Wojciech Kruczyński (ur. 1964 r.), psychlog i psychoterapeuta pracujący między innymi z ofiarami i sprawcami przemocy, współzałożyciel Szkoły Samoobrony dla Kobiet WSDP, kierownik Poradni Psychoterapii Przeciwdziałania Przemocy w Warszawie.
W swojej' książce przybliża czytelnikowi zjawiska dobrej i złej samotności. Problem złej samotności dotyczy wielu z nas. Może objawiać się jako nieufność, nadmierna obowiązkowość lub lęk przed bliskością czy zranieniem. Jej przyczyny zwykle tkwią w naszej przeszłości, w zaburzonych relacjach z opiekunami. W wieku dojrzałym często objawia się brakiem intymnych związków z innymi osobami. Autor charakteryzuje różne typy samotników na przestrzeni ich kolejnych lat życia, wskazując niebezpieczeństwa ugrzęźnięcia w złej samotności oraz drogę do osiągnięcia prawdziwej bliskości i dobrej, dojrzałej samotności. 0 samotności szukaj również na stronie autora www. samotność, net
Wojciech Kruczyński
Wirus samotności
SPIS TREŚCI
PRZEDMOWA........................................................................ 9
WSTĘP................................................................................... 12
CZĘŚĆ I. WIRUS WKRACZA DO AKCJI...............................15
Nie ma jak u Mamy............................................................16
Pierwotny kokon............................................................16
Pierwszy krzyk..............................................................17
Dobra pierś....................................................................18
Zaufanie.........................................................................21
Zbyt dobra pierś.............................................................23
Pierś w zasadzie idealna................................................27
Ja kocham mnie..............................................................30
Zły duch.........................................................................34
Schrupię cię na śniadanie..............................................36
Wystarczająco dobra pierś..............................................38
Samotnicy od Mamy......................................................41
Typy wirusa od Mamy.......................................................44
Samotność Wycofana.....................................................44
Samotność Nieufna.........................................................46
Samotność Zależna........................................................48
Samotność Chwiejna......................................................52
Samotność Uwiązana.....................................................56
Samotność Zakochana w Sobie.....................................61
Samotność Uległa...........................................................64
Kochany nasz Tato - Trzecia osoba.....................................67
Samotność Lojalna........................................................71
Samotność Zdyscyplinowana........................................78
Czy samotność to fatum?...................................................84
CZĘŚĆ II. KATALOG OBJAWÓW........................................87
Zapomniane dziecko..........................................................87
Tęsknota za rodzicem....................................................91
Brak przyjaznej grupy.................................................. 94
Perfekcjonizm............................................................... 97
Poświęcenie................................................................. 102
Pręgi............................................................................. 103
Samobójstwo.................................................................107
Patriarchat.....................................................................110
Machismo......................................................................111
Wina i wstyd.................................................................115
Maski............................................................................118
Zdrada..........................................................................128
Sztuczna pierś...............................................................137
Konsumpcja..................................................................147
Rezygnacja....................................................................155
CZĘŚĆ III. DROGA DO BLISKOŚCI....................................159
Wychodząc z Samotności Wycofanej............................166
Wychodząc z Samotności Nieufnej................................169
Wychodząc z Samotności Zależnej................................173
Wychodząc z Samotności Chwiejnej.............................176
Wychodząc z Samotności Uwiązanej............................180
Wychodząc z Samotności Zakochanej w Sobie..............185
Wychodząc z Samotności Uległej..................................188
Wychodząc z Samotności Lojalnej................................192
Wychodząc z Samotności Zdyscyplinowanej................197
Prawdziwa bliskość..........................................................202
CZĘŚĆ IV. DOBRA SAMOTNOŚĆ.........................................217
Kim jestem?..................................................................218
Wewnętrzne dorastanie................................................222
Chwila..........................................................................227
INSPIRACJE...........................................................................231
PRZEDMOWA
Niektórzy mędrcy uważają, że świat istnieje jedynie dlatego, że Bóg nie chciał czuć się samotny...
Przed 40 laty samotność kojarzyła się ludziom z takimi określeniami jak: tragiczna, głęboka, odważna, wielka. Teraz na początku XXI w. kojarzy się ze słowami smutna, stara, tchórzliwa, brzydka lub odrażająca. Samotność nie jest już heroicznym wyborem filozofów, artystów i myślicieli szukających niezakłóconej obecnością innych absolutnej prawdy. Zresztą wybierane z własnej wolnej woli pustelnictwo według ostatniej klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego to jednostka chorobowa. Taka samo jak psychoza lub depresja. Mało kto już wierzy Schopenhauerowi, który twierdził: „wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny". A ci co mu wierzą i tak nie pragną takiej wolności. Samotność dzisiaj nie jest postrzegana jako wybór intelektualnej lub religijnej elity, lecz jako dotkliwe, bolesne cierpienie.
Samotność okazała się dżumą naszych czasów. Potrafi być przerażająca i porażająca. Poza tym jest nieunikniona. Każdy tak naprawdę jest sam. Nieważne, czy ma kogoś bliskiego czy nie. Sam przeżywa swoje lęki, nawet gdy ktoś inny w tym czasie trzyma go za rękę. Sam płacze, nawet gdy ten drugi ociera mu łzy. Druga osoba może być powiernikiem największych tajemnic, ale wcale nie ma się gwarancji, że tak będzie do końca. A na końcu i tak odchodzi się w samotności. Nawet jeśli wokół kręci
się cały tabun lekarzy i pielęgniarek lub przy łóżku siedzi i żegna nas rodzina, przyjaciele i jakiś kapłan.
Ludzie chorują na samotność. I nie mam tu na myśli jedynie jakiejś psychicznej niemocy. Większość symptomów osamotnienia przekłada się nie tylko na psyche, ale także na somę. Wiedzą o tym i psychiatrzy, i psychoterapeuci. Godziny rozmów w ich gabinetach lub psychotropy wypisywane na receptach leczą nie tylko schorowane dusze. Leczą także arytmię serca, kaszel, migrenę, astmę, kłucie w płucach, fantomy reumatyzmu, wymyślone nowotwory mózgu, rozregulowane żołądki, owrzodzone skóry i trwające miesiącami przeziębienia. Ludziom samotnym bardzo często jest nieustannie zimno. Nie pomaga im ani ciepły koc, ani gorąca herbata z rumem lub sokiem z malin. Ich mentalne przeziębienie przekłada się po pewnym czasie na dotkliwe uczucie chłodu prowadzące do chronicznych przeziębień. Wiem to od mojego i nie tylko od mojego psychoterapeuty. Wiem to także z własnego doświadczenia.
Osamotnienie i towarzyszące mu uczucie opuszczenia zazwyczaj postrzegane są jako coś, czemu nie możemy się przeciwstawić. Co jest nieuniknione, nieuchronne i czemu nie możemy zapobiec. Bo taka lub taki jestem, bo nikt mnie nie akceptuje, bo nikt nie jest w stanie zbudować ze mną trwałego związku: ani rodzice, ani rodzeństwo, a potem także żadna partnerka lub partner. Bardzo często obwiniamy za to cały świat i otaczających nas ludzi, jednocześnie niezmiernie rzadko dopatrując się przyczyn tkwiących w nas samych. „Wirus samotności" jest książką, która w niezwykle interesujący, daleki od mentorskiego moralizatorstwa sposób próbuje skierować wzrok na nas samych i odpowiedzieć na dwa zasadnicze pytania: dlaczego jestem samotna/y i co mogę zrobić, aby swoją samotność przezwyciężyć.
Wojciechowi Kruczyńskiemu znakomicie udało się połączyć ugruntowaną wiedzę psychologiczną z przekonywającymi przykładami z życia w postaci poruszających opowieści, z którymi można się identyfikować. Po przeczytaniu tej książki ma się wyraźne uczucie, że autor stoi po naszej stronie i że opowiedział po części historię naszej samotności, doskonale rozumiejąc przy tym naszą rezygnację, nasz smutek, nasze załamania i nasze lęki. A z tymi uczuciami jest się o wiele mniej samotnym...
Janusz L. Wiśniewski, pisarz, chemik, informatyk
Frankfurt nad Menem, wrzesień 2005
WSTĘP
Byłem samotny. Byłem samotny i nawet o tym nie wiedziałem. Jeszcze bardziej zaskakujący może się wydawać fakt, iż doszedłem do tak smutnego wniosku dopiero w dniu moich trzydziestych urodzin. Gdy przekroczyłem tę magiczną cyfrę, urządziłem wielkie przyjęcie, na kilka sal, z młodzieżowym zespołem rockowym. Gości nie dało się policzyć - wciąż ktoś wchodził i wychodził. Było tłumnie, gwarnie, wesoło. Z każdą z tych osób wiązała się osobna historia, skłaniająca do wspomnień. Rodzina, szkolni znajomi, przybrane ciocie i wujkowie, kobiety, które kiedyś gościły w moim życiu: byli wszyscy, w komplecie. Czy możesz sobie wyobrazić mniej samotnego człowieka ode mnie, w tamtą noc? A jednak byłem samotny. Patrzyłem na ten korowód rozbawionych postaci i zupełnie niespodziewanie uświadomiłem sobie, że z nikim spośród obecnych nie łączy mnie nic specjalnego, nic, z czego nie dałoby się zrezygnować. Wielka impreza, która miała zebrać w jednym miejscu wszystko, co najlepsze w moim życiu, pokazała mi ogrom mojej emocjonalnej pustki. Tak, to była samotność. Kac-gigant, który pojawił się rankiem, nie wynikał z ilości wypitego alkoholu. Patrzyłem na porozbijane szkło, lepką od brudu podłogę i na gości wymykających się chwiejnie -jak na bilans całego dotychczasowego życia. Gdy chciałem się bawić, nie było trudno znaleźć przyjaciół. Teraz, gdy nie czułem się na siłach, aby posprzątać tę stajnię Augiasza, zostałem sam. Świat przybrał ciemne, posępne barwy. Co dalej?
Kiedy trochę doszedłem do siebie i w otoczeniu dawało już się wyróżniać żywsze kolory, zacząłem się nad tym pytaniem zastanawiać. Jedna odpowiedź rodziła kolejne wątpliwości. Dlaczego wcześniej nie wiedziałem, że jestem samotny? Jak do tego doszło? Dlaczego nie umiem nawiązywać z ludźmi bliskich relacji? Co muszę zmienić w sobie, by być do tego zdolnym? Czy to w ogóle możliwe? Jeśli tak, w jaki sposób się do tego zabrać? Wyjść na ulicę i obwieścić, że jestem samotny i szukam bratniej duszy? Jak ją rozpoznać? Na ile się otworzyć? Czy to, co o sobie opowiem, nie będzie zbyt odpychające? Jak sprawić, by ktoś polubił mnie takiego, jakiego znam ja sam, bez udawania, bez upiększania swej osoby?
Poszukiwania odpowiedzi zajęły dziesięć lat. Kolejna magiczna cyfra. Tym razem obyło się bez wielkich imprez, bez fajerwerków. Za to pod jednym dachem z bliską osobą, tak bliską, jak nikt dotąd. Bez najmniejszego cienia samotności. Z uczuciem szczęścia i wielkich nadziei na przyszłość.
Osobiste poszukiwania, a także moje doświadczenia zawodowe psychoterapeuty sprawiły, że urodziła się ta książka o samotności. Trzeba tam być, w tym ciemnym lochu i samemu znaleźć światło, aby zrozumieć cierpienie, strach i gniew, towarzyszące samotności. Dziś wchodzę tam powtórnie, by ustawić drogowskazy, pokazujące drogę do wyjścia. Mam nadzieję, iż będą na tyle czytelne, że wyprowadzą cię z osamotnienia i znajdziesz się w świecie bliskich, ciepłych związków z innymi osobami. Samotność bowiem, jak się okaże, ma różne oblicza, ale jej rdzeniem jest zawsze niezdolność do bliskości, a co za tym idzie, brak drugiej osoby, która jest chętna do przebywania w twoim świecie. Nie sposób wytłumaczyć osobie notorycznie samotnej, czym jest prawdziwa bliskość, podobnie jak człowiekowi, żyjącemu od urodzenia w lochu, czym jest światło słoneczne. Najlepiej zachęcić go do wyjścia. Nieznany świat na zewnątrz może przerażać, ale zapewniam cię: jest warto. Ja to wiem.
Zanim zaczniemy, jeszcze jedna sprawa. Książka skierowana jest zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn, a trudno jest pisać dla obu płci, używając tylko rodzaju męskiego. Uznałem więc, że w partiach tekstu, które kojarzą mi się bardziej z mężczyznami, będę używał rodzaju męskiego, a w częściach wiążących się raczej z przeżyciami kobiet, żeńskiego. To mój subiektywny, arbitralny wybór. Nie znaczy to, że któraś płeć jest w pewnych sferach uprzywilejowana czy wolna od zagrożenia samotnością. Nie różnimy się od siebie aż tak bardzo.
CZĘŚĆI
Wirus wkracza do akcji
Samotność nie pojawia się w tym momencie, gdy telefon przestaje się odzywać albo, gdy odchodzi ktoś bliski. Samotność jest w nas już wcześniej, przyczajona, wyciszona, czekająca, by w odpowiednim momencie się ujawnić. Tak jak zaszczepiony dawno temu wirus, który zaatakuje w sprzyjających okolicznościach. Niektórzy z nas są odporni na wielokrotne czasem rozczarowania czy nawet porzucenia przez bliskich sercu ludzi - inni po miłosnym zawodzie zamykają się w czterech ścianach i latami leczą rany. Niektórzy nie mogą się opędzić od nic nieznaczących znajomości - dla innych, nawet krótka wymiana zdań w taksówce lub u fryzjera jest już towarzyskim sukcesem. Jak to się dzieje, że wirus samotności jednych zabija, a innych omija z daleka?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, zacząłem penetrować przeszłość. Czyniłem to jednak zbyt powierzchownie - wciąż nie mogłem dotrzeć do źródeł samotności. Odczuwałem ją w małżeństwie, na młodzieżowych prywatkach, w przedszkolu... Im dalej sięgałem pamięcią, tym więcej się pojawiało smutnych wspomnień. W końcu, między innymi, uciekając się do stosowania własnej psychoterapii, sięgnąłem najdalej, jak to możliwe: do czasów, których nie pamięta się świadomie, lecz odczuwa ich działanie w swych tęsknotach, fantazjach i niewytłumaczalnych uczuciach, należących jakby do kogoś innego, nieznajomego, czasem przerażającego. Sięgnąłem do czasów nazywanych niekiedy utraconym rajem dzieciństwa, ale które nie zawsze na takie miano zasługują. Wybierz się tam ze mną. Nie bój się - jestem obok i trzymam cię za rękę.
Nie ma jak u Mamy
Pierwotny kokon
Przed wirusem samotności w stu procentach może ochronić cię tylko jedno: ciepły i wygodny brzuch Mamy, w którym mieszkasz kilka cudownych miesięcy. Nie musisz się starać o nic, nie musisz niczego pragnąć: twoje potrzeby są zaspokajane, zanim je sobie uświadomisz. Jest ciepło i miękko. Doskonała jedność, bez strachu, bez łez, bez samotności. Do tego stanu zdarza się nam tęsknić, szczególnie wtedy, gdy świat się wydaje nieprzyjazny, codzienność zbyt trudna do zniesienia, dotyka nas cierpienie. Gdy zwijasz się w kłębek pod kołdrą i zapadasz w półsen, który odgradza cię od nierozwiązywalnych problemów, to właśnie próbujesz odtworzyć ów idealny stan. Kiedy znieczulasz się kolejną porcją alkoholu lub sięgasz po kolejną dawkę narkotyku, to właśnie chcesz odnaleźć choć na chwilę tę utraconą, błogą bezmyślność płodowego życia. Niestety, nazajutrz znów trzeba będzie się na nowo urodzić, a narodziny są momentem, w którym dotkliwie, bez żadnej taryfy ulgowej odczuwasz dojmujący ból samotności. Zawsze, gdy dopada mnie myśl o wycofaniu się na jakiś czas z życia, uświadamiam sobie nieuchronność faktu, iż będę musiał w końcu wyjść z ciepłego kokonu i przeżyć szok ponownego spotkania z rzeczywistością. To odbiera mi chęć powrotu do matczynego łona. Mam wrażenie, że bycie tam, to najprzyjemniejsze uczucie na świecie, ale twoje i moje miejsce jest nieodwołalnie tutaj, wśród ludzi. Jeśli zaryzykujemy powroty, to tylko na gapę - i jak każdy gapowicz będziemy stamtąd bez pardonu wyrzucani, na zbity pysk. Za każdym razem odczujemy to bardziej boleśnie.
Mówisz, że nie pamiętasz tamtego stanu, że to niemożliwe, by zachowały się jakiekolwiek wspomnienia. Dlaczego więc wciąż chcesz tam wracać? Dlaczego codzienna rzeczywistość wywołuje w tobie niechęć i strach? Dlaczego wmawiasz sobie: wszystko przez to, że żyję w takim paskudnym miejscu, w tym zakłamanym kraju, gdzie jedni tylko wykorzystują drugich, gdzie nie ma miejsca dla takich jak ja? Gdybym tylko żyła w innym miejscu, w Kanadzie, w Nowej Zelandii, może w Australii - o tak, tam wszystko potoczyłoby się inaczej... Nie łudź się: byłoby dokładnie tak samo, jak tu. Gdziekolwiek bowiem pójdziesz, zabierzesz swego wirusa samotności ze sobą. Twoje marzenia dotyczą tak naprawdę Nibylandii, szczęśliwego kraju, do którego nie ma już powrotu. Pierwotny kokon jest dla nas właściwym miejscem tylko wtedy, gdy się jeszcze nie narodziliśmy. W rzeczywistości niewiele różni się od śmierci. Nie zdajemy w nim sobie sprawy z własne...
pthe