Rzecznicy praw.odt

(15 KB) Pobierz

RZECZNICY PRAW

 

W czasach, które niektórzy nazywają "słusznie minionymi" była podobno moda na "DNI". Był więc dzień górnika, hutnika, odlewnika, ormowca, korkowca, śmigłowca, dzień walki o pokój też, ale w Wietnamie, dzień walki z rasimem, ale w Ameryce itd.
Ja to nawet rozumiem. Nie chodziło przecież o to, by górnikowi przypiąć order w dzień św. Barbary, bo równie dobrze można by to zrobić w dzień św. Walentego czy św. Genowefy, a nawet w zaduszki. Chodziło o zapotrzebowanie na igrzyska. Szarość codzienności przerywana była "dniami". Dla władzy była to okazja do wygłoszenia nudnego przemówienia o niczym, czyli o tym, by Polska rosła w siłę, a dla ludu okazja do zabawy.

Nastąpiło zawirowanie historii i okazało się, że górnicy i hutnicy to wcale nie kroczący w pierwszym szeregu bojownicy o dalszy konsekwentny dobrobyt ojczyzny, tylko ludzie ciężkiej i niebezpiecznej harówy. Ormowcy okazali się zwykłymi szpicalami, często zawistnymi donosicielami na sąsiadów i kolegów z pracy, a nie wolontariuszami wspomagającymi milicję "w walce o dalsze podnoszenie stanu bezpieczeństwa".
Tylko kobiety ocaliły swój dzień, choć już bez goździka i rajstop. Ale to i tak nie ich zasługa tylko mężczyzn. W końcu ktoś musi zrobić kanapki i podać do stołu, jeśli panowie raz w roku zechcą uroczyściej wypić "zdrowie pań :)

Dziś lud ma inne rozrywki. Ich wachlarz znacznie się poszerzył i taka niesamowita wolność zapanowała. Jedni bez obawy kroczą w niedziele do kościoła, inni - również bez obawy napiętnowania - do agencji towarzyskiej; jedni przywdziawszy czerń i rozwiesiwszy na twarzach smutek idą na pogrzeb, inni w dzień później stają przed cmentarzem z łopatami, by grzecznie wyprosić nieboszczyka - Żyda i masona - z polskiego i katolickiego cmentarza. 

Inną rozrywkę stanowią parady. Jedni kroczą pod hasłem, że kobieta i mężczyzna to to samo, choć atlas anatomiczny twierdzi co innego. Inni manifestują pod hasłem, że Polakiem może być tylko katolik, choć podobno na świecie są katolicy, którzy nie są Polakami i odwrotnie. Jeszcze inni przy pomocy parad wołają o równe prawa dla mniejszości i bywa, wpadają na demonstrację pod hasłem "geje do gazu".

Wszystko to pod ogólnym hasłem wolności praw obywatelskich. Tyle, że jest pewien kłopot. Dla jednych wolność jest "wolnością od", czyli wolnością od aborcji i in vitro, wolnością od wyznawania błędnych przekonań religijnych, wolnością od potępianych przez tak zwane prawo naturalne wstrętnych praktyk seksualnych itd. Dla innych wolność jest "wolnością do" - do wyznawania dowolnej religii, do związków międzyludzkich z pominięciem "prawa natury", do głoszenia poglądów politycznych, różnych od tych najsłuszniejszych i jedynych. Wolność posła Jurka nigdy nie spotka się z wolnością posłanki Senyszyn, a wolność Rydzyka z wolnością Kuby Wojewódzkiego. O tym, żeby znaleźć równowagę w tych antynomiach w ogóle mowy nie ma.

Wpadło więc wolne obywatelskie społeczeństwo na pomysł powołania rzeczników, którzy staną na straży wolności i praw obywatelskich. Mamy więc rzecznika praw obywatelskich, rzecznika praw dzieci, rzecznika praw pacjentów itp. Żeby to tylko rzecznicy! Ale to wypasione urzędy z departamentami, wydziałami, sekretariatami i rzecznikami rzeczników. Zastanawiam się jaki sens ma tworzenie takich urzędów poza walką z bezrobociem i odsysaniem gotówki z budżetu państwa.
W państwie prawa obrońcą praw i wolności obywatelskich są wszyscy urzędnicy państwowi - od prezydenta po sekretarkę sekretarza czy innego naczelnika. Wszyscy, ponieważ obywatel, który się do nich zwraca, zrzuca się na ich pobory, częstę większe niż on sam posiada. Petent jest jednocześnie pracodawcą. Na straży praw i wolności obywatelskich ma stać policja i sądy, też opłacane z pieniędzy obywateli.
Powie ktoś: no, ale taki rzecznik to człowiek obiektywny, prawy, sprawiedliwy, o słusznych poglądach, więc on najlepiej wie jak nas bronić przed... no właśnie przed kim?
Poprzedniego rzecznika praw obywatelskich zapamiętałem z dwóch wypowiedzi: dał lekarzowi łapówkę (nie w gotówce, nie - podarował mu cenną filiżankę Rosenthala), czyli złamał prawo, a prokurator, który tego prawa winien strzec, nabrał wody w usta. Druga radosna twórczość rzecznika dotyczyła minister zdrowia, która okazała się skąpiradłem i nie zamierzała wydać kilkudziesięciu milionów dolarów na szczepionki, by uratować od niechybnej śmierci samego rzecznika oraz jego wnuki. Kopacz powiedziała nie!, rzecznik tak się zdenerwował, że na złość zachorował na świńską grypę.
A dziś czytam, że kandydatka na rzeczniczkę praw obywatelskich na jednym oddechu obraziła gejów, lesbijki i prostytutki. Dała w ten sposób do zrozumienia, że jej rozumienie wolności jest "wolnością od" i że żaden gej, żadna lesbijka i żadna prostytutka progów urzędu RPO nie przekroczy.
Tylko patrzeć jak oddolnie zrodzi się inicjatywa powołania rzecznika praw gejów i lesbijek i rzecznika praw prostytutek. A co z psychicznymi? Dlaczego nie mają rzecznika?
 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin