ŁOMOT.doc

(35 KB) Pobierz
ŁOMOT

ŁOMOT

 

 

Siedziałem w swoim pokoju jak na szpilkach. On dobrze wie, że mam dzisiaj na kilka godzin wolną chatę. Miałem we wtorki najmniej lekcji. Starzy pracują, brachol na zajęciach do wieczora. A mnie po jego zeszłotygodniowym laniu pozostały jeszcze trzy siniaki. Dobra. W końcu postanowiłem sobie, że mu się postawię i nie dam się mu bić.

 

Nagle dzwonek do drzwi. I moje postanowienie chuja warte. Nogi jak z waty, podwyższony puls. Spoglądam przez wizjer. Stoi. Czarna bluza sportowa, czarne bojówki, włosy na zapałkę, a na nogach pewnie jak zwykle glany. Jest o głowę wyższy ode mnie i zdecydowanie silniejszy. Poza tym obaj chodzimy do drugiej klasy. Tyle że on zawodówki, a ja ogólniaka. Łukasz, bo tak ma na imię, jest przystojny, podoba się dziewczynom. Ale ja także, nie powiem, mam u nich wzięcie, mimo że mi na tym z przyczyn oczywistych nie zależy. Tymczasem stoję pod drzwiami i zastanawiam się, czy mu otworzyć. Cholernie kręci mnie to, jak się nade mną znęca. Używa przemocy fizycznej, psychicznej, a także seksualnej. Jest brutalny i ostry.

 

Nacisnął po raz drugi na dzwonek. Kutas stanął mi z podniecenia, więc nie miałem wyboru – musiałem otworzyć Łukaszowi.
– Cze! No co jest? Długo mam czekać? – zapytał wchodząc i zamykając za sobą drzwi.
– Sorry, byłem w kiblu – skłamałem.
– Jesteś sam w chacie?
– No.
– Kurwa, jakie „no“! Całym zdaniem, śmieciu! I mów do mnie „proszę Pana”! – warknął ze złością i popchnął mnie  gwałtownie.
Poleciałem jakiś metr do tyłu. Potknąłem się o stojące w przedpokoju buty i przewróciłem się. Łukasz natychmiast doskoczył do mnie. Podniósł nogę i położył mi glana na szyi, dociskając mnie mocno do podłogi. Leżałem rozłożony na ziemi, przyciśnięty  jego butem. Czułem na karku chyba każdy ząbek tego glana. Chciałem oderwać go rękami, ale, niestety, on był silniejszy.
– Jesteś frajer, rozumiesz! – powiedział. – Zwykły śmieć do bicia! I dostaniesz dzisiaj łomot! Dawno nikt ci nie wpierdolił, co nie?! Co nie?! Pytam się!
– Nie, proszę Pana – udało mi się wystękać.
– No. To dzisiaj, frajerze, to naprawimy. Zaraz biorę się do roboty. Zimny browarek dla Pana! – powiedział i zostawił mnie.
Wszedł do mojego pokoju. Podniosłem się, zabrałem z kuchni piwo i poszedłem za nim. Siedział sobie wygodnie, z rozłożonymi rękami i nogami, na kanapie. Otwarłem puszkę i podałem mu ją.
– Proszę, Panie.
– Mam nadzieję, że zimne, frajerze! – wziął parę łyków, cały czas patrząc na mnie.
Nie wiedziałem, jak się zachować, więc stałem oparty o szafę. Byłem już przygotowany na to, że czeka mnie łomot. Tym bardziej, że wiedziałem, iż Łukasz nie rzuca słów na wiatr. I zdążyłem już kilka razy przekonać się o smaku jego pięści i sile jego kopniaka. Tymczasem Łukasz odłożył piwo i wstał. Przestraszyłem się i chciałem uciec. Łukasz złapał mnie i walnął mną o szafę.
– Gdzie chciałeś spierdolić?! Co? Przed ciosami Pana nie uciekniesz, nie masz szans. A do tego, frajerze, Panu stanął. A wiesz, szmato, co to oznacza? No co?
– Że będę musiał Pana zaspokoić – odpowiedziałem nieśmiało.
– No właśnie, ty męska dziwko! – warknął i walnął mnie otwartą dłonią w twarz.
Najpierw w lewy, a następnie w prawy policzek. Naturalną reakcją było to, że zasłoniłem twarz rękami. No i wtedy się zaczęło. Koleś zacisnął pięść i zaczął mnie nią okładać. Cholernie bolało, więc znów się mu wyrwałem. Dorwał mnie przy drzwiach. Pchnął na podłogę i kopnął w brzuch.
– Powiedziałem ci, że nie ma ucieczki przed Panem! A ty co? Frajerze, jeszcze bardziej mnie wkurwiłeś! Kurwa! Masz przejebane! – mówił to i zaczął mnie kopać.
Oczywiście zasłaniałem się, ale niewiele to dało. Jego twarde glany lądowały na moim ciele ze sporym rozmachem. Wymierzył mi sporo tych kopniaków. Gdy uznał, że wystarczy, usiadł sobie z powrotem na kanapie, pozostawiając mnie obitego na podłodze.
– Wstawaj, frajerze! – rozkazał, a ja bardzo powoli się podniosłem.
Wolałem już go bardziej nie wkurzać. Łukasz siedział trzymając w jednej ręce browara, a w drugiej stojącego chuja, którego wyciągnął ze spodni.
– Co, chciałbyś się nim pobawić, dziwko! Nie tak prędko! Na razie to ja bawię się tobą, frajerze! Na czworaki, śmieciu!
Przyjąłem pozycję jak mi kazał. Następnie usiadł sobie na mnie i popędzał mnie, bym zaczął chodzić. No i resztkami sił chodziłem na czworakach po pokoju, nosząc go na plecach. Oczywiście ten pierdolony sadysta odpowiednio mnie dopingował –  waląc mnie po głowie, ciągnąc za uszy czy bijąc po tyłku. Nie wytrzymałem długo i rozłożyłem się pod nim plackiem na podłodze. On położył się na mnie. Zaczął wykonywać ruchy imitujące rżnięcie. Wtedy też, nie powiem, zrobiło mi się całkiem przyjemnie. Nie spodziewałem się jednak, że wszystko potoczy się tak szybko.

Miałem na sobie spodnie z dresu. Łukasz zsunął je z pośladków i właśnie dopiero wtedy dotarło do mnie, że na takiej zabawie nie zamierza poprzestać i że zamierza mnie jebać. Nie chciałem mu dać dupy. Jednak nic nie mogłem zrobić. Wyrywałem się mu, ale on był silniejszy. Przycisnął swoim całym ciałem moje do podłogi. Obezwładnił mnie i uczynił całkowicie mu poddanym. Przystawił chuja do mojego ciasnego jak cholera otworka i zaczął się przeciskać. Mimo że nie zamierzałem łatwo oddawać mu dupy, dosyć szybko twardy jak cholera chuj Łukasza wszedł we mnie. Zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Do bólu w końcu byłem już przyzwyczajony, dlatego tak bardzo mi nie przeszkadzał. Zresztą samo ruchanie nie trwało zbyt długo. Zaledwie parę minut, kilkanaście pchnięć. Ale za to jakich! Łukasz musiał być bardzo spragniony. Było to takie zajebiste męskie rżnięcie. Wlazł na mnie jak na jakąś sukę. Ostro wygrzmocił mnie w dziurę, zaspokajając swoje samcze potrzeby, i w końcu po spuszczeniu się do środka zszedł ze mnie, pozostawiając rozłożonego na podłodze. Sam powrócił na kanapę i do browca.
– Masz, frajerze, dziesięć minut na odpoczynek. Pan wypije drugie piwo, a później, suko, będziesz drugi raz gwałcony.
Leżałem więc na podłodze czekając na to, co będzie dalej. Łukasz wyszedł sobie do kuchni. Wrócił z puszką piwa, ale także sporą ilością sznurka w ręce. Byłem ciekawy jak jasna cholera, po co mu on. Podszedł do szafy i zaczął coś sprawdzać.
– Wstawaj, frajerze, i chodź tu! – rozkazał i rozchylił moją dwudrzwiową szafę. – Dawaj głowę!

Ten pierdolony sadysta wpadł na niesamowity pomysł, jak jeszcze bardziej mi dojebać. Musiałem włożyć głowę między drzwi szafy. Następnie Łukasz domknął je, unieruchamiając mi ją. Z kolei całą szafę w kilku miejscach przewiązał sznurkiem. Na tyle mocno, że znalazłem się w potrzasku. Głowa w środku, nie byłem w stanie jej wyciągnąć, a reszta na zewnątrz – do jego wyłącznej dyspozycji. Ściągnął mi spodnie, wymierzył na rozgrzewkę kilka klapsów na dupę, no i ponownie wziął się do roboty. Tym razem było inaczej. Sadysta stał się trochę łagodniejszy. Powoli i delikatnie umieścił członka w moim zadku. Miałem wrażenie, że nie chciał mi już robić większej krzywdy. To wrażenie szybko jednak minęło. Łukasz, gdy tylko poczuł się pewnie, że jestem obezwładniony, że moja dupa należy do niego, zaczął ponownie ujeżdżać mnie na maksa. Trzymał mnie w pasie i walił. W różnym tempie, jak tylko było mu wygodnie. Raz bardzo szybko, za chwilę powoli, by jak najwięcej rozkoszy wydobyć sobie z mojego zmaltretowanego otwora. Ja w tym czasie waliłem sobie konia. Ręce miałem wolne, nie dostałem też zakazu walenia, więc najpierw nieśmiało, a potem już zupełnie otwarcie trzepałem kapucyna. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo obfity miałem wytrysk. Dopiero po wszystkim zobaczyłem, ile spermy znajduje się na szafie. Oczywiście mojej spermy, bo jego została w kondomie. Koleś był niesamowity. Doszedł dwa razy, w tak krótkim czasie, i to w środku. Potrzask, w jakim się znalazłem, był, delikatnie mówiąc, dosyć niewygodny. Na szyi została mi gruba pręga otarcia.
– Frajerze, dobrze się spisałeś! – pochwalił na pożegnanie Łukasz, uderzając mnie z tyłu w głowę. – Wpadnę za kilka dni, to zrobimy sobie powtórkę.
I rzeczywiście pojawił się już dwa dni później. Kolejny łomot rozpoczął od ponownego skrępowania mnie między drzwiami szafy.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin