich, jeżeli w ogóle nie ostatnim był transport około 2000 Żydów z pobliskiej Rawy Ruskiej, który przybył do obozu pomiędzy 7 a 11 grudnia 1942 r. Od tego czasu zaczyna się III, końcowa faza istnienia obozu w Bełżcu, podczas której nastąpiło zacieranie śladów zbrodni i likwidacja samego obozu.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin