TMA Rozdział I odc 1-10.pdf

(421 KB) Pobierz
Take Me
Take Me
Anywhere
Zabierz mnie gdziekolwiek
1
148412105.001.png
Rozdziaþ I
Chcę poczuć znów ciepła choć trochę
Odcinek 1
BPOV
Jest zimno. Nie wiem gdzie się znajduję. Ze wszystkich stron otacza mnie tylko ciemność i
cichy szelest wiatru. Rozglądam się na wszystkie strony, nagle z jednego z ciemnych
zakamarków wynurza się postać. Choć jest zamazana, mogę rozpoznać iż jest to sylwetka
dobrze zbudowanego mężczyzny. Idzie w moim kierunku. Bije od niego poświata, jego ciało
otacza aura. Gdy znajduje się metr przede mną wyciąga rękę w moim kierunku. Szybka
decyzja. Chwytam ją, a przez moje ciało przelewa się radość, że nie jestem już sama otoczona
ciemnościami …
Ciszę jakże spokojnego poranka przerywa moja dzwoniąca komórka. Z niechęcią otwieram
oczy w poszukiwaniu rzeczy odpowiedzialnej za wyrwanie mnie ze snu. Mój wzrok pada na
szafkę nocną, gdzie znajduję się sprawca. Niech to szlag! Zapomniałam o …
-Bello.- Rozległ się jakże znany mi głos w słuchawce.- Wiem, że są wakacje i wiem także, że
codziennie spędzamy czas w nocnych klubach wracając do domu o późnej godzinie. Ale czy
chociaż raz mogłabyś wstać na czas i przyjść do mnie o umówionej porze?! .- Łatwo mu
mówić, pewnie sam obudził się parę minut temu, w tym momencie siedzi z kawą i
papierosem, myśląc jakby mi tu uprzykrzyć życie. Wczoraj zostawił mnie samą w barze.
Pewnie miałabym mu to za złe, ale ma szczęście, że była ze mną Rosalie i Jasper. – Wiesz
Jacob… Masz rację dopiero co otworzyłam oczy i nie mam zamiaru zabawiać się w fast girl
także… miejmy nadzieję, że widzimy się o tej porze co zawsze. Cmoknęłam do słuchawki i
rzuciłam telefon na łóżko. Z westchnieniem popatrzyłam na stan mojego pokoju.
Cholera jasna. Co za syf. Zupełnie jakby tędy przeszło stado koni…
Po całym pokoju walały się ubrania. Z biurka uśmiechała się do mnie sterta talerzy, które
czekały, aby je umyć. Nie wspomnę już o oknie, które było tak brudne, że promienie słońca
miały problem, aby przez nie przebić się do pokoju.
Na Boga, jeśli ojciec wróci wcześniej z delegacji i zobaczy cały ten harmider, będą tu
pierdolone gwiezdne wojny! Także chcąc nie chcąc, założyłam stare rozciągnięte dresy,
krótki top, zaopatrzyłam się w mopa, bojową minę wyrażającą gotowość do walki i
przestrzenne lata świetlne, które zejdą mi na sprzątaniu…
Taa... Życie jest piękne.
EPOV
2
Kolejny dzień wschodzącej mega gwiazdy! Las Vegas konkretnie Elmhurst. Cały wspaniale
zaplanowany harmonogram dnia zniszczył jeden głupi wyjazd do rodzinnej wsi. Dziury
zabitej deskami, na dodatek z wielką tabliczką z napisem „Populacja: 3120” . Pomocy! Nie
mam najmniejszej ochoty znaleźć się właśnie tam, właśnie teraz. Ten wspaniały pomysł
równa się moje wspaniałe rodzeństwo… jakżeby inaczej.
Małpolud i Chochlik wpadli na pomysł odwiedzenia miejsca gdzie dorastaliśmy.
Niech im będzie. Zrobię to dla nich, z przymusu, żeby wreszcie się ode mnie odpierdolili.
Usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. Przypomniałem sobie o dziewczynie z bankietu.
Córka jakiegoś prezesa czy coś… Nawet mi się spodobała chociaż z mojego punktu widzenia
należała do Stowarzyszenia Barbie. Mam nadzieję, że była pełnoletnia, bo nie mam w jej
stosunku żadnych planów. Dziewczyna na jedną noc, nic więcej. Stałem tak oparty o blat
przeglądając najnowsze wiadomości w gazecie, gdy jej dłonie owinęły mnie w pasie. Była
naga, czułem bijące od niej ciepło. Jej sztuczne paznokcie zaczęły jeździć po moim równie
nagim torsie. Odwróciłem się w jej stronę odpychając ją lekko do tyłu. Popatrzyła się na mnie
pytającym wzrokiem. – Ile masz lat Tamaro?.- Zapytałem się z nadzieją, że jest dorosła, nie
chciałbym mieć nieprzyjemności, przez jeden z wielu nic nieznaczących numerków. – Mam
19 lat i nie mam na imię Tamara tylko Tanya.- Odetchnąłem z ulgą. Pełnoletnia. Czas zmienić
ton głosu. – Myślę Tanya, że czas się pożegnać, wiesz gdzie są drzwi.- Wskazałem
podbródkiem na schody w dół. Śmieszne, wyglądała jak małe dziecko, któremu zabrało się
lizaka i w afekcie miało zamiar się rozpłakać. Jeszcze scen mi tu potrzeba! – Ale Eddy… co
to znaczy… myślałam, że ci się podobam. Nasza noc nic dla ciebie nie znaczyła? .- Zbliżyła
się do mnie i zaczęła bawić się gumką od bokserek. Irytacja wzięła górę. Odepchnąłem ją,
zachwiała się pod wpływem siły.- Noc nie była zła, ale nie mam w stosunku do ciebie
żadnych planów, także zapomnij o mnie, a teraz spierdalaj.
Dopisać do rzeczy których lepiej nie robić
”Nie sypiać z dziewczynami z bankietów”.
Po dziesięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Przecież miała iść i dać mi spokój!
Niech to szlag!.- Wynoś się, bo zawołam ochronę! .- Zirytowany wydarłem się na cały dom,
jednak pukanie nie ustało. Zrezygnowany do jakichkolwiek działań zszedłem na dół,
naciągnąłem w między czasie dresy, gdyż w razie czego nie chciałbym paradować w samych
bokserkach na oczach ochrony. Spojrzałem przez wizjer. Emmet.
-O, stary!!! Co to za panna właśnie z piskiem opon odjechała spod twojego domu? .-
Ten to zawsze jest pełen entuzjazmu.- A bo ja wiem, Tamara jakaś. O której jedziemy?.-
Szybko zmieniłem temat.- Czekaj, zapomniałem, zadzwonię do Alice.- Cały Emmet.
-Alice słuchaj, o której jedziemy? Coooo? Możesz powtórzyć?.- Jego twarz zastygła w
bezruchu. Na ten widok wybuchłem spazmatycznym śmiechem.
-Wyglądasz.Jak.Shrek. – Wyrzuciłem z siebie.
-Wyjeżdżamy.Za.Godzinę. – Mój śmiech ucichł w ciągu sekundy.
Emmet, pierdolony Shrek, Cullen.
BPOV
3
Życie jest niesprawiedliwe. Normalnie gdy patrzę na Rosalie, zazdrość mnie zjada. Jest
śliczna, piękna jak modelka! Proporcjonalna sylwetka, długie kręcone blond włosy, brązowe
oczy i te słodkie dołeczki w policzkach gdy się śmieje! Co ja plotę… Nie powinnam być
zazdrosna, to moja najlepsza przyjaciółka od wielu lat. Ona i jej brat Jasper są wspaniałymi
ludźmi. Odkąd tylko pamiętam jesteśmy razem. Bella, Rosalie, Jasper i Jacob.
Kolejna noc spędzona w LA na którejś z dyskotek. Rosalie wywijała się na parkiecie w rytm
Benassiego, oblegana przez czterech facetów na raz. Podeszłam do baru w celu zamówienia
drinków dla całej naszej paczki, jednak ktoś mnie wyprzedził…
- Dwa razy long drink! .- Ten szelmowski uśmiech… tak bardzo znienawidzony. – James co
ty tu robisz?! .- Bella porozmawiajmy, proszę. – Złość, we mnie zawrzała. – Może od razu
przejdziemy do szczegółów, co? Może od razu rzucę ci się na szyję i powiem jak bardzo
tęskniłam? .- Zaśmiałam mu się prosto w twarz. – Wiesz… Szczerze powiedziawszy na to
liczyłem, nie oszukujmy się nadal mnie kochasz, a ja ciebie.- Skończyłam z tobą już dawno
temu, więc czemu się ode mnie nie odczepisz i nie dasz mi żyć! Wracaj do Forks, Jessica
pewnie się stęskniła. – Z impentem odwróciłam się i wybiegłam z dyskoteki. Klapnęłam na
pierwszą, lepszą ławkę, która znajdowała się przed budynkiem. Wyciągnęłam telefon i
wybrałam odpowiedni numer. –Jacob! Halo! Możemy jechać do domu? Spotkałam Jamesa.
Tak… Czekam pod dyskoteką.
Dzięki Bogu, że mam takich przyjaciół. Od razu się zjawili i otoczyli pomocnym ramieniem.
Znają sytuację z Jamesem, wiedzą jak cierpiałam gdy mnie zdradził z moim największym
wrogiem Jessicą, przez co diametralnie się zmieniłam. Przysięgłam sobie w ten dzień, że
nigdy się już nie zakocham. NIGDY. I postaram się dotrzymać słowa.
4
Odcinek 2
EPOV
Esme i Carlisla – moich starych nie widziałem kupę czasu. Gdy miałem siedemnaście lat
przenieśli się z Las Vegas z powrotem do Forks . Męczyło ich moje wychowanie czy coś. Bo
to przecież ja zawsze byłem tym złym dzieckiem. Ale w pewnym sensie im się nie dziwię, że
mieli mnie dosyć. Byli w stanie wybaczyć mi rozwalenie dwóch samochodów po pijaku,
nocne rozróby na mieście, ale gdy zacząłem miewać przygody z dragami i przyłapali mnie na
obracaniu niuni w ich salonie na stole bilardowym, dla nich to było pewne przegięcie.
Chociaż za wszystkie podjęte i równie nieudane próby wychowania mnie na uroczego
młodzieńca szanuję ich w pewien sposób.
Z resztą czy to ważne? Najwyższy czas się z nimi spotkać!
Jak zwykle, kurwa, zostałem na lodzie. Gdyby nie skleroza tego jakże tępego osiłka, byłbym
już w połowie drogi do celu mojej podróży, siedząc w aucie z moim rodzeństwem.
Chociaż co tam będę narzekać, zdążę przed podróżą wskoczyć do baru wypić kilka drinków i
zapalić papierosa, co znacznie podniesie mnie na duchu. Z zamiarem skoczenia do najbliższej
knajpy, zarzuciłem na siebie podkoszulek odsłaniający moje dość blade ciało i na drogę
spryskałem się jeszcze perfumami Paco Rabanne. Oczywiście mógłbym iść na solarium, jak
każda gwiazda, ale nie chciałem czuć się jak męska dziwka! Wolę zachować naturalny odcień
skóry i wyglądać jak wampir z piekła rodem niż przyjąć ideę współczesnego Kena
korzystającego z promieni UV. Bleh, ohyda! Otrząsnąłem się wchodząc do srebrnego volvo.
Trzy minuty jazdy i byłem na miejscu.
- Jeden Sex On the Beach.- Powiedziałem do dość ładnej barmanki. – Z zalotnym uśmiechem
zatrzepotała rzęsami. – A może chciałbyś spróbować w prawdziwym znaczeniu tego słowa? –
Wymruczała mi do ucha. – Muszę ją spławić, a szkoda, bo chętnie zobaczyłbym tą cizię w
akcji. – Jednak wolałbym drink, strasznie mi się pić chce. – Jej twarz zamarła w bezruchu,
oblała się rumieńcem i w milczeniu przygotowała napój.
Właśnie tego było mi potrzeba. Gdy tylko poczułem dym drażniący moje podniebienie,
poczułem ulgę. Taaa… Chyba jestem uzależniony. Szkoda, bo nie chciałbym w najbliższej
przyszłości zdechnąć na raka płuc lub na inne gówno tego typu. Szybko otrząsnąłem się z
ponurych wizji. Wracając do tej barmanki, właściwie co mi szkodzi, mam jeszcze jakieś dwie
godziny zanim wyjadę. – Jestem Edward, wiesz sorry za tamto. Ciężki dzień, sama
rozumiesz.- Niedbale przeczesałem palcami poczochrane włosy i uśmiechnąłem się
szelmowsko. Mieszanka wybuchowa. Zawsze na nie działa to gówno.
Ahhh, jak dobrze być Edwardem Cullenem!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin