Mrożek - Wdowy (1992).rtf

(383 KB) Pobierz
Sławomir Mrożek

 

 

 

 

Sławomir Mrożek

 

 

WDOWY

 

 

(1992)

 

 

 

SZTUKA W JEDNYM AKCIE


 

 

 

Osoby:

 

WDOWA PIERWSZA

WDOWA DRUGA

WDOWA TRZECIA

PAN PIERWSZY

PAN DRUGI

KELNER


Wdowa pierwsza i wdowa druga powinny być młode i uro­dziwe. Wdowa trzecia przede wszystkim wysoka i dobrze zbu­dowana, umiejąca się poruszać z gracją i dystynkcją.

 

Wszystkie określenia „na prawo", „na lewo" znaczą na pra­wo, na lewo — patrząc od widowni.

 

Na scenie trzy stoliki kwadratowe. Przy stoliku po lewej stronie i przy stoliku po prawej stronie po dwa krzesełka. Przy stoliku środkowym jedno krzesło. Przy stoliku po lewej stronie siedzi wdowa pierwsza, przy stoliku po prawej stronie wdowa druga. Obie w czarnych kapeluszach z czarnymi woalkami za­słaniającymi twarze, w lekkich i barwnych sukienkach, lekkim obuwiu, mogą być sandały. Buciki Wdowy Drugiej lezą na podłodze obok krzesła, jej stopy są bose.

 

WDOWA PIERWSZA — Pani też wdowa?

WDOWA DRUGA — A jakże, proszę pani.

WDOWA PIERWSZA — A kiedy to zmarł szanowny małżonek?

WDOWA DRUGA — Dzisiaj koło dwunastej.

WDOWA PIERWSZA — Mojemu też się zmarło w południe. A kiedy to zachorował?

WDOWA DRUGA — Dzisiaj raniutko.

WDOWA PIERWSZA — Jak ten czas szybko leci. To pogrzeb miała pani po południu?

WDOWA DRUGA — Koło piątej.

WDOWA PIERWSZA — Ja mojego też pochowałam po obiedzie. Nóg nie czuję.             

 

(WDOWA PIERWSZA zzuwa buciki opierając stopę o stopę, nieschylając się)

 

WDOWA PIERWSZA — Co się nalatałam, żeby na czas wszystko załatwić. Mój mąż nawet palcem nie ruszył, choć to przecież jego pogrzeb.

WDOWA DRUGA — Mój także beze mnie niczego nie potrafi.

WDOWA PIERWSZAAch, proszę pani, co ja z nim miałam.

WDOWA DRUGA — Ja też, ale za życia. Na pogrzebie był spokojniutki.

WDOWA PIERWSZA — Tak się pani tylko wydaje

WDOWA DRUGA — No, jakże

WDOWA PIERWSZA — Skąd pani może wiedzieć, co on tam naprawdę robił.

 

Z prawej strony wchodzi KELNER, niosąc na tacy dwie szklanki z różowym napojem. Stawia różowy napój przed każdą Wdową i wychodzi na prawo. W każdej szklance jest długa słomka-rurka. Wdowy wtykają słomki pod welony sączą różowy napój, nie zdejmując kapeluszy.

 

WDOWA PIERWSZA — A pani mąż na co umarł?

WDOWA DRUGA — Na przeziębienie, proszę pani.

WDOWA PIERWSZA — Pewnie się za lekko ubierał.

WDOWA DRUGA — Gdzie tam za lekko, wszystko co pod spodem miał wełniane.

WDOWA PIERWSZA — Mój nigdy nie chciał nosić cieplej bielizny. A co się go naprosiłam.

WDOWA DRUGA — Mój także nie chciał, ale zawsze pilno­wałam, żeby nosił. Wełniane albo flanelowe.

WDOWA PIERWSZA — No to jak się mógł przeziębić?

WDOWA DRUGA Bo wyszedł z domu i nie wziął szalika.

WDOWA PIERWSZA — I pani mu pozwoliła?

WDOWA DRUGA Jakbym wiedziała, że wychodzi, to bym mu nie pozwoliła nie wziąć.

WDOWA PIERWSZA — To pani nie wiedziała?

WDOWA DRUGA Wyszedł wcześnie rano, jak jeszcze spa­łam.

WDOWA PIERWSZA — To czemu pani spała?

WDOWA DRUGA — Bo myślałam, że wychodzi tylko do łazienki.

WDOWA PIERWSZA — Do łazienki też mógł wziąć szalik.

WDOWA DRUGA — Wrócił dopiero w południe i mówił, że go kłuje w płucach.

WDOWA PIERWSZA — Dała mu pani aspirynę?

WDOWA DRUGA — Chciałam mu dać, ale on nie chciał, bo mówił, że to nic nie pomoże.

WDOWA PIERWSZA — Oni zawsze tak mówią.

WDOWA DRUGA — On mówił, że go kłuje nie od przeziębie­nia, tylko od szpady.

WDOWA PIERWSZA — Od jakiej znowu szpady.

WDOWA DRUGA — No właśnie. Ja mu mówię, że go zawiało, bo nie wziął szalika, a on mi na to, że go przebiło szpadą.

WDOWA PIERWSZA — Szpadą?

WDOWA DRUGA — Czymś ostrym w każdym razie.

WDOWA PIERWSZA — A niby dlaczego miało go przebić...

WDOWA DRUGA — Ja mu to powiedziałam. Nawet jak cię przebiło, to dlatego, że nie wziąłeś szalika. Jakbyś wziął szalik, to by cię nie przebiło. A on mi na to, że go przebiło, bo się pojedynkował.

WDOWA PIERWSZA — i pani mu uwierzyła, że go przebiło?

WDOWA DRUGA — Ja mu nie uwierzyłam, ale on się prze­wrócił w przedpokoju.

WDOWA PIERWSZA — Na linoleum?

WDOWA DRUGA — U nas jest dywanik.

WDOWA PIERWSZA — Linoleum lepiej się czyści.

WDOWA DRUGA — I zaraz potem umarł.

WDOWA PIERWSZA — Jak już się chciał pojedynkować bez szalika, to mógł chociaż po południu, kiedy jest cieplej.

WDOWA DRUGA — No właśnie. Albo chociaż wziąć szalik.

WDOWA PIERWSZA — Jakby wziął szalik, to by się nie przeziębił.

WDOWA DRUGA — I by nie umarł.

 

Pauza

 

Obie Wdowy sączą różowy napój.

 

KELNER wchodzi na proscenium z prawej strony.

 

KELNER — Znam je obie, to znaczy nie po raz pierwszy je tutaj widzę, chociaż po raz pierwszy widzę je tutaj o tej samej porze, razem, a nie osobno. Zazwyczaj ta... (KELNER wskazuje na Wdowę Pierwszą, czyli na lewo)... przychodzi do kawiarni tylko przed południem, a tamtą... (KELNER wskazuje na WDOWĘ DRUGĄ, czyli na prawo) ... tylko po południu. I po raz pierwszy widzę je w żałobie. I nigdy dotąd nie przesiadywały tutaj same, zawsze w towarzystwie... Czyim towarzystwie? Mężów czy kochanków? Zastanówmy się — Są w żałobie, lecz po kim ta żałoba, po mężach czy po kochankach? Kochankowi można się pokazać w żałobie po mężu, ale nie można się pokazać mężowi w żałobie po sekretnym kochanku. Z tego wynika, że czekają tutaj na swoich kochanków, nie na mężów. Jak zwykle. Jak zwykle? Nie, nie jak zwykle, ponieważ do tej pory panie nigdy nie czekały na panów, to panowie czekali na panie. Panowie byli zawsze punktualni, czego nie można powiedzieć o paniach.

 

KELNER wychodzi na prawo.

 

WDOWA DRUGA — A pani mąż na co zmarł?

WDOWA PIERWSZA — Na niestrawność.

WDOWA DRUGA — To pani nie gotuje w domu?

WDOWA PIERWSZA — Pewnie, że gotuję, co pani myśli, że ja mu pozwalam chodzić po restauracjach?

WDOWA DRUGA — No to czym mógł się struć?

WDOWA PIERWSZA — A bo ja wiem? Przygotowałam mu śniadanie jak zwykle, ale on ani nie tknął.

WDOWA DRUGA — I pozwoliła mu pani wyjść z domu bez śniadania?

WDOWA PIERWSZA — Wcale mu nie pozwoliłam, sam wy­szedł.

WDOWA DRUGA — No to jak mógł wyjść, kiedy pani mu nie pozwoliła.

WDOWA PIERWSZA — Przez balkon.

WDOWĄ DRUGA — I niczego sobie nie złamał?

WDOWA MERWSZA — Nie mógł złamać, bo mieszkamy na parterze.

WDOWA DRUGA — Najlepiej to mieszkać na pierwszym piętrze albo na drugim.

WDOWA PIERWSZA Wrócił o dwunastej i mówił, że go boli.

WDOWA DRUGA — Pewnie co zjadł na mieście.

WDOWA PIERWSZA — Pewnie, że zjadł. Ja mu mówię, żeby wziął na przeczyszczenie, a on mi się kładzie na linoleum.

WDOWA DRUGA — No to mógł się jeszcze przeziębić.

WDOWA PIERWSZA — Tak mu właśnie powiedziałam, nie kładź się na linoleum, bo się przeziębisz. Jak już chcesz się położyć, to idź na kanapę. A on mi na to — „Adieu".

WDOWA DRUGA — A co?

WDOWA PIERWSZA — „Adieu", umieram.

WDOWA DRUGA — A pani co na to?

WDOWA PIERWSZA — Pewnie, że umierasz, mówię mu, boś nie zjadł śniadania w domu, jakbyś nie zjadł na mieście, tylko w domu, to byś był zdrowy. A on na to, że to nie od jedzenia, tylko od pojedynku.

WDOWA DRUGA — No widzi pani, oni zawsze mają takie same wymówki.

WDOWA PIERWSZA — Mógł się pojedynkować, jak już ko­niecznie chciał, ale nie musiał jeść na mieście.

WDOWA DRUGA — Pewnie, że nie musiał.

WDOWA PIERWSZA — No właśnie, mógł zjeść w domu,

WDOWA DRUGA — Jakby zjadł w domu, to by mu nie zaszkodziło.

WDOWA PIERWSZA — i by nie umarł.

 

WDOWA PIERWSZA i WDOWA DRUGA sączą różowy płyn przez słomki.

Pauza.

 

WDOWA DRUGA — Az kim to się pojedynkował pani mąż?

WDOWA PIERWSZA — A bo ja wiem? Tego mi nie powiedział.

WDOWA DRUGA — Pewnie z jakim kolegą.

WDOWA PIERWSZA — A pewnie, że z kolegą, z kimże by, to wszystko przez tych kolegów, proszę pani. A pani mąż z kim?

WDOWA DRUGA — A żebym ja to wiedziała.

WDOWA PIERWSZA — No widzi pani, oni zawsze mają jakieś sekrety przed nami.

WDOWA DRUGA — No właśnie, nie dość, że się pojedynkują, to jeszcze nie mówią z kim.

WDOWA PIERWSZA - Jak się pojedynkują, to niech chociaż powiedzą.

WDOWA DRUGA — Albo się nie pojedynkują.

WDOWA PIERWSZA — Albo niech już nic nie mówią, ale się nie pojedynkują.

WDOWA DRUGA — E, to znowu nie, proszę pani. Najlepiej żeby powiedzieli i się nie pojedynkowali.

 

Wchodzi KELNER niosąc na tacy trzy karafki z wodą, które ustawia na stolikach.

 

WDOWA PIERWSZA — Poproszę o tort czekoladowy.

WDOWA DRUGA — Dla mnie też.

WDOWA PIERWSZA — Bez śmietany.

WDOWA DRUGA — Dla mnie ze śmietaną.

 

KELNER wychodzi na prawo.

 

WDOWA PIERWSZA — Pani tu na kogoś czeka? WDOWA DRUGA — Na mojego kuzyna.

WDOWA PIERWSZA — Coś go nie widać.

WDOWA DRUGA — A pani?

WDOWA PIERWSZA — Na mojego siostrzeńca.

WDOWA DRUGA — Coś się spóźnia.

 

KELNER wchodzi na proscenium z prawej strony.

 

KELNER — Zajrzyjmy do bilecików, które obaj panowie zostawili w moich rękach, każdy z prośbą, abym przekazał odpowiedni bilecik odpowiedniej pani. Oto bilecik przeznaczony dla tej...

 

Wskazuje na Wdowę Drugą, czyli na prawo, odczytuje bilecik.

 

KELNER Najdroższy Kwiecie Lotosu, jeszcze raz wybacz, że prosiłem cię o spotkanie wieczorem, a nie przed południem, jak zwykle…” — A nie mówiłem? Przed południem, jak zwykle.„Przed południem będę się pojedynkował z niejakim Tristanem i będę zajęty co najmniej do południa. Nie jest też wyklu­czone, że po południu muszę być obecny na moim pogrzebie. Więc możemy się spotkać tylko wieczorem, albo nigdy. Jeżeli nigdy, to pamiętaj że zawsze kochałem tylko ciebie. Twój Romeo”. Ciekawe, ciekawe, Ale przeczytajmy bilecik drugi, który jest przeznaczony dla tamtej.

 

KELNER wskazuje na Wdowę Pierwszą, czyli na lewo, odczytuje.

 

KELNER — „Różo Szaronu, rozumiem, że spotkanie wieczo­rem, zamiast po południu, jak zawsze, może być ci nie na rękę. Jednakże po południu spotkać cię nie mogę, ponieważ będę nieżywy, ciężko ranny, albo co najmniej zdenerwowany. A to dlatego, że przed południem będę się pojedynkował z niejakim Romeo. Jeżeli po południu odbędzie się mój pogrzeb, to wie­czorem także nie przyjdę. W takim wypadku wiedz, że zawsze byłaś mi najdroższą istotą. Twój Tristan". — Też ciekawe, choć trochę się powtarza.

 

KELNER wręcza po jednym bileciku każdej Wdowie.

 

WDOWA PIERWSZA — Pisze, że zawsze kochał tylko mnie.

WDOWA DRUGA — Pani siostrzeniec?

WDOWA PIERWSZA — Nie, mój mąż Romeo. Nie rozumiem tylko, dlaczego pisze, że umówił się ze mną na dziś wieczór. Nie przypominam sobie, żeby się ze mną w ogóle umawiał.

WDOWA DRUGA — Mojemu też się coś pokręciło. Nic się nie zgadza za wyjątkiem — „Zawsze byłaś mi najdroższą istotą".

KELNER — Chwileczkę!... Bardzo mi przykro, ale pomyliłem bileciki.

 

KELNER zamienia bilety odpowiednio.

 

KELNER — Quel metier!

 

KELNER wychodzi na prawo.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin