Platon (427-347)- Dialogi(1).pdf

(1598 KB) Pobierz
7711478 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
7711478.001.png 7711478.002.png
PLATON
DIALOGI
Fajdros · Uczta · Menon · Eutyfron
Obrona Sokratesa · Kriton · Fedon
Timaios · Kritias
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
FAJDROS
OSOBY DIALOGU:
SOKRATES
FAJDROS
4
SOKRATES . Kochany Fajdrosie, dokądże to i skąd?
FAJDROS . Od Lizjasza, Sokratesie, od syna Kefalosa. A idę się przejść za miasto. Długo
tam u niego byłem; siedziałem od samego rana. A że słucham rad twojego i mojego przyja-
ciela Akumenosa, więc przechadzki odbywam po drogach; on powiada, że to mniej męczy niż
te po krętych ulicach miasta.
SOKRATES . Dobrze powiada, przyjacielu. A to widać, Lizjasz był w mieście.
FAJDROS . Tak, u Epikratesa, w tym domu u Morychosa, koło świątyni Zeusa Olimpijskie-
go.
SOKRATES . No a cóż tam była za rozmowa? Oczywista, że was Lizjasz mowami częstował.
FAJDROS . Dowiesz się, jeżeli masz czas pójść ze mną kawałek i posłuchać.
SOKRATES . Czemu nie? Nie wierzysz może, że ja tak jak Pindar powiada, „więcej niż czas
drogi cenię to”, żeby słyszeć twoją rozmowę z Lizjaszem?
FAJDROS . To prowadź!
SOKRATES . No więc może opowiesz?
FAJDROS . Tak, tak, Sokratesie; to właśnie coś dla ciebie do słuchania. Bo mowa, o której-
śmy rozmawiali, miała strasznie erotyczny temat.
Lizjasz opisał zabiegi miłosne około jakiejś piękności, ale nie ze strony miłośnika, i w tym
właśnie cały figiel. Bo mówi, że powinno się raczej obdarzać względami tego, który nie ko-
cha, niż tego, który kocha.
SOKRATES . To znakomity mąż! Żeby on tak napisał, że się powinno raczej ubogiego
przyjmować niż bogatego, i starego raczej niż młodego, i jaki tam jeszcze ja jestem i niejeden
z nas. To by dopiero były mowy „kulturalne i społeczne”!
Ja się tak zapaliłem do słuchania, że choćbyś tym spacerkiem i do Megary zaszedł i, jak
Herodikos zaleca, spod samych murów miejskich nazad wracał, nie opuszczę cię na krok.
FAJDROS . Co ty mówisz, Sokratesie poczciwy! Ty myślisz, że co Lizjasz długi czas i przy
wolnej głowie układał, on, pierwszy pisarz współczesny, to ja, laik, potrafię z pamięci powtó-
rzyć, jak się należy – tak jak on? Daleko mi do tego, chociaż przyznam się, że chciałbym.
Wolałbym to niż worek złota!
SOKRATES . Ej, Fajdrosie! Jeżeli ja Fajdrosa nie znam, to chyba siebie samegom zapomniał.
Ale ani jedno, ani drugie nie zachodzi. Doskonale wiem, że on tej mowy Lizjasza nie jeden
raz słuchał, ale kilka razy. Raz po raz prosił, żeby mu powtarzać, a tamten powtarzał bardzo
chętnie. A temu nawet i tego nie było dość! Toteż wziął w końcu rękopis do ręki, przeglądał
na nowo to, co go najwięcej pociągało. Nad tą robotą siedział od rana, zmęczył się i poszedł
się przejść. A widzi mi się, dalibóg, że wykuł mowę na pamięć; chyba że była może bardzo
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin