Trójkąty: dramatyczny i przeniesieniowy, czyli o toksyczności niektórych relacji terapeutycznych
Czasem możemy spotkać się z przemocą psychiczną, manipulacją lub wykorzystaniem tam, gdzie się jej zupełnie nie spodziewamy - w gabinecie psychoterapeuty.
Toksyczność terapii
O przemocy psychicznej mówimy wtedy, gdy mamy do czynienia z inwazją (atakiem fizycznym czy słownym, zastraszeniem, ograniczeniem swobody itp.) na pole psychologiczne drugiej osoby z pogwałceniem jej granic lub z wykorzystaniem faktu, że nie jest ona zdolna tych granic funkcjonalnie wytyczyć (np. z powodu wieku, niedojrzałości, odurzenia środkami zmieniającymi świadomość, presji sytuacji). Wydaje się nieprawdopodobne, że przemoc może być stosowana przez terapeutów. Pęknięte żebra, połamane kończyny, uszkodzenia stawów, obrzęki i posiniaczenia, tężyczka, zgwałcenie, śmierć w wyniku przyduszenia... To nie spis skutków aktów przemocy w rodzinach, ale rezultaty spotykanego na świecie w latach 70 nieodpowiedzialnego zastosowania technik psychoterapii grupowej, dzikiego treningu psychologicznego, eksperymentów z reberthing ("ponowne narodziny") i nadużyć w psychologicznej pracy z ciałem, co opisał znany terapeuta David Boadella w książce Toksyczni terapeuci. Z końcem lat 70 głos terapeutów uznających znaczenie granic psychologicznych zdobył przewagę nad głosem tych, którzy uznawali, że właśnie łamanie granic przynosi uzdrawiające skutki. W psychoterapii równie ważne jak samo doświadczanie (nawet to poruszające ekstremalne emocje) stało się psychiczne integrowanie doświadczenia oraz świadomość terapeuty dotycząca wzajemnego wpływu w relacji z pacjentem. Zaczęto wprowadzać antyprzemocowe normy dotyczące psychologicznej pracy grupowej. Współczesnym przykładem mogą być tu zasady etyczne Stowarzyszenia Specjalistów w Dziedzinie Pracy z Grupami (Assotiation for Specialists in Group Work) z USA przytoczone w książce M.S. i G.Corey Grupy. Jedna z tych zasad brzmi: Terapeuci grupowi chronią dobro i prawa członków grupy przed zagrożeniami fizycznymi, zastraszaniem, przymusem i nadmierną presją ze strony innych osób w grupie - tak dalece, jak jest to uzasadnione i możliwe. Szczególnym przypadkiem przemocy psychicznej jest tzw. nadużycie relacji, gdy ktoś korzystając z przewagi, jaką daje mu sytuacja czy pozycja, używa drugiej osoby do osiągnięcia swoich celów. Tego rodzaju wykorzystanie odbywa się zazwyczaj świadomie. Jednak czasem ich prawdziwe znaczenie może być głęboko ukryte pod osłoną wyparcia, upozorowania i racjonalizacji. Między partnerami interakcji toczy się wtedy gra, w której jedna ze stron traktuje drugą jak przedłużenie siebie (w wyobraźni pozbawia ją psychologicznej odrębności) lub narzędzie do zaspokajania własnych potrzeb emocjonalnych. Z pewnością każdy zapytany uznałby, że dopuszczanie się przez terapeutę czy doradcę rękoczynów wobec pacjenta, prowokowanie lub przyzwalanie na niekontrolowane ataki fizyczne lub werbalne na członka grupy, molestowanie seksualne kłócą się z profesjonalizmem i etyką psychologa. Podobną opinię wywołałyby zapewne takie zachowania terapeuty (doradcy), które nie zapewniają klientowi dostatecznie stabilnej, trwałej i jednoznacznej relacji terapeutycznej (a taka jest warunkiem koniecznym, choć niewystarczającym, terapii, zwłaszcza indywidualnej psychoterapii długoterminowej). Do takich zachowań zaliczyć można np. traktowanie klienta jako powiernika swoich spraw, korzystanie z jego usług, spóźnianie się, seksualne zaangażowanie, odwoływanie sesji z byle powodu czy też zmiana ich charakteru na towarzyski. Jednak istnieje też głębszy poziom wykorzystania klienta, spowity mrokami nieświadomości. Dzieje się tak, gdy terapeuta, przy zachowaniu podstawowych norm terapii i zazwyczaj w dobrej wierze, w niejawny i nieświadomy sposób odtwarza z klientem patologiczne wzory relacji, które powinny być przedmiotem przepracowania. Na przykład: przejmuje odpowiedzialność za decyzje klienta, "wie lepiej" niż klient, steruje nim, kontroluje, manipuluje dystansem i aprobatą, nie zauważa lub nie przyjmuje negatywnych emocji klienta do siebie, umieszcza w kliencie swoje własne nieprzepracowane trudności (np. nadając im formę oczekiwań wobec niego) itd. Tego rodzaju wykorzystywanie klienta do zaspokojenia własnych nieświadomych potrzeb ma poważne negatywne skutki. Po pierwsze, blokuje ono głębszą zmianę w terapii, postępy stają się pozorne i są odpowiedzią na nieświadome zapotrzebowanie terapeuty. Klient nie zdobywa samoświadomości i autonomii, lecz pozostaje zależny od autorytetu terapeuty, uwikłany w nieświadomą grę, którą terapeuta podejmuje lub wywołuje.
Niektóre pułapki w pomaganiu ofiarom przemocy
W środowisku profesjonalnym wszyscy w zasadzie zgadzają się, że wszelką pogłębioną pracę psychologiczną powinno poprzedzać wzmocnienie i wsparcie klientki (piszę w rodzaju żeńskim bo zdecydowana większość osób doświadczających przemocy to kobiety) w radzeniu sobie z bieżącą sytuacją. Powinna ona zyskać sposoby, narzędzia i siły do tego, by zabezpieczyć siebie (ewentualnie także dzieci) przed przemocą. Praca ta (interwencyjna, wsparciowa i podtrzymująca raczej niż terapeutyczna) jest ze swej natury dość dyrektywna i ustrukturalizowana. Terapeuta (czy raczej doradca) pełni niejako funkcję wspierającego "ja" dla osoby, której granice zostały poważnie naruszone przez powtarzające się inwazje. Dopiero gdy przemoc zostanie opanowana, można proponować ofiarom dalszą pracę nad sobą. Ten etap wydaje się równie ważny, gdyż większość ofiar ma poważne deficyty i urazy wyniesione z doświadczeń w rodzinie pochodzenia, które przyczyniły się do szybszej wiktymizacji w relacji z aktualnym sprawcą przemocy. Ważna jest pomoc terapeutyczna w ich przepracowaniu. I tu pojawia się niebezpieczeństwo symbolicznego odtworzenia przemocowej relacji. Psychoterapeuta nie odtwarza wobec klientki aktów "gorącej" przemocy, ale może symbolicznie odtworzyć przemocową relację, gdy posługuje się klientką do zaspokajania swoich potrzeb. Może nieświadomie wykorzystywać ją do budowania swojego pozytywnego wizerunku czy folgować swoim impulsom (np. erotyzować relację). W takich sytuacjach stawia ją w pozycji przedmiotu, tak jak robił to sprawca.
Świadomy terapeuta
Terapeuta powinien być świadomy swojego wpływu interpersonalnego i tego, co dzieje się w relacji terapeutycznej z klientką. Jest to szczególnie ważne w pomaganiu osobom, które - czy to na skutek historii dzieciństwa, czy też doświadczania przemocy w aktualnym związku - mają uszkodzone granice psychologiczne. Często mówi się, że wiele ofiar przemocy budzi w doradcach i terapeutach negatywne emocje. Jak więc nie uwikłać się w relację z klientką, która zamiast pomocną, stanie się nadużywającą i (lub) restymulującą traumy? Na każdym, etapie pomocy psychologicznej warto być świadomym budzących się negatywnych uczuć i być zdolnym do zawieszania własnej spontanicznej, negatywnej reakcji: Jeśli ja tak czuję się wobec niej, inni mogą czuć się podobnie i to prowokuje ich do określonych reakcji. Co robi ta klientka, że wzbudza takie uczucia? Jakie jej wewnętrzne doświadczenie - skrypty, przekonania, fantazmaty, uczucia - sprawiają, że tak się zachowuje i tak jest odbierana? Co może jej pomóc na tym etapie terapii - tu zależnie od opcji teoretycznej - rozpoznanie znaczenia w toku interpretacji, przeżycie stłumionych emocji w psychodramie, trening nowych zachowań...? Zawsze należy traktować negatywne emocje budzące się wobec klientki także jako sygnał uaktywnienia się własnych trudności psychologicznych, zwłaszcza jeśli terapeuta nie ma za sobą własnej psychoterapii. Lepsze zrozumienie tego, jak terapeuta tworzy relację, która przestaje być lecząca, możemy zdobyć, odwołując się do dwóch trójkątnych modeli, które w wielkim skrócie (pomijając ogólne założenia teoretyczne) przedstawię poniżej. Pierwszy model pochodzi z analizy transakcyjnej. Jest to tzw. trójkąt dramatyczny i polega na nieświadomym, naprzemiennym wchodzeniu w relacji w rolę Ofiary, Wybawiciela (opiekuna) i Prześladowcy. Przyjmując rolę Wybawiciela dla klientki doświadczającej przemocy, terapeuta łatwo sam może stać się Prześladowcą, mówiąc jej, co powinna robić, a czego nie, czy też popędzając ją: Uda ci się, jeśli się naprawdę postarasz. Z czasem terapeuta spotkać się może z sytuacją, w której klientka rezygnuje z terapii lub nie robi postępów - i sam poczuć się ofiarą. Poświęcam jej tyle czasu, a ona nic ze sobą nie robi. Jestem nieskutecznym, nieefektywnym terapeutą. Tego typu komunikat zaprasza klientkę do przyjęcia pozycji Wybawiciela. Tak wiele zawdzięczam terapeucie, dla niego postaram się zdrowieć szybciej. Drugi model zaczerpnięty jest z psychoanalizy i terapii psychodynamicznej. Klientka wchodząc z terapeutą w stabilną i bliską (choć specjalnie określoną) relację wnosi w nią uczucia, jakie przeżywa, i zachowania, jakie realizuje w ważnych związkach. Matrycą dla tego, co dzieje się w terapii, są wczesne związki klientki z rodzicami, wpływające na jej aktualne związki życiowe. Terapeuta znajduje się w sytuacji, w której jest traktowany podobnie do ważnych osób z jego życia zarówno, aktualnego, jak i przeszłego. Tak zwany trójkąt przeniesieniowy tworzą więc terapeuta z klientką oraz ważna postać z przeszłości klientki (rodzic) zastępowana przez postać z jej aktualnego życia (np. partnera klientki - sprawcę przemocy). W terapeucie może rodzić się pokusa, aby zachowywać się wobec klientki w taki sposób, jak robi to jej partner (sprawca) lub jak robił to w przeszłości któryś z jej rodziców. W relacji terapeuty i klientki nieświadomie może być odtwarzana gra dominacji - uległości, aktywności - bierności, panowania - zależności, wielkościowości - podziwu. Świadomość istnienia takich relacji pozwala terapeucie ułatwiać zrozumienie klientce ich mechanizmów. Jeśli jednak terapeuta nie będzie zdolny do zauważenia, rozpoznania znaczenia, oraz konstruktywnej, terapeutycznej reakcji, to zacznie funkcjonować wobec klientki jak "zły rodzic" czy "sprawca" - będzie ją kontrolował, wybiórczo nagradzał, okazywał dezaprobatę, niecierpliwił się, niewerbalnie okazywał złość itp.
Poszerzanie świadomości
Świadomość występowania opisanych mechanizmów jest bardzo ważna. Nie wystarczy jednak teoretyczna znajomość tych zagadnień. Konieczne jest rozpoznanie i przepracowanie własnych psychologicznych trudności i dysfunkcyjnych mechanizmów oraz stałe analizowanie ich wpływu na relację z klientem. To pierwsze możliwe jest dzięki uczestnictwu doradców psychologicznych w treningach interpersonalnych i intrapsychicznych oraz dzięki własnej psychoterapii terapeutów. Dlatego wszelkie poważne programy dla osób udzielających pomocy psychologicznej (np. Studium Pomocy Psychologicznej Instytutu Psychologii Zdrowia, Kurs Kontakt w Sytuacji Pomagania Laboratorium Psychoedukacji) przewidują pracę własną na treningu psychologicznym, a większość instytucji szkolących psychoterapeutów (np. Laboratorium Psychoedukacji, Instytut Terapii Gestalt, Polska Psychoanalityczna Study Group IPA, Instytut Psychoanalizy i Psychoterapii) wymaga od kandydatów własnej psychoterapii. Druga ważna kwestia to konieczność poddawania się superwizji ze względu na żywość emocji, jakie budzi praca z ofiarami przemocy. Superwizje powinien prowadzić psychoterapeuta o większym doświadczeniu i uznanej praktyce. Listy licencjonowanych superwizorów psychoterapii prowadzi Polskie Towarzystwo Psychologiczne i Polskie Towarzystwo Psychiatryczne. Ponadto superwizorów mają różne instytuty i ośrodki zajmujące się psychoterapią i pomocą psychologiczną (m.in. IPZ, ITG, LP, Study Grup IPA, IPP). Nie należy zapominać, że dla terapeuty pracującego z ofiarami przemocy pomocne może być też skorzystanie z grupy wsparcia dla profesjonalistów oraz zespołowe omawianie przypadków klinicznych.
tresh