Obiektywizm.doc

(35 KB) Pobierz
Obiektywizm

Obiektywizm

Najważniejszym podłożem filozoficznym tego, co nazywamy sensns catholicus - zmysłem lub instynktem katolickim, jest realistyczny obiektywizm w stosunku do wszystkiego, co nas otacza i co możemy poznać.

W filozofii odpowiada on doktrynie realistycznego konceptualizmu, w myśl której ogólne pojęcia, stanowiące istotną treść naszego myślenia, odpowiadają rzeczom poza nami będącym i od nich w swej treści zależą.

Ale dajmy na razie spokój doktrynom filozoficznym z ich formułami nie dla wszystkich zrozumiałymi, a zwróćmy się do danych zdrowego rozsądku. Można powiedzieć, że na punkcie, który nas tu obchodzi, myśl ludzka dzieliła się na dwa prądy, zależnie od tego, jak odpowiadała na pytanie: Co jest przedmiotem filozofii? - czy byt, tj. same rzeczy poza nami będące, czy też nasze myśli o nich? Od Platona poprzez zwolenników pojęć wrodzonych aż do Kartezjusza, Kanta, Hegla i psychologistów współczesnych płynie potężny prąd subiektywizmu, nie ufający naszemu poznaniu i mniej lub bardziej stanowczo zaprzeczający jego obiektywnej wartości. Jest to jakby pewna neurastenia ducha, na którą, niestety, żadna hydropatia nie skutkuje. Filozofia tego kierunku myśli sprowadza się właściwie do psychologii, tj. do nauki o myśleniu, a i ta ostatnia traktowana jest nieraz tak, jakby niezdolna była przekroczyć obserwacji subiektywnych przejawów ducha i dać obiektywną naukę o procesach, rozwoju i postępowaniu wszystkich naszych władz psychicznych.

Równolegle z tym prądem płynie drugi - obiektywistyczny, mający swego najgenialniejszego wyraziciela i twórcę w Arystotelesie. Dla niego przedmiotem myśli i filozofii jest byt, są rzeczy same, a gdy nawet za przedmiot swego rozważania bierze samo myślenie, jak w psychologii, to i wtedy stara się dociec obiektywnych norm ludzkiego myślenia, nie zatrzymując się wyłącznie na jego subiektywnych przejawach. Kierunek ten uznaje przyrodzoną skłonność i zdolność rozumu do bezpośredniego intuicyjnego poznawania najprostszych danych i przejawów bytu i przenikania następnie za ich pomocą i w ich świetle, drogą rozumowania i wnioskowania, mniej bezpośrednich i bardziej złożonych objawów otaczającego nas świata. Filozofia w tym pojęciu nie jest niczym innym, jak nauką o rzeczach dla dorosłych ludzi: dzieci uczą się, do czego służą sprzęty domowe, jak odróżnić psa od kota, krowę od konia, dorosłym natomiast trzeba otwierać oczy na trudniej dostrzegalne, bo niezmysłowe zjawiska życia ludzkiego, trzeba je im analizować i klasyfikować, co czynią wszystkie nauki z filozofią na czele. Ta ostatnia obejmuje najogólniejsze zagadnienia bytu i uczy, jak się mają te podstawowe prawdy, odnosząc się do bytu w ogólności, do Boga, człowieka i jego duszy i do świata, jako całości.

Myśl chrześcijańska tylko tym drugim prądem płynąć może i on to tworzy to przyrodzone podłoże instynktu katolickiego, które tu badamy. Gdy czasami nieopatrznie popłynie ona z prądem subiektywistycznym, traci natychmiast swą moc promieniowania i pociągania do siebie i z konieczności jałowieje. Pojedyncze jednostki mogą się lubować w leniwych meandrach, którymi subiektywne zapatrywania tego lub owego myśliciela płyną - ogółowi wiernych nie mówią one nic: on instynktownie szuka wartkiego i głębokiego prądu obiektywizmu, który by go wyrwał z ciasnego koła najbliższych mu zjawisk osobistego życia i wprowadził w szeroki przestwór wszechświata.

Ludzie zdrowi i normalni, nie spaczeni fałszywą filozofią, chcą wiedzieć, jak się rzeczy mają, a nie, co ten lub ów filozof o nich myśli, toteż pierwszym warunkiem, aby być rozumnym i oświeconym katolikiem, posiadającym sensus catholicus, jest uświadomić sobie absolutną konieczność obiektywnego patrzenia na świat i strzec się bardzo miazmatów subiektywizmu, tak bardzo przenikających atmosferę umysłową naszych czasów. Kto im ulegnie i da im zapanować nad swą umysłowością, tego całe życie duchowe będzie pod ciągłym znakiem zapytania. W dziedzinie praktycznej rzeczywistość ze swymi brutalnymi koniecznościami okaże się silniejsza i do zbytniego subiektywizowania nie dopuści - najwięksi subiektywiści w życiu codziennym postępują tak, jakby co do obiektywności poznania nie mieli najmniejszych wątpliwości; ale w dziedzinach nie tak bezpośrednio związanych z codziennymi koniecznościami życia subiektywizm pozbawia ich wszelkich silniejszych podstaw, wszelkiego punktu oparcia.

Życie religijne w szczególności ulega w tej atmosferze subiektywizmu głębokiemu spaczeniu i staje się właściwie bardzo wyrafinowanym, aczkolwiek nieświadomym kultem egoizmu. W rzeczywistości pierwszym i podstawowym czynnikiem religii jest służba. "Trzeba kochać Boga dla Boga". Wszystkie czynności religijne winny wypływać z chęci służenia Bogu, jako z pierwszego i najistotniejszego motywu; wielka korzyść, jaką nam samym czynności religijne przynoszą, jest też bardzo ważnym i istotnym motywem, ale nie pierwszym i najistotniejszym, i biada nam, gdy o tym zapominamy. Służba Bogu przeistacza się wtedy w posługiwanie się Bogiem.

W atmosferze subiektywizmu na służbę Bożą miejsca być nie może, pozostaje tylko posługiwanie się Bogiem. Istnienie Boga, Jego nieskończona doskonałość, Jego opatrzność i rządy światem, dzieło Odkupienia i cały porządek nadprzyrodzony, wszystko to są rzeczy, które umysł przesiąknięty subiektywizmem uważa za zupełnie niedostępne dla naszego poznania: może są, może ich nie ma, w każdym razie my nic o tym wiedzieć nie możemy. I nic nie pomoże szukać tu ratunku w wierze, wiara bowiem w takich razach staje się tylko oszukiwaniem samego siebie dla celów egoistycznych. Ot, jak rozumuje w takich razach niby to wierzący subiektywista. Czy Bóg jest, nie wiem i wiedzieć nie mogę, ale ja Go potrzebuję jako oparcia dla mego życia moralnego, więc będę się tak zachowywał, jakby On rzeczywiście istniał. Na takim fałszu życie religijne oprzeć się nie może: przyjdą wichry i powstaną nawałnice, a dom runie, albowiem zbudowany był na piasku. U podstaw jego było: Ja potrzebuje Boga, zamiast: Ja powinienem Bogu służyć.

Na to, aby móc powiedzieć: Ja powinienem Bogu służyć, trzeba być do głębi przenikniętym obiektywizmem. Wtedy, zależnie od stopnia rozwoju umysłowego, z mniejszą lub większą ścisłością ujrzy się konieczność istnienia Istoty nieskończonej i nieskończenie doskonałej, będącej celem w sobie i stwarzającej wszystko dla siebie; nie z żadną matematyczną pewnością, jak to nauce katolickiej zarzucają moderniści, ale z metafizyczną koniecznością dojrzy się pewne własności nieskończonej doskonałości Boga, i to raczej w formie negatywnej - braku niedoskonałości niż pozytywnej, myśl bowiem ludzka ma się do prawd Bożych jak wzrok nietoperza do światła słonecznego (Arystoteles). Oślepiona jego potęgą nieraz z trudem dochodzi do pochwycenia tego, co tak nieskończenie przekracza jej pojętność. A jednak coś z tego chwyta: widzi ona z całą pewnością, że to słońce duchowe istnieje i że nieskończenie przewyższa swą doskonałością wszystko, co na tym świecie mamy, tak iż żadnej właściwości tego świata przypisać mu nie możemy, nie oczyściwszy jej uprzednio z tych braków, niedostatków i ograniczeń, z jakimi się wśród stworzeń przejawia i z jakimi ją tu poznajemy.

Aczkolwiek tak niedoskonałe i ułamkowe, poznanie nasze Boga przez swą obiektywność jest najważniejszą podstawą całego naszego życia moralnego i religijnego. To jest ta mocna opoka, której żadne wichry i nawałnice rady nie dadzą. Ona sprawia, że punktem wyjścia całego naszego stosunku do Boga jest: "powinienem", a nie "potrzebuję", przez co zaraz w samym zarodku zostaje przełamany egoizm życia duchowego.

Ma się rozumieć, że aczkolwiek poznanie Boga jest tu najważniejszym punktem, to nie może być mowy o ograniczaniu do niego jednego wymogów obiektywizmu. Panuje tu zresztą głęboka solidarność: obiektywność poznania umysłowego jest ściśle zależna od obiektywności poznania zmysłowego, toteż człowiek posiadający instynkt katolicki będzie obiektywistą na wszystkich szczeblach ducha, poczynając od najbardziej przyziemnych - od funkcjonowania zmysłów, wzroku, słuchu i innych, a kończąc na najbardziej podniebnych - na przejawach życia mistycznego, mającego także, gdy występuje w swej normalnej i zdrowej formie, silne obiektywne podłoże.

Słowem, obiektywizm jest podstawową nutą umysłowości katolickiej, i gdy chodzi o zanalizowanie tego, co nazywamy sensus catholicus jemu niechybnie trzeba przyznać najważniejszą rolę, zarówno w dziedzinie przyrodzonej, jak i nadprzyrodzonej. Przedmiotem naszego poznania, naszej myśli, a co za tym idzie i filozofii, jest byt, to jest rzeczy takie, jakie są w sobie. My jesteśmy w naszym poznaniu od nich zależni, a nie one od nas. Oto najkrótsze streszczenie obiektywizmu.

Jakże jednak dojść do poznania tego bytu, tego świata, co nas otacza? Z odpowiedzią na to pytanie łączy się drugi czynnik składowy instynktu katolickiego, najściślej z obiektywizmem związany i wprost z niego wypływający. Nazwiemy go uniwersalizmem.

o.Jacek Woroniecki OP

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin