Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
ALEKSANDER PUSZKIN
DUBROWSKI
WYDAWNICTWO TOWER PRESS
GDAŃSK 2002
2
TOM PIERWSZY
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kilka lat temu mieszkał w jednej ze swych posiadłości staroświecki rosyjski szlachcic Kiryła Pietrowicz Trojekurow. Bogactwo, znaczny ród i stosunki jednały mu duże znaczenie w guberni, w której leżał jego majątek. Sąsiedzi radzi byli zawsze dogadzać wszelkim jego zachciankom, urzędnicy guberni drżeli na sam dźwięk jego imienia. Kiryła Pietrowicz przyjmował oznaki służalczości jak należną sobie daninę; dom jego zawsze był pełen gości, gotowych rozweselać jego pańską bezczynność w głośnych, a niekiedy nawet rozhukanych zabawach.
Nikt nie ważył się odmówić jego zaproszeniu, nikt nie zaniedbał w oznaczone dni zjawić
się z należnym uszanowaniem we wsi Pokrowskoje. W życiu codziennym Kiryła Pietrowicz zdradzał wszystkie przywary człowieka nieokrzesanego. Zepsuty przez otoczenie, przywykł
do folgowania wszystkim popędom zbyt porywczego charakteru i wszystkim zachciankom dość ograniczonego umysłu. Pomimo niezwykłej wytrzymałości fizycznej, cierpiał z powodu obżarstwa i co wieczór bywał podchmielony. W jednej z oficyn jego domu mieszkało szesnaście pokojówek, które zajmowały się właściwymi ich płci robotami ręcznymi. Okna oficyny były przysłonięte drewnianą kratą, drzwi zamykane na kłódkę, od której klucz przechowywał Kiryła Pietrowicz. Młode pustelnice w określonych godzinach wychodziły do ogrodu i przechadzały się pod nadzorem dwóch staruszek. Od czasu do czasu Kiryła Pietrowicz wydawał kilka z nich za mąż, a na ich miejsce przychodziły nowe. Chłopów i służbę dworską traktował surowo i samowolnie; pomimo to byli mu oddani, chełpili się bogactwem i sławą swego pana i z kolei nadużywali swych praw w stosunku do sąsiadów, licząc na jego możną opiekę.
3
Stałe zajęcia Trojekurowa polegały na wyjazdach do obszernych włości, na długotrwałych ucztach i na zbytkach, które co dzień obmyślał i ofiarą których padał zazwyczaj jakiś nowy znajomy, choć nawet, starzy przyjaciele nie zawsze zdołali ich uniknąć z wyjątkiem jednego tylko Andrzeja Gawryłowicza Dubrowskiego. Ów Dubrowski, dymisjonowany porucznik gwardii, najbliższy sąsiad Trojekurowa, władał siedemdziesięcioma pańszczyźnianymi chłopami. Trojekurow, wyniosły wobec ludzi najwyższego nawet stanu, szanował
Dubrowskiego pomimo jego skromnego majątku. Kolegowali niegdyś ze sobą w wojsku i Trojekurow znał z doświadczenia niecierpliwość i stanowczość jego charakteru. Sławny rok 1762 rozłączył ich na długo. Trojekurow, krewny księżnej Daszkowej, zrobił karierę. Dubrowski, zrujnowany, musiał podać się do dymisji i osiedlić się w ostatniej swojej wiosce. Kiedy Kiryła Pietrowicz dowiedział się o tym, ofiarował mu protekcję, lecz Dubrowski podziękował i pozostał ubogim, ale niezależnym. Po kilku latach Trojekurow, już jako generał en chef w stanie spoczynku, powrócił do swego majątku; dawni przyjaciele odnaleźli się z wielką radością. Od tego czasu spotykali się co dzień i Kiryła Pietrowicz, który od urodzenia nie zaszczycił nikogo odwiedzinami, zajeżdżał bez ceremonii do domku swego starego towarzysza. Jako rówieśnicy, pochodzący z tego samego stanu, jednakowo wychowani, byli poniekąd do siebie podobni, zarówno z charakteru, jak i ze skłonności. Pod pewnym względem nawet koleje ich losu były podobne: obaj ożenili się z miłości, obaj szybko owdowieli, obaj mieli po jednym dziecku – syn Dubrowskiego wychowywał się w Petersburgu, córka Kiriły Pietrowicza rosła przy boku ojca i Kiryła Pietrowicz często mawiał:
– Słuchaj, bracie Andrzeju Gawryłowiczu, jeżeli Wołodka wyrośnie na dorzecznego chłopaka, to wydam za niego Maszę, chociaż jest goły jak kołek. – Andrzej Gawryłowicz kręcił głową i odpowiadał zazwyczaj tak: – Nie, Kiryło Pietrowiczu, mój Wołodka to nie narzeczony dla Marii Kiryłowny. Ubogi szlachcic jak Wołodka powinien ożenić się z biedną
szlachcianeczką i raczej być panem u siebie w domu, niż stać się rządcą u rozpieszczonej żonki. Wszyscy z zazdrością patrzyli na zgodę, jaka panowała między dumnym Trojekurowem a jego ubogim sąsiadem i podziwiali odwagę Dubrowskiego, który za stołem u Kiryły Pietrowicza wprost wypowiadał swoje zdanie, nie troszcząc się o to, czy było ono sprzeczne ze zdaniem gospodarza. Byli tacy, którzy usiłowali go naśladować i przekroczyć
granice należnej uległości, ale Kiryła Pietrowicz tak ich zastraszył, że na zawsze odebrał im ochotę do podobnych prób i jedynie Dubrowski pozostał poza ogólnym prawem. Przypadek wszystko zepsuł i odmienił.
Pewnego razu na początku jesieni Kiryła Pietrowicz wybierał się na polowanie. Już
poprzedniego dnia psiarzom i strzemiennym wydano rozkaz, aby byli gotowi na piątą rano. 4
Namiot i kuchnię wyprawiono już tam, gdzie Kiryła Pietrowicz miał zamiar jeść obiad. Gospodarz poprowadził gości do psiarni, gdzie przeszło pięćset chartów i wyżłów żyło w cieple i dostatku, wychwalając swym psim językiem szczodrobliwość Kiryły Pietrowicza. Znajdował się tam również szpital dla chorych psów i przytułek, nadzorowany przez nadwornego lekarza Timoszkę, a także specjalne miejsce, gdzie szlachetne suki oszczeniały się i karmiły swoje szczenięta. Kiryła Pietrowicz dumny był z tej wspaniałej instytucji i nigdy nie zaniedbywał okazji, by pochwalić się nią przed gośćmi, z których każdy oglądał ją już
przynajmniej po raz dwudziesty. Kiryła Pietrowicz przechadzał się po psiarni w otoczeniu gości; asystowali mu Timoszka i naczelni psiarze; od czasu do czasu zatrzymywał się przed jakąś budą, to wypytując się o zdrowie chorych, to czyniąc mniej lub bardziej surowe i sprawiedliwe uwagi, to znów przywołując do siebie znajome psy i dobrotliwie do nich przemawiając. Goście uważali za swój obowiązek zachwycać się psiarnią Kiryły Pietrowicza
– jeden tylko Dubrowski milczał ponuro. Dubrowski był zapalonym myśliwym. Majątek jego pozwalał mu jedynie na utrzymywanie dwóch wyżłów i jednej sfory chartów, toteż nie mógł
powstrzymać się od pewnej zazdrości na widok tej wspaniałej psiarni.
– Czemuś taki zasępiony, bracie? – zapytał go Kiryła Pietrowicz – czy nie podoba ci się
moja psiarnia?
– Nie – odpowiedział surowo – psiarnia jest cudowna, wątpię, czy twoi ludzie mają takie życie jak twoje psy.
Jeden z psiarzy obraził się.
– My się na nasze życie – powiedział, dzięki Bogu i naszemu panu nie skarżymy, a co prawda, to prawda, że niejeden goły szlachcic chętnie by zamienił swoją wioskę na pierwszą
lepszą budę w tej psiarni. Miałby tu cieplej i lepiej by się tu najadł. Kiryła Pietrowicz roześmiał się głośno, słysząc zuchwałe odezwanie się swojego poddanego, a goście zaśmieli się w ślad za nim, pomimo że czuli, iż żart psiarza można było zastosować również do nich. Dubrowski zbladł i nie powiedział ani słowa. W tej samej chwili Kiryle Pietrowiczowi przyniesiono w koszyku nowonarodzone szczenięta. Zajął się nimi, wybrał dwa, a resztę kazał utopić. Tymczasem Andrzej Gawryłowicz znikł w taki sposób, że nikt tego nie zauważył. Wróciwszy z gośćmi z psiarni, Kiryła Pietrowicz siadł do kolacji i dopiero wtedy spostrzegł, że nie ma Dubrowskiego. Zaczął o niego pytać. Służba odpowiedziała, że Andrzej Gawryłowicz odjechał do domu. Trojekurow kazał go natychmiast dopędzić i koniecznie zawrócić z drogi. Stary szlachcic nigdy dotychczas nie wyjeżdżał na polowanie bez Dubrowskiego, który był doświadczonym i subtelnym znawcą psich zalet, a także niezawodnym sędzią we wszelakich myśliwskich 5
sporach. Sługa, który pogalopował w ślad za nim, wrócił, gdy wszyscy siedzieli jeszcze przy stole i zameldował swemu panu, że nie zdołał nakłonić Andrzeja Gawryłowicza do powrotu. Kiryła Pietrowicz, jak zwykle rozjątrzony nalewkami, rozgniewał się i po raz wtóry posłał
tego samego służącego, aby powiedział Andrzejowi Gawryłowiczowi, że jeżeli natychmiast nie przyjedzie na nocleg do Pokrowskoje, to on, Trojekurow, na wieki się z nim pokłóci. Służący znowu pogalopował. Kiryła Pietrowicz wstał od stołu, pożegnał gości i poszedł spać. Nazajutrz pierwszym jego pytaniem było: – Czy jest Andrzej Gawryłowicz? – Zamiast odpowiedzi podano mu złożony w trójkąt list; Kiryła Pietrowicz rozkazał swemu pisarzowi, aby odczytał pismo na głos. Usłyszał następujące słowa:
Wielce Miłościwy Panie!
Dopóty nie mam zamiaru jechać do Pokrowskoje, dopóki nie przyśle mi Pan psiarza Paramoszkę, aby wyraził należytą skruchę, a od mojej woli będzie zależało ukaranie go lub przebaczenie, bo ja znosić żartów Pańskich chamów nie mam zamiaru, a i z ust Pana też ich nie ścierpię – ponieważ nie jestem błaznem, lecz szlachcicem ze starego rodu. Za czym pozostaję pańskim pokornym sługą
Andrzej Dubrowski.
Wedle dzisiejszych pojęć o etykiecie list taki byłby bardzo nieprzyzwoity, ale Kiryłę
Pietrowicza rozgniewał nie jego dziwaczny styl i układ, lecz właściwa treść.
– Jak to – zagrzmiał Trojekurow wyskakując boso z łóżka – ja mam wysyłać swoich ludzi, aby prosili go o przebaczenie, a on chce mieć prawo ułaskawiania ich albo karania? Też sobie wymyślił!
A czy on wie, z kim zaczyna? Już ja mu pokażę! Napłacze się on jeszcze przeze mnie, przekona się co to znaczy zadzierać z Trojekurowem!
Kiryła Pietrowicz ubrał się i wyjechał na polowanie ze zwykłym w takich razach przepychem – lecz polowanie się nie udało. Przez cały dzień napotkali tylko jednego zająca, a nawet temu psy pozwoliły umknąć. Obiad w polu w namiocie również się nie udał, a przynajmniej nie przypadł do smaku Kiryle Pietrowiczowi, który pobił kucharza, zwymyślał
gości i w powrotnej drodze z całą swoją kawalkadą, umyślnie pojechał przez pola Dubrowskiego.
Minęło kilka dni, a nienawiść pomiędzy dwoma sąsiadami nie wygasała. Andrzej Gawryłowicz nie powracał do Pokrowskoje, Kiryła Pietrowicz nudził się bez niego, a jego zły humor przejawiał się głośno w najbardziej obelżywych wyrażeniach, które dzięki gorliwości 6
szlachty z sąsiedztwa dochodziły do Dubrowskiego poprawione i uzupełnione. Nowa okoliczność zniszczyła ostatnią możliwość pogodzenia.
Dubrowski objeżdżał pewnego razu swoją niewielką posiadłość; zbliżając się do brzozowego gaju usłyszał uderzenia siekiery, a po chwili trzask walącego się drzewa. Pośpieszył do gaju i trafił na pokrowskich chłopów, którzy spokojnie kradli drzewo w jego lesie. Ujrzawszy go, rzucili się do ucieczki. Dubrowski ze swoim woźnicą złapał dwóch spośród nich i przyprowadził związanych do dworu. Trzy nieprzyjacielskie konie również
stały się zdobyczą zwycięzcy. Dubrowski był szczególnie rozgniewany: przedtem nigdy ludzie Trojekurowa, słynni zbóje, znając jego przyjazne stosunki ze swym panem, nie pozwalali sobie na żadne wybryki w granicach jego posiadłości. Dubrowski wiedział, że teraz skorzystali z wypowiedzenia wojny i postanowił wbrew wszelkim przepisom prawa wojennego dać swym jeńcom nauczkę rózgami, w które oni sami zaopatrzyli się w brzozowym gaju, a konie oddać do roboty wpisując je do inwentarza swego majątku. Wieść o tym wydarzeniu tegoż samego dnia doszła do Kiryły Pietrowicza, który stracił
panowanie nad sobą i w chwili pierwszego gniewu chciał ze wszystkimi swymi dworskimi ludźmi dokonać zajazdu na Kistieniewkę (tak nazywała się wioska sąsiada), do cna ją
zburzyć, a samego właściciela osadzić w swoim folwarku – takie bohaterskie czyny nie były u niego rzadkością. Lecz wkrótce myśli jego przyjęły inny kierunek. Przechadzając się ciężkimi krokami tam i z powrotem po salonie, spojrzał przypadkiem przez okno i dostrzegł stojącą
przy bramie bryczkę zaprzęgniętą w trójkę koni – mały człowieczek w skórzanej czapce i bajowym płaszczu wysiadł z bryki i skierował się w stronę oficyny, do kantoru. Trojekurow rozpoznał w małym człowieczku asesora Szabaszkina i kazał go natychmiast wezwać do siebie. Po krótkiej chwili Szabaszkin stał już przed Kiryłą Pietrowiczem zginając się w uniżonych ukłonach i z pokorą oczekując jego rozkazów.
– Bywaj, jak tam się nazywasz – rzekł Trojekurow – po coś przyjechał?
– Jechałem do miasta, wasza ekscelencjo – odpowiedział Szabaszkin – i wstąpiłem do Iwana Diemianowa, by dowiedzieć się, czy nie ma dla mnie jakiego rozkazu od waszej ekscelencji.
– Bardzo w porę zajechałeś, jak tam się nazywasz; jesteś mi potrzebny; napij się wódki i posłuchaj.
Takie łaskawe przyjęcie przyjemnie zadziwiło asesora. Wymówił się od wódki i zaczął
słuchać słów Kiryły Pietrowicza z wytężoną uwagą.
– Mam sąsiada – powiedział Trojekurow – drobnego szlachciurę, grubianina, chcę odebrać
mu majątek – co o tym myślisz?
7
– Wasza ekscelencjo, jeżeli istnieją jakieś dokumenty, czy też...
– Bujda, bracie, jakie tam znów dokumenty. Na to są ukazy. Cała sztuka w tym, żeby bez żadnego prawa odebrać majątek. Zaczekaj jednak. Ten majątek kiedyś do nas należał. Był
kupiony od niejakiego Spicyna, a później sprzedany ojcu Dubrowskiego. Czy nie można by się do tego przyczepić?
– Trudno będzie, wasza ekscelencjo. Prawdopodobnie ta sprzedaż była dokonana w sposób legalny.
– Pomyśl, bracie, dobrze poszperaj.
– Gdyby wasza ekscelencja mogła w jakiś sposób wydobyć zapis, na mocy którego Dubrowski włada swoim majątkiem, no to oczywiście...
– Rozumiem, ale w tym sęk, że wszystkie papiery spłonęły mu w czasie pożaru.
– Jak to, wasza ekscelencjo, papiery mu spłonęły? Czegóż więcej potrzeba – w takim razie niech pan raczej działa wedle prawa i bez wątpienia wasza ekscelencja uzyska całkowitą
satysfakcję.
– Tak sądzisz? No, uważaj – polegam na twojej gorliwości, a wdzięczności mojej możesz być pewien.
Szabaszkin skłonił się prawie do ziemi, wyszedł i tego samego dnia zaczął zabiegać około uknutego podstępu. Dzięki jego zręczności już po dwóch tygodniach Dubrowski otrzymał z miasta wezwanie, by natychmiast dostarczył koniecznych wyjaśnień co do swoich praw do wioski Kistieniewki.
Andrzej Gawryłowicz, zdumiony urzędowym zapytaniem, tego samego dnia napisał w odpowiedzi dość szorstkie pismo, w którym oznajmiał, że wioskę Kistieniewkę otrzymał po śmierci swego świętej pamięci ojca, że posiada ją na podstawie sukcesji, że Trojekurow nie ma z tym nic wspólnego i że wszelkie postronne zakusy na jego własność są niczym innym jak matactwem i podstępem.
Pismo owo wywarło na asesorze Szabaszkinie całkiem przyjemne wrażenie. Szabaszkin doszedł do wniosku, po pierwsze, że Dubrowski słabo się orientuje w prowadzeniu spraw, a po drugie, że człowiek tak nieopanowany i nieostrożny łatwo da się zapędzić w najmniej pomyślną dla siebie sytuację.
Andrzej Gawryłowicz, rozpatrzywszy powściągliwe pytania asesora, stwierdził, że musi odpowiedzieć bardziej rzeczowo, napisał dość sensowne pismo, lecz po pewnym czasie i ono okazało się niedostateczne .
Sprawa się przeciągała. Przekonany o swej słuszności, Andrzej Gawryłowicz nie bardzo się o nią niepokoił, nie miał ani ochoty, ani możliwości, by wyrzucać pieniądze i choć zawsze 8
pierwszy pokpiwał ze sprzedajnego sumienia gryzipiórków, to jednak myśl, że może stać się
ofiarą szalbierstwa, nie przychodziła mu jakoś do głowy. Również i Trojekurow niezbyt troszczył się o wygranie rozpoczętej sprawy – Szabaszkin za niego czynił starania, w jego imieniu zabiegał wpływając na sędziów groźbą i przekupstwem i na wszelkie możliwe sposoby komentując przepisy prawne. Tak czy inaczej dziewiątego lutego 18.. roku Dubrowski za pośrednictwem policji miejskiej otrzymał wezwanie do stawienia się w *** skim sądzie ziemskim celem wysłuchania orzeczenia wyżej wymienionego sądu w sprawie spornego majątku pomiędzy nim, porucznikiem Dubrowskim, a generałem Trojekurowem, oraz celem wyrażenia swojej zgody albo sprzeciwu. Tegoż samego dnia Dubrowski wyruszył
do miasta; w drodze wyprzedził go Trojekurow. Dumnie spojrzeli na siebie i Dubrowski zauważył na twarzy przeciwnika złośliwy uśmiech.
9
ROZDZIAŁ DRUGI
Po przybyciu do miasta Andrzej Gawryłowicz zatrzymał się u znajomego kupca, przenocował u niego i nazajutrz rano zjawił się w kancelarii sądu powiatowego. Nikt tu nie zwrócił na niego uwagi. Ale kiedy w ślad za nim przybył również Kiryła Pietrowicz, pisarze zerwali się ze swych miejsc i założyli pióra za uszy. Ławnicy powitali go z wyrazami głębokiej uniżoności, przysunęli mu fotel, wyrażając w ten sposób szacunek dla jego godności, wieku i okazałej postawy; Kiryła Pietrowicz usiadł tuż przy otwartych drzwiach –
Andrzej Gawryłowicz stanął oparłszy się o ścianę. Zapanowała głęboka cisza i sekretarz dźwięcznym głosem zaczął czytać orzeczenie sądu.
Zamieszczamy je w całości sądząc, że każdy z przyjemnością zechce poznać jeden ze sposobów, w jaki na Rusi można stracić majątek, do posiadania którego ma się bezsporne prawo.
„Dnia * lutego 18.. roku sąd powiatowy w K** rozpatrzył sprawę nieprawnego posiadania przez porucznika gwardii, Andrzeja, syna Gawryły, Dubrowskiego majątku należącego do generała en chef Kiryły, syna Piotra, Trojekurowa, który to majątek, położony w w ***-skiej guberni, zawiera wioskę Kistieniewkę wraz z *** poddanymi płci męskiej oraz *** dziesięcin ziemi łącznie z łąkami i użytkami. Ze sprawy powyższej wynika, iż: wyżej wymieniony generał en chef Trojekurow dnia 9 czerwca 18.. roku wniósł do tutejszego sądu podanie, w którym oświadcza, że zmarły jego ojciec, asesor kolegialny i kawaler orderów, Piotr, syn Jefima, Trojekurow w dniu 14 sierpnia 17.. roku, pełniąc w owym czasie funkcję
prowincjonalnego sekretarza zarządu ***-skiego namiestnictwa, kupił od wywodzącego się
ze szlachty kancelisty Fadieja, syna Jegora, Spicyna znajdujący się w ***-skim okręgu majątek, który się składał ze wspomnianej powyżej wioski Kistieniewki, nazywanej podówczas w rejestrach ziemskich osadą Kistieniewską, posiadającą ogółem wedle czwartego spisu poddanych *** dusz płci męskiej, z całą ich chłopską majętnością, z sadybą, ziemią
orną i ugorami, z lasami, łęgami, z rybołówstwem na rzeczce zwanej Kistieniewką, jak również ze wszystkimi przynależnymi do rzeczonego majątku służebnościami oraz z pańskim drewnianym dworem; słowem, wszystko bez reszty, co po ojcu swym, wywodzącym się ze 10
szlachty policjancie powiatowym Jegorze, synu Terentija, Spicynie w dziedzictwie otrzymał i we władaniu posiadał, nie zatrzymując z poddanych ani jednej duszy, a z ziemi ani jednej piędzi, za cenę 2500 rubli, na co akt kupna tego samego dnia w oddziale w ***-skiego sądu sporządzony został, a gdy ojciec jego 26 tegoż samego miesiąca sierpnia przez sąd ziemski w K** wprowadzony został w posiadanie, uczyniony został odpowiedni zapis w księgach. –
Kiedy zaś dnia 6 września 17.. roku ojciec jego z woli boskiej zmarł, powód generał en chef Trojekurow od 17.. roku pełnił służbę wojskową i przeważnie bywał na wyprawach wojennych poza granicami kraju, dlatego też nie mógł być powiadomiony zarówno o śmierci ojca, jak i o pozostawionym przez niego majątku. Obecnie, przeniesiony w stan spoczynku, wróciwszy do majętności ojca swego, składających się z wiosek ** i ** w powiatach K**, P** i R** i w*** -skiej guberni, a zawierających w poszczególnych wioskach w sumie do 300 dusz poddanych, stwierdził, że spośród liczby wyżej wymienionych posiadłości wyżej wymienionymi ***-oma duszami poddanych (z których to wedle ostatniego spisu poddanych w wiosce powyżej figuruje w sumie*** dusz poddanych) wraz z gruntem i ze wszystkimi służebnościami włada bez żadnego tytułu własności wyżej wymieniony porucznik gwardii Andrzej Dubrowski i dlatego przedstawiając przy niniejszym podaniu oryginał aktu kupna, wystawiony ojcu jego przez sprzedawcę Spicyna, prosi o odebranie wyżej wymienionego majątku nieprawnemu posiadaczowi Dubrowskiemu, o przekazanie go wedle przynależności w całkowite jego, Trojekurowa, władanie, a jednocześnie wobec nieprawnego przywłaszczenia rzeczonego majątku, z którego czerpał dochody, po ich należytym ustaleniu, o przysądzenie od wymienionego Dubrowskiego należnego wedle prawa odszkodowania i o zaspokojenie nim wyżej wymienionego Trojekurowa.
Sąd ziemski, stosownie do niniejszej prośby, dokonawszy zbadania dowodów, stwierdził, że wymieniony obecny posiadacz spornego majątku porucznik gwardii Dubrowski złożył na miejscu asesorowi szlacheckiemu wyjaśnienie, iż posiadany obecnie przez niego majątek, składający się z wyżej opisanej wioski Kistieniewki wraz z *** poddanymi, z gruntami i użytkami otrzymał tytułem spadku po śmierci swojego ojca, podporucznika artylerii, Gawryły, syna Jewgrafa, Dubrowskiego, który nabył go od ojca obecnego powoda, Trojekurowa, sprawującego w owym czasie urząd sekretarza prowincjonalnego, a następnie asesora kolegialnego, na podstawie wydanej radcy tytularnemu Grigorijowi, synowa Wasilija Sobolewowi przez tegoż Trojekurowa w dniu 30 sierpnia 17.., a zatwierdzonej w ***-skim sądzie powiatowym plenipotencji, wedle której winien był być na ów majątek wystawiony ojcu jego akt kupna, zważywszy, że rzeczony akt opiewa, iż wymieniony Trojekurow cały majątek nabyty od kancelisty Spicyna, a mianowicie *** dusz poddanych wraz z ziemią, 11
sprzedał ojcu Dubrowskiego i należną, wedle ugody zapłatę 3.200 rubli w całości od niego otrzymał i prosił rzeczonego pełnomocnika Sobolowa o wydanie ojcu Dubrowskiego urzędowego tytułu własności. A tymczasem ojciec jego, stosownie do tejże plenipotencji, wobec zapłacenia całej sumy winien wejść w posiadanie nabytego majątku i rozporządzać
nim aż do sporządzenia omawianego tytułu własności jako prawowity posiadacz i ani sprzedający majątek Trojekurow, ani też nikt inny w posiadanie majątku ma nie występować. Kiedy jednakże i w jakim urzędzie plenipotent Sobolów przekazał taki akt kupna ojcu jego
– pozwanemu Andrzejowi Dubrowskiemu nie jest wiadome. W tym czasie bowiem był
małoletnim, a po śmierci ojca swego, rzeczonego aktu kupna odnaleźć nie mógł i uważa, że akt ten prawdopodobnie spłonął wraz z innymi dokumentami podczas pożaru, jaki się
przydarzył w roku 17.. w ich domu, o czym wiedzą mieszkańcy tej osady. O tym zaś, że majątek – od dnia sprzedaży przez Trojekurowa, względnie od wydania przez niego pełnomocnictwa Sobolewowi, to znaczy od 17.. roku, a po śmierci ojca jego od roku 17.. aż
po dziś dzień był w bezspornym posiadaniu rodziny Dubrowskich, świadczą okoliczni mieszkańcy – którzy, w liczbie 52 osób, badani zeznali pod przysięgą, że istotnie, jak tylko sięga ich pamięć, wymieniony sporny majątek był w posiadaniu wyżej wspomnianych Dubrowskich od 70 lat wstecz bez jakiegokolwiek z czyjejkolwiek strony sporu, ale na podstawie jakiego aktu czy tytułu własności wiadome im nie jest. Natomiast tego, czy wymieniony w niniejszej sprawie poprzedni nabywca rzeczonego majątku, były sekretarz prowincjonalny, Piotr Trojekurow – majątek ów posiadał, nie pamiętają. Co się tyczy domu Dubrowskich, to dom ten około 30 lat temu w wyniku powstałego nocą w majątku pożaru spłonął, przy czym osoby niezainteresowane dowiodły, iż powyżej wymieniony sporny majątek może przynosić licząc przeciętnie od owego czasu, nie mniej jak 2.000 rubli dochodu rocznie.
Wbrew tym wywodom generał en chef Kiryła, syn Piotra, Trojekurow 3 stycznia roku bieżącego zwrócił się do tutejszego sądu z podaniem, z którego wynika, że aczkolwiek wyżej wspomniany porucznik gwardii Andrzej Dubrowski w trakcie przewodu załączył do niniejszej sprawy wydaną przez zmarłego jego ojca Gawryłę Dubrowskiego radcy tytularnemu Sobolewowi plenipotencję na sprzedany mu majątek, to jednak dowodów na to, iż nie tylko stosownie do plenipotencji tej dokonany został akt kupna, lecz nawet na to, że dopuszcza ona dokonanie takiego aktu stosownie do brzmienia generalnego regulaminu rozdz. 19 i ukazu z dnia 29 listopada 1752 roku nie przedstawił. Stąd wniosek, iż sama plenipotencja obecnie, wobec śmierci mocodawcy, ojca Dubrowskiego, stosownie do ukazu z.. maja 1818 roku, wygasła całkowicie, a ponadto istnieje nakaz oddawania spornych 12
majątków w posiadanie – tych, na które istnieją akty kupna – stosownie do aktów, majątki zaś
bez aktów kupna – wedle wyników dochodzenia. Na rzeczony majątek, który należał do jego ojca, Trojekurow przedstawił jako dowód akt kupna, z którego wynika, na podstawie wyżej wymienionych przepisów prawnych, że należy majątek ów odebrać nieprawemu posiadaczowi Dubrowskiemu i oddać go, stosownie do prawa dziedziczenia, Trojekurowowi. Ponieważ wymienieni obywatele ziemscy, władając nie należącym do nich majątkiem bez żadnych podstaw prawnych, korzystali z majątku tego niesłusznie, jak również korzystali z nienależnych im dochodów, to po wyliczeniu wysokości tych dochodów, należy ściągnąć je od Dubrowskiego i zaspokoić nimi powoda Trojekurowa.
Po rozpoznaniu niniejszej sprawy i sporządzeniu wypisów z niej i z odnośnych ustaw, sąd powiatowy orzeka, co następuje:
Jak widać z niniejszej sprawy, generał en chef Kiryła, syn Piotra, Trojekurow na wymieniony, znajdujący się obecnie w posiadaniu porucznika gwardii Andrzeja, syna Gawryły, Dubrowskiego sporny majątek, składający się z wioski Kistieniewki, posiadający ogółem wedle ostatniego spisu poddanych *** dusz płci męskiej wraz z ziemią orną i użytkami, przedstawił akt sprzedaży, wystawiony w 17.. roku zmarłemu jego ojcu, sekretarzowi prowincjonalnemu, pełniącemu później urząd asesora kolegialnego przez wywodzącego się ze szlachty kancelistę Fadieja Spicyna, że ponadto nabywca ów, jak to wynika z dokonanego na akcie kupna zapisu, został w tymże roku wprowadzony w posiadanie przez ***-ski sąd ziemski, na który to majątek już on sam uzyskał odpowiedni zapis. I choć wbrew temu ze swej strony porucznik gwardii Andrzej Dubrowski przedstawił
plenipotencję, wydaną przez tegoż zmarłego nabywcę Trojekurowa radcy tytularnemu Sobolewowi w celu dokonania aktu kupna sprzedaży na imię ojca Dubrowskiego – to jednak na podstawie tego rodzaju umów nie tylko zatwierdzanie aktów kupna majątków nieruchomych, lecz nawet chwilowe ich posiadanie jest stosownie do ukazu... wzbronione, zwłaszcza że sama plenipotencja wraz ze śmiercią jej wystawcy całkowicie wygasa. – Na to zaś, że istotnie na podstawie owej plenipotencji gdzieś i kiedyś dokonany został akt kupna wymienionego spornego majątku, Dubrowski ze swej strony żadnych wyraźnych dowodów do sprawy od początku postępowania sądowego, to znaczy od 18.. aż po dzień dzisiejszy nie przedstawił. W związku z powyższym sąd tutejszy postanawia tytuł własności na wymieniony majątek, posiadający poddanych wraz z ziemią i użytkami, w jakimkolwiek obecnie stanie się znajduje, stosownie do przedstawionego nań aktu kupna zatwierdzić na rzecz generała en chef Trojekurowa; polecić sądowi ziemskiemu w K** pozbawienie uprawnień co do rozporządzania rzeczonym majątkiem porucznika gwardii Dubrowskiego oraz przepisowe 13
wprowadzenie w posiadanie pana Trojekurowa, jak również sporządzenie na tym majątku zapisu jako na otrzymanym w drodze sukcesji. – A chociaż ponadto generał en chef Trojeku...
aisthetikos