Opowiadania - Tadeusz Borowski.doc

(183 KB) Pobierz
Tadeusz Borowski - biografia

Tadeusz Borowski urodził się 12 listopada 1922 roku w Żytomierzu na Ukrainie. Jego ojciec - Stanisław Borowski - był księgowym w spółdzielni pszczelarsko-ogrodniczej. W 1926 roku został aresztowany przez władze radzieckie (prawdopodobnie za udział w Polskiej Organizacji Wojskowej) oraz wywieziony do łagru na budowę kanału białomorskiego. Matka - Teofila Borowska - cztery lata później została zesłana na Syberię. Tadeusz i Juliusz (starszy o cztery lata od pisarza brat) pozostali na Ukrainie. Opiekę nad nimi sprawowali krewni. Był to czas głodu towarzyszącego kolektywizacji.
              W 1932 roku ojciec Tadeusza został zwolniony z łagru na skutek polsko-radzieckiej wymiany więźniów. Tadeusz Borowski wyruszył wraz z bratem w długą, samodzielną podróż do Polski. Na granicy czekał na nich ojciec, z którym udali się do Warszawy. Tam też osiedlili się. Po dwóch latach, dzięki pomocy Czerwonego Krzyża, powróciła do nich matka.
              Warunki życia rodziny w Warszawie były bardzo ciężkie. Dzieci mieszkały w bursie oo. Franciszkanów. Tadeusz uczył się w gimnazjum im. Tadeusza Czackiego. Maturę zdawał wiosną 1940 roku. Jesienią 1940 roku rozpoczął studia na wydziale polonistycznym podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego. Wykładowcami jego byli między innymi: Zofia Szmydtowa oraz dr Tadeusz Mikulski, kolegami: Andrzej Trzebiński, Wacław Bojarski, Wanda Leopold. Tu również poznał swoją przyszłą żonę - Marię Rundo. Studia traktował bardzo poważnie.
              W grudniu 1942 roku Borowski zadebiutował tomikiem „Gdziekolwiek ziemia”. Książka ta została wydana w 165 egzemplarzach odbitych na powielaczu, przyjęta jednak została bez większego entuzjazmu. Tomik ten nie uchronił się od krytyki, w szczególności Wacława Bojarskiego, kolegi Borowskiego ze studiów. Wacław Bojarski należał do prawicowo-nacjonalistycznego ugrupowania „Sztuka i Naród”, którego ideowym przywódcą i czołowym publicystą od pewnego momentu był Trzebiński, były przyjaciel Borowskiego. Od momentu, gdy Trzebiński zaczął czynnie uczestniczyć w życiu ugrupowania, między dawnymi przyjaciółmi zapanowała niechęć - prawdopodobnie dotyczyła ona odmiennej ideologii.
              W lutym 1943 roku Borowski został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. 29 kwietnia wytatuowano mu na przedramieniu numer 119 198. Podczas pobytu w obozie pracował w tzw. komandach zewnętrznych – początkowo na Budach, później na Harmenzach. Po kilku miesiącach pracy obozowej trafił w bardzo ciężkim stanie do szpitala. Zdiagnozowano u niego włóknikowe zapalenie płuc. Dzięki lekarstwom wykradzionym niemieckiemu lekarzowi udało się uratować jego życie. Po rekonwalescencji nie opuścił szpitala. Rozpoczął pracę nocnego stróża. Po pewnym czasie awansował na stanowisko sanitariusza. Wiosną 1944 roku został wysłany z powrotem do macierzystego obozu w Oświęcimiu na kurs dla sanitariuszy.

              Dzięki swojemu pisarstwu był popularny wśród więźniów. Duża część jego wierszy to liryki miłosne do Marii, która wówczas przebywała po drugiej stronie rampy - w obozie dla kobiet. Natomiast wiosną 1944 roku zaczęły docierać do Marii listy, które stanowiły jednocześnie początki prozy Borowskiego. „Przemyt” ich był możliwy przede wszystkim dzięki znajomościom. Treść listów autor prawdopodobnie odtworzył w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu”. Niedługo później Borowskiemu udało się przedostać na teren obozu kobiecego i spotkać się z ukochaną, która była wówczas w bardzo złym stanie zdrowotnym.               Od tej pory starał się dostarczać jej lekarstwa oraz pożywienie. Późną wiosną 1944 roku Borowski zrezygnował z pracy w szpitalu i rozpoczął pracę w komandzie roboczym polegającą na reperowaniu dachów bloków na terenie obozu kobiecego. Jego wybór był świadomy, gdyż wiedział, iż dzięki tej zmianie będzie częściej widywał się z Marią.

              Po ewakuacji Brzezinki Tadeusz wyjechał i trafił do obozu Natzweiler koło Stuttgartu. Tutaj przeżył najcięższy okres obozowej pracy. Zimą 1945 roku wraz z transportem muzułmanów został przywieziony do Dachau. Sądzono, że jest to transport do gazu, jednak Borowski znalazł się w szpitalu. Od maja do września 1945 roku przebywał w obozie na terenie dawnych koszar SS we Freimannie pod Monachium. Pod koniec kwietnia 1945 roku Dachau zostało wyzwolone przez VII Armię Amerykańską. Amerykanie chcieli zwalniać ludzi z obozu stopniowo. W tym celu utworzyli obozy dla tzw. dipisów (wysiedleńców). W jednym z tych obozów znalazł się Borowski. Tam poznał Anatola Girsa - przedwojennego wydawcę, który zaproponował młodemu poecie wydanie tomu poezji. W listopadzie 1945 roku ukazał się zawierający 14 wierszy tomik noszący tytuł „Imiona nurtu”. Natomiast jeszcze we wrześniu 1945 roku, po wyjściu z obozu dla dipisów, Tadeusz Borowski wraz z dwoma kolegami z Oświęcimia - Januszem Nelem-Siedleckim i Krystynem Olszewskim - rozpoczął pracę nad książką. Właśnie w tym czasie Borowski napisał cztery opowiadania, które później znalazły się w tomie pt. „Pożegnanie z Marią” - „U nas w Auschwitzu”, „Ludzie, którzy szli…”, „Dzień na Harmenzach” oraz „Proszę państwa do gazu”. Następnie młody pisarz podjął pracę w Biurze Poszukiwania Rodzin, które prowadzone było również przez Girsa. Dzięki tej pracy Borowski uzyskał wiadomości o Marii (wcześniej nie wiedział nawet, czy jego ukochana żyje). Nawiązał z nią kontakt listowny.

              Po wyjściu z obozu Borowski przebywał w Monachium. W kwietniu 1946 roku odbył podróż do Belgii i Francji. 31 maja tego roku wyjechał z Monachium do Warszawy. Tu nie związał się z żadnym literackim ugrupowaniem. Publikował w „Kuźnicy” i „Pokoleniu”, jednak nie został członkiem żadnej redakcji. W kwietniowym numerze „Twórczości” zostały opublikowane dwa opowiadania, tj. „Dzień na Harmenzach” oraz „Proszę państwa do gazu”. W Warszawie pracował również jako młodszy asystent na polonistyce oraz w redakcji „Świata młodych” oraz „Przeglądu akademickiego”. Zajmował się prozą oraz czasem krytyką literacką. W 1946 roku opublikował „Śmierć powstańca” oraz „Bitwę pod Grunwaldem”, natomiast rok później, w 1947 roku, „Chłopca z Biblią” oraz „Pożegnanie z Marią”. W listopadzie 1946 roku Maria Rundo powróciła do Warszawy. W grudniu tego roku ona i Tadeusz Borowski zostali małżeństwem.
              W styczniu 1947 roku Tadeusz Borowski opublikował w „Pokoleniu” recenzję ze wspomnień obozowych Zofii Kossak-Szczuckiej pt. „Z otchłani”. W pracy tej autor zawarł krytykę tradycyjnie martyrologicznego, kładącego nacisk na solidarność ofiar sposobu spojrzenia autorki na rzeczywistość obozową. Borowskiemu natomiast zarzucono cynizm oraz fałszowanie rzeczywistości.
              Pod koniec 1947 roku Borowski zaczął brać czynny udział w życiu literackim. Objął redakcję miesięcznika „Nurt”, który został zamknięty już po dwóch miesiącach wydawania. W styczniu 1948 roku brał udział w seminarium literackim w Nieborowie. Należał wówczas, wraz z innymi młodymi pisarzami, do grupy „Pokolenie” występującej przeciwko „starej literaturze”. Potem wstąpił do PPR. Stopniowo zaczął oddalać się od swojej postawy, którą przedstawił w prozie z okresu obozowego. W czerwcu 1949 roku wyjechał do Berlina Wschodniego, gdzie podjął pracę referenta kulturalnego w Polskim Biurze Informacji Prasowej. Był bardzo popularny w środowisku literackim NRD. W Berlinie pozostał do marca 1950 roku.
              Podczas jego pobytu w Berlinie ukazało się jego dzieło pt. „Rozmowy”. Była to samokrytyka, która przekreśliła jego dotychczasowy dorobek, zwłaszcza obozowy. W „Nowej kulturze” pisał „Małą kronikę wielkich spraw”. Opublikował takie opowiadania, jak „Muzyka w Herzenburgu”, „Kłopoty pani Doroty”. Jego proza stała się zupełnie inna - przesiąknięta publicystyką. Stał się „sztandarowym stalinistą polskiej literatury”.

 

1 lipca 1951 roku, pięć dni po narodzinach jego córki - Małgorzaty, Borowski dokonał próby samobójczej, wskutek czego, po dwóch dniach spędzonych w szpitalu, zmarł. Miał 29 lat.
Twórczość Tadeusza Borowskiego
- wiersze: „Gdziekolwiek ziemia” 1942, „Arkusz poetycki nr 2” 1944, „Imiona nurtu” 1945
- zbiory opowiadań: „Byliśmy w Oświęcimiu” (wspólnie z K.Olszewskim i J. Nel- Siedleckim) 1946, „Pewien żołnierz. Opowieści szkolne” 1947, „Pożegnanie z Marią” 1948, „Kamienny świat” 1948, „Opowiadania z książek i gazet” 1949.

 

Wiadomości wstępne
Tom „Pożegnanie z Marią” to zbiór opowiadań, poruszających tematykę doświadczeń obozowych, zwraca zwłaszcza uwagę na niszczenie wszelkich wartości moralnych w ekstremalnych warunkach. Świat więzienny autor obserwuje od wewnątrz i opisuje go z punktu widzenia człowieka biorącego w tym życiu czynny udział. Zbiór ten zawiera sześć opowiadań: cztery o tematyce obozowej oraz dwa o nieco innej. Te dwa opowiadania tworzą swoistą klamrę całego zbioru, jakby prolog i epilog opowiadań obozowych. Ich akcja rozgrywa się poza terenem obozów koncentracyjnych - jednego z nich wcześniej (przed obozem koncentracyjnym - opowiadanie pt. „Pożegnanie z Marią”), zaś drugiego - bezpośrednio po wyzwoleniu („Bitwa pod Grunwaldem”). Opowiadanie pierwsze odpowiada na pytanie o genezę tego, co obserwuje autor, natomiast ostatnie tłumaczy skutki.
              W opowiadaniach Tadeusza Borowskiego mamy do czynienia ze zderzeniem zwykłego, codziennego dnia z czymś okrutnym, trudnym do opisania. Dlatego też narrator opowiadań (Tadek, niesłusznie utożsamiany z Tadeuszem Borowskim) ukazany jest jako człowiek, którego nic nie dziwi, nic nie wzrusza. Stara się walczyć tylko o własne życie, nie zważając na innych. Jest on początkowym studentem i poetą. Życie w obozie doświadcza go bardzo mocno, jest głodzony i maltretowany. Zdaje się jednak, że akceptuje porządek tam panujący, dostosowuje się do wszelkich zasad. Podobnie postępują inni więźniowie, gdyż w tamtejszej rzeczywistości był to jedyny sposób, aby ocalić swoje życie. Niejednokrotnie przymuszano innych więźniów do uległości oraz do akceptacji takiej rzeczywistości.
              Tom „Pożegnanie z Marią”, gotowy latem 1947, wydrukowany został pod koniec tego roku. Warto również wspomnieć o języku opowiadań. Jest on adekwatny do tematyki i atmosfery panującej w miejscach, o których opowiada narrator. Służy on wyłącznie komunikacji, jest pozbawiony wszelkich emocji. Zdania są zazwyczaj zwięzłe, krótkie, służą przekazaniu konkretnego komunikatu. W związku z tym, iż w obozach znajdowali się często ludzie różnych narodowości, powstawała swoista językowa mieszanina z przewagą języka niemieckiego. Borowski sucho, bez zbędnych emocji opisuje rzeczywistość. Nie wartościuje, nie mówi, co jest dobre, a co złe.
 

STRESZCZENI E POŻEGNANIE Z MARIĄ

Rozdział I Maria wraz z Tadkiem siedzą we wnętrzu swojego pokoju. W pokoju tym znajdują się różne rzeczy: talerze z niedojedzoną sałatą, kieliszki. Rozmawiają o poezji. Za oknem widać spalony dom, za spalonym domem jeździły skrzypiące tramwaje. W pokoiku obok słychać patefon. Nagle drzwi do tego pomieszczenia otwierają się. Wchodzi Tomasz z żoną. Mówi do Tadka, iż się nie stara, bo wódki nie ma, po czym odchodzi w kierunku drzwi. Za Tomaszem do kantoru wchodzą taneczne pary, po chwili jednak wychodzą.
              Maria twierdzi, że musi iść, gdyż „kierownik prosił, żeby zaczynać wcześniej”. Uznaje, że weźmie ze sobą Szekspira, żeby zrobić go na wtorkowy komplet. Przechodzi do drugiego pokoju. Tu spotyka skrzypka, który usiłuje przygotować się do niedzielnego koncertu poetycko-muzycznego. Na krzesełku huśta się Apoloniusz., obok leży Piotr i dwie dziewczyny.
              Do Marii podchodzi Żydówka. Mówi, iż od dawna nie było jej tak dobrze, jak tu, mimo że była śpiewaczką. Dziewczyna jest wystraszona, jej rodzina została „za murami”. Twierdzi, iż jej zdaniem po aryjskiej stronie też będzie getto. W drzwiach pojawia się Tomasz.
              Na zewnątrz stoi furman z koniem. Tomasz z Tadkiem otwierają bramę. Na teren wjeżdża wóz napełniony różnymi przedmiotami, podjeżdża pod drewnianą szopę. Rzeczy, które znajdują się na wozie, należą do starszej kobiety. Mężczyźni rozładowują wóz.
              Tadek zauważa Marię, podchodzi do niej i pyta, czy ta poczeka do południa. Ona jednak uznaje, że poradzi sobie sama z „rozlewaniem i rozwiezieniem”.

Rozdział II Jest ranek. Nocą padał śnieg. Furman zdążył już posprzątać wapno z dołu i zawieźć na budowę. Żandarm nadal pilnuje starej szkoły, w której pojawiają się coraz to nowi, uwięzieni ludzie.
              Potem następuje opis sklepiku paskarskiego - „był małą, zaciszną zatoką”. Przy ladzie spotykają się policjanci z chłopami i handlują ludźmi ze szkoły. Nocą policjanci wysadzają przez okno szkoły towar, który znika lub jest przenoszony na teren firmy budowlanej, w której pracuje Tadek. Kantor rano był jeszcze zamknięty (zwykle były to dziewczęta).
              Właścicielem firmy budowlanej jest Inżynier. Jego firma była bardzo dochodowa w czasie wielkiego głodu. Inżynierowi wiodło się dobrze, interes rozwijał się. Dobrze wiodło się też pracownikom Inżyniera. Często płacił on więcej, niż pozwalało ustawodawstwo okupacyjne. Przez trzy miesiące opłacał studia Tadkowi. Często było tak, iż furmani sprzedawali wapno na ulicy i dowozili na budowę niepełne metry. Początkowo Tadek również był nieuczciwy, jednak później zżył się z kierownikiem.

                Bohaterowie mówią również o pani doktorowej. Niektórzy nazywają ją „Starą”. Jest to bardzo bogata przedwojenna właścicielka składów budowlanych. Inżynier jest z nią bardzo zżyty. Doktorowa siedzi w pokoju razem z Tadeuszem i kierownikiem. Rozmawiają Mówią również o urzędniczce w kantorze nasłanej przez Inżyniera do pilnowania kasy. Po sytuacji, kiedy zaginął tysiąc złotych, Inżynier stracił zaufanie do kobiety.
              Kierownik przyprowadza do kantoru panią doktorową. Przychodzi również furman. Mówi o tym, iż wywożą Żydów, a później będą wywozić Polaków.
              Podczas łapanki kierownik zamyka bramę na kłódkę. Przed łapankami ulice pustoszeją. Zbliża się właśnie jedna z nich, więc Tadek wraca do składu. Kierownik informuje go, że dzwoniła jego narzeczona i powiedziała, iż będzie trochę później, bo „wszędzie łapią”. Tadek rozmawia z kierownikiem o dostawach materiałów, o wierszach Tadka - czy zamierza je sprzedać. Wchodzi klient. Powiadamia mężczyzn o łapance, kupuje cement i grysik, po czym wychodzi.
              Urzędniczka pyta Tadka, co kierownik zrobi z panią doktorową. Ten oznajmia, że stara ma za dużo pieniędzy, aby kierownik pozwolił jej odejść i prawdopodobnie kupi jej mieszkanie. Kobieta informuje Tadka, iż córka doktorowej jest w getcie i nie może stamtąd wyjść.

Rozdział III Tadek wieczorami zostawał w składzie sam. Dookoła suszyły się okładki tomu poetyckiego, które wyciął Apoloniusz. Okładka była dwustronnie zdobiona, zrobiona przy użyciu nowej techniki powielaczowej. Sposób był dobry, ale okładki schły bardzo długo. Tadek zdjął je i schował pod drewniany tapczan, gdzie znajdowało się wiele innych rzeczy. Wieczorami Tadeusz sprzątał w pokoiku i czytając książkę, czekał na przyjście Marii.

Na podwórzu są jeszcze ludzie. Woźnica przenosi pakunki z szopy na platformę, wszystko to obserwuje Kierownik z panią doktorową. Rozmawiają. Kierownik twierdzi, iż wierzy, że przyjdzie taki czas, kiedy ludzie będą mogli spokojnie handlować.
              Pod bramę podjechał potężny diesel z przyczepką, wysiadł z niego kierowca w niemieckiej furażerce. Twierdzi, że teraz będzie sprzedawał cement drożej, bo firma ma dobre obroty. Dwóch mężczyzn zaczyna wnosić worki z cementem do magazynu. Furman natomiast kończy ładować wóz. W środku są rzeczy cenniejsze, na wierzchu te mniej znaczące. Nagle pani doktorowa zauważa przechodzącego żołnierza, który pyta, czy to przeprowadzka. Stara przytakuje. Zaczynają rozmawiać. Żołnierz zagląda do pokoju, natomiast Kierownik wyjmuje z portfela pieniądze, daje szoferowi i umawia się na następny tydzień.

              Kierownik rozmawia z Tadkiem. Twierdzi, ze łatwiej by było, gdyby posiadał własny skład. W tym czasie żołnierz przelicza pieniądze, żegna się i wychodził. Furman odjeżdża.
              Nadchodzi wieczór, Ulica ożywa. Od sklepikarza wychodzą policjanci na służbę, traktor dostarcza cement do firmy. Tadek rozmawia z kierownikiem. Mówi, że boi się o Marię. Mężczyźni wychodzą razem do sklepu kupić coś na kolację. Łapanka trwa nadal. Są pogłoski, że zaczęto łapać Polaków. Sklepikarz pyta Tadka, czy pani doktorowa wyprowadza się. Ten odpowiada mu, że zmienia tylko miejsce zamieszkania. Powraca do getta, tam, gdzie jest jej córka.
              Jest wieczór. Na ulicy odbywa się łapanka. Tadek spogląda do wnętrza jednego z aut i dostrzega tam stojącą obok jednego z żandarmów Marię. Kobieta podnosi ręce ku piersiom, jakby w geście pożegnania. Patrzy w twarz ukochanego i rozchyla wargi, jakby chciała coś powiedzieć. Samochód rusza. Narrator dowiedział się później, iż jego ukochana została przewieziona do obozu nad morzem, gdzie została zagazowana w komorze krematoryjnej.

 

U NAS W AUSCHWITZU – STRESZCZENIE Opowiadanie ma formę listu do Marii.
Rozdział I Narrator, Tadek, wraz z innymi wybrańcami (a było ich zaledwie dwudziestu) zostaje zabrany z obozu Birkenau na kursy sanitarne. Twierdzi, iż będą tam uczeni, jak pomagać chorym kolegom, będą poznawać anatomię człowieka oraz pobierać nauki o chorobach. Tadek wraz z kolegami idzie drogą do Oświęcimia. Następnie razem z przyjacielem Staszkiem zostaje przydzielony do jednego ze szpitalnych bloków.
              Całe opowiadanie jest skierowane do Marii. Tadek obiecuje, iż jak już się nauczy, jak leczyć ludzi, pomoże ukochanej wyjść z choroby. Opowiada historię bardzo chorego prominenta, który leżał na jego bloku. Mężczyzna prosi Tadka, alby po śmierci spalono go osobno. Ten obiecuje mu pomoc, jednak mężczyzna zdrowieje i wraca do lagru. Przysyła Tadkowi kostkę margaryny. Rozdział kończy się stwierdzeniem, iż od prawie miesiąca narrator nie dostaje listu z domu.
Rozdział II Narrator opowiada o obozie w Oświęcimiu, o którym więźniowie mówią z dumą „U nas w Auschwitzu…” Sam jest w Birkenau i obserwuje to, co dzieje się w obozie oświęcimskim. Nie ma tam apelów, warunki życia są lepsze, ludzie uśmiechają się.
              Następnie narrator opowiada o widoku z okna we flegerni. Są tam białe ściany, betonowa podłoga, dużo trzypiętrowych prycz, a przez okno widać drogę do wolności, przez którą czasami przejeżdżają samochody. W pomieszczeniach tych jest również piec, włochate koce na pryczach oraz stół, na którym czasami leży obrus. Narrator mówi o tym niejako z dumą. Okno wychodzi na drogę brzozową, po której Tadek przechadza się po apelach wraz z kolegami. Na jednym ze skrzyżowań znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca dwóch mężczyzn szepczących sobie coś na ucho oraz trzeciego - pochylającego się nad nimi. Płaskorzeźba ta to przestroga, że w obozie każdy może wiedzieć wszystko. Mężczyźni chodzą dumnie, są jedyną „piątką” normalnie ubraną, nie mają „pasiaków”.
              Narrator wspomina swoją ukochaną. Mówi, że jej obraz rozmywa mu się w pamięci. Nie może sobie wyobrazić jej teraz - z obciętymi w włosami po tyfusie, leżącej na pryczy. Pamięta ich wspólne rozmowy wcześniej i mówi, że te listy, które pisze teraz, „to są moje z Tobą rozmowy wieczorne”. Tłumaczy Marii, dlaczego ludzie chwalą Auschwitz. Przeszli bardzo ciężką drogę, będąc w innych obozach. Teraz im dobrze, warunki są lepsze. I myślą, że w Birkenau jest źle. Boją się tego miejsca.

Rozdział III Narrator opowiada o tym, jak czeka na rozpoczęcie kursów sanitarnych. Wraz z kolegami oczekuje przyjazdu flegerów, którzy mają ich nauczać. Jest tylko jeden mały, czarny kierownik kursów - Adolf.
              Narrator opowiada, co jeszcze znajduje się na terenie obozu, tj. sala muzyczna, sala muzeum oraz biblioteka, nie udostępniona więźniom. Na piętrze natomiast znajduje się tzw. puff. Jest to pomieszczenie, gdzie mieszkają kobiety do towarzystwa. Jest ich dziesięć. Tadeusz opowiada o mężczyznach, którzy chodzą do tych kobiet. On nigdy ich nie odwiedził, więc opowiada jak to wygląda z zewnątrz. Mówi też o bloku dziesiątym, gdzie również przebywają kobiety. Tu podobno sztucznie się je zapładnia, szczepi na tyfus, robi się zabiegi chirurgiczne. Czasami bywa tak, iż mężczyźni włamują się do tych kobiet.
              Następnie Tadek wspomina swoją ukochaną, opisuje sytuację, w której właśnie się znajduje - sytuację pisania listu. Wspomina ich wspólną miłość, mówi o tęsknocie.
Rozdział IV Niedziela. Narrator przed południem idzie na spacer. Widzi dwie wystraszone kobiety w futrach i jednego mężczyznę prowadzonych przez esmana do aresztu. Posądzono ich o nielegalny handel. Tadek podejrzewa, że zostaną zwolnieni za parę tygodni, chyba że ktoś im udowodni czarny handel. Następnie snuje refleksję na temat śmierci - ludzie nie buntują się, idą na śmierć wtedy, kiedy im każą. Jedynym ratunkiem przed śmiercią jest liczba więźniów, bo wszystkich krematorium nie pomieści. Następnie Tadek mówi o meczu bokserskim, na który wybrał się po południu, oraz opowiada o koncercie.
              Pod koniec opowiadania Tadek snuje refleksję na temat ludzi, którzy dają się oszukać, przekupić koncertami, zielonymi trawniczkami, meczami bokserskimi. Twierdzi, iż ci ludzie żyją w kłamstwie, bo tak naprawdę rzeczywistość, która ich otacza, to obóz. Namawia ukochaną, aby dobrze obserwowała to, co ją otacza, bo może kiedyś będzie musiała o tym opowiadać ludziom, którzy tego nie widzieli.
Rozdział V Narrator opowiada o kursach. Przytacza historię swojego kolegi Witka i jego żony. Kiedyś na spacerze zaatakował ich esesman, mężczyzna musiał bronić się pistoletem. Witek opowiada również o Pawiaku, gdzie był „oddziałowym czy kąpielowym”. Opisuje sposoby wyżywania się na ludziach, opisuje terror. Twierdzi, iż nie może zrozumieć, jak to możliwe, że człowiek tak bardzo potrafi znieczulić się na ludzkie nieszczęście. Zastanawia się, skąd wzięła się w ludziach fascynacja mordem. Następnie opowiada o obozie, w którym władza nie chciała, aby więźniowie byli głodni. Dlatego właśnie codziennie losowano tych, którzy mieli być rozstrzelani, ponieważ brakło dla nich jedzenia. Następnie narrator opowiada o kłótni Staszka z Doktorem podczas kursów.

              Następuje refleksja na temat postępowania ludzi w obozach, na temat ich życia w tych trudnych warunkach.. Narrator twierdzi, że to może właśnie nadzieja na to, że uda się przeżyć, nakazuje ludziom tak postępować. Nadzieja na to, że kiedyś będą normalnie żyć.
Rozdział VI Narrator mówi o kryminalistach, czyli „ochotnikach” do wojska, którzy od paru dni codziennie w godzinach południowych wymaszerowują na ulicę i śpiewają „Morgen nach Heimat”. Są oni w obozie niedługo, a już dopuścili się kradzieży, zdemolowali puff. Idą w rzędzie. Na końcu kolumny narrator zauważa Kurta - człowieka, który odnalazł Marię i nosił dla niej listy. Tadek zaprasza go na obiad. Podczas obiadu Kurt opowiada swoją historię, po czym wszyscy zaczynają rozmawiać o obozach, o życiu, o morderczej podróży pociągiem do Auschwitz. Tadek opowiada historię o Żydzie, który posłał swojego ojca do gazu. Następnie fleger przytacza historię o chłopcu, któremu robił opatrunki, a Kurt wspomina Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to na placu obok choinki powieszono dwóch ludzi, którzy chcieli uciec z obozu.
Rozdział VII Refleksja nad sposobem traktowania ludzi w obozach - tu człowiek nie ma nic swojego, wszystko należy do Niemców. Ludzie są tylko po to, aby pracować, daje się im tylko tyle, aby mieli siłę, aby żyć. Narrator wspomina średniowiecze oraz ówczesną zmowę ludzi wolnych przeciw niewolnikom.
              Narrator zastanawia się, co będzie z nami (Polakami), jeśli Niemcy wygrają…?? Nikt nie będzie wiedział o naszej ciężkiej pracy, nikt nie będzie wiedział, co tak naprawdę przeżyli Polacy w obozach pracy. I nikt nie będzie wiedział, ile pracy włożyli w to, co powstało… A ilu ich zginęło… A Niemcy, ich niemieckie firmy, czerpią tylko korzyści z tego, co dają z siebie Polacy. Kiedyś Niemcy powinni odpłacić się nam tym samym - ciężką pracą.
Rozdział VIII Tadek twierdzi, że jest szczęśliwy. Codziennie rano chodzi z Kurtem do elektryka i przekazuje listy dla Marii. Później elektryk przynosi odpowiedź od ukochanej. Ponadto w obozie Tadka odbywa się ślub pewnego Hiszpana z Francuzką (gdyż mieli oni już dziecko). Przebrano go w garnitur, urządzono ślub, dano apartament na noc poślubną. Następnego dnia Francuzkę odesłano, a Hiszpan w starym pasiastym stroju wrócił do pracy.

              Trzecią rzeczą, która cieszy Tadka, jest fakt ukończenia kursów. Wieczór spędza z Franzem rozmawiając i pijąc herbatę. Młody chłopak mówi o sensie wojny.
              Narrator opowiada też o tym, iż dostał dwa listy - od brata i od Staszka. Cieszy go to bardzo, gdyż niepokoił się faktem, iż listy do niego nie dochodzą. Mówi o treści listów. Brat napisał, że wszyscy o nim myślą; o nim i o Marii. Tadek opowiada również Marii o tym, w jaki sposób został aresztowany. Wyznaje, że nigdy nie żałował, iż są razem.

Rozdział IX Tadek wraca do swojego obozu. Szuka kogoś, kto by mógł przekazywać Marii listy. Znajduje człowieka, który chodził codziennie na FKL po zmarłe męskie niemowlęta. Tadek obserwuje obóz. Twierdzi, że nic się w nim nie zmieniło.
              W niedzielę narrator jest w lagrze na „kontroli wszy”. Po skończonej kontroli spotyka swojego znajomego Żyda. Krótko rozmawiają o tym, co nowego słychać u przyjaciela. Żyd opowiada o nowym sposobie palenia ludzi w kominach. Mówi:
              „Te, fleger, u nas, w Auschwitzu, my musimy bawić się, jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać? I wsadziwszy ręce w kieszeń odszedł bez pożegnania. Ale to jest nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak cały świat.”

 

PROSZĘ PAŃSTWA DO GAZU Początek opowiadania to obraz obozu. Więźniowie chodzą nago, mimo iż przeszli już odwszenia – ich ubrania zostały już odkażone. Jest upał. Obóz jest ściśle zamknięty. Ludzie chodzą, leżakują pod ścianami i na dachach. Z ostatnich bloków widać FKL. Drogi do krematoriów są puste. Ludzie od rana czekają na obiad. Jedzą zawartość paczek, które otrzymali od rodziny.
              Narrator, siedząc z innymi na buksie, spożywa właśnie chleb przywieziony z Warszawy i inne produkty. Rozmawia z towarzyszami (Henri oraz Marsylczyk) o francuskich trunkach, o tym iż Henri obiecał Tadkowi „koszulkę i dziurkowane buty”. Poruszają również temat warunków życia w obozie - twierdzą, iż się poprawiły. Pod buksą, na której siedzą, jakiś rabin czyta hebrajski modlitewnik. Rozmawiają o religii. Marsylczyk twierdzi, iż „religia jest opium dla narodu”. W pewnym momencie pojawia się blokowy i oznajmia, iż „Kanada” odchodzi na rampę. Bohater szybko się zbiera, zabiera napotkanego po drodze Henriego i również biegnie na rampę.
              Na miejscu wszyscy razem czekają na paczki. Grecy jedzą resztki pożywienia, jakie znajdują. Następnie Niemcy rozdzielają ludzi: jedni mają rozpakowywać wagony, innych wysyłają „pod schodki” (tu ci z „Kanady” kierują jednych do gazu, innych do lagru). Przyjeżdżają motocykle z oficerami SS. Wchodzą do kantyny, przechadzają się po placu. Nadjeżdża pociąg pełen ludzi za kratami, którzy przyglądają się stacji. Są spragnieni, zmęczeni, nie mają czym oddychać. Jeden z Niemców strzela z karabinu, aby uciszyć pociągowy tłum. Więźniom zgromadzonym na rampie Niemcy każą wziąć jedzenie. Otwierają wagony. Nakazują ludziom wysiąść oraz złożyć swoje rzeczy obok wagonu. Ludzie ci nie wiedzą, co się z nimi stanie. Są przerażeni, pytają o swoją przyszłość. Jedni idą od razu do gazu, inni do lagru, jako siła robocza. Ci słabsi ludzie są wsadzani do samochodów i zagazowywani. Z boku stoi młody esman, który liczy odjeżdżające samochody.
              Po opróżnieniu wagonów więźniowie muszą je posprzątać. Wewnątrz jest brudno, w kątach leżą poduszone niemowlęta. Tadek wykonuje polecenia. Nagle do wyczerpanego mężczyzny podchodzi Henri i proponuje coś do picia. Narrator zwierza się przyjacielowi - jest zły na ludzi, którzy idą do gazu, że przez nich musi przebywać na rampie. Narrator opowiada o kobiecie, komendantce FKL-u, która również przyszła na rampę, aby „oglądać swój nabytek” - kobiety, które pójdą do lagru.

              Teraz, wraz z kolegami, ładuje ciężkie walizki na auto. Później sprząta i idzie odpocząć. Nadjeżdżają wagony z ludźmi. Narrator opowiada o kobiecie, która nie chciała przyznać się do własnego dziecka, za co została ukarana - wysłana razem z dzieckiem na śmierć. Wspomina również młodą, piękną, elegancką kobietę, która wysiadłszy z pociągu podeszła do niego i zapytała, dokąd ją zawiozą. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że już zaraz spotka ją śmierć. Z własnej woli weszła do samochodu. Narrator mówi również o innych ludziach, brutalnie traktowanych podczas ich drogi do komory.
              Zapada wieczór. Tadek i Henri odpoczywają na szynach. Piją kawę i rozmawiają. Tadek zwierza się przyjacielowi, że ma już dosyć. Kiedy przyjeżdża kolejny transport, młody mężczyzna ucieka i chowa się pod szynami. Więźniowie wracają do obozu o świcie. Zdobyli to, co chcieli - pożywienie. A „z krematoriów ciągną potężne słupy dymów…”

 

DZIEŃ NA HARMENZACH

Rozdział I Narrator siedzi w cieniu kasztanowca, dokręca kluczem złączenia wąskotorowej kolejki. Dookoła są również inni pracujący ludzie: Grecy i Macedończycy. Przychodzi pani Haneczka, znajoma Tadka. Proponuje mężczyźnie jedzenie, jednak ten nie jest głodny. Rozmawiają o mydle, które Tadek miał ofiarować pani Haneczce, a które zostało ukradzione. Następnie narrator rozmawia z Żydem, który wieszał ludzi w lagrze pod Poznaniem. Ci ludzie byli w ten sposób karani za kradzież na przykład bochenka chleba. Powiesił nawet własnego syna. Tadek oburza się. Żyd stara się mu wytłumaczyć, dlaczego zabijał. Mówi, że „głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia”.

Tadek, odchodząc, mówi do starego człowieka, iż „[…]dziś będzie na lagrze wybiórka. Mam nadzieję, że razem ze swoimi wrzodami pójdziesz do komina”.

Rozdział II Narrator opowiada o szynach kolejki, przy których pracuje. Tory chodzą raz tu, raz tam, a w miejscu, gdzie się krzyżują, jest żelazna płyta obrotowa. Półnadzy ludzie podnoszą płytę. On na nich krzyczy, kapo używa przemocy. Tadek rozmawia z kapo. Ten mówi robotnikowi, iż musi skończyć pracę do wieczora. Natomiast więźniowie rozmawiają o wybiórce. Starają się doprowadzić swoje ciało do porządku - masują mięśnie, zakrywają rany. Wiedzą, że jeśli będą wyglądać na chorych, trafią do gazu.

Tadek rozmawia z małym esmanem, że „za rok będą tu bolszewicy”. Esman zauważa zegarek na ręce Tadka, chce, aby ten mu go oddał. Gdy narrator mówi, że nie może, bo zegarek to pamiątka z domu, Niemiec zabiera mu go i rzuca o ścianę. Zdenerwowany Tadek zaczyna nucić „zakazane piosenki”, za co cudem unika kary.
Rozdział III Opis drogi przez Harmenze. Na drodze mija się mały domek oraz parę metrów grząskiego błota i ziemi z trocinami polanej odkażającą substancją - aby nie przenieść żadnej zarazy na Harmenze. Na drodze rzędem stoją kotły z zupą. Każde komando ma swój własny kocioł. Często więźniowie kłócą się o kotły, oskarżają się o podmienianie ich. Częstym posiłkiem jest zupa pokrzywowa, która składa się z niemal samej wody.
              W dalszej części rozdziału narrator opowiada o swojej wizycie u Iwana. Mężczyzna przyniósł mu słoninę od pani Haneczki - w ramach po...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin