Wiejski lekarz Franza Kafki (Inaka Isha, 2007) Koji Yamamura [napisy Pl].txt

(5 KB) Pobierz
00:00:05:Wykorzystano fragmenty opowiadania|Franza Kafki "Lekarz wiejski" w przekładzie Juliusza Kydryńskiego.
00:00:23:Słuszna droga idzie po linie,
00:00:30:która nie jest rozpięta wysoko, ale tuż nad ziemiš.
00:00:39:Ludzie, zdaje się, więcej się o niš potykajš,
00:00:45:niż po niej chodzš.
00:00:49:Franz Kafka
00:00:54:LEKARZ WIEJSKI
00:01:12:Byłem w wielkim kłopocie.
00:01:20:Miałem odbyć podróż nie cierpišcš zwłoki.
00:01:36:Oto ciężko chory czekał na mnie
00:01:40:w wiosce oddalonej o dziesięć mil.
00:02:03:Użyczcie konia!
00:02:06:Użyczcie konia!
00:02:14:Proszę!
00:03:11:Czy mam zaprzęgać?
00:03:24:Nigdy się nie wie, co można znaleć we własnym domu.
00:03:38:Hola, bracia, hola, siostro!
00:04:25:Pomóż mu.
00:04:40:Ty bydlaku
00:04:42:chcesz dostać batem?
00:04:46:Zaraz sobie przypominam, że jest on dla mnie obcy,
00:04:51:że nie wiem, skšd się wzišł,
00:04:55:i że dobrowolnie pomaga mi,
00:04:59:gdy wszyscy inni zawodzš.
00:05:07:Proszę wsiadać.
00:05:22:Ale ja będę powoził,
00:05:25:ty nie znasz drogi.
00:05:29:Oczywicie
00:05:30:ja wcale nie jadę,
00:05:32:ja zostaję z Różš.
00:05:35:Nie!
00:05:43:Jedziesz ze mnš
00:05:47:albo zrezygnuję z jazdy,
00:05:53:chociaż jest bardzo pilna.
00:05:58:Ani mi się ni dawać ci dziewczynę jako zapłatę.
00:06:06:Żwawo!
00:07:27:Doktorze, pozwól mi umrzeć.
00:07:54:Tak
00:07:55:w takich wypadkach bogowie pomagajš,
00:08:03:posyłajš konia, którego brak,
00:08:06:dodajš nawet drugiego dla popiechu,
00:08:11:i parobka na dodatek.
00:08:35:Zaraz jadę z powrotem.
00:09:11:Potwierdza się to, co wiem:
00:09:14:chłopak jest zdrowy,
00:09:18:trochę anemiczny,|troskliwa matka daje mu za wiele kawy,
00:09:24:ale jest zdrów
00:09:31:i najlepiej byłoby od razu wypchnšć go z łóżka.
00:09:38:Nie należę do tych,
00:09:46:co chcš naprawiać wiat,
00:09:52:i spełniam swój obowišzek aż do końca,
00:09:57:aż do tego miejsca, w którym staje się on prawie nadmierny.
00:10:05:le opłacany,
00:10:09:jestem jednak hojny i gotów pomagać biednym.
00:10:15:Chłopak może ma i słusznoć,
00:10:18:ja także chcę umrzeć.
00:10:23:Co ja tu robię wród tej nie kończšcej się zimy!
00:10:41:Gdyby przypadkiem nie było tam koni,
00:10:44:musiałbym zaprzšc winie.
00:10:50:Taki już mój los.
00:10:56:Oni nic o tym nie wiedzš,
00:11:00:a gdyby wiedzieli, nie uwierzyliby.
00:11:06:Łatwo jest pisać recepty,
00:11:09:lecz trudno jest poza tym porozumieć się z ludmi.
00:11:15:A więc, moja wizyta tutaj byłaby skończona,
00:11:21:raz jeszcze trudzono mnie nadaremnie:
00:11:28:jestem do tego przyzwyczajony,
00:11:34:cały powiat zamęcza mnie
00:11:41:niepokojšc w domu po nocy.
00:12:02:Muszę sam wobec siebie użyć
00:12:10:subtelnych perswazji,
00:12:17:aby nie zbesztać tej rodziny.
00:12:26:Matka prawdopodobnie jest mnš rozczarowana.
00:12:29:No, na cóż czekajš ci ludzie?
00:12:36:gotów prawie jestem przyznać,|że chłopak, być może, jest jednak chory.
00:12:46:O! teraz rżš obydwa konie;
00:12:51:ten hałas, zarzšdzony pewnie wyższym rozkazem,
00:12:56:ma mi ułatwić badanie.
00:13:06:Tak, młody człowiek jest chory.
00:13:18:Biedny chłopcze, nic ci nie można pomóc.
00:13:24:Odkryłem twojš wielkš ranę;
00:13:28:zginiesz od tego kwiatu w twoim boku.
00:13:51:Czy ocalisz mnie?
00:13:54:Jeżeli używacie mnie do więtych celów,|pozwalam z sobš i to robić:
00:14:02:cóż mi pozostaje staremu lekarzowi,
00:14:08:któremu uprowadzono służšcš!
00:14:17:Rozbierzcie go,
00:14:24:to będzie leczył,
00:14:31:Nie będzie za,
00:14:39:to go zabijcie.
00:14:42:To tylko lekarz,
00:14:46:to tylko lekarz,
00:14:50:to tylko lekarz.
00:15:10:Wiesz, mam do ciebie bardzo mało zaufania.
00:15:17:Ty także zostałe tylko gdzie strzšnięty,
00:15:20:nie przychodzisz na własnych nogach.
00:15:24:Zamiast pomóc,
00:15:26:cieniasz mi moje miertelne łoże.
00:15:30:Najchętniej wydrapałbym ci oczy.
00:15:35:Słusznie, to wstyd.
00:15:38:Ale jestem lekarzem.
00:15:41:Co mam uczynić?
00:15:45:Wierz mi, i mnie także nie jest lekko.
00:15:49:Mam się zadowolić tš wymówkš?
00:15:54:Ach, pewnie muszę.|Zawsze muszę się zadowalać.
00:15:59:Przyszedłem na wiat z pięknš ranš.
00:16:03:To była moja cała wyprawa.
00:16:07:Młody przyjacielu,
00:16:09:twoim błędem jest to,|że nie masz szerszego spojrzenia.
00:16:15:Ja, który zwiedziłem już daleko|i szeroko wszystkie izby chorych,
00:16:22:mówię ci:
00:16:25:twoja rana nie jest taka zła.
00:16:30:Zadana dwoma ciosami siekiery w ciasnym kšcie.
00:16:35:Wiele ludzi nadstawia swój bok i ledwie słyszš,
00:16:44:że siekiera uderza w lesie,|a cóż dopiero, że się ku nim zbliża.
00:16:55:Naprawdę tak jest,
00:16:57:czy też oszukujesz mnie w goršczce?
00:17:02:Naprawdę tak jest,
00:17:04:masz na to słowo honoru
00:17:08:urzędowego lekarza.
00:17:17:Ale teraz nadszedł czas, aby pomyleć o moim ratunku.
00:18:11:Żwawo!
00:18:14:Cieszcie się, pacjenci,
00:18:18:Długo dwięczał za nami nowy,
00:18:21:lecz obłędny piew dzieci.
00:18:25:Lekarz położył się wam do łóżka.
00:18:36:W ten sposób nigdy nie wrócę do domu.
00:19:34:Oszukany! Oszukany!
00:19:37:Raz usłuchałem w nocy fałszywego dzwonka
00:19:43:- nigdy nie da się tego naprawić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin