Groza szaleństwa – horror psychopatologiczny, Krzysztof Gonerski
„Gdy człowiek bierze swoje myśli za osoby i rzeczy, jest szaleńcem. Taka jest właśnie definicja szaleństwa.” - napisał kiedyś wybitny angielski poeta Epoki Romantyzmu, Samuel Taylor Coleridge, i wiele się nie pomylił. Szaleństwo należy bowiem do tej kategorii określeń, którego znaczenie jest powszechnie znane, lecz gdy próbujemy je zdefiniować, okazuje się, że tylko nieliczni są w stanie uczynić to prawidłowo i wyczerpująco. Definicji Coleridge`a zabrakło tej ostatniej cechy.Według słownika języka polskiego PWN szaleństwo występuje w czterech znaczeniach. Po pierwsze to «postępowanie wykraczające poza przeciętne normy, zwyczaje», po drugie «stan psychiczny człowieka niepanującego nad sobą; szał», po trzecie «choroba umysłowa», a wreszcie «hulanka, zabawa». Tylko znaczenie drugie i trzecie określają szaleństwo, które jest tematem horrorów. To, że szaleństwo tak chętnie pokazywane w filmach grozy odnosi się do choroby, utraty panowania nad sobą, gwałtowności, szału, niepohamowanego gniewu - a więc stanu i emocji negatywnych chyba specjalnie nie zaskakuje. Filmowa groza, jak wiemy, właśnie dzięki nim istnieje.Warto jednak pamiętać, że „szaleństwo” jest określeniem o konotacjach wybitnie literackich. Jego naukowym odpowiednikiem jest psychoza (zaburzenia psychiczne). Termin ten składa się z dwóch wyrazów greckiego pochodzenia - „psyche”, czyli „umysł” oraz „osis” czyli „szaleństwo”. Psychoza to zatem nic innego jak stan umysłu, którego funkcjonowanie zostaje z jakiegoś powodu zakłócone. Najczęściej zakłóceniu ulega percepcja rzeczywistości, ale także świadomość, spostrzeganie, osobowość, emocje, popędy, instynkty (np. samozachowawczy). Przy czym w wielu przypadkach osoba cierpiąca na psychozę nie doświadcza tych zakłóceń jako kwestionujących jej prawidłowe funkcjonowanie w społeczeństwie; potocznie mówiąc nie czuje, że jest chora. Brak krytycyzmu wobec własnych zachowań, osądów i spostrzeżeń nie dotyczy rzecz jasna, tych psychoz, które przebiegają z zaburzeniami świadomości (np. zespół majaczeniowy). Taka ogólna charakterystyka, oczywiście nie wystarcza do zdefiniowania psychozy, to też stosuje się siedmiopunktowe kryterium diagnostyczne. Jeśli więc dana osoba odczuwa 1) cierpienie, 2) wykazuje trudności w przystosowaniu indywidualnym, 3) jej zachowanie cechuje nieracjonalność i dziwaczność, 4) jest nieprzewidywalna i nie kontroluje swojego postępowania, 5) jej zachowanie odznacza się rzadkością i niekonwencjonalnością, 6) powoduje dyskomfort obserwatora i w końcu 7) postępowanie tej osoby narusza normy społeczne - to z pewnością cierpi ona na zaburzenia psychiczne. Czy suma składników „psychozy” nie przypomina - bardziej tylko - rozbudowanego katalogu słownikowych znaczeń słowa szaleństwa?Horror psychopatologiczny - ogólnieWiemy już zatem czym jest szaleństwo w swej mniej literackiej formie i którym z rozlicznych znaczeń tego słowa będziemy się w sposób szczególny interesować. Pora więc odpowiedzieć na pytanie: dlaczego filmy grozy traktujące o szaleństwie zaliczyliśmy do nurtu „horroru psychopatologicznego”? Odpowiedź jest prosta. Psychopatologia jest dziedziną psychiatrii klinicznej, która zajmuje się zaburzeniami psychicznymi, a to właśnie one najczęściej stają się tematem filmów grozy, a w każdym razie źródłem grozy. Termin „horror psychopatologiczny” ma charakter umowny, ale ma przewagę nad innymi określeniami, ponieważ w sposób najbardziej trafny wyraża istotę tego nurtu w kinie grozy. Istotę bowiem tych filmów nie określają epitety: „psychologiczny”, czy „psychiatryczny”, bo ich zakres semantyczny jest zbyt szeroki. Z kolei miano „psychotyczny” wydaje się zbyt wąskie i nieprecyzyjne.Skoro tematem „horroru psychopatologicznego” są różnego rodzaju psychozy, naturalnym zdaje się pytanie: jakie? Twórcy filmowej grozy najczęściej sięgają, jak się łatwo domyślić, po najbardziej efektowne zaburzenia psychiczne. A trudno o bardziej efektowną psychozę jak schizofrenię paranoidalną. Zazwyczaj, by nie zamęczać głowy widzów trudnymi do zapamiętania wyrazami, albo w ogóle rezygnuje się z nazywania szaleństwa bohatera, stosując psychiatryczne formułki, albo ucieka się do obrazowego, zaczerpniętego z literatury określenia - „rozdwojenia jaźni”. Ma ono niewiele wspólnego ze schizofrenią, ale wskazuje na inny rodzaj zaburzenia, które jest „efektowne” - osobowość wieloraką (mnogą). Wiele horrorów pokazuje także obłęd (paranoję), choć nierzadko bywa ona jedynie nieprecyzyjnym synonimem szaleństwa, a czasem słowem-wytrychem dla wszelkich psychicznych dziwactw bohaterów. Dużym powodzeniem cieszą się też różnego rodzaju fobie; od najbardziej znanej klaustrofobii po tak rzadką jak tafefobia (lęk przed pogrzebaniem żywcem). Wielu bohaterów horrorów cierpi też na obsesje, które w klasyfikacji psychiatrycznej nazywane są zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi (nerwica natręctw) ze względu na występowanie przymusowych myśli (obsesji) i związanych z nimi przymusowych czynności (kompulsji). Znacznie rzadziej twórcy filmowej grozy posiłkują się schorzeniami w rodzaju zespołu stresu pourazowego, psychoz ciążowych, alkoholowych czy chorób uszkadzających mózg (np. choroba Creutzfelda-Jacoba). Fabuła wzorcowego „horror psychopatologicznego” zbudowana jest według prostego schematu równi pochyłej - zgodnie z zaostrzającym się procesem chorobowym. Dotknięci nim bohaterowie, w momencie, gdy ich poznajemy, sprawiają wrażenie osób zdrowych psychicznie lub względnie zdrowych. Ich zachowanie pozostaje w zgodzie z ogólnie przyjętymi normami społecznymi, trudno dostrzec również w ich postępowaniu coś dziwacznego, niekonwencjonalnego czy niebezpiecznego. Ale to pozory. Dokładniejsze analiza wychwytuje niepokojące symptomy. Bohaterka „Wstrętu” Carol, z obrzydzeniem wyciąga ze szklanki brzytwę należącą do kochanka siostry, po pocałunku z narzeczonym, gwałtownym ruchem dłoni wyciera usta, często zapada w dziwne zamyślenie. Jack Torrance w rozmowie z dyrektorem hotelu „Overlock” tryska energią i humorem, a w rzeczywistości ma poważne problemy z alkoholem. Kolejne sceny „horroru” psychopatologicznego stopniowo demaskują tę początkową fasadę normalności, ukazując pogłębiającą się psychozę, która w finale przeważnie prowadzi do tragedii. Warto zauważyć, że wraz z narastającym szaleństwem bohatera, zmienia się także sposób narracji. Z obiektywnej, bezstronnej niepostrzeżenie przemienia się ona w narrację subiektywną, prowadzoną z punktu widzenia bohatera. Ten rodzaj narracyjnej metamorfozy najdoskonalej zaprezentowany został we wspomnianym „Wstręcie” Romana Polańskiego. Również w tym obrazie w bardzo wyrazisty sposób ukazana została jeszcze jedna ważna cecha „horroru psychopatologicznego”. Pamiętamy, że gdy Carol została sama w mieszkaniu, świat przedstawiony filmu ulega przerażającej deformacji i zniekształceniu. Zmiana narracji z obiektywnej na subiektywną w tego rodzaju obrazach pociąga za sobą prawie zawsze także przeobrażenie rzeczywistości. Przeobrażona rzeczywistość nie jest już znajoma, swojska, bezpieczna, ale nieznana, niepewna, groźna i niebezpieczna. Ulubionym motywem twórców jest także podważanie racjonalnego charakteru opisu rzeczywistości, w której żyją bohaterowie. Nie wszystko to, co widzimy i kogo widzimy na ekranie „dzieje się na prawdę”. Prawda o faktycznej naturze zdarzeń i osób zazwyczaj zachowana zostaje na finałową zaskakującą puentę. Przykładem mistrzowskiego wymieszania „prawdy” z halucynacjami bohaterki jest na przykład koreańska „Opowieść o dwóch siostrach”, w której aż dwie postaci, okazują się być jedynie projekcją umysłu zaburzonej psychicznie bohaterki. Horrory o szaleństwie poza pewnymi podobieństwami fabularnych schematów łączy także korzystanie z podobnych środków dramaturgiczno - stylistycznych. Twórcy filmów tego rodzaju uciekają się nierzadko do retrospekcji, introspekcji, flashback`ów, wplatania w tok narracji sennych koszmarów, halucynacji itp. Z środków stylistycznych bardzo częstym środkiem jest elipsa (pomniecie w montażu pewnego fragmentu fabuły dla wywołania np. zaskoczenia), retardacje (opóźnienia), ściemnienia (najprostsze zastosowanie: zwężenie świadomości bohatera) itp.. Większość z tych środków wyrazu wykorzystywana jest w horrorach, różnica polega jedynie na częstotliwości ich wykorzystywania oraz na celu. A celem jest wydobycie grozy z szaleństwa.Źródłem grozy bywa w „horrorze psychopatologicznym” transpozycja świata przedstawionego, który ze znanego i bezpiecznego staje się mrocznym i groźnym. Ale nie tylko. Groza emanuje także z zachowania bohatera - dziwacznego, nieprzewidywalnego, agresywnego. Groza szaleństwa przypomina spacer po polu minowym. Nie możemy być pewni żadnego następnego kroku. Każdy krok bohatera niesie ze sobą niebezpieczeństwo eksplozji chaosu, gniewu, szału, agresji, a nawet śmierci. Ale przede wszystkim utraty poczucia własnej tożsamości i tożsamości otaczającej nas rzeczywistości. Bo czy można sobie wyobrazić większy koszmar nadto, że nie wiemy kim jesteśmy, kim są ludzie, którzy nas otaczają i czym jest rzeczywistość, w której żyjemy? Psychopatologiczne początkiW kinie, szaleństwo jako źródło grozy, dopiero w latach sześćdziesiątych objawiło się w filmach, na tyle licznych i na tyle znaczących, że można było mówić o powstaniu nurtu „horrorów o szaleństwie”. Jednak korzenie szaleństwa sięgają, jak to zwykle bywa, w przypadku filmowej grozy - literatury. Zwłaszcza o jednym utworze wypada wspomnieć.W 1896 r. Robert Louis Stevenson napisał powieść „Dziwny przypadek dr Jekylla i Mr Hyde`a”. Jej bohater szlachetny i piękny dr Jekyll pod wpływem zażycia wynalezionego przez siebie eliksiru ulega zatrważającej metamorfozie - staje się Mr Hyde`em, odrażającym i do szpiku kości złym alter ego doktora. Stevenson, rzecz jasna nie odkrywa niczego niezwykłego - dwoistość ludzkiej natury fascynowała już romantyków. Ważne jest co innego - moment, w którym równowaga miedzy siłami Dobra i Zła zostaje zachwiana i z człowieka wychodzi bestia. Większość późniejszych filmowych szaleńców będzie potomkami dr Jekylla i Mr Hyde`a. a motyw dramatycznego rozdwojenia bohatera wpisze się na stałe w charakterystykę owładniętych szaleństwem postaci. Zrodzona z koszmarnego snu historia, którą Stevenson w zapamiętaniu spisał, podobno tak bardzo zszokowała jego małżonkę, że ta zniszczyła pierwotną wersję rękopisu. Ale dzięki temu filmowcy, którzy z ochotą przystąpili do mniej lub bardziej wiernych adaptacji wiktoriańskiej powieści Stevensona, czuli się usprawiedliwieni „rekonstruując” pierwszą wersję dzieła twórcy „Wyspy skarbów”. W rzeczywistości oznaczało to dość swobodne traktowanie literackiego pierwowzoru. Z pośród pięćdziesięciu pięciu adaptacji powieści Stevensona warto wspomnieć o dwóch: Roberta Mamouliana z 1932 r. oraz Victora Fleminga z 1941 r.. W tym pierwszym filmie Robert March zagrał obie postaci z charakteryzacją upodobniającą Mr Hyde`a do człowieka pierwotnego (do czasów Anthony Hopkinsa i Oscarowej roli w „Milczeniu owiec”, March był jedynym aktorem horroru nagrodzonym Oscarem). Fizyczny regres wiązał się także z moralną degrengoladą bohatera, ale w tej filmowej wersji dr Jekylla i Mr Hyde`a zło miało charakter irracjonalny. Zmiana w tej kwestii nastąpiła dopiero w następnym obrazie, z 1941 r.. Lata 40. były w kinie amerykańskim okresem, w którym fascynacja filmowców psychoanalizą była najsilniejsza, uległ jej nawet Alfred Hitchcock dając jej wyraz w „Urzeczonej” (1945) oraz późniejszych filmach - „Zawrocie głowy” (1954), czy „Psychozie (1960). W obrazie Victora Fleminga zatytułowanym po prostu „Dr Jekyll i Mr Hyde” Spencer Tracy by ukazać przemianę „dobrego” doktora w „złego” Hyde`a nie uciekał się do pomocy wymyślnej charakteryzacji. Zmiana w charakterze postaci sygnalizowana była jedynie przez zmianę mimicznej ekspresji. Zło, które uosabiał Mr Hyde, nie miało już natury irracjonalnej, lecz stało się metaforą choroby psychicznej. Film Fleminga okazał się więc pierwszym bezpośrednim prekursorem „nurtu psychopatologicznego” w kinie grozy.Miał jednak swoich protoplastów w kinie niemym. Być może jednym z pierwszych filmów, który zagłębiał się w psychikę człowieka dotkniętego chorobą psychiczną był „Ghosts” z 1915 r. w reżyserii Johna Emmersona i George Nicholas`a. Stanowiący adaptację sztuki Henrika Ibsena „Gengangere” obraz opowiadał o pisarzu, który zarażony syfilisem popada w stopniowy obłęd. Oczywiście wszelkie drastyczności związane z tematem wenerycznej choroby i psychicznymi zmianami w charakterze bohatera w filmie z 1915 r. nie mogły mieć miejsca. Jednak motyw postępującej psychozy po raz pierwszy zagościł na ekranie.Z okresu kina niemego koniecznie wspomnieć należy o jeszcze jednym filmie - „horrorze wszystkich horrorów”, czyli „Gabinecie dr Caligari” (1919) Roberta Wiene. Jak pamiętamy zasadnicza część historii opowiadająca o demonicznym hipnotyzerze oraz o jego posłusznym słudze, którzy dopuszczają się serii morderstw w małym niemieckim miasteczku, okazuje się być opowieścią pacjenta zakładu dla obłąkanych. Czy można zatem w nią wierzyć, jeśli narrator cierpi na paranoję, a dyrektor szpitala pojawia się w tej opowieści w roli Caligariego? Film, jeśli uważnie mu się przyjrzeć, nie rozstrzyga tej kwestii w sposób bynajmniej jednoznaczny Wprawdzie nie mamy w obrazie Wiene do czynienia z procesem pogłębiającej się psychozy, ale jest to pierwszy film grozy, w którym twórcy starają się przenieść na ekran zdeformowaną rzeczywistość widzianą oczami chorego psychicznie. Wykorzystując w tym celu niesamowitą ekspresjonistyczną scenerię, wyrazistą charakteryzację oraz teatralność gry aktorskiej. „Gabinet dr Caligari” jest więc wtargnięciem, zaskakująco odważnym i sugestywnym jak na czas produkcji, w świat psychozy. Z równie niesamowitym skutkiem uda się osiągnąć podobny efekt dopiero Romanowi Polańskiemu we „Wstręcie” z 1965 r..Warto zwrócić uwagę na jeszcze dwa filmy, które poprzedziły właściwe narodziny „nurtu psychopatologicznego”. „Bewitched” z 1945 r., który wyreżyserował Archa Oboler, jest jednym z pierwszych filmów poświęconych osobowości wielorakiej (mnogiej). Mamy zatem do czynienia ze swoistym rozwinięciem wątku dr Jekylla i Mr Hyde`a, tyle tylko że ujętym w formułę psychopatologicznego przypadku. Bohaterka filmu Obolera, Joan Alris Ellis jest szanowaną damą miejscowej elity, a z drugiej strony morderczynią, której mroczna osobowość ściąga na nią kłopoty. Dziewczyna zostaje bowiem oskarżona o zabójstwo, którego dopuściła się jej „zła połowa”.Drugi obraz, znacznie głośniejszy, również podejmuje temat osobowości wielorakiej. „The Three Faces of Eve” (1957) Nunnally`ego Johnsona z Oscarową, potrójną rolą Joanne Woodward, wykorzystuje historią autentyczną. Chris Costner Sizemore rzeczywiście cierpiała z powodu istnienia trzech różnych osobowości i gdy w końcu wyzdrowiała, opisała swe zmagania z chorobą w książce „I`m Eve”. Joanne Woodward w filmie zagrała więc Eve White - sympatyczną, spokojną gospodynie domową, jej przeciwieństwo - Eve Black, oraz Jane - stadium pośrednie. Film Johnsona nie jest co prawda horrorem, ale wspominam o nim jako o przykładzie filmu wyrażającego zainteresowanie filmowców psychopatologią. Na razie w ramach dramatu mystery.Horrory psychopatologiczne - wybórJeśli wierzyć serwisowi IMDB filmów poświęconych szaleństwu (insanity) jest -1532. Nawet jeśli założymy, że nie wszystkie z nich są horrorami, to i tak pozostaje ogromna liczba obrazów w większym lub mniejszym stopniu poruszających problematykę zaburzeń psychicznych. Konieczna była zatem ostra selekcja, która jednak zawsze wiąże się z ryzykiem pominięcia tego czy innego filmu. Osobiście żałuję, że w zestawieniu nie znalazł się żaden z filmów azjatyckich, a jest w czym wybierać: począwszy od filmów Nobuo Nakagawy, w których mściwe duchu doprowadzały niegodziwców do obłędu a skończywszy na „Grze wstępnej” Takakshiego Miike i koreańskich horrorach psychologicznych. Żałuję też braku filmów Davida Cronenberga, a przecież motyw szaleństwa stał się jedną z wyróżniających cech twórczości kanadyjskiego artysty. Zestawienie zatem, które przedstawiam poniżej, zawiera filmy nie tyle najważniejsze co – moim zdaniem najciekawsze, i też najbardziej... ulubione. Jednego można być pewnym: wiele z tytułów, które analizuje pod kątem ich psychopatologii, to dzieła doskonale znane miłośnikom kina grozy i często obrazy wybitne. PSYCHOZARok 1960 okazał się przełomowy dla nurtu psychopatologicznego w kinie grozy. W tym bowiem roku miały premierę dwa filmy, które - w przeciwieństwie do wcześniejszych obrazów opowiadających o szaleństwie - spełniały najważniejsze wyznaczniki nurtu psychopatologicznego w horrorze. Owe wyznaczniki - choroba psychiczna, cierpiący na nią bohater oraz wynikająca z psychozy groza - objawiły się w kultowym „Podglądaczu” Michaela Powella oraz słynnej „Psychozie” Alfreda Hitchcocka. Film Powella zadebiutował na ekranie brytyjskich kin 7 kwietnia 1960 r., dzieło Hitchcocka -16 czerwca 1960 r., ale większe zasługi dla omawianego nurtu w kinie grozy położył ten drugi z wymienionych filmów. Bynajmniej rzecz nie w wartości artystycznej, bo pod tym względem „Podglądacz” nawet przewyższa obraz Hitchcocka, lecz o społeczny rezonans i wpływ na ówczesne kino rozrywkowe. Ambitny obraz Powella, niemiłosiernie pocięty przez cenzorów, został odrzucony przez widzów i zaatakowany przez krytyków. Dopiero po wielu latach znalazł uznanie w oczach bywalców festiwalowych retrospektyw i kin studyjnych, zyskując status dzieła kultowego. Pozostał dziełem osobnym (najbliższy tematyce i metodzie twórczej jest chyba „Funny Games” Michaela Hanake) - nie doczekał się naśladowców ani nie zapoczątkował żadnego nurtu w kinie. Zupełnie inaczej „Psychoza”. I to właśnie jej poświęcimy więcej uwagi.Kosztujący nieco ponad 800 tys. dolarów film zarobił 15 mln dolarów (stan na 2004 r.- 50 mln dolarów), stając się najbardziej kasowym filmem w długiej i bogatej karierze Mistrza Suspensu. Po dziś dzień dzieło Anglika pozostaje jednym z najchętniej analizowanych obrazów przez filmoznawców (obok „Zawrotu głowy” i „Okna na podwórze”) oraz filmem zajmującym czołowe miejsca w różnego rodzaju ankietach na „film wszechczasów” (pierwsze miejsce na licie najlepszych thrillerów American Film Institute, 2001`). Krótko mówiąc „Psychoza” to film-legenda. Nas interesuje jednak obraz Hitchcock jako jeden z pierwszych i jeden z najważniejszych przedstawicieli nurtu psychopatologicznego. Wprawdzie nie jest to dzieło dla tej odmiany kina grozy wzorcowe, nie prezentuje bowiem procesu chorobowego, ale pozostałe elementy „horroru psychopatologicznego” są w „Psychozie” obecne.Choroba psychiczna, z którą mamy do czynienia w filmie Hitchcocka to znana nam już osobowość wieloraka (nie mylić z psychopatią), choć w tym przypadku postawienie diagnozy schizofrenii paranoidalnej nie byłoby chyba wielką psychiatryczną gafą. Tym bardziej, że zaburzenia osobowości często pojawiają się w przebiegu takich psychoz jak schizofrenia, choroba afektywna dwubiegunowa (dawna cyklofrenia) czy depresja. Żeby jednak nie wikłać się w medyczne zawiłości, pozostańmy przy stwierdzeniu, że Norman Bates cierpiał na zaburzenie zwane osobowością wieloraką (swojskie: „rozdwojenie jaźni”). Ta psychoza (nie stanowiąca jednak typowej jednostki chorobowej, lecz bardziej zaburzenie behawioralne i psychospołeczne) przedstawiona została jednak w sposób odmienny niż w „Bewitched” czy „The Three Face of Eve”. Twórcy „Psychozy” opisują chorobę Batesa (a raczej jego zachwianą sferę seksualną) przede wszystkim przez liczne i skomplikowane odwołania do freudyzmu, którym film jest nasiąknięty jak żadne inne dzieło Mistrza. Z pewnością to efekt nie tylko osobistych zainteresowań reżysera, ale także wpływu scenarzysty Josepha Stefano, który w czasie pracy nad „Psychozą” często zasiadał na kozetce u psychoanalityka. W filmie więc pojawiają się tak charakterystyczne elementy i pojęcia jak, kompleks Edypa, dominująca postać matki, zabójstwo młodego Normana z zazdrości i całe mnóstwo pośrednich psychoanalitycznych tropów, w które szczególnie bogaty był pokój Normana. Wiktoriańskie wnętrza mają wywołać wrażenie seksualnego stłumienia. Na ścianach widzimy obrazy przedstawiające znane sceny gwałtów z europejskiego malarstwa. Oglądamy odciśnięty kształt ciała matki na łóżku, w którym została zamordowana, i wreszcie wszędzie wypchane ptaki (według Freuda najbardziej falliczne symbole). Co więcej, scena morderstwa pod prysznicem, jest - jak twierdzą psychoanalitycy - symbolicznym aktem gwałtu. A rozpruta nożem zasłonka prysznicowa to nic innego jak symbol rozdzieranej błony dziewiczej…Tropów jest jeszcze więcej, ale wszystkie one prowadzą do stwierdzenia, że psychopatologię, seksualność, śmierć i...horror łączy nadspodziewanie wiele. Na pewno łączy grozę i chorobę psychiczną w formie pokazanej w filmie Hitchocka. Psychoza staje się zatem głównym źródłem strachu, ponieważ w filmowych wizerunkach osobowości wielorakiej, to zaburzenie zawsze wiąże się z istnieniem „złej, morderczej połowy”. Sympatyczny, nieśmiały właściciel przydrożnego motelu, Norman Bates, skrywa w sobie zaborczą, okrutną zabójczynię Normę Bates, matkę mężczyzny. Grozę budzi niewiedza Marion Crane a także innych ofiar o istnieniu drugiej śmiertelnie niebezpiecznej osobowości Bates`a. Zgodnie z zasadą, że wszystko, co nieznane, niezrozumiałe, obce naszemu życiowemu doświadczeniu, nieadekwatne do danej sytuacji zaskakuje nas, wprawia w przerażenie i szokuje. Kiedyś potwór czaił się w mroku lasu, w „Psychozie” zaś i pozostałych filmach nurtu psychopatologicznego potwór ukrywa się w mrokach duszy. Oczywiście szok i przerażenie (przynajmniej na ówczesnych widzach) wywoływała również gwałtowność, bezwzględność i okrucieństwo „złej” połowy Normana Batesa. Co zresztą w mistrzowski sposób zostało zademonstrowane w słynnej scenie pod prysznicem, ale też całkiem efektownie wypada w scenie zabójstwa detektywa. Hitchcock ucieka się także do innych wypróbowanych metod straszenia widza, ale nie mają one związku z chorobą (sceneria odludnego motelu, nocna pora, deszcz, tajemnicza postać w oknie itp.) Hitchcock ani Stefano nie dbali o naukową wiarygodność przedstawionej choroby, końcowa tyrada psychiatry wyjaśnia fenomen Batesa, ale postać lekarza spełniała podobną funkcję, jak Hitchcock, w serialu „Alfred Hitchcock Presents”, w którym reżyser pojawiał się na końcu każdego odcinka i objaśniał zawiłości intrygi obejrzanego filmu. Twórców „Psychozy” interesowała nie psychoza, lecz jedynie efektowna powierzchowność psychicznych zaburzeń. Interesowała ich kusząca możliwość przemienienia przystojnego Anthony`ego Perkinsa w bestię (zadeklarowanego homoseksualisty, co dodawało jego filmowemu „rozdwojonemu” bohaterowi dodatkowego smaczku) oraz, rzecz jasna, interesowała ich finałowa puenta, którą Hitchcock starannie przygotowywał przez cały czas trwania filmowej akcji, zwodząc widza i myląc tropy. Spłycanie choroby psychicznej, dopasowywanie jej do wymogów filmowej dramaturgii i środków wyrazu stanie się, niestety, często praktyką. Nie zapominajmy, że nurt psychopatologiczny zrodził się w ramach szeroko pojętego kina rozrywkowego. Tylko nielicznym twórcom uda się sztuka mądrego i głębokiego ukazania zawiłości i bogactwa choroby psychicznej. U Hitchcock ta powierzchowność nie razi choćby z tego powodu, że osiowy objaw osobowości wielorakiej - multiplikacja (w tym przypadku - rozdwojenie), posłużył reżyserowi jako najważniejsza cegiełka w stworzonym przez niego filmie. Skoro Norman Bates`a. cierpi na rozdwojenie jaźni, to konsekwentnie i inteligentnie wygrywany jest motyw rozdwojenia także na innych płaszczyznach filmu. Zarówno na poziomie struktury całej fabuły, która dzieli obraz na dwie wyraźne, odmienne połowy, jak na poziomie fizycznego podobieństwa bohaterów: Lily do Marion, Sama do Normana czy wreszcie na poziomie świata przedstawionego (dwa domy Normana - motel i dom na wzgórzu, podobieństwo imion - Norma, Norman itp.). Czemu ma służyć motyw rozdwojenia? Powtórzeniu tego, co wiemy z powieści Stevensona, że człowiek nosi w sobie pierwiastek dobra, ale też i zła? Czy może postmodernistycznej zabawie Hitchcocka z widzem? Pewnie i to i to.W pierwszej połowie lat 60. psychopatologiczną czołówkę filmów grozy bez wątpienia stanowiły: ”Psychoza”, „Podglądacz” (1960) Michaela Powella oraz omówiony szerzej w dalszej części „Co się zdarzyło Baby Jane” (1962) Roberta Aldricha. Ale uwagę zwracały także inne obrazy, które w mniejszy lub większym stopniu wpisywały się w omawiany nurt kina grozy: „Taste o Fear” („Scream of Fear”) (1961) Setha Holta, jeden z pierwszych filmów przedstawiający schemat „sugerowanego komuś szaleństwa”; nastrojowa, nietypowa ghost story- „Karnawał dusz” (1962) Herka Harleya; „Dementia13”(1963), debiut kinowy Francis Forda Coppoli; „The Third Secret” (1964) Charles`a Chrichtona, w którym jedną swych pierwszych ról zagrała Judi Dench; „Night Must Fall”(1964) Karel Reisza z Albertem Finneyem, czy „Bunny Like Is Missing” (1965) Oto Premingera, znakomitego hollywoodzkiego reżysera znanego m.in. z „Rzeki bez powrotu” z Marylin Monroe i „Anatomii morderstwa” z Jamesem Stewartem.CO SIĘ ZDARZYŁO BABY JANE? „Psychoza” wywołała falę filmów o bohaterach dotkniętych różnego rodzajami schorzeń psychicznych. Najciekawiej spośród tego grona wypadł obraz Robert Aldricha, „Co się zdarzyło Baby Jane” z 1962 r. na podstawie powieści Henry`ego Farella. Film jest efektownym a przy tym wnikliwym studium nienawiści prowadzącej do szaleństwa. Jane była niegdyś dziecięcą gwiazdką wodewilowych przedstawień dla mało wybrednej publiczności. Los się jednak od niej odwrócił i gdy dorosła popadła w zapomnienie i coraz większe uzależnienie od alkoholu. Za to jej pozostająca w cieniu przez wiele lat siostra Blanche zrobiła błyskotliwa karierę, stając się wielką filmową gwiazdą. Wypadek samochodowy, który przytrafił się siostrom w nie do końca jasnych okolicznościach, przerwał szczęśliwą pasę Blanche. Częściowo sparaliżowana kobieta wylądowała na wózku inwalidzkim i skazana została na opiekę Jane - wiecznie pijanej, nienawidzącej swej niepełnosprawnej siostry.To właśnie Jane Hudson, w brawurowej kreacji Bette Davis, przyjrzymy się ze szczególną uwagą. Pierwsze co rzuca się w oczy to odrażający wygląd Jane - podpuchnięte oczy, wykrzywione w cynicznym grymasie usta, pomarszczona, upudrowana twarz. Starość Jane jest brzydka, a dopełnieniem obrazu tej brzydoty jest chwiejny krok oraz butelka alkoholu trzymana w ręku. Nadużywająca trunków bohaterka na dodatek jest niechlujna, hałaśliwa, arogancka i agresywna. Jane ubiera się w sposób niestosowny do jej wyglądu - nosi jasne kolory i krótkie sukienki. Wciąż bowiem żyje w przekonaniu, że sława Baby Jane nie przeminęła, choć otoczenie nie potwierdza jej opinii.Diagnoza, którą moglibyśmy postawić na podstawie tych spostrzeżeń, wskazywałby, że mamy do czynienia z nałogową alkoholiczką, wciąż jednak sprawną umysłowo i mimo pewnych nieadekwatnych osądów Jane o sobie samej, doskonale orientującej się w otaczającym ją świecie. Bohaterka wykazuje dużą samodzielność i przedsiębiorczość. Udatnie naśladując głos siostry przez telefon, potrafi podszyć się pod nią i cofnąć zakaz Blanche dotyczący sprzedaży alkoholu. By zdobyć pieniądze z konta Blanche, podrabia podpis siostry. Przygotowuje także swój sceniczny powrót, wynajmując z wysłanego przez siebie ogłoszenia pianistę. Przede wszystkim jednak knuje wymyślne intrygi, które z czasem przeradzają się w psychiczny terror skierowany wobec Blanche. Jest czujna i umiejętnie oszukuje otoczenie, nie informując jej o faktycznej sytuacji uwięzionej siostry. Krótko mówiąc, funkcjonuje w miarę sprawnie w społeczeństwie, a wszelkie odstępstwa, z których zdaje sobie sprawę, skutecznie tuszuje. Spójrzmy teraz na Jane ze słynnego finału na plaży. Tańcząca i śpiewająca bohaterka jest prawie nie do poznania - otoczona przez gromadkę częściowo przerażonych, częściowo rozbawionych plażowiczów. Groteskowa i karykaturalna postać, w za krótkim, dziewczęcym wdzianku z kokardami we włosach jest już tylko żałosnym wspomnieniem Baby Jane- dziecięcej gwiazdy, która znów stała się obiektem zainteresowania. Godnego pożałowania zainteresowania. Jane jednak jest szczęśliwa. Nie tylko, dlatego że znów otacza ją tłum, ale że powróciła do czasów dzieciństwa - najszczęśliwszego okresu w swym życiu i do postaci Baby Jane, z którą nigdy nie potrafiła się rozstać. W rzeczywistości, tej obiektywnej, bohaterka znajduje się w stanie kompletnej psychicznej degrengolady: utraciła kontakt z rzeczywistością, jest zdezorientowana, nie mam poczucia upływu czasu, nie wie gdzie jest ani kim jest. Jane dotarła do krańca swego szaleństwa. Świadomie pominąłem w charakterystyce bohaterki filmu Aldricha „okres pośredni”, by podkreślić, że „Co się zdarzyło Baby Jane?” poza ukazaniem podstawowych wyznaczników horroru psychopatologicznego: bohatera cierpiącego na chorobę psychiczną oraz wynikającej z jej objawów grozy, spełnia także kryterium chorobowego procesu. Reżyser ani scenarzysta filmu Lukas Heller nie zagłębiali się w medyczne aspekty szaleństwa Jane, ale - podobnie jak uczynili to wcześniej Hitchcock i Stefano zasugerowali możliwe przyczyny, a także zaprezentowali całkiem przekonujący opis psychozy, jakkolwiek by ją nazwać. Pytanie z tytułu jest jednak aktualne: co się zdarzyło Baby Jane Hudson? Diagnozę nie jest łatwo postawić, bo w szaleństwie bohaterki jest istotniejsza jego wymowa metaforyczna. Efektowna, a nawet ekscytująca destrukcja psychiki bohaterki, jest jedynie fasadą, za którą reżyser przemyca pesymistyczną wizję człowieka i jego skłonności do czynienia zła. A również smutną zadumę nad ulotnością sławy i popularności. Mimo jednak „użytkowego” charakteru choroby psychicznej Jane możemy wyróżnić w niej zarówno objawy typowe dla zespołu Korsakowa, często występującego u alkoholików. Ten rodzaj psychozy odznacza się m.in. zaburzeniami pamięci (przy zachowaniu wspomnień sprzed choroby), konfabulacjami wielkościowymi. Ale Jane Hudson możemy przypisać też schizofrenię hebefreniczną, charakteryzującą się m.in. niespójnością, absurdalnością zachowania oraz nieadekwatnością reakcji emocjonalnych lub ich całkowitym brakiem ( w końcowej fazie choroby ukazanej w filmie), paranoi (urojenia wielkościowe, z czasem prześladowcze), a także zaburzeń osobowości (psychopatia, czyli wg klasyfikacji psychiatrycznej - dyssocjalne zaburzenie osobowości). Nic więc dziwnego, że Jane wzbudza autentyczną grozę, skoro stworzono z niej „psychopatologicznego Frankensteina”. Z początku nie przeraża, raczej niepokoi swoją arogancją, agresją i przebiegłością. Potem jednak zaczyna coraz bardziej przerażać - jej agresja nasila się, pojawia się coraz większa bezwzględność a nienawiść przemienia się w sadyzm. W końcu Jane staje się nieobliczalna i śmiertelnie niebezpieczna. Ale Jane nie przestaje być postacią w pewnym sensie tragiczną, wzbudzającą współczucie i litość. Tym większą, że w finale „dobra” Blanche okazuje się nie mieć wcale czystego sumienia.Sława filmu, która z czasem przerodziła się w legendę, sprawiła, że film wywołał krótkotrwałą modę wśród filmowców na kręcenie mrocznych obrazów z nieco już zapomnianymi dawnymi gwiazdami Hollywood w rolach psychicznie chorych lub podejrzewanych o psychozę bohaterek. Sam Aldrich starała się powtórzyć sukces „Co się zdarzyło Baby Janer?” filmem z 1964 r. „Hush...Hush, Sweet Charlotte”, ponownie na podstawie powieści Henry`ego Farell i ponownie z Bette Davis w roli bohaterki popadającej w obłęd. Tym razem sugerowany przez czyhające na bogaty spadek otoczenie. Motyw „sugerowania szaleństwa” powróci w filmie „Strait-Jacket” (1964) Williama Castle`a do scenariusza Roberta Blocha, autora „Psychozy”, w którym w roli głównej wystąpiła Joan Crawford. Ta sama realizatorska spółka: Castle i Bloch, na dodatek w tym samym 1964 r., wypuściła na ekrany inny horror - „The Night Walker”, z niemniej słynną w latach 40. hollywoodzka gwiazdą, Barbarą Stanwyck (niezapomniana Phyllis Dietrichson z „Podwójnego ubezpieczenia” Billy Wildera). Z kolei w „Fanaticu” Silvio Narizzano z 1965 r. pojawiła się Tallulah Bankhead - popularna w latach 50. aktorka, znana najbardziej z roli w „Łodzi ratunkowej” A. Hitchcocka. W kategorii „dawna gwiazda w roli najgorszej psychopatki” pierwsze miejsce należałoby się niezmordowanej Bette Davis, która w filmie Setha Holta „The Nanny” (1965), grając angielska nianię ma na sumieniu utopienie małej dziewczynki, otrucie jej matki i zakusy na życie małego chłopca. Davis, jak przystało na jedną z najwybitniejszych aktorek w dziejach kina, jest w roli znakomita - prawdziwie przerażająca, lecz i tak nie dało się ukryć, że obraz Holta to zaledwie blady cień „Co się zdarzyło Baby Jane?” Aldricha.WSTRĘT Horrory psychopatologiczne pierwszej połowy lat 60., nawet te najgłośniejsze i najlepsze - „Psychoza”, „Podglądacz”, „Co się zdarzyło Baby Jane?” - ukazywały chorobę psychiczną przez zewnętrzny opis zachowań bohaterów. Dopiero Polak z międzynarodowym paszportem, Roman Polański odważył się wejść z kamerą we wewnętrzny świat przeżyć chorego psychicznie. Wprawdzie już w „Gabinecie dr Caligariego” twórcy filmowi starali się oddać wnętrze psychiki szaleńca, lecz dopiero Polański we „Wstręcie” (1965) uczynił w to sposób zdumiewająco konsekwentny i naukowo wiarygodny. Co więcej treścią filmu jest nic innego jak właśnie psychoza. „Wstręt” to wzorcowy horror psychopatologiczny, w którym wszystkie wyznaczniki tej odmiany kina grozy doprowadzone zostały do mistrzostwa. Przypomnijmy zatem, że film jest historią dwóch pochodzących z Belgii sióstr: starszej Helen i młodszej Carol, zamieszkujących w Londynie, w czynszowej kamienicy. Częstym gościem jest u nich Michael, przyjaciel, Helen, do którego jej siostra żywi nieukrywaną niechęć i niezrozumiały lęk. Kiedy Helen i Michael udają się na wspólny urlop i zostawiają Carol samą, stan dziewczyny ulega dramatycznemu pogorszeniu. Bohaterka popada w kompletną psychozę, tracąc kontakt ze światem zewnętrznym. Prototypem postaci głównej bohaterki filmu była dziewczyna, którą reżyser i jego przyjaciel i współscenarzysta, Gerard Brach, spotkali kiedyś w Paryżu. Dziewczyna odznaczała się wyjątkową urodą, ale gdy zamieszkała z jednym z przyjaciół twórców filmu, zaczęła objawiać mroczną stronę osobowości. Seks ją pociągał, ale jednocześnie odpychał, miewała też nagłe i niezrozumiałe napady agresji. Czyli niemal tak samo jak bohaterka „Wstrętu”, która po pocałunku narzeczonego Colina wyciera usta a gdy znajduje się w łazience z obrzydzeniem wyciąga brzytwę Michaela z kubka na szczoteczki do zębów. Ale nie jest to jedyne dziwne zachowanie Carol. W filmie Polańskiego po raz pierwszy (i chyba jedyny) spotykamy się z niemal podręcznikowo ukazanym procesem rozwoju choroby. Tę chorobą jest schizofrenia paranoidalna, choć pojawiają się także elementy schizofrenii katatonicznej (zwłaszcza na początku filmu) oraz parafrenii (szczególnie w patologicznym stosunku Carol do mężczyzn). Jakiego byśmy jednak nie użyli określenia niewątpliwe jest, że mamy do czynienia ze schizofrenią.i to ukazaną zgodnie z naukową wiedzą, mimo że Polański i Brach zaprzeczali jakoby konsultowali fabułę filmu z psychiatrami. Warto w tym miejscu uczynić małą dygresję. Według wybitnego polskiego psychiatry, Antoniego Kępińskiego schizofrenia przebiega w trzech fazach. I to właśnie one, z niebywałą konsekwencją przedstawione na ekranie, tak naprawdę wyznaczają dramaturgię „Wstrętu”. Pierwsza z nich, faza owładnięcia, polega na pełnym napięcia i niepokoju oczekiwaniu, że coś się wydarzy, coś co rozjaśni ciemność wokół chorego. W tej fazie chory dostrzega niepokojące zmiany w jego otoczeniu i w nim samym. Rzeczywistość ulega deformacji i chory musi się w tym groźnym uniwersum odnaleźć. W filmie ta faza trwa od pierwszych scen po scenę drugiego gwałtu dokonanego na Carol przez urojonego gwałciciela. Zauważmy, gdy bohaterka po raz pierwszy pada ofiarą brutalnego gwałciciela, zawzięcie się broni, w scenie ponownego urojonego gwałtu - biernie poddaje się sprawcy. Początkowo zresztą dziwactwa młodej i pięknej bohaterki nie zwracają uwagi otoczenia. Fasada normalności zostaje zachowana, ale uważniejsze analiza zachowania Carol pozwala dostrzec niepokojące rysy na jej powierzchni.. Uwagę zwraca pusty i beznadziejnie smutny wyraz twarzy bohaterki, zastyganie bez ruchu, wpatrywanie się w odległy punkt, kontemplowanie własnego odbicia w lustrze, milczenie. Wyostrzeniu ulega spostrzeganie: przypadkowe gesty, grymasy, rozmowy innych ludzi zaczynają być odbierane jako dotyczące Carol osobiście. Nowego, niepokojącego znaczenia nabierają też przedmioty: szczelina w asfalcie, królik na półmisku, widokówka z Krzywą Wieżą w Pizie, porastające kłączami ziemniaki, czy też brzytwa pozostawiona przez Michaela. Bohaterka znajduje się przecież w fazie owładnięcia, w której zaczyna dostrzegać, że pozornie przypadkowe gesty i szczegóły bez znaczenia wcale takie nie są. Zaczyna przypisywać mi irracjonalny złowrogi sens.Wartość i niezwykłość filmu Polańskiego polega jednak na tym, że wraz ze zmianą postrzegania rzeczywistości przez bohaterkę zmienia się sposób narracji i filmowy świat przedstawiony. W pierwszej części filmu (do wyjazdu Helen i Michaela) dominuje perspektywa obiektywna, pozwalająca widzowi z pozycji świadka uczestniczyć w codziennym życiu bohaterów. Ale z chwilą, gdy Carol zostaje sama w pustym mieszkaniu, perspektywa ta ulega diametralnej zmianie: odbiorca zaczyna postrzegać świat oczami obłąkanej bohaterki. Rzeczywistość staje się coraz bardziej złowroga, zniekształcona i niepojęta. Choroba eksploduje w całym swym bogactwie objawów.W pierwszej części filmu w zachowaniu Carol da się wyróżnić przede wszystkim zaburzenia psychoruchowe. Mają one charakter hipokinetyczny, czyli aktywność ruchowa bohaterki ulega zatrzymaniu. Towarzyszy tej reakcji mutyzm (milczenie), hipomimia (osłabienie ekspresji mimicznej) oraz perseweracja (powtarzanie tych samych gestów, w tym przypadku pocierania dłonią nosa). Pojawiają się z czasem też inne objawy - zaburzenia popędów (jadłowstręt, bezsenność) oraz początki depersonalizacji (wpatrywanie się w swoje zdeformowane odbicie na powierzchni czajnika). Gdy Carol zostaje sama, patologicznie zwichrowana rzeczywistość przez chory umysł Carol przybiera gwałtownie jednoznacznie groźnego charakteru, o czym dowodzi słynna scena, gdy w lustrze szafy miga na chwilę sylwetka mężczyzny. Wcześniej jednak bohaterkę zaczynają dręczyć omamy (halucynacje), czyli zaburzenia spostrzegania. Wpierw mają one charakter słuchowy - Carol prześladują nienaturalne odgłosy dzwonu, miłosne jęki Helen, głuche telefony, zwielokrotnione tykanie zegara. Omamy słuchowe wkrótce przekształcają się w halucynacje wzrokowe. Bohaterka (a widz razem z nią) dostrzega pękające ściany, zapadający się sufit, ręce wydostające się ze ścian i próbujące ją pochwycić. W mieszkaniu pojawiają się światła sugerujące czyjąś obecność, a w końcu postać obcego mężczyzny gwałcącego Carol. Rzekoma obecność gwałciciela w pustym mieszkaniu świadczy o kolejnym etapie w rozwoju choroby. Oznacza bowiem wystąpienie zespołu urojeniowego, uporządkowanego i o trwałej strukturze. U kobiet często zdarza się tzw. urojenie miłości, które polega na spełnieniu pragnienia bycia kochaną. Kobieta cierpiąca na te urojenia jest przekonana, że każde słowo czy gest wybranego mężczyzny, nawet najbardziej obojętny, to wyraz gorącego uczucia względem niej. Czasem jednak pragnienie zbliżenia erotycznego nacechowane jest nienawiścią, wtedy mężczyzna z czułego kochanka może zamienić się w brutalnego gwałciciela. Kępiński zaburzenia o takiej treści urojeniowej nazywa parafrenią. Ważne jest jednak, że zachowanie Carol, która uroiła sobie nocnego napastnika ostatecznie odcina ją od realnej „zdrowej” rzeczywistości. Ten objaw nazywa się autyzmem i jest uważany za psychiatrów za osiowy dla schizofrenii. Carol pogrąża się w świecie przeżyć urojonych i zmyślonych, ale one straciły już swą niepokojącą, złowrogą moc. Bohaterka reaguje inaczej na pękające ściany, zapadający się sufit czy ręce wydostające się ze ściany, gdy po raz pierwszy doświadczyła tych halucynacji. Nie jest już śmiertelnie przerażona, zdezorientowana i bezsilna. Przyjmuje je z obojętnością lub bez większego strachu. Jej choroba wkroczyła w drugą fazę - fazę adaptacji. Na tym etapie psychozy chory jest już „oswojony” ze zmienioną rzeczywistością, już wie, jaka jest jego rola we schizofrenicznym świecie. Obraz „nowego” chorego i „nowego” otoczenia może być jeszcze chaotyczny i mglisty, ale powoli wyłania się z niego irracjonalny, ale jednak uporządkowany ład. Carol nie tyle akceptuje, co toleruje swego urojonego gwałciciela a także towarzyszące jej omamy. Co więcej bohaterka wykonuje szereg czynności, które na pozór nie mają w sobie nic niezwykłego. Szczotkuje zęby, szyje koszule dla narzeczonego, prasuje podkoszulek Tylko, że wolno sunąca kamera pokazuje, że żelazko nie jest podłączone do prądu. Carol została całkowicie pochłonięta przez szaleństwo....
penelope86